-

stanislaw-orda : [email protected].

A jednak się kręci! - albo Galileusz na stosie

 

Niniejszy tekst ukazał się pierwotnie w POLIS MPC w kwietniu 2009 r. pod tytułem „Powiedzmy, Galileusz”, a po pewnym retuszu zamieściłem go 29 kwietnia 2015 r. na swoim blogu w salon24 pod tytułem Galileusz na stosie. Od tamtej pory pojawiły się liczne klony tego tekstu na wielu portalach, jako praca autorskapisujących tam osób, rzecz jasna bez wzmianki z czego zostały sklonowane. Ale najważniejsze, że treści zawarte w tym tekście znajdują rezonans. I wyłącznie taki bieg spraw ma jakieś znaczenie (dla mnie).

Zamieszczam ten tekst (po wprowadzeniu kolejnych zmian redakcyjnych) z tego względu, iż po przejrzeniu zasobu własnych archiwaliów doszedłem do wniosku, że w ramach gromadzenia swoich, co bardziej wartościowych tekstów, zwłaszcza tych, których nie unieważnił proces dezaktualizacji, powinien on być dostępny również w innym miejscu. A także z powodu, że przygotowanie zupełnie nowych dwóch tekstów trochę się opóźnia. W tekście wykorzystałem, między innymi, publikacje wymienione na końcu notki.

E pur si muove! - czyli po włosku: a jednak się kręci!

Przede wszystkim kręci się wciąż jeszcze w głowach kolejnych pokoleń, którym aplikowana jest w systemach oświatowych tzw. Zachodu zawartość treści edukacyjnych. Podobnie jest również w Polsce. Mity i przekłamania narosłe wokół postaci Galileusza były powodem, że spośród ankietowanych studentów nauk ścisłych w krajach Wspólnoty Europejskiej, jeszcze w latach kończących XX stulecie ok. 30 procent wyrażało przekonanie, iż bohater naszej opowieści został spalony na stosie, a prawie sto procent (ok. 97%) z nich było przekonanych, iż przed śmiercią został on poddany torturom. Zaś w tych rzadkich przypadkach, kiedy ankietowani wiedzieli cokolwiek ponadto, przytaczali właśnie ww. sentencję jako niepodlegające dyskusji historyczne zdarzenie, czyli byli pewni, iż słowa te zostały wypowiedziane przez uczonego z Pizy wobec funkcjonariuszy Świętej Inkwizycji.

A jednak się kręci to sentencja przypisywana Galileuszowi, który miał rzucić ją w twarz inkwizytorom Świętego Oficjum tuż po odczytaniu mu wyroku w rzymskim klasztorze dominikanów Santa Maria sopra Minerva w dniu 22 czerwca 1633 r. W rzeczywistości zaś została wymyślona przez włoskiego dziennikarza Giuseppe Marco Antonio Baretti, który podczas swego pierwszego pobytu w Londynie (lata 1751-1760) opublikował katalog pt: „Biblioteka włoska”, gdzie zawarł informacje o najbardziej znanych pisarzach włoskich i ich dziełach. W tym właśnie zbiorze, wydanym w 1757 r., zamieścił notkę na temat Galileusza, a w niej ubarwił życiorys uczonego tytułowym wyrażeniem. Zostało ono następnie powielone w licznych opracowaniach, więc po dziś dzień fraza ta jest bezrefleksyjnie traktowana jako historyczna wypowiedź uczonego w trakcie wspomnianego procesu.

Z gruntu fałszywy obraz tzw. „procesu Galileusza” był i jest konsekwentnie powielany w tak wielu publikacjach, że wszedł już od dawna  do obiegu powszechnych wyobrażeń, jak też od dawna funkcjonuje w popkulturze jako jeden z czołowych argumentów, mających uzasadniać opozycję nauki i wiary. Należy do nich np. dramat B. Brechta pt.: „Życie Galileusza” (wydanie polskie:  PIW 1962), wystawiany na scenach całego świata i skompilowany w całości jako element propagandy antykościelnej.

Tło dla takiego pozycjonowania postaci Galileusza stanowi kolejny mit, który można określić jako „mroki średniowiecza”, czyli wdrukowane postrzeganie wspomnianej epoki w konwencji wolteriańskiej, a zatem jako czasu, w którym głównie płonęły stosy, a na tych stosach palono heretyków oraz osoby posądzane o konszachty z diabłem oraz spopielano na nich zakazane księgi. Dopełnieniem tego obrazu były panoszące się zabobony, raz po raz wybuchające zarazy, wojny i wszelkie nieszczęścia. Oczywiście, wszystko to działo się z winy Kościoła katolickiego, który ponoć od zawsze stanowił bastion obskurantyzmu i walki z nauką. Nieliczni, którzy przekartkowali bądź nawet przeczytali dzieło Johana Huizingi pt.: „Jesień Średniowiecza”, być może mogą mieć nieco bardziej zróżnicowany pogląd na realia owej epoki. Ale, jako się rzekło, są oni nieliczni. Ponadto ignoranci antykościelni nie zwracają uwagi na fakt, iż proces Galileusza odbył się już w czasach z całą pewnością nowożytnych, kiedy ostatnie refleksy Średniowiecza należały do epoki o ponad sto lat wcześniejszej. Czyli wydarzył się w epoce zwanej Renesansem.

Nie będę opisywał dokładnie życiorysu Galileusza, ale skoncentruję się na kluczowych wydarzeniach z tych lat, gdy jego publikacje zaczęły wywoływać głośny rezonans i w efekcie spowodowały interwencję ówczesnych instytucji kościelnych. Przyjmijmy, że jest to okres początkowych lat XVII wieku, gdy Galileusz ukończył już 40 lat i zaczynał dawać wyraźne dowody swoich naukowych kompetencji. W Europie funkcjonowało wówczas 108 uniwersytetów, ponadto kilka uniwersytetów działało już także na kontynencie amerykańskim w posiadłościach hiszpańskich i portugalskich (w obu Amerykach). Zatem tego rodzaju naukowe placówki istniały wówczas wyłącznie w świecie chrześcijańskim. To również stanowi o elemencie owego tła, które możemy odnieść do opinii dotyczącej obskurantyzmu Kościoła katolickiego oraz konfliktu religii i nauki. W 1601 r. Galileusz już ósmy rok był profesorem na uniwersytecie w Padwie, w jednej z najbardziej renomowanych uczelni europejskich, gdzie przepracował łącznie 18 lat. Wykładał tam studentom, między innymi, zasady systemu ptolemejskiego.

Przy tej okazji wyjaśniam jeden z mitów związanych z postacią Galileusza, a dotyczący opinii o wynalezieniu przez niego lunety. Zastosowanie soczewek używanych do okularów sięga XIII wieku, zaś pierwsze pisemne świadectwa o wykorzystaniu soczewek do lunety wiążą się z konstrukcjami Jäna Lippershey’a, holenderskiego szlifierza szkła z wyspy Walcheren, który w 1608 r. zademonstrował władzom swój wynalazek. W notatce przez niego sporządzonej znalazł się fragment mówiący o tym, iż poza obserwacjami odległych obiektów na morzu i lądzie, można też oglądać gwiazdy, które normalnie nie są widoczne, gdyż świecą zbyt słabo. Wynalazek ten ze względu na swoje walory użytkowe, zwłaszcza do zastosowań giełdowych jak i wojskowych, rychło znalazł się w sprzedaży i był możliwy do nabycia w Paryżu już kilka miesięcy po pokazie. Tubę z soczewkami pokazano również na wystawie w położonej w pobliżu Padwy Wenecji, o czym donieśli Galileuszowi jego znajomi. W 1609 r. Galileusz zdołał zbudować lunetę wg wzoru, o którym zasięgnął informacji i który wg własnego pomysłu nieco poprawił.

Natychmiast zademonstrował swój przyrząd przedstawicielom weneckiego senatu. Widok obserwowanych na morzu odległych statków przez lunetę, które gołym okiem mogły być dostrzeżone nawet dwie godziny później, wzbudził sensację i podziw władz tej morskiej republiki, zaś Galileusz, w zamian za scedowanie wyłączności wytwarzania lunet na rzecz weneckich dożów, otrzymał znaczną podwyżkę uposażenia oraz stały kontrakt na uniwersytecie w Padwie (Padwa znajdowała się wówczas w obrębie Republiki Weneckiej). Kolejne lunety konstruował już dla własnych celów, czyli także dla obserwacji astronomicznych, ale też sporą ich część rozdał ważnym i możnym ówcześnie ludziom, którzy zazwyczaj traktowali darowany przyrząd jedynie jako ciekawostkę, niemniej bardzo to ułatwiało Galileuszowi promocję własnej osoby.
(W Instituto e Museo di Storia della Scienza we Florencji przechowywane są skonstruowane przez Galileusza dwie lunety. Obiektywami w tych lunetach są soczewki o średnicy 1,5 cm oraz 2,5 cm).

Można z powodzeniem obronić tezę, że pojawienie się lunety zapoczątkowało proces zmian w paradygmacie odnoszącym się do obowiązującej dotychczas wizji świata, który oparty był na ideach Arystotelesa oraz pochodnemu im geocentrycznemu modelowi świata Ptolemeusza. Natomiast  Galileusz odegrał rolę pierwszego skutecznego „lodołamacza” tego właśnie paradygmatu.

Już na jesieni 1609 r. Galileusz prowadził obserwacje nieba za pomocą zbudowanych przez siebie przyrządów optycznych. Jego pierwsze konstrukcje były przyrządami o prostej budowie oraz parametrach dzisiejszych słabszych lornetek. Jego pierwsza luneta  dawała powiększenie zaledwie trzykrotne, a najbardziej zaawansowane egzemplarzeumożliwiały uzyskanie ok. 30-krotnego powiększenia.

Od samego początku wyniki z obserwacji prowadzonych przez Galileusza uzyskały rozgłos, gdyż sam  o nich szeroko informował. Najbardziej spektakularne było odkrycie w 1610 r, czterech największych księżyców Jowisza, które nazwał gwiazdami medycejskimi, od nazwiska czterech braci z rodu florenckich możnowładców władających Wielkim Księstwem Toskanii (Casa di Medici - Dom Medyceuszów). Do dzisiaj stosowane jest określenie "księżyce Galileuszowe".

Wyniki obserwacji prowadzonych za pomocą lunet spowodowały rewolucję w dotychczasowym obrazie świata. Między innymi umożliwiły dostrzeżenie: gór i kraterów na powierzchni Księżyca, „skaz” na tarczy słonecznej, wielkiej ilości gwiazd niewidocznych gołym okiem, faz planety Wenus (podobnych do faz Księżyca), posiadania „uszu” przez planetę Saturn (wówczas rozdzielczość przyrządów była jeszcze zbyt niska, aby owe „uszy” dało się zobaczyć jako pierścienie). Wcześniej było o ujrzeniu księżyców Jowisza. Dokonane odkrycia Galileusz opisał na sześćdziesięciu stronach w dziele o łacińskim tytule „Sidereus nuncius” („Gwiezdny posłaniec”), które zostało wydane już w 1610 r. i z miejsca  przyniosło mu sławę oraz opinię najwybitniejszego astronoma w Europie. Z kolei nazwanie księżyców Jowisza „gwiazdami medycejskimi” zaskarbiło mu względy wielkiego księcia Kosmy Drugiego (Cosimo II de Medici), który zaproponował uczonemu stanowisko osobistego matematyka i filozofa wraz z posadą na uniwersytecie w Pizie.

Od 1611 r. Galileusz mógł poświęcić się wyłącznie pracy naukowej, gdyż otrzymana posada nie wiązała się z koniecznością prowadzenia zajęć dla studentów. Wyniki obserwacji utrwaliły u uczonego przekonanie, że model „świata” zaproponowany przez Mikołaja Kopernika jest prawidłowy, zaś dotychczas obowiązujący model ptolemejski, z nieruchomą Ziemią w centrum świata, należy odrzucić. Galileusz, niedoszły zakonnik, który pochodził z bogatej kupieckiej rodziny i studiował początkowo nauki medyczne, a potem matematykę, w momencie gdy jego osiągnięcia przyniosły mu rozgłos i uznanie, stał się, powiedzielibyśmy dzisiaj, kimś w rodzaju autorytetu oraz  celebryty, z którym znajomość nobilitowała towarzysko. W 1611 r. dostąpił zaszczytu zademonstrowania teleskopu przed najwyższymi hierarchami kościelnymi w Rzymie. Wówczas został członkiem elitarnej Akademii Rysiów (Accademia dei Lincei), założonej w 1603 r. przez księcia Frederico Cesi, a grupującej głównych przeciwników arystotelizmu. Tak więc honorowano go i fetowano we wszystkich gremiach, skupiających najbardziej znanych i szanowanych intelektualistów ówczesnej epoki. Spośród nich wielu było hierarchami kościelnymi, papieży nie wyłączając. Rzym był wówczas stolicą rozległego Państwa Kościelnego i w całości pełnił rolę dzisiejszego Watykanu, jednakże z bez porównania silniejszym, niż w dzisiejszych czasach, wpływem na władców świeckich wyznania katolickiego. Można wymienić przykładowo papieża Pawła V, który wielokrotnie udzielał Galileuszowi audiencji, jezuitę Cristophera Claviusa - wybitnego astronoma i autora kalendarza gregoriańskiego, kardynała Roberto Bellarmino - generała Towarzystwa Jezusowego, rektora Collegium Romanum i najbardziej, obok papieża, wpływowego człowieka w Rzymie. Niektórzy twierdzili, że wcale nie obok, ale znacznie przed. Na dodatek Galileusz miał wsparcie ze strony potężnego Domu Medyceuszów.
(Roberto Francesco Romolo Cardinal Bellarmino (1542-1621) – w skrócie kardynał Bellarmin. Wybitny uczony i teolog, biskup i kardynał znany z wielu działań dobroczynnych oraz publikacji naukowych, doradca papieży: Klemensa VIII i Pawła V, a także doradca Świętego Oficjum ,czyli Trybunału Inkwizycji. Doktor Kościoła. Został kanonizowany w 1930 r. przez papieża Piusa XI. W rzymskim kościele św. Ignacego (La chiesa di Sant’Ignazio di Loyola) przechowywane są jego relikwie.

Ale pod wpływem okazywanego mu uznania doznał klasycznego zawrotu głowy od sukcesów, co jest dosyć częstym zjawiskiem w każdych czasach, czyli nabrał przeświadczenia, że wszystko mu wolno i że będzie mu uchodziła płazem każda złośliwość, lekceważenie i arogancja, których mało komu skąpił. I tak, do zwyczajnej wobec niego zawiści o sławę, znaczenie i koneksje wśród możnych, często dołączał się urażony honor i podeptana godność. Na dodatek znaczna część ówczesnej uniwersyteckiej kadry naukowej nie chciała nic zmieniać w dotychczasowym programie nauczania, niczego przewartościowywać, ani też uczyć się nowinek, które wynikały z obserwacji prowadzonych przy pomocy wynalazków technicznych. Zdarzało się, że wykładowcy systemu ptolemejskiego nawet nie chcieli spojrzeć na niebo przez lunetę. Tak więc opozycja wobec Galileusza wcale nie lokowała się głównie wśród hierarchii kościelnej, ale tkwiła w kadrze nauczycieli i profesorów, którzy obawiali się „nowego”. Kościół pozostawiał wówczas swobodę w badaniach astronomicznych pod warunkiem, iż interpretowanie wyników będzie traktowane jako zagadnienie teoretyczne, a nie opis rzeczywistości.

Z podobnym problemem obrony status quo przez arystotelików spotkał się kilkadziesiąt lat wcześniej Mikołaj Kopernik. Obawa Kopernika przed wyśmianiem i ostracyzmem ze strony ówczesnego środowiska naukowego, powodowała nadmiernie ostrożne formułowanie tez, jak również zwlekanie z ich upublicznieniem. Na publikację swojego najważniejszego dzieła „O obrotach ciał niebieskich” Kopernik wyraził zgodę praktycznie na łożu śmierci. Zmarł w 1543 r., dwadzieścia jeden lat przed urodzeniem się Galileusza. Dzieło Kopernika, napisane odręcznie po łacinie, było zaadresowane w intencji tylko do środowiska naukowego (zadedykował je papieżowi Pawłowi III) i bardzo długo pozostawało bez żadnego rezonansu. Jednym słowem mało kogo jego treść obchodziła, dopóki nie „podparł” nim swoich koncepcji Galileusz. Do czasu „sprawy Galileusza" jedynym praktycznym efektem mozolnych obliczeń wykonanych przez Kopernika było wykorzystanie ich przez papieża Grzegorza XIII do reformy kalendarza w 1582 r. (kalendarz gregoriański).

De Revolutionibus orbium coelestium - „O obrotach ciał niebieskichopublikowano w 1543 r. Poza rękopisem Kopernika, przechowywanym w Bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, zachowało się do czasów współczesnych ok. 400 egzemplarzy tej księgi w postaci odpisów lub druków, z czego jedynie 30 zostało ocenzurowanych wskutek decyzji umieszczenia ich czasowo na indeksie „ksiąg zakazanych” do czasu wniesienia poprawek wskazujących, iż układ heliocentryczny należy wykładać jako teorię, a nie jako obraz rzeczywistości. Prawdopodobnie ocenzurowane egzemplarze pochodzą bez wyjątku z terenu dzisiejszych Włoch, zaś gdzie indziej mało kto przejmował się dekretem Świętego Oficjum. Dzieło Kopernika pozostawało w spisie tego indeksu od 1616 r., (choć decyzję Świętego Oficjum ogłoszono oficjalnie w 1633 r.) do 1828 r., kiedy to decyzją papieża Piusa VII zostało usunięte z indeksu. indeks ten nie był przestrzegany w krajach niekatolickich, a z upływem czasu jego zapisy, także w stosunku do dzieła Kopernika, stały się martwe. Decyzja papieża Piusa VII jedynie sformalizowała istniejący już od dawna stan faktyczny.

Galileusz, który miał brzydką cechę traktowania wszystkich niezgadzających się z jego opiniami jako ignorantów, był mistrzem autopromocji i bardzo nagłaśniał swoje poglądy, trzymając się zasady, że „chociaż często się mylę, to i tak zawsze mam rację”.

Natomiast tak zwana „sprawa Galileusza" miała zupełnie banalny początek. W 1608 r. jeden z jego uczniów, ojciec benedyktyn Castelli został profesorem matematyki na uniwersytecie w Pizie, a tępawa, najmłodsza córka arcyksięcia Austrii Karola Styryjskiego - Maria Magdalena z domu Habsburg - poślubiona została przez wielkiego księcia Toskanii Cosimo II de Medici - przyjęła książęce imię Krystyna.
(Benedetto Castelli (1578-1643) - benedyktyn, profesor matematyki na uniwersytetach w Pizie i w Rzymie (Collegio di Sapienza), specjalizujący się w zagadnieniach hydraulicznych. Jego uczniem był Evangelista Torricelli – prekursor wynalezienia termometru, barometru i pomp ciśnieniowych).

Podczas jednej z rozmów z Castellim odbytych w 1613 r. księżna stwierdziła, że Ziemia nie może się poruszać, gdyż z Biblii wynika, że interwencja boska, która towarzyszyła podbojom Jozuego w ziemi Kanaan, przejawiła się w zatrzymaniu Słońca i Księżyca, zaś o Ziemi nie ma tam ani słowa (Pismo Święte, Księga Jozuego, rozdz. 10, wers 12-13; Biblia Tysiąclecia, wyd. II, Wydawnictwo Pallotinum 1971).

Księżna potraktowała te słowa jako oczywiste potwierdzenie tego, że Ziemia zawsze była nieruchoma, skoro Bóg nie musiał jej zatrzymywać. Castelli powtórzył rozmowę Galileuszowi, który nie był obecny na spotkaniu, podczas której księżna wypowiadała się na tematy astronomii. Nadmiernie impulsywny Galileusz zredagował natychmiast list z wyjaśnieniami do Castelli, jak również w wersji rozbudowanej przesłał listowne wyjaśnienia do księżnej Krystyny (bo księżna nie była  naukowcem). Panuje dosyć zgodna opinia, że wysłanie tego drugiego listu było sporym błędem, jaki Galileusz popełnił, chociaż, jak się dalej przekonamy, w niczym istotnym zbytnio mu nie zaszkodził. Otóż w swoich wyjaśnieniach autor listu zaproponował własną interpretację tekstu Pisma Świętego, uznając, iż nie można traktować go dosłownie, gdyż został on napisany w taki sposób, aby mogli zrozumieć go prostacy, którzy nie dość, że są prości, to przy tym jeszcze głupi i chamscy. Stwierdził ponadto, iż system Kopernika opisuje faktyczny stan rzeczy, a więc że to Słońce jest nieruchome, natomiast Ziemia je obiega. Będąc przekonanym o swoich racjach, nagłośnił maksymalnie treść owych listów. Liczni wrogowie Galileusza, których przez całe swoje życie konsekwentnie i w dużych ilościach „kolekcjonował”, zwrócili uwagę władz kościelnych na uzurpatora, który ośmiela się interpretować Pismo Święte, zaś oponentów swego stanowiska określa mianem tumanów, matołów, tępaków, durniów, umysłowych pigmejów itp.

A określenia takie nie tylko księżna Krystyna mogła odnieść do własnej osoby. W 1615 r. wspomniany już kardynał Bellarmino, który był wówczas doradcą Sacrum Officium [zob. przypis nr 1 na końcu notki], w liście do Galileusza zwrócił uwagę, że dopóki nie zostaną wskazane niepodważalne dowody na słuszność koncepcji Kopernika, nie należy jej przedstawiać jako faktu, a tylko jako hipotezę  wynikającą z modelu teoretycznego. A póki co nie ma wystarczająco uzasadnionych podstaw aby zmieniać dotychczas przyjętą interpretację, iż to Ziemia pozostaje w spoczynku. Bellarmino interesował się astronomią, znał także pracę Kopernika „O obrotach …”, stąd mógł sobie pozwolić na dyskusję merytoryczną z Galileuszem. Uczony musiał jednak przybyć do Rzymu nie po to, aby uzasadnić, iż jego poglądy na ruch Ziemi posiadają dowód i w konsekwencji powinna zostać wydana zgoda na wykładanie teorii Kopernika, ale głównie po to, aby oczyścić się z zarzutu herezji. A ponieważ na północ od Alp zbierała swoje krwawe żniwo Reformacja (zwłaszcza wśród katolików), dlatego też nie mogło zostać zignorowane podejrzenie o głoszenie herezji przez tak znaczącą osobę jaką był Galileusz. W grudniu 1615 r. przybył on do Rzymu, a w oczekiwaniu na decyzję Świętego Oficjum przebywał w rezydencji wielkiego księcia Toskanii i na jego koszt. Otrzymał do dyspozycji pokoje w rzymskiej Villa Medici, służącego i sekretarza oraz mulatte, czyli kogoś, kogo dzisiaj, a w zasadzie do wczoraj, określilibyśmy jako „murzyna” (mulata), zapewne wykonującego czynności sprzątacza; miał również zapewnioną – jako przedstawiciel Domu Medyceuszy – wszelką pomoc ze strony ambasadora Toskanii, rezydującego w tej willi.

W lutym 1616 r. zebrani pod przewodnictwem kardynała Bellarmino członkowie Świętego Oficjum ogłosili werdykt, którego konkluzja sprowadzała się do zakazania głoszenia tezy, iż Słońce stanowi centrum świata, jako stojącej w sprzeczności z dotychczasową interpretacją Pisma Świętego, a z punktu widzenia teologicznego mającą charakter co najmniej błędu w wierze. Inaczej mówiąc, konkluzja ta sprowadzała się do formalnego zakazu nauczania według interpretacji kopernikańskiej. Werdykt trybunału inkwizycyjnego przyjął charakter opinii, jakkolwiek wiążącej, ale nie został ogłoszony ex cathedra przez papieża Pawła V. Tym samym teoria Kopernika nie została uznana za herezję, a Galileusz za heretyka, zaś Bellarmino przekazał Galileuszowi pouczenie od papieża, żeby - dopóki nie znajdzie niepodważalnych dowodów ruchu Ziemi - powstrzymał się od głoszenia i dyskutowania teorii Kopernika.

Galileusz wyjechał z Rzymu z mocnym postanowieniem złapania Ziemi na „gorącym uczynku”. W 1632 r. czyli po upływie kilkanastu lat badań i obserwacji, opublikował traktat zatytułowany „Dialog o dwóch najważniejszych układach świata: Ptolemeuszowym i Kopernikowym”, który został ukończony w 1630 r. i nosił pierwotnie tytuł „Dialog o przypływie i odpływie morza”. Zjawisko pływów morskich wskazał jako dowód na ruch orbitalny Ziemi wokół Słońca. Co prawda inny wybitny astronom – Jan Kepler – łączył pływy morskie z oddziaływaniem jakiejś siły wywieranej przez Księżyc, ale Galileusz wyśmiał jego koncepcję zauważając, że jeśli jest taka siła, która może podnosić o wiele metrów całą wodę mórz i oceanów, to dlaczego nie podnosi żadnego ziarnka piasku na ich brzegach. Należy koniecznie dodać, iż teoria grawitacji, najsłynniejsze dokonanie Isaaca Newtona, była wówczas jeszcze głęboko „w lesie”. Tak więc swoje nowe dzieło, które zawierało niezbity „dowód” na ruch Ziemi, Galileusz zadedykował księciu Toskanii, którym nie był już Kosma II de Medici, zmarły w 1620 r. władca o ambicjach intelektualnych i doceniający poziom naukowy Galileusza, ale Ferdynand II de Medici, bankier o zainteresowaniach zdecydowanie odległych od marnowania czasu na patrzenie w gwiazdy. Ponadto nie było już wówczas pośród żywych także innych, najbardziej znaczących przyjaciół Galileusza, a więc kardynała Bellarmino, który zmarł w 1621 r.,  papieża Pawła V, także zmarłego w tym samym roku oraz księcia Cesi, zmarłego w 1630 r.

Przed wydaniem traktatu Galileusz musiał uzyskać od władz kościelnych imprimatur, czyli zezwolenie cenzorskie na jego publikację. W tym celu zawiózł rękopis do Rzymu, gdzie przedstawił go komisarzom inkwizycji. Prawie dwa lata trwały prace redakcyjne i poprawki, łącznie ze zmianą tytułu, którą wymusił sam papież Urban VIII, ów kardynał-poeta Maffeo Barberini, znajomy i rozmówca Galileusza z Florencji, gdzie Dom Barberinich należał do jednego z najznakomitszych rodów. (Kardynał Maffeo Barberini został następcą papieża Grzegorza XV. Lata pontyfikatu: 1623-1644. Ważną jego decyzją było zniesienie, na mocy bulli papieskiej wydanej w 1639 roku, wszelkich form niewolnictwa w Ameryce Południowej).

W każdym razie dzieło Galileusza uzyskało imprimatur i jego pierwsze egzemplarze wyszły z florenckiej drukarni w lutym 1632 r. Wypada podkreślić, iż „Dialog…” nie miał formy książki naukowej napisanej po łacinie, pełnej niezrozumiałych dla laików pojęć oraz nadętej powagą. Była to natomiast żywa polemika, napisana potocznym językiem włoskim i okraszona, jak to zwykle u Galileusza, wieloma przezwiskami i złośliwościami, co natychmiast spowodowało, że była czytana i omawiana w kręgach, w jakich dzieła ściśle naukowe z zasady nie są czytane. W treści „Dialogu …” poglądy kopernikańskie prezentowała postać Salviatego – człowieka inteligentnego i elokwentnego, który dokonuje totalnej krytyki systemu ptolemejskiego. Obrony tego systemu podejmuje się z kolei postać o imieniu Simplicio, którego Galileusz przedstawił jako tępego bufona. Trzeci uczestnik owego dialogu – Sagredo, niby jest animatorem dysputy, ale rzecz jasna, nie kryje swoich sympatii i nieustannie beszta zwolennika koncepcji Ptolemeusza za głupotę i niezdolność do racjonalnego rozumowania. A że Galileusz był mistrzem szyderstwa, które boleśnie kłuło jego oponentów w wielu wcześniejszych publikacjach, nic zatem dziwnego, że postanowili przeciwdziałać.

Pierwszym i głównym zarzutem było złamanie przez Galileusza zakazu zawartego w decyzji trybunału inkwizycyjnego z 1616 r. Drugim, mniej merytorycznym, ale nie mniej skutecznym, było zasugerowanie papieżowi Urbanowi VIII, iż w postaci Salviatiego autor przedstawił siebie, zaś w postaci Simplicio tegoż papieża. Wielu ludzi (w tym dwóch hierarchów jezuickich) miało osobisty cel, by zemścić się na Galileuszu za doznawane od niego upokorzenia. Jednym z nich był matematyk Horatio Grassi, z którym Galileusz „zwyciężył” w polemice na temat, czy ciała w locie rozgrzewają się, czy też chłodzą. Co prawda Grassi był bliższy prawdy utrzymując, że się rozgrzewają z powodu oporu atmosfery, ale Galileusz polecając kręcić wokół głowy owiniętym w ręcznik surowym jajkiem „udowodnił”, że Grassi nie ma racji, gdyż jajko wcale nie zostało ugotowane. Grassi wiódł także spór o naturę komet, których kilka zaobserwowano przy użyciu lunet. I w tym przypadku także był bliżej prawdy, uważając je za rzeczywiste obiekty kosmiczne, podczas gdy Galileusz twierdził, iż te obserwacje stanowią tylko rodzaj złudzenia optycznego. Ale o tym komu należy przyznać rację, przeważył autorytet Galileusza. Drugim był uczony Christopher Scheiner (wynalazca pantografu), który wiódł spór z Galileuszem o to, który z nich jako pierwszy zaobserwował, iż plamy na Słońcu zmieniają z czasem swoje położenie, co dowodziło, iż Słońce obraca się wokół własnej osi. Ponadto wydanie „Dialogu...” naruszało zasadę pisania książek naukowych po łacinie, gdyż w takim przypadku ich treść mogłaby być rozpatrywana tylko w ograniczonym liczebnie i dosyć hermetycznym światku uniwersyteckim.

Tak więc Galileusz został wezwany do stawienia się przed oblicze inkwizytorów. Wzywano go dwukrotnie: w październiku i w listopadzie 1632 r. W drugim wezwaniu określono, iż jeśli nie stawi się w przeciągu 30 dni, zostanie przywieziony siłą, na dodatek w kajdanach. Galileusz przybył do Rzymu w grudniu 1632 r., gdzie ulokowany został w pięciopokojowym apartamencie z widokiem na Ogrody Watykańskie na koszt Stolicy Apostolskiej. Przydzielono mu także ochronę, chociaż będąc osobą w wieku nieomal 70 lat zapewne nie brał pod uwagę możliwości ucieczki.

Proces rozpoczął się w lutym 1633 r. podczas którego  Galileusz złożył wyjaśnienia. Oczywiście nie był torturowany, chociaż przy wprowadzaniu go w procedurę procesu wspomniano, iż są one do dyspozycji w repertuarze środków, które można zastosować wobec zbyt opornych. W dniu 22 czerwca 1633 r. trybunał Świętego Oficjum w składzie 10 kardynałów sformułował i odczytał wyrok wobec oskarżonego. Werdykt ten nie był jednogłośny, trzech kardynałów głosowało za uniewinnieniem Galileusza od postawionego mu zarzutu „silnego podejrzenia o herezję”. Niestety, przytoczony dowód na ruch Ziemi dokoła Słońca w postaci wzburzania wód morskich (owe przypływy), był jawnym absurdem, a przeciez  w gronie sędziów-kardynałów znajdowali się bynajmniej nietuzinkowi naukowcy. Jako usprawiedliwienie dla Galileusza można podać, iż taki poprawny dowód został wskazany dopiero ponad sto lat później, ale  wówczas nie mogł być on jeszcze znany ani Galileuszowi, ani kardynałom członkom trybunału inkwizycyjnego.

Galileusz został skazany na dożywotni areszt domowy w swojej, podówczas podflorenckiej, posiadłości w Arcetri, której ozdobą była komfortowa willa o adekwatnej nazwie „Perła” albo „Klejnot” (wł. Gemma). Ale zanim w niej osiadł, przez pewien czas gościł na rzymskim wzgórzu Pincio (w znanej mu już, okazałej rezydencji ambasadorów księcia Toskanii (Villa Medici). Następnie był gościem arcybiskupa Francesco Piccolominiego SJ w jego pałacu w Sienie. Ponadto zostało nań nałożone dodatkowe zobowiązanie w postaci odmawiania raz w tygodniu psalmów pokutnych. Nie zabroniono mu kontynuowania pracy naukowej, jak też prowadzenia dalszych badań oraz przyjmowania odwiedzin gości. Niebawem papież zniósł zakaz opuszczania willi, a po trzech latach zdjęto równiez owo zobowiązanie pokutne. Galileusz, jako gorliwy katolik, zupełnie dobrowolnie kontynuował odmawianie psalmów aż do śmierci, choć często wyręczała go w tym córka. Zmarł we własnym domu 8 stycznia 1642 r. Na łożu śmierci otrzymał od samego papieża rozgrzeszenie i błogosławieństwo W ostatnich chwilach życia towarzyszyła mu jedna z dwóch (nieślubnych) córek, które oddał do zakonu, gdy dziewczynki miały 12 i 13 lat.

W trakcie odbywania  „kary” napisał i wydał w 1638 r, dzieło, które stanowi jego najważniejsze osiągniecie naukowe - publikację zatytułowaną „Rozmowy i dowodzenia matematyczne w zakresie dwóch nowych umiejętności” - „Discorsi e dimonstrazioni sopra due nuove scienze

Można chyba zasadnie przyjąć założenie, iż papież Urban VIII chciał jedynie upokorzyć uczonego, zmuszając go – odzianego w białą pokutną szatę – do odczytania na klęczkach przed trybunałem inkwizycyjnym stosownej formułki [zob. przypis nr 2 na końcu notki]. Natomiast cała reszta tzw. kary była najwyraźniej pro forma, a Galileusz do końca życia pozostawał ulubieńcem kolejnych papieży.

Gwoli ścisłości należy dodać, iż zarówno dzieło Galileusza jak i dzieło Kopernika, na które się powoływał, znalazły się na kościelnym indeksie ksiąg zakazanych, skąd zostały wykreślone w XIX wieku. Kościół w początkach XVII wieku był już dużą, zróżnicowaną, rozległą terytorialnie oraz silnie biurokratyczną instytucją, bo oto na przykład w, mniej więcej, tym samym czasie Wielki Inkwizytor Hiszpanii otwierał na uniwersytecie w Salamance wydział nauk przyrodniczych, gdzie wykładano w najlepsze teorię Kopernika.

Nie ma czarno-białych barw w prawdziwej historii, także w historii Kościoła. Ale właśnie do takich barw sprowadzane jest, w celach ideologicznych i propagandowych, całe zróżnicowane spektrum zdarzeń, ich okoliczności i skomplikowanych uwarunkowań, a orężem jest celowy i zastosowany z premedytacją ahistorycyzm. I w taki sposób uczyniono to w przypadku Galileusza. I jego  przypadek nie stanowi wcale wyjątku. Jednak w kontekście przytoczonych na wstępie opinii studentów z dziedziny nauk ścisłych wyraźnie widać, że obraz ukształtowany przez propagandę zajmuje miejsce rzetelnej wiedzy. Zamiast wiedzy uczniowie otrzymują indoktrynację cechowaną ideologicznie. Zgodnie z nią Galileusz przedstawiany jest jako symbol niezłomnego bojownika przeciwko klerykalnemu obskurantyzmowi. Pomimo, iż przy końcu swojego życia napisał:

We wszystkich moich dziełach nikt nie znajdzie choćby najmniejszego cienia rzeczy, które by nie były przepełnione pobożnością i czcią dla Świętego Kościoła.
(
V. Messori „Przemyśleć historię”, s. 135).

 

Literatura:

Vittorio Messori „Przemyśleć historię. Katolicka interpretacja ludzkiego losu”;
t. II, rozdz. 29-31.
Edward W. Kolb (Rocky Kolb) „Ślepi obserwatorzy nieba”, s. 82-118.
Kitty Ferguson „Jak zmierzyć Wszechświat”, rozdz. 3.
Jurij Baryszew, Pekka Teerikorpi „Wszechświat. Poznawanie kosmicznego ładu”, rozdz. 2.5-2.10;

Przypisy:

1/ Sacrum Officium - Święte Oficjum, trybunał inkwizycyjny działający w Kościele rzymsko-katolickim, mający na celu walkę z ideami Reformacji, zwłaszcza niedopuszczenie ich na teren Półwyspu Apenińskiego. Właściwa nazwa to Kongregacja Kardynalska Świętej Rzymskiej i Powszechnej Inkwizycji. Najwyższy sąd w Kościele rzymsko-katolickim, w skład którego mogli wchodzić wyłącznie kardynałowie (minimum sześciu). Instytucja powołana przez papieża Pawła III w 1542 r., której zasady funkcjonowania określono na podstawie ustaleń przyjętych na Soborze Trydenckim (1545 – 1563).;

2/Ponieważ jednak to Święte Oficjum upomniało mnie i nakazało z mocą prawną, bym całkowicie porzucił mniemanie, że Słońce jest środkiem świata i nie porusza się, a ziemia nie jest środkiem świata i porusza się, i gdy podano mi do wiadomości, że doktryna ta jest sprzeczna z Pismem Świętym, napisałem i ogłosiłem drukiem książkę, w której omawiam tę potępioną już doktrynę i na jej poparcie przytaczam bardzo przekonywujące argumenty, nie dając żadnego rozwiązania – przeto uznany zostałem za podejrzanego o herezję, a mianowicie, iż twierdziłem i wierzyłem, że Słońce, nieruchome, jest środkiem świata, a Ziemia nie jest tym środkiem i porusza się. Pragnąć tedy z umysłów Waszych dostojności i każdego prawego chrześcijanina usunąć to silne podejrzenie, jakie słusznie wzbudziłem, szczerym sercem i wiarą niekłamaną odrzekam się, wyklinam i potępiam rzeczone błędy i herezje i w ogóle wszelki inny błąd, herezje lub odszczepieństwo, przeciwne Świętemu Kościołowi.”

(cytat z przedmowy M. Brehmera do: „Dialog o dwu najważniejszych układach świata: Ptolemeuszowym i Kopernikowym”. Przełożył E. Ligocki, PWN, Warszawa 1953 r., s. XV.);

******

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty      

 

 

 

 

 

 



tagi: galileo galilei 

stanislaw-orda
22 września 2019 22:47
15     3772    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

zw @stanislaw-orda
22 września 2019 23:12

Ankietowani studenci zapewne mylili Galileusza z Giordano Bruno. Ze śmiercią na stosie tego ostatniego też nie było do końca tak, jak głosi antykatolicka propaganda.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @zw 22 września 2019 23:12
22 września 2019 23:40

Jestem zdania, że nie mylili.

A gdyby ich zapytać , kto i dlaczego skazał na stos Miguela Servetesa  otworzyliby szeroko oczęta.

zaloguj się by móc komentować

zw @stanislaw-orda
22 września 2019 23:45

Albo powiedzieliby, że Inkwizycja, no bo któż inny?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @stanislaw-orda
23 września 2019 07:48

Galileuszu zwyciężyłeś! - ta powidziała pewna panna na egzaminie wstępnym na historię sztuki, jak ją zapytali czym się kończy "Nieboska komedia". Potem padło pytanie - czy aby na pewno....Tak - rzekła - bo to taki wielki astronom był

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Stalagmit 23 września 2019 07:35
23 września 2019 08:00

Z polskich autorów szczegółowe kompendium (ksiązka) na temat Galileusza  (a także Kopernika) napisał dr hab. Tadeusz Sierotowicz, aktualnie kontraktowy naukowiec w Istituto di Scienze Religiose - Centro Studi Teologici w Bolzano (Italia).

 Cykl o Galileuszu ww. autora był wcześniej publikowany  w zeszytach periodyku  Zagadnienia Filozoficzne w Nauce.

zaloguj się by móc komentować



stanislaw-orda @Stalagmit 23 września 2019 08:06
23 września 2019 09:04

Podobnie dzisiaj wpływ podobny wywierają ideowi spadkobiercy Drapera i White'a, jak np. Peter Atkins, Richard Dawkins czy Daniel Dennet, ktorzy swój  skrajny materialistyczny redukcjonizm utożsamiają z całokształtem fenomenu znanego    NAUKĄ.

zaloguj się by móc komentować

atelin @stanislaw-orda
23 września 2019 10:31

Świetna notka, cholera, człowiek się jednak uczy do końca życia i głupi umiera...

To polecę "Psami" Pasikowskiego: "Na łożu śmierci otrzymał rozgrzeszenie i błogosławieństwo papieża. W ostatnich chwilach życia towarzyszyła mu jedna z dwóch (nieślubnych) córek (zakonnic), które oddał do zakonu, gdy dziewczynki miały ledwie 12 i 13 lat."

Na tamte czasy to już stare dupy były.

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski 23 września 2019 07:48
23 września 2019 10:33

"Psów" ciąg dalszy: już sobie wyobrażam Bogusława Lindę mówiącego w filmie o Galileuszu "bo to zwykły głupek był".

zaloguj się by móc komentować

Krzysiek @stanislaw-orda
23 września 2019 17:50

"Kardynał Maffeo Barberini został następcą papieża Grzegorza XV. Lata pontyfikatu: 1623-1644. Ważną jego decyzją było zniesienie, na mocy bulli papieskiej wydanej w 1639 roku, wszelkich form niewolnictwa w Ameryce Południowej"

Warto przypomnieć, że potępienie niewolnictw zostało ogłoszone przez Kościół sto lat wcześniej, w 1573. Bulla "Sublimis Deus" papieża Pawła III zakazywała niewolnictwa. Stwierdzała, że Indianie też są ludźmi, mają duszę, prawo do wolności i własności prywatnej - nawet gdy są poganami. Ci którzy twierdzą, że jest inaczej, pisał papież, są inspirowani przez "wroga ludzkiej rasy" (Szatana). Jak wiadomo ogromy wpływ na ogłoszenie tego dokumentu miał dominikanin Bartolomé de Las Casas ("obrońca Indian").

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Krzysiek 23 września 2019 17:50
23 września 2019 18:41

Dzięki za uzupełnienie.

Las Casas sporo przejaskrawił (nazmyślał), ale chyba uczynił tak w w "dobrej wierze".

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @stanislaw-orda 23 września 2019 18:41
23 września 2019 20:00

A może lepiej:  przejaskrawił w dobrej sprawie

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @stanislaw-orda
23 września 2019 20:42

Dzięki za szczegółową, a jednocześnie ciekawie opisaną "sprawę Galileusza".

Cytat:

Tło dla takiego pozycjonowania postaci Galileusza stanowi kolejny mit, który można określić jako „mroki średniowiecza”, czyli wdrukowane postrzeganie wspomnianej epoki  w konwencji wolteriańskiej, a zatem jako czasu, w którym głównie płonęły stosy,

Taki żarcik:

Stosy płonące nie rozświetliły mroków średniowiecza?

Słaba ta propaganda i się "kupy" nie "czyma". :)

Jednak wielu "łyka" takie bzdury bez żadnej refleksji. :(

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować