-

stanislaw-orda : [email protected].

Co zabiło Rafała G.?

Tym razem krótki tekst autorstwa Tadeusza Nowakowskiego, zatytułowany „Zmarnowano Człowieka”, który ukazał się w 1963 r., na łamach londyńskich „Wiadomości” nr 888.

Mowa w nim o zniszczonym życiu Rafała Glücksmana. [https://pl.wikipedia.org/wiki/Rafa%C5%82_Gl%C3%BCcksman]

Kto chce dowiedzieć się o co poszło, niech zapozna się z treścią tekstu, który w tym miejscu przytaczam in extenso, z pominięciem jedynie motto oraz z dodaniem kilku własnych przypisów na końcu.

„Dlaczego dr Rafał Glücksman, człowiek lubiany i ceniony w środowisku artystycznym Warszawy i Krakowa, jeden z wybitniejszych intelektualistów krajowych, popełnił samobójstwo? Stało się to w Warszawie, w listopadzie 1962 roku. Rozgoryczony i głęboko upokorzony Glücksman pisze ostry list do ministra kultury i sztuki, Tadeusza Galińskiego. W liście tym donosi ministrowi, że od dłuższego czasu, za zgodą władz rządowych, prowadził rokowania z zagranicznymi wydawcami w celu wydania serii albumów artystycznych p.n. „Skarby malarstwa polskiego”. Seria ta, zaopatrzona w teksty francuski, angielski, niemiecki i włoski, miała ukazać zagranicy piękno naszej sztuki w przekroju historycznym. Dla urzeczywistnienia tego zamysłu trzeba było zawrzeć szereg umów międzynarodowych. Kiedy cały ten, niełatwy, wysiłek uwieńczyło powodzenie i nadszedł czas na dotrzymanie uzgodnionych warunków, niespodziewanie wyłoniły się przeszkody ze strony...polskiej,
a więc z tej strony, której najbardziej zależeć powinno na krzewieniu sztuki polskiej za granicą. Zaawansowane prace nad urzeczywistnieniem międzynarodowego wydawnictwa o polskiej sztuce wstrzymał nagle kaprys i zła wola jednej osoby.

Trzyletni wysiłek Glücksmana storpedowany został przez departament wydawnictw na którego czele stoi Helena Zatorska.

Wszystkie starania o uniknięcie kompromitacji wobec zagranicznych kontrahentów rozbiły się o tępy opór biurokracji. Wobec jednostronnego złamania zobowiązań i niedotrzymania przyrzeczeń pisze Glücksman do ministra [wówczas Tadeusz Galiński – przypis mój] - nie pozostaje mu nic innego niż wysnuć konsekwencje osobiste i ujawnić swoją bezsilność przed światem. Glücksman na znak protestu odsyła ministrowi kultury i sztuki swoje odznaczenia, ordery i dyplomy, m.in. krzyż komandorski Orderu Odrodzenia Polski, otrzymany z okazji Roku Mickiewiczowskiego, i złoty medal uzyskany w Lipsku na Międzynarodowej Wystawie Książki. Po wysłaniu listu Glücksman popełnia samobójstwo. Następnego dnia prasa codzienna przynosi drobną wzmiankę ,,o tragicznej śmierci”. Dopiero w jakiś czas później jeden z tygodników ujawnia, że Glücksman odebrał sobie życie. O motywach, które skłoniły go do tego kroku, prasa i radio w Polsce milczą. Wspomnienie żałobne, ogłoszone na łamach „Przeglądu Kulturalnego” p.t.: „Dzieło Rafała Glücksmana” nie wyjaśnia zagadki jego śmierci, chociaż uważny czytelnik spostrzega, że autor przejęty jest krzywdą, jaka spotkała zasłużonego artystę książki. 15 listopada grono przyjaciół pożegnało Glücksmana na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej w Warszawie.

55-letni artysta, który sam jeden więcej zdziałał dla kultury i sztuki polskiej niż całe sztaby partyjnych biurokratów, stał u szczytu swych twórczych możliwości. Małość, tępota i zajadłość wpędziły go do grobu. Już Żeromski mawiał z goryczą że w naszym kraju ze szczególną satysfakcją rzuca się kłody pod nogi ludziom zdolnym i wartościowym, że istnieje zmowa miernot złączonych wspólnym lękiem przed zjawieniem się prawdziwej indywidualności twórczej. Gałczyński [Konstanty Ildefons – przypis mój] skarżył się kiedyś, że czają się u nas za biurkami gromady karłów, które tak długo wyrywają barwnym pawiom piórko po piórku, aż je zamienią w oskubane kury. Oto dramat ludzi zdolnych: ilekroć próbują rozwinąć skrzydła do lotu, zjawia się tępy stójkowy, aby im je obciąć. Porównania te przychodzą nam na myśl, gdy myślimy o niepotrzebnej śmierci Glücksmana, który odebrał sobie życie na znak protestu przeciwko pętaniu ludzi sztuki.

Aby zrozumieć znaczenie tego protestu, trzeba sobie uprzytomnić, kim był Glücksman i na czym polegają jego zasługi. Od lat trzydziestych (XX wieku) nazwisko Glüksmana związane jest z najpiękniejszymi książkami polskimi.

Historyk sztuki, erudyta o iście renesansowej wszechstronności:, słynął z edytorskiej doskonałości. Ten wydawca-artysta, nie doceniany w Polsce, ale cieszący się uznaniem znawców za granicą, całym swoim wysiłkiem urzeczywistniał filozoficzne postulaty zawarte w traktacie prof. Tadeusza Kotarbińskiego „O dobrej robocie”.

Przepełniony był iście Norwidową tęsknotą do doskonałości. To on ukazał tysiącom ludzi w Polsce i zagranicą piękno ołtarza Wita Stwosza, piękno drzwi gnieźnieńskich czy też głów wawelskich. Albumy Glücksmana, poświęcone Matejce, Michałowskiemu, Rodakowskiemu czy też Canaletto, stały się za granicą biletem wizytowym naszych polskich możliwości artystycznych. Wydanie narodowe dzieł Mickiewicza, niezrównany w swej średniowiecznej urodzie kodeks Behema i tyle innych wydawnictw zawdzięczają Glücksmanowi poczesne miejsce w annałach kultury polskiej a jego następców zobowiązują do przestrzegania równie wysokiego poziomu.

Jakże często mówi się we wspomnieniach żałobnych o „niepowetowanej stracie”. W tym wypadku zwrot ten szczególnej nabiera wagi: Glücksman oderwany został od rozpoczętych i na długie lata rozplanowanych prac i wysiłków: rok temu ukazał się pierwszy tom historii malarstwa polskiego, na warsztacie zaś miał monografie albumowe poświęcone Wyczółkowskiemu, Noakowskiemu, Szermen-towskiemu.

Ludzie tacy jak Glücksman, twórczy, utalentowani i wartościowi, załamują się pod ciężarem tępej i złośliwej machiny biurokratycznej, podczas gdy wszechwładne miernoty nadal urzędują za fortecami swych biurek!

Śmierć Glücksmana domaga się pełnego wyjaśnienia. Ludzi winnych zniszczenia jednego z największych talentów artystycznych w Polsce dzisiejszej powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności.

Podobne tragedie osobiste ludzi nauki, kultury i sztuki rozgrywały się w tzw. „minionym okresie”, kiedy człowiek bezbronny i bezsilny nigdzie nie mógł znaleźć sprawiedliwości. Ale dzisiaj - kiedy tyle się mówi i pisze o potrzebie zerwania z dawnymi metodami życie kulturalne każdego społeczeństwa może się rozwijać jedynie w atmosferze swobody, zaufania i wzajemnego szacunku. Duszna atmosfera wszechwładnego dygnitarstwa sprawiła, że Rafał Glücksman nie widział dla siebie innego wyjścia. Zaprotestował, wybierając śmierć.
Sfora karłów raz jeszcze zmogła Guliwera.”

Przypisy :

Romuald Gadomski,
jako wtyka Kominternu, został wydelegowany do armii Andersa, aby rozsadzać ją od wewnątrz, penetrować. Ale nie udało się - aresztowano go i uwięziono w Palestynie za szpiegostwo na rzecz Sowietów i komunistyczną propagandę wśród andersowców.

Tadeusz Galiński (2014 – 2013); polski dziennikarz i polityk, w latach 1955–1956 prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w latach 1958–1964 minister kultury i sztuki, członek Komisji Prasowej KC PPR i Komisji Prasowej KC PZPR.

A oto co zdołałem wyszperać na temat małżonków Heleny i Aleksandra Zatorskich - pracowników naukowych, działaczy PPR i PZPR:

Helena Zatorska z d. Felsenhardt, (1910-1984),
urodziła się w Warszawie, studiowała polonistykę na UW. Od 1928 r. w PPS, z której w 1932 r. została usunięta i wstąpiła do KPP. Pracowała w MOPR i Lidze Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W 1936 r. zawarła związek małżeński z Izraelem Zatorskim i wyjechała z nim do Szwajcarii. Studiowała pedagogikę i ps
...
ychologię. W Tel-Awiwie pracowała jako nauczycielka oraz w Związku Patriotów Polskich. Po powrocie do Polski pracowała w pionach propagandy MBP i MON, następnie w jako dyrektor Departamentu Wydawnictw Ministerstwa Kultury i Sztuki i dyrektor wydawnictwa "Książka i Wiedza".

Aleksander (Izrael) Zatorski (1901-1984)
urodził się w Warszawie, studiował na Politechnice Warszawskiej. Działacz ruchu młodzieżowego, najpierw Młodzieżowej Organizacji Socjalistycznej "Zukunft", następnie Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej.
Za działalność komunistyczną 4 lata spędził w więzieniu. Po wyjściu z więzienia kontynuował działalność w Komunistycznej Partii Polski oraz w Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom. W 1932 r. wyjechał do ZSRR, pracował w "Trybunie Radzieckiej". Od 1936 r. działał w Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, ponownie aresztowany spędził 8 miesięcy w Berezie Kartuskiej. Po zwolnieniu z Berezy wyjechał do Szwajcarii, gdzie kontynuował studia na Wydziale Chemii Uniwersytetu w Genewie, działał w Akademickim Związku Żydowskiej Młodzieży Socjalistycznej. Okres wojny spędził w Rumunii, a następnie w Palestynie, aktywnie działając w ZPP. W 1947 wrócił do Polski, pracował w PAP, a następnie pracował naukowo, wykładał w Wojskowej Akademii Politycznej, współpracował z Zakładem Historii Partii KC PZPR i PAN - Pracownią Historii Stosunków Polsko-Radzieckich. W 1960 przeszedł na emeryturę.

******

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty      


 



tagi:

stanislaw-orda
21 listopada 2018 16:01
5     2027    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

saturn-9 @stanislaw-orda
21 listopada 2018 18:10

Dziękuję. Warto pamiętać i ratować przed zapomnieniem. Dwa nazwiska dwa przesłania. Szczęściarz przeciw Twardaskała. Praca rozpisana na pokolenia.

Tadeusz Galiński automat wrzucił niebacznie 21 wiek w namiarze na lata życia.

 

zaloguj się by móc komentować

tomciob @stanislaw-orda
21 listopada 2018 23:51

Witam.

Fantastyczna notka. A wie Pan dlaczego? Z dwu powodów. Pierwszy jest dla mnie niestety smutny. Mamy śmierć samobójczą, która we współczesnej psychiatrii (a mamy na Portalu nowy kontekst psychiatryczny), jest zaliczana do choroby. Rafał Glücksman po wojnie wchodzi w nową erę, socjalostyczną Polskę. Pracuje w Spółdzielni Wydawniczej "Czytelnik," przechodzi do Państwowego Instytutu Wydawniczego, wreszcie obejmuje oficynę wydawniczą "Auriga." Jest do tego za swoją pracę i zaangażowanie państwowo nagradzany. Powiedzmy to sobie wyraźnie. W onym czasie żadna działalność wydawniczo-edytorska nie mogła się odbywać bez koncesji władzy. A więc pan Rafał był po wojnie z tą władzą jednak dobrze ułożony. Coś poszło jednak nie tak i nie dostał koncesji na wydanie z zagranicznymi partnerami tego co zaplanował. Może nie uzgodnił tego wcześniej, może ktoś się ze zgody wycofał. I teraz przychodzi owa straszna i trudna decyzja - samobójstwo. Takich ostatecznych decyzji nie podejmuje się kiedy życie prywatne, relacje z bliskimi i otoczenie w których funkcjonuje człowiek jest bliskie i przyjazne. Decyzja o samobójstwie to coś więcej niż zwykły protest. To świadectwo rozwijającej się lub rozwiniętej choroby psychicznej i braku aktualnego, dobrego oparcia, w relacjach z najbliższymi. To jeden wątek, który chciałem uwypuklić.

Ale jest jeszcze inny. Przedwojenny wątek w życiorysie pana Rafała - księgarnia wydawnicza S.S. Krzyżanowski w Krakowie. Fantastyczne wydawnictwo krakowskie, które zaczynało działać jako wypożyczalnia, cytuję: "Katalog tymczasowy wypożyczalni książek S. A. Krzyżanowskiego w Krakowie, Kraków 1870. Zgodnie z regulaminem klienci płacili dziennie czterdzieści centów za jedno dzieło, siedemdziesiąt centów za dwa dzieła lub jeden złoty za trzy tytuły. Ponadto byli zobowiązani wnieść kaucję zwrotną za każdą wypożyczoną książkę. W razie zniszczenia książki mieli obowiązek pokryć jej cenę, z tym że mogli taki egzemplarz zatrzymać dla siebie," po czem przerodziło się ono w księgarnię i wydawnictwo słynące z poziomu edytorskiego i największe w Galicji i w Krakowie.

To może jeszcze coś o początkach firmy, w której Rafał Glücksman, tuż przed drugą wojną, rozpoczął pracę, cytuję (wydawnictwo specjalizowało się w nutach i wydawało muzykę, a w księgarni stał fortepian na którym klienci mogli od razu sprawdzić co chcą kupić):

"Przeciętny nakład nut w tamtych czasach wynosił około trzystu egzemplarzy, wyjątkowo utwór osiągał tysiąc egzemplarzy w kilku wydaniach. Ogółem w latach 1870–1914 księgarnia Krzyżanowskiego wydała czterysta dziewięćdziesiąt pięć pozycji nutowych, podczas gdy pozostałe krakowskie firmy łącznie opublikowały trzysta trzydzieści dziewięć tytułów (w tym Antoni Piwarski – dwieście pięćdziesiąt jeden, Juliusz Wildt – trzydzieści dziewięć, Daniel Edward Friedlein – dwa-
dzieścia pięć, pozostali – dwadzieścia pięć).
Naturalną konsekwencją zainteresowań muzycznych Krzyżanowskiego było prowadzenie przy księgarni biura koncertowego. Rozpoczęło ono działalność już w 1870 roku, organizując występ Antoniego Rubinsteina. W 1879 roku krakowska publiczność miała okazję usłyszeć po raz pierwszy młodego pianistę Ignacego Paderewskiego, który wystąpił ze skrzypkiem Górskim. W latach późniejszych Paderewski, już jako słynny 
wirtuoz, dawał w Krakowie koncerty, z których dochód przeznaczał na cele dobroczynne. Artysta z dużą sympatią odnosił się do Stanisława Andrzeja Krzyżanowskiego, często bywał w jego księgarni podczas pobytu w Krakowie. Prenumerował u niego niemal wszystkie czasopisma polskie, które kazał wysyłać do Szwajcarii, gdzie mieszkał. Firma zorganizowała w sumie ponad trzysta koncertów muzyków polskich i zagranicznych, m.in. Johannesa Brahmsa w 1880 roku czy słynnej śpiewaczki operowej, gwiazdy nowojorskiej Metropolitan Opera – Marceliny Sembrich-Kochańskiej. Szczególnym zainteresowaniem cieszył się koncert Pabla Sarasate’a, który odbył się 13 lutego 1884 roku. Mimo że działalność biura nie przynosiła dochodów, to przysparzała jednak firmie klientów".

O fantastycznym interesie Krzyżanowskich w Krakowie można przeczytać, stąd też pochodzą cytaty, tu (PDF)

http://apcz.umk.pl/czasopisma/index.php/sztukaedycji/article/view/SE.2013.004/2282

I teraz na koniec najsmutniejsza refleksja - komu to (Druga Wojna Światowa) przeszkadzało?

Dziękuję za inspirującą notkę i pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

tomciob @stanislaw-orda
22 listopada 2018 00:11

W necie o historii antykwariatu i krakowskiego wydawnictwa Krzyżanowski znalazłem jeszcze to:

https://fakrakow.wordpress.com/2011/05/26/historia-antykwariatu-„s-a-krzyzanowski”/

Trochę głupio wygląda ta "federacja anarchistyczna" ale historia jest oparta na artykule Jerzego Zielińskiego wydanym w Gazecie Antykwarycznej lipiec-sierpień 1998 r. pt.: "Wczoraj i dziś S.A. Krzyżanowski." Powiem szczerze, że jeśli Jacek Kurski, brat Jarosława, poszukuje ciekawego scenariusza na film wyprodukowany przez TVP to historia wydawnictwa Krzyżanowscy zajmuje miejsce w ścisłej czołówce, jak dla mnie ;)

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @tomciob 21 listopada 2018 23:51
22 listopada 2018 11:28

Nie znalazłem danych dotyczących roku  od którego roku Helena Zatorska została dyrektorem Departamentu Wydawnictw ówczesnego Ministerstwa Kultury i Sztuki, ale zakładam, że z grubsza pracowała na tym stanowisku w tych samych latach, gdy ministrem był Tadeusz Galiński. Ale to Zatorska ręcznie sterowała rynkiem wydawniczym. Z jej życiorysu wynika, że była "polakożercą" i nie miała zamiaru dopuścić do popularyzacji dokonań powstałych w przedsocjalistycznej  "pańskiej Polsce", zwłąszcza na rynku zagranicznym.  Dlatego sabotowała podobne inicjatywy. Należała do  mentalnej grupy "litwaków" angażujących się po stronie wszelkich wrogów polskości i antypolskich działań. Po to w roli nadzorców nad "katolickim, ksenofobicznym żywiołem polskim" obsadził ich Komintern z centralą w Moskwie.

Spora część z nich  wyjechała po "Marcu '68"  głównie za ocean (a niektórzy ewakuowali się już wczesniej) i tam dalej prowadziła  opluwanie Polski. Dzisiaj kontynuują to dzieło ich dzieci, wnuki, a nawet prawnuki.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @stanislaw-orda
24 listopada 2018 19:06

Józef Czapski w paryskiej „Kulturze” nr 3(185) z 1963 r. napisał, miedzy innymi: 

"(...)
W ostatnim okresie swego życia żył planem wydawniczym obliczonym na rynek światowy. Chodziło o dzieła sztuki, fragmenty obrazów przeróżnych epok, przez niego dobrane, wydane idealną techniką, komentowane przez najwybitniejszych , nie tylko polskich historyków. Wydawnictwo miało powstać w spółce z firmami holenderskimi, niemieckimi. Wyższe czynniki w Polsce poszły na ten plan. Glücksman wracał do Polski po ostatni podpis. I wtedy właśnie cały projekt został zerwany, Glücksman zaś traktowany podejrzliwie, gnębiony kontrolami i nadkontrolami finansowymi. Czuł, że zaangażował się zbyt daleko, żeby się cofnąć. Gorzki, żyjący samotnie wśród stosów ukochanych książek, nie wytrzymał tego nerwowo. Wiemy, że dzień przed samobójstwem odesłał wszystkie swoje ordery do ministerstwa, że prosił, by go pochowano na cmentarzu żydowskim i dołączył 30.000 złotych na koszt swego pogrzebu. Pogrzeb odbył się tak, jak sobie tego Zmarły życzył. Czarny tłum ludzi na żydowskim cmentarzu, wszyscy, kto tylko miał coś ze sztuką wspólnego. Pełno kwiatów. Nikt z ministerstwa nie pożegnał go słowem wdzięczności i nikt z czynników oficjalnych nie przemówił. Tłum rozszedł się po półgodzinnym milczeniu.
(...)"

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować