-

stanislaw-orda : [email protected].

Człowiek - dywizja

Zmarły w 2001 r. w Monachium Tadeusz Chciuk-Celt (Marek Celt), mgr praw 1939 - Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie ; cichociemny, kurier ZWZ, redaktor i zastępca dyrektora Sekcji Polskiej RWE, ostatni prezes PSL na Uchodźstwie, autor wspomnień wojennych. Brat pisarza Andrzeja Chciuka napisał wspomnienie o Jerzym Szajnowiczu-Iwanowie , polskim i greckim bohaterze wojennym.

Wspomnienie o ww. bohaterze zostało opublikowane w londyńskich „Wiadomościach” w 1968 r.
( Nr 1161/1162 z 30.06. – 07.07.). pt.: „Człowiek-dywizja. Jerzy Szajnowicz-Iwanow”.

Zamieszczam obszerny fragment tego tekstu, gdyż postać Jerzego Szajnowicza warta jest przypominania.

===============================================================

(...)

KAIR, MAJ ROKU 1941. W BIURZE BRYTYJSKIEGO WYWIADU

- Yes? Come in. A, to pan, Number One, proszę, czekam na pana.

- Agent Nr 1 melduje się.

- Ali right, all right. Niech pan siada. Pana prawdziwe imię i nazwisko jest... ?

- Jerzy Szajnowicz-Iwanow.

- Mówiono mi że pan... Polak.

- Polak. Ojciec - Iwanow - był Rosjaninem, matka z Szajnowiczów, Polka. Ja jestem Polakiem i obywatelem polskim.

- A co pana łączy z Grecją? Dlaczego ma pan tam jechać?

- Matka wyszła powtórnie za mąż za Greka - i od tego czasu mieszkałem z nimi w Salonikach.

- I see. Czyli tłumaczy się skąd pan zna język polski, rosyjski i grecki. A te inne?

- Studiowałem w Louvain i w Paryżu, więc znam francuski. Angielskiego, włoskiego i niemieckiego nauczyłem się w szkołach i sam. Turecki - z Macedonii

- Tak. Hm. Nie wygląda pan na człowieka... słabego.

- Sport. Trochę lekkiej atletyki, żeglarstwo, ale głównie pływanie.

Byłem reprezentantem Polski w piłce wodnej grałem w warszawskim AZS-ie.

- No, pływanie może się panu bardzo przydać. Upał w tym Kairze, co? Niech pan sobie naleje coś do picia proszę, a tam jest lód. Ja tymczasem pokażę panu to i owo. Więc...tu jest pana broń osobista: pistolet, nóż sprężynowy. A tu... hm... „przedmioty codziennego użytku” na Grecję. Dojdzie jeszcze tylko aparat radiowy - z obsługą zapoznają pana specjaliści.

- A te... przedmioty?

- Zaraz dokonam prezentacji. To jest Mr. Żółw (ta niepozorna skorupka żółwia, stąd nazwa). Silna bomba czasowa, magnetyczna. Przykłada się ją do czegoś żelaznego i umocowana na fest. Można tym zniszczyć statek, samolot...

- Żółw. A to co wygląda jak kawałki węgla?

- To jest sztuczny węgiel. My, Anglicy, nazywamy to Cardiff.

- Po grecku to będzie chyba „karvuna". W środku każdego kawałka tej, eee. karvuny, jest niewielki, ale mocny ładunek materiału wybuchowego. Wystarczy wrzucić na tender lokomotywy albo do kotłowni okrętu i po palenisku. A to, jak pan widzi, mydełko.

- Sapuni.

- Ali right. Otóż po wrzuceniu do zbiornika wody jakiej bądź instalacji parowej (na statkach, w fabrykach, w parowozach) sapuni rozpuszcza się, powoduje nadmiar pary i eksplozję przewodów parowych, niszczy manometry, może rozsadzić zbiornik

- Bardzo miłych „znajomych" mi pan przedstawia. A te ziarenka?

- To Miss „Fasolka”, najważniejsza rzecz, wynaleziona przez Niemców i teraz ma służyć przeciw nim. Składa się z tłuszczu, rodzaju smoły i jeszcze pewnej substancji. Umieszczona w zbiorniku z oliwą maszynową, w karterze i t.d., po rozgrzaniu, gdy motor pracuje, rozpuszcza się i miesza z oliwą. No i gdy ta mieszanka dojdzie do pewnej temperatury, powoduje dekompozycję olejów i sam pan rozumie jaki jest los np. samolotu?

- Zwali się na łeb.

- Właśnie. Dlatego czas dekompozycji olejów jest tak obliczony, żeby to się stało dopiero w powietrzu. No, to napijmy się, cheers, pomyślnego. Teraz musi się pan tego wszystkiego nauczyć, tu są instrukcje. Poza tym — jedna rada: niech pan bez przerwy dba o sprawność fizyczną, gimnastykuje się i ćwiczy. ...

- W czym?

- W strzelaniu, w rzucaniu nożem, w uwalnianiu rąk od kajdan lub powrozów, w stosowaniu materiałów wybuchowych, a przede wszystkim w obchodzeniu się z aparatem nadawczo-odbiorczym i w szyfrach. Dwa słowa będą teraz przez jakiś czas treścią pana życia: wywiad - sabotaż.
Z tych dwóch pierwsze jest ważniejsze. Wojnę wygrywają mądrzejsi a nie silniejsi. To na dziś wszystko. Good night.

- Good night, Sir. A... a kiedy kurs spadochronowy?

- Nie będzie potrzebny. W Aleksandrii weźmie pana na pokład okręt podwodny i wysadzi w Grecji. Szczegóły jeszcze omówimy z mapą w ręku.

Od tej odprawy u Anglików w Kairze zaczął się pojedynek Jerzego Szajnowicza-Iwanowa z Niemcami. Trzydziestoletni, fantastycznie zbudowany mężczyzna, z zawodu inżynier-rolnik, z zamiłowania pływak i żeglarz, harcerz, mówiący wspaniale kilkoma językami - przyrzekł sobie już we wrześniu 1939, kiedy słuchał słabnącego głosu walczącej Warszawy, że zalezie Niemcom za skórę. Był wtedy w Salonikach. Przez długi czas niewiele mógł robić „dla sprawy”, tyle że przyprowadzał do domu wciąż nowych „turystów Sikorskiego”, którym jego matka oraz ojczym (i zarazem przyjaciel), pan Janis Lambrianidis, nigdy nie odmawiali pomocy. Ale gdy i na Grecję Niemcy napadli, Jerzy sam stał się „wojennym turystą”, udał sie do Palestyny i zaciągnął do Wojska Polskiego. Nie czuł się jednak dobrze w charakterze „żołnierza w stanie wyczekiwania”, chciał od razu walczyć, a nie szkolić się mozolnie z myślą o bardzo odległych bojach. Zameldował gdzie co było trzeba, udało się. Władze polskie przekazały - w maju 1941 - do dyspozycji wywiadu angielskiego. Po gruntownym przeszkoleniu, z początkiem października tegoż roku, Agent Nr 1 był w Grecji. Jedyny warunek, jaki postawił podejmując się tej pracy, był taki, że będzie kiedyś użyty do kontaktów z podziemiem w Polsce, że będzie pomagał zwalczać Niemców nie tylko na Półwyspie Bałkańskim, ale i nad Wisłą

Zabroniono Jerzemu pokazywać się w Salonikach. Kazano unikać jak ognia dawnych środowisk. Działać miał głównie w Afryce i na Peloponezie i donosić o ruchach jednostek niemieckiej marynarki wojennej i handlowej, śledzić pracę przemysłu zbrojeniowego. Dostał kontakt na tajną placówkę brytyjską, pozostawiona w Atenach, gdy Anglicy opuścili Grecję.

„Nasi - powiedziano mu - będą pana zaopatrywać w „żółwie", mydło „Cardiff” i „fasolki”. Dadzą też panu drugi aparat radiowy - no i w ogóle wszelką pomoc”.

Pieniądze, broń jeden aparat nadawczo-odbiorczy i spory zapas „fasolek” Jerzy wziął ze sobą. Wylądował nocą niedaleko Maratonu. Po kilku godzinach był w Atenach, w pierwszej „melinie” swego życia, w domu pana Georgiosa Janatosa i jego żony Marii, Polki.

W Grecji panował niemiecki terror i... głód. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy okupacji w samych

Atenach zmarło z głodu 40.000 ludzi. Brakło też wody. Zarówno głodowe tumulty jak i wszelkie objawy niezadowolenia okupant topił we krwi. Publiczne egzekucje w Attyce, na Peloponezie, na Krecie - były na porządku dziennym Toteż przygnębienie zaczęło ustępować miejsca powszechnej nienawiści do Niemców. Społeczeństwo skupiło sie całe wokół metropolity Damaskinosa, prawdziwego bohatera w sutannie.

W górach działali partyzanci, w miastach i wsiach organizacje podziemne. Z jedną z nich — OAG — Jerzy wkrótce wszedł w kontakt, ułożył sobie konspiracyjne życie i nawiązał łączność radiową z Kairem.

- Do 004. fu 033-B. Zaczynam działalność.

- Do 033-B. Tu 004. Good luck - szczęść Boże!

Jerzy zaczął od organizowania siatki wywiadowców i oddziału sabotażystów. Z sabotażystami wypróbował najpierw materiały wybuchowe Zaczynają się dziać w Grecji cuda, które orzeźwiająco wpływają na społeczeństwo. Oto pociąg Ateny - Peloponez, którego lokomotywę zaprawiono „karvuną” doznaje tajemniczego uszkodzenia i... ani w przód ani w tył. Oto w kotle parowym obsługującym sanatorium „nur fur Deutsche” znalazł się kawałek „sapuni”. Wyskoczyły ze swoich gniazd manometry, cały gmach wypełnił się parą, zdemolowane centralne ogrzewanie, unieruchomiona pralnia, słowem - sanatorium nieczynne. Oto następuje wybuch dynamitu w siedzibie partii hitlerowskiej przy ulicy Patission. Gmach silnie uszkodzony, około setki zabitych Niemców, a także Greków-kolaborantów. Radość w całej Helladzie, zapał greckich „narodowych socjalistów” do współpracy z okupantem ostudzony. „Żółwi” i „fasolek” nie trzeba już było poddawać próbom. Jerzy wolał do nich sięgnąć w akcji, na całego.

Do Kairu zaczynają w listopadzie 1941 napływać coraz liczniejsze depesze radiowe:

- Tu 033-B. Podaję obiekty przemysłowe do natychmiastowego zbombardowania.

- Gratuluję skutecznego nalotu.

- Broń Boże, nie bombardujcie zakładów lotniczych w Nowym Faleronie. Stop. Wyjaśnię później.

- Do 033-B. Z nowym Faleronem

- o key.

- Do 004. Codziennie z lotniska pod Atenami odlatują na południe olbrzymie junkersy typu 52. Wracają następnego dnia. Zaopatrują Afrika Korps - prawdopodobnie na lotnisku w Dernie.

Wkrótce po tej depeszy dywizja hinduska opanowała lotnisko w Dernie. Junkersy wylądowały i dostały się w huraganowy ogień Hindusów. Tylko dwa zdołały oderwać się z powrotem od ziemi, tylko jeden...

- Tylko jeden z wczorajszych junkersów - i to silnie uszkodzony - wrócił dziś do Aten. Gratuluję.

Po pewnym czasie jednak - w codziennej łączności z Kairem nastąpiła przerwa. Przez kilka dni eter milczał. W Atenach Jerzy nie zjawił się na jedno spotkanie, na drugie, nie przyszedł w umówionym dniu na nocleg do Janatosów. Wśród współpracowników Polaka zapanował niepokój. Pocieszano się tylko tym, że planował on jakiś dalszy wyjazd, więc może...

(syreny gestapowskich aut, pisk opon samochodowych . . .)

MANIA Coś się musiało stać. Niemcy gonią jak wściekli.

JANATOS Zamknij lepiej okno, Mania, na nerwy mi to idzie.

MANIA (zamyka okno, syreny ciszej) Swoją drogą... Jerzy tak długo nie daje znaku życia.

JANATOS Miał jechać na Peloponez.

MANIA Ale obiecał dać znać przedtem. Otworzę jednak okno, na ulicy jest Andreas.

(otwarcie okna, syreny głośniej, potem oddalają się) Andreas! (woła głośniej) Andreas! Co to było?

ANDREAS (z daleka) Kogoś szukali. Ten park samochodowy Czerwonego Krzyża całkiem obstawili.

MANIA I co?

ANDREAS Nic. Pojechali. Ale pewnie dowiemy się niedługo. Muszę iść, kalimera Mania, kalimera Dymitrios.

MANIA i JANATOS: Kalimera Andreas. Evcharisto poli.
[gr. bywaj Andreas, bardzo dziękuję - przypis mój]

(gwar ludzi — ulica, auta)

JANATOS (półgłosem) Czytaj, Mania. W tym liście gończym masz odpowiedź na swoje pytanie.

MANIA Kiedy nie mogę się dopchać. (głośno) Może kto z państwa przeczyta ten afisz na głos.

List gończy! Nagroda 500 000 drachm, może być też wypłacona w żywności.
Jerzy Iwanow vel Nikolaos Tsenoglu. urodzony w Warszawie 14.12.1911 -

jest poszukiwany za zbrodnie niebezpieczne dla całego społeczeństwa Ukrywa się w Atenach albo w okolicy. Dane o zbrodniarzu przyjmują wszystkie urzędy niemieckie i włoskie. Winni ukrywania zbiega lub przemilczania wiadomości o nim podlegają karze śmierci.

MANIA Pół miliona drachm, mój Boże!

ANDREAS Bajońska suma. Ten musiał im zaleźć za skórę.

KOBIETA Czy to nie ten Polak, co tak świetnie pływa?

ANDREAS Zdaje się że tak. Nazywał sie Jerzy Szajnowicz-Iwanow.

KOBIETA Tu na tym ogłoszeniu jest jego zdjęcie. Przystojny mężczyzna.

ANDREAS Powiadają, że nagroda może być wypłacona w żywności. Żeby się tylko kto nie skusił.

MANIA 500 000 drachm.

JANATOS Czemu się zamartwiasz, Mania? Przecież ten list gończy znaczy że oni go nie mają. Mieli, ale im prysnął. Zobaczysz, dziś wieczorem będzie u nas.

(…)

- Zdradził mnie, Maniu, dawny kolega szkolny, Konstantinos Pandos. Nie wiedziałem, że został agentem Gestapo, wpadłem jak dziecko. Dał im moje zdjęcie.

- To z powodu Pana był ten alarm dziś rano?

- Ale jak ci się udało uciec?

Tak Kyrie Janatos (gr. Tak, Panie Janatos - przypis mój). Miałem więcej szczęścia niż rozumu. Ten osławiony Joseph Ernst, szef Gestapo, nie miał czasu mnie badać wcześniej, jak mnie przywieźli do centrali Gestapo na ulicy Trzeciego Września. Kazał tylko spisać zeznanie, uśmiechnął się złośliwie, kiedy zobaczył moją legitymację na nazwisko „Tsenoglu” i powiedział: „No, Herr Tsenoglu, my już sobie jutro pogadamy”.

- No i? No?

- Przewieźli mnie do więzienia Averof. Siedziałem w celi z jakimś Polakiem (nazwisko: Beliński), ale bałem się, że to podstawiony konfident. On zresztą szybko zasnął, a ja wtedy zacząłem próby ze zrzuceniem kajdan. A potem... potem spałem, bo chciałem być wypoczęty.

- Żeby uciec przy pierwszej sposobności?

- Właśnie. Zanim mnie Ernst storturuje.

- I co było rano?

- Przyszedł strażnik i wywołał nazwisko Belińskiego. Ten spał jeszcze, to ja natychmiast wstałem i poszedłem - jako Beliński - za strażnikiem. Auto osobowe, kierowca z przodu - a obok mnie sierżant, który mnie pilnował ale nawet nie wyjął parabellum z kabury. Widocznie ten Beliński nie był groźny. Na ulicy Trzeciego Września szofer wbiegł do budynku Gestapo, sierżant wysiadł przez drzwiczki na prawo, a ja, udając że chcę też wysiąść za nim, kopnąłem go z całej siły w brzuch - i wyskoczyłem przez lewe drzwiczki. On upadł, potem strzelał, inni jacyś strzelali, ale ja wpadłem między przechodniów, skręciłem w boczną uliczkę i całym pędem przed siebie.

- Wszędzie pana szukali, po domach, sklepach, piwnicach.

- Ale kajdany, Jerzy, co z kajdanami?

- Oczywiście, przeszkadzały bardzo. Ale biegłem szybko i tak wpadłem do parku samochodowego Czerwonego Krzyża. Nie wiedziałem co robić, wskoczyłem do wielkiej ciężarówki i zagrzebałem się pod jakieś brezenty. Leżałem jak mysz pod miotłą. Słyszałem krzyki Niemców, bieganinę, zaglądali do każdego wozu, wreszcie odeszli. A ja zacząłem ślinić kajdany i gimnastykować dłonie... pracowałem ciężko, bo ostatnio zaniedbałem te ćwiczenia i kości mi stwardniały. Aż wreszcie żelazo spadło. Uff, aż się spociłem z radości. O zmroku wylazłem ostrożnie spod brezentu, posterunki odeszły, więc i ja... odszedłem. I bardzo, Maniu kochana, jestem... głodny.

- Ach, jaka ja gapa. Zaraz nastawię: mam fasolę i rybę,

- Ryba, ryba wystarczy. Fasolę łatwo przechować, zostanie na czarną godzinę.

Początek roku 1942. Szef Gestapo w Atenach. Ernst szaleje. Jerzego szukają wszędzie Zdrajca Pandos nachodzi nawet jego rodzinę w Salonikach, ale bezskutecznie. Ogromna nagroda na głowę Jerzego sprawia, że cała Grecja o nim mówi, myśli, gotowa jest z nim współdziałać.

„Polonos” staje się symbolem walki podziemnej z Niemcami.

Tymczasem 033-B znów śle depesze do Kairu.

- Niemcy budują fortyfikacje pod Maratonem. Działa, umocnienia betonowe. Panuje opinia, że przewidują w przyszłości walki obronne w Grecji. Powszechne życzenie: zrąbać to! Obiecałem przedstawić sprawę ... Dokładne położenie ...

W ciągu kilku nocy fortyfikacje maratońskie przestały istnieć. Autorytet „Polonosa” w greckim ruchu oporu urósł do niebywałych rozmiarów.

W tym czasie, Jerzy został powtórnie aresztowany, tym razem przez karabinierów włoskich po dokonaniu gigantycznego sabotażu. Zniszczył w zatoce Parikia całą flotyllę niemiecką, wiozącą Rommlowi zaopatrzenie; benzynę, amunicję, części zapasowe do czołgów.

(Auto nadjeżdża, ostro hamuje, staje)

KARABINIER (woła zdyszany)

Signor Commandante!

SIERŻANT (z daleka woła) Che cosa?

KARABINIER (bliżej) Signor Commandante, złapaliśmy tego Greka, to pewnie ten sabotażysta ...

SIERŻANT Myślisz? Ten zbrodniarz z zatoki Parikia?

KARABINIER Si, signor.

JERZY (mocno) No signor! Nie jestem żaden zbrodniarz, proszę o rozmowę w cztery oczy.

SIERŻANT Incredibile! Co za tupet!

JERZY (z naciskiem) Proszę o rozmowę w cztery oczy, Commandante.

SIERŻANT (po chwili) No, ostatecznie ... czemu nie, czemu nie? Obstawcie no, chłopcy, moje biuro od okna i od drzwi.

KARABINIER Signor-si.

SIERŻANT A tu, widzisz, pistolet w twój brzuch. Idź tam.

(kroki dwóch ludzi)

SIERŻANT I siadaj!

JERZY Grazie. Ale drzwi proszę zamknąć.

SIERŻANT (zamyka drzwi, mówi ironicznie) Prego. E allora? (wł. Proszę. I co dalej?).
Masz rozmowę w cztery oczy, gadaj!

JERZY Po pierwsze: nie jestem Grekiem. Po drugie: jestem oficerem polskim. Po trzecie: tu jest osiem złotych funtów.

(dźwięk złota na stole)

SIERŻANT Incredibile! Co to ma znaczyć?

JERZY Dość dużo. Walczę z Niemcami i pan, jako Włoch też ich nie za bardzo kocha, prawda? Więc proponuję taki układ: do tych ośmiu suwerenów dostanie pan po wojnie jeszcze 500, wypiszę panu odpowiedni kwit, a pan mnie, Commandante, natychmiast wypuści, da włoską legitymację i umożliwi szybkie dotarcie do Aten.

SIERŻANT Ale czemu ja mam zawierać z tobą ... z panem, signorem Polacco, taki układ?

JERZY Niemcy wojnę przegrają, każdy rozumny człowiek powinien się zabezpieczyć. Pan zechce się możliwie szybko przenieść z powrotem z Półwyspu Bałkańskiego na Apeniński, wrócić do kochającej żony i nieletnich dziatek. Zgadza się? Złoto się też przyda. Poza tym powiem panu krótko i węzłowato: Moi ludzie wiedzą, że ja tu jestem aresztowany. Zapewniam pana, z nimi nie warto zaczynać.

SIERŻANT To... to pan wysadził w powietrze całą flotyllę?

JERZY Ja.

SIERŻANT Porca miseria! ( wł. do k… nędzy! - przypis mój ) Jak pan to zrobił?

JERZY No, Szwaby mocno pilnowały, łatwo nie było. Więc wytrzasnąłem starą łódkę, załadowałem ją bańkami z benzyną, którą kupiłem na czarno od Niemców, między bańki włożyłem petardę z długim lontem - i wtedy, w nocy, z drugiej strony zatoki puściliśmy łódkę z wiatrem wprost na niemieckie statki zakotwiczone na wyspie Paros. Lont obliczyłem trochę za krótki, wiatr był za słaby, ale gdy na łódce nastąpił wybuch, od podmuchu popłynęła szybciej i ... cała w ogniu wpadła na flotyllę. Co było dalej, pewnie pan wie, commandante. To wyglądało jak święto fajerwerków połączone z trzęsieniem ziemi. Sam byłem w strachu.

SIERŻANT Szwabów naginęło tam bez liku.

JERZY To produkt uboczny. Celem były statki. Potem ukrywałem się trzy dni koło klasztoru Minas, ale zgłodniałem... i sam pan rozumie (z uśmiechem) liczę na to, że dostanę u pana dobrą porcję makaronu i butelkę czerwonego wina. Gdybym wiedział, że tu stoją Niemcy, nie przyszedłbym do miasteczka, nie znoszę niemieckiej kuchni. Ale włoską ... molto, rnoltissimo (wł. bardzo, najbardziej - przypis mój).

SIERŻANT Incredibile! (mruczy) Ale to trzeba schować (dźwięk złota zgarnianego do szuflady, klaskanie w dłonie)

KARABINIER (otwiera drzwi)

Presente!

SIERŻANT Przynieść tu co do jedzenia i picia. Ma subito!

KARABINIER Signor-si.

Prócz codziennej pracy wywiadowczej, Jerzy coraz bardziej wciąga się do sabotażu. Donosi placówce 004, że zaczyna akcję „fasolkową” w zakładach lotniczych w Nowym Faleronie, w tych, których Anglicy - na jego prośbę - dotychczas nie zbombardowali.

- Wyjaśniam. Tu włoska firma Malziniotti remontuje zużyte silniki samolotowe i składa nowe z części przywożonych z Niemiec. Potem idą na Kretę, gdzie montuje się samoloty dla Libii. Część gotowych motorów idzie do Rommla wprost z Nowego Faleronu. Tu zastosuję Miss Fasolkę.

Ucharakteryzowany na starego, kulawego pijaka, Jerzy odwiedza tawerny w Nowym Faleronie, wchodzi w kontakt z robotnikami z greckiego podziemia, wręcza im „fasolki”. Każe wrzucać je do łożysk i trybów dopiero wtedy, gdy silniki - po sprawdzeniu - dostają świadectwo technicznej doskonałości. Żeby uniknąć wsypy - pozwala „zaprawić” tylko co drugi, trzeci motor.

Ta akcja dała nadzwyczajne wyniki. Trwała długo, bo Niemcy nie podejrzewali że początek ma w Nowym Faleronie. Ofiarą sabotażu padło co najmniej czterysta samolotów niemieckich. Waliły się w morze lub w piach pustym. Fasolka święciła największe tryumfy w czasie jesiennej ofensywy brytyjskiej na pustyni Libijskiej. Piloci niemieccy bali się latać, tajemnicze katastrofy były zmorą eskadr. Luftwaffe - sparaliżowana strachem - przeżywała prawdziwą depresję, podczas gdy RAF opanował niebo nad El Alamein, ku zdumieniu rzeczoznawców. To Agent Numer 1 najbardziej przyczynił się do wygranej aliantów.

Niestety, przypadek sprawił, że akcja „fasolkowa” znalazła swój kres. Zdarzyło się, że trzy razem odlatujące wprost do Tunisu myśliwce otrzymały w zakładach Malziniotti nakarmione fasolką silniki. Zdarzyło się dalej, że piloci zagrzewali motory dłużej niż zwykle. I oto samoloty wzbiły się w powietrze i po kilku sekundach, na oczach wszystkich, runęły niespodziewanie do morza. Nie było wątpliwości: sabotaż! I to tu, w Nowym Faleronie.

Represje straszliwe, aresztowania, tortury. Mężnie zginęło dziesięciu falerońskich robotników, przy których wykryto fasolki. Nikogo nie wydali. Natomiast Gestapo ze zgrozą rozpoznało w niepozornych ziarenkach wynalazek własnych chemików, który miał być zastosowany przez niemieckich sabotażystów w brytyjskim przemyśle - i teraz jak bumerang uderzył w Niemców.

Kulawy pijaczyna zniknął z tawern Nowego Faieronu. Nic tu już nie było do zrobienia. Gdzie indziej za to...

- Do 004. W zatoce Eleuzis, w Skaramanga, a nie tam gdzie zawsze, przycumowano okręt podwodny MS 109. Rzekomo w remoncie, ale ja wątpię ...

- Do 033-B. Bardzo ważne. Zbadać szczegółowo MS 109.

Z legitymacją marynarza floty handlowej, Kiriakosa Paryssisa, Jerzemu udaje się dostać pracę w zakładach „Kriegsmarine” w Skaramandze. Obserwuje pilnie. Dochodzi do wniosku, że MS 109 - to transportowiec dla płetwonurków, którzy się tu szkolą, aby potem w portach nieprzyjacielskich wysadzać w powietrze okręty. Może i polskie okręty!

Jerzy stosuje metodę właśnie płetwonurka. Przemyca bombę magnetyczną na teren pracy i w czasie jakiegoś hitlerowskiego święta, kiedy zakłady pustoszeją, ukrywa się w starej łodzi, o zmroku odgrzebuje schowaną w piasku bombę i powoli, bezszelestnie płynie z nią do MS 109.

Noc. O kilka metrów od okrętu nabiera powietrza w płuca, daje nurka i „przykleja” bombę do steru głębinowego. Wynurza się i płynie, płynie daleko zatoką Eleuzis, aby wyjść na ląd dopiero koło Megary. Siedzi zmęczony na skałach, ssie karmelki i czeka. Równo o wschodzie słońca dobiega go po wodzie odgłos potężnego wybuchu.

- MS 109 nie istnieje.

I znów ważne depesze do 004.

- Niszczyciel grecki „Vasileus Georgios” („Król Jerzy”) - uszkodzony swego czasu przez Niemców i teraz podniesiony z dna i wyreperowany, oznaczony najpierw ZG-3 (Zerstórer Griechisch Drei), obecnie przemianowany na „Hermes".

- „Hermes” poszedł na dno. Mr. Żółw spisuje się doskonale.

- Możecie skreślić t ewidencji niemiecki okręt podwodny U-557. Wpadł na niego przypadkiem włoski niszczyciel „Orione” i staranował go.

- U-372 zaprawiony żółwiem, wyszedł na wschód.

- Do 033-B. U-372 przyłapany koło Jaffy w awarii, ostatecznie wykończony przez nasze niszczyciele.
Thanks.

Szły w eter informacje ogromnej wagi, szły sprawozdania z dokonanych akcji. Agent Nr 1 nie dawał Niemcom chwili wytchnienia.

Aż do ... 8 września 1942. Nowa zdrada doprowadziła do aresztowania Jerzego, Mani Janatu i jej męża, oraz kilku innych współpracowników „Polonosa”. Teraz już Niemcy dobrze pilnowali więźnia. Wypróbowali też na nim wszystkie tortury Ernsta. W Nowym Faleronie zainscenizowali publiczne śledztwo, wobec całej załogi, myśląc, że Jerzy zdradzi choćby przypadkiem swych wspólników, albo że oni sami nie wytrzymają. Niezwykłe to było przesłuchanie. W hali fabrycznej, na podium, pod portretami Hitlera i Mussoliniego, skatowany człowiek w świetle reflektorów, przy stole sędzia śledczy, a opodal tłum robotników powstrzymujących oddech i pilnie wszystko obserwujący konfidenci.

- Narodowość?

- Polak.

(szmer na sali)

- Czy przyznaje się do zarzuconych zbrodni?

- Do walki się przyznaję, nie do żadnych zbrodni. Jako Polak walczyłem o niepodległość Ojczyzny.

- Oskarżony Iwanow, tu nie Polska, tu Grecja.

- Wróg mojej Ojczyzny napadł również na Grecję. Grecja jest zresztą moją drugą ojczyzną. Tam Warszawa - tu Ateny - Tam Częstochowa - tu Termopile. Jednakowa walka z najeźdźcą.

(głośniejszy szmer)

- Cisza! Oskarżony współdziałał z angielskim wywiadem.

- Moimi sojusznikami są wszyscy, którzy walczą z wrogiem Polski. Choć skierowali mnie tu Anglicy, w rzeczywistości czułem się zawsze wysłannikiem Rzeczypospolitej Polskiej do walki z Niemcami.

Nie udał się Niemcom ten „teatr” ani inny. W żadnych przesłuchaniach, konfrontacjach, w czasie tortur, z ust Jerzego nie padło ani jedno nazwisko. Na ścianie celi wyrysował Orła Białego na tle biało-czerwonych chorągiewek - i napisał „Niech żyje Polska! Jeszcze Polska nie zginęła!” Podpisał wyraźnie: Jerzy Iwanow.

Adwokat niewiele mógł pomóc, bo Jerzy, aby ratować innych, wziął na siebie całą odpowiedzialność za akcję sabotażową w Grecji. Stroskany obrońca tyle tylko robił dla więźnia, że mu przynosił wiadomości, coraz lepsze, z Afryki. Oto brytyjska Ósma Armia przerwała niemieckie umocnienia pod El Alamein, w tydzień potem odbito Tobruk. Oto alianci wylądowali w Afryce Północnej, Niemcy wzięci w dwa ognie.

Proces nie trwał długo. Jerzy Szajnowicz-Iwanow został skazany na trzykrotną karę śmierci. Janatos z żoną Manią, i kilku innych - na śmierć, reszta na długoletnie więzienie.

W czasie Bożego Narodzenia skazanego odwiedził w jego celi sam metropolita Damaskinos. Wzruszony, mówił później:- zastałem go spokojnego, uśmiechniętego. Chciałem go ukoić, uspokoić, ale to on mnie pocieszał, twierdząc, że Hellada wkrótce będzie wolna.

Metropolita starał się uzyskać rewizję wyroku. Interweniował u władz okupacyjnych. Podsuwał możliwość wymiany Iwanowa za jednego z generałów Wehrmachtu, przebywających w niewoli brytyjskiej. Wszystkie te wysiłki spełzły na niczym. Datę egzekucji trzymano w tajemnicy.

Dopiero w ostatniej chwili, wieczorem 3 stycznia 1943, Niemcy ulokowali Iwanowa w celi śmierci wraz z trzema Grekami. Towarzyszyli im: ksiądz katolicki, Francuz, spowiednik Jerzego, oraz ksiądz prawosławny, niosący pociechę religijną Grekom. Noc spędzili na modlitwach. Jerzy napisał długi list do matki.

O pierwszym brzasku, 4 stycznia, skutych skazańców załadowano w towarzystwie księży na ciężarówkę. Czekała ich długa droga z więzienia Averof na miejsce egzekucji, na strzelnicy koszar Kesariani pod Atenami.

Jerzy przez cały czas pracował nieznacznie nad uwolnieniem rąk z kajdan. W pewnej chwili szepnął po francusku do swego spowiednika:

- Mon pere, proszę spróbować nachylić się, tak żeby strażnik niczego się nie domyślił, i zawiązać mocno moje sznurowadła.

- Pourquoi, po co ci to, mój synu?

- Proszę, proszę... Tak. A teraz prawy but. Merci, mon pere, merci bien.

Tymczasem Jerzy mozolnie zsuwał z rąk żelazne pierścienie. Wreszcie udało się. Przytrzymywał teraz kajdany palcami, żeby wyglądało, że nadal jest skuty.

Pierwsi wyskoczyli z ciężarówki Niemcy, otoczyli wóz, zaczęli rachować wysiadających apatycznie skazańców. Nagle z auta - tygrysi skok Jerzego. Wpada na żołnierzy z góry- obala jednego, odtrąca drugiego i juz jest daleko od całej grupy. Pędzi jak wiatr, zygzakiem, w kierunku muru, oddzielającego strzelnicę od lasu. Niemcy osłupieli. Zbieg był już o pięćdziesiąt metrów, gdy padł pierwszy strzał. Nagle Jerzy potknął się, musiał zwolnić, by odzyskać równowagę i wtedy dosięgły go kule. Zachwiał się, ale zaraz biegł dalej. Padł tuż przed murem, wielokrotnie raniony, obficie broczący krwią. Jeszcze się dźwigał, ten człowiek walczył do ostatka, ale siły go opuściły. Wbrew protestom księdza Daleze, powołującego sie na prawo międzynarodowe zabraniające wykonywania wyroku śmierci na rannych, Niemcy dobili Jerzego i później rozstrzelali resztę skazańców.

Obok dawnej Świętej Drogi, wiodącej z Akropolis do Eleuzis, jest trzeci cmentarz ateński. Tam leży Jerzy Szajnowicz-Iwanow, pośmiertnie odznaczony przez naczelnego wodza Orderem Virtuti Militari. Marszałek brytyjski Alexander ogłosił oficjalne podziękowanie dla bohaterskiego Polaka - w imieniu wszystkich narodów sprzymierzonych. Dowódcy amerykańscy, angielscy i greccy ocenili jego działalność w kilku pełnych treści słowach:

„Niezłomna wola bohatera, niezwykła pomysłowość, lotność koncepcji. Wykonał pracę bojową całej dywizji”.

A ówczesny regent królestwa Grecji, metropolita Damaskinos, gdy w Atenach świętowano odzyskanie wolności przez cały kraj, w marcu 1945, powiedział:

„Polska może być dumna z takich swoich synów jak Jerzy Szajnowicz-Iwanow. Ziemia grecka będzie z miłością przechowywać jego szczątki obok prochów swoich własnych bohaterów, jako symbol wieczystej przyjaźni Hellady i Polski”.

******

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty

 

 

 

 

 



tagi: jerzy szajnowicz 

stanislaw-orda
9 października 2017 22:12
24     1774    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maryla-Sztajer @stanislaw-orda
9 października 2017 22:20

Niezwykłe dzieje. Warto czytać. 

.

 

zaloguj się by móc komentować

bolek @stanislaw-orda
9 października 2017 23:08

„Polska może być dumna z takich swoich synów jak Jerzy Szajnowicz-Iwanow. Ziemia grecka będzie z miłością przechowywać jego szczątki obok prochów swoich własnych bohaterów, jako symbol wieczystej przyjaźni Hellady i Polski”.

W 1971 powstał film o Agencie nr 1 z Karolem Strasburgerem. Muszę sobie chyba odświeżyć.

Piękna historia!

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bolek 9 października 2017 23:08
9 października 2017 23:17

Czyli nieomal pół wieku temu. Ciekawe kiedy był ostatni raz emitowany  w którejs TV.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @stanislaw-orda
10 października 2017 00:25

Całkiem niedawno w wakacje. Kilka razy.  Ehh .

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Maryla-Sztajer 9 października 2017 22:20
10 października 2017 00:26

W poprzek filmu. uuu  :)

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @MarekBielany 10 października 2017 00:25
10 października 2017 10:37

jestem zdania, że fabuła ww. filmu niekoniecznie zgadza się z zamieszczonymi   wspomnieniami cichociemnego M. Celta.

zaloguj się by móc komentować

chlor @stanislaw-orda
10 października 2017 14:39

Nie zdenerwuj się, ale niektóre niesamowite przygody przypominają wyczyny sławnego Sath Okha.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @MarekBielany 10 października 2017 00:26
10 października 2017 15:33

Nie znam filmu. Tu..pierwsze słyszę o nim:).

.

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @chlor 10 października 2017 14:39
10 października 2017 16:11

Nie mam wpływu na to, co i  z czym się komu kojarzy.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Maryla-Sztajer 10 października 2017 15:33
10 października 2017 16:13

Nie ma co filmu  żałować.

Podwiązywaliw nim  Szajnowicza pod komunistyczny ruch oporu.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @stanislaw-orda 10 października 2017 16:13
10 października 2017 17:56

Nie oglądam filmów. Wolę czytać. Szkoda, ze tu nie ma całości 

.

 

zaloguj się by móc komentować

chlor @Maryla-Sztajer 10 października 2017 17:56
10 października 2017 19:58

Mogł ocaleć w drodze wymiany jeńców. Niemcy się zgodzili,  ale Anglicy nie.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Maryla-Sztajer 10 października 2017 17:56
10 października 2017 20:50

wszystko, co istotne i ważne zawarłem  w zamieszczonycm fragmencie.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @stanislaw-orda
10 października 2017 20:57

Dzięki 

.

 

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @chlor 10 października 2017 19:58
11 października 2017 11:49

A za kogo (ilu i jakich jeńców)  Niemcy mieliby  wymienić Szajnowicza?

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @stanislaw-orda
11 października 2017 11:52

Wspaniałe i wzruszające, ale jak się robie starym marudnym grzybem, to zaczynam kwestionować takie historie, czy dobrze się stało? Czy nie lepiej by było jakby zamiast dla obcego imperium przelewać krew uciekł do argentyny i pomagał tam przedostać się i urządzić Polakom, czy ma sens ginąć "za ojczyzne" w interesie naszych wrogów. Tragiczne te nasze losy ...

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Maryla-Sztajer 10 października 2017 17:56
11 października 2017 12:04

link:

http://kpbc.umk.pl/dlibra/publication?id=642&from=&dirids=1&tab=1&lp=2&QI=

w zakładce "Pokaż strukturę" nalezy wybrać rok 1968 i gdy otworzy się wykaz numerów z tego rocznika, wystarczy odszukać nr 1161/1162. W tym numerze na str. 12 znajduje się całość tekstu.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @parasolnikov 11 października 2017 11:52
11 października 2017 12:10

Jestem zdania, że niech każdy robi to, co najlepiej potrafi.

Co nasz bohater, bez zaplecza, wspomagania logistycznego ze strony Anglików i ich pieniędzy,  mógłby zdziałać w Grecji, w Argentynie, czy gdziekolwiek indziej.

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @stanislaw-orda 11 października 2017 12:10
11 października 2017 12:26

No tak, ale może lepiej żyć zamiast umierać.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stanislaw-orda
11 października 2017 12:30

Powieść o super agencie napisał Stanisław Strumph-Wojtkiewicz. Tytuł "Agent nr 1".

Ja tę powieść przeczytałam tuż przed maturą, więc jak zaserwowano temat -  "Rozwiń myśl: "I ten szczęśliwy, kto padł wśród zawodu, jeżeli poległym ciałem. Dał innym szczebel do sławy grodu"", to niewiele myśląc napisałam o Szajnowiczu.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @parasolnikov 11 października 2017 12:26
11 października 2017 12:30

Nikt  nie dostaje  gwarancji na życie.
W  żadnej sytuacji ani miejscu.

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować