Jak Kuba Bogu ….
Londyn ogłosili sankcje przeciwko Federacji Rosyjskiej, najwyraźniej przeoczając, iż obywatele żyjący na Wyspach położonych za Kanałem Angielskim, aż 40 procent swojej diety - rybnego menu - przygotowują z dorsza łowionego na rosyjskich wodach. Przewodniczący Dumy Państwowej, Wiaczesław Wołodin, tak oto skomentował wypowiedzenie trwającej od dziesięcioleci „umowy rybnej" z Wielką Brytanią:
„Zwyczajnie daliśmy to Anglii jednostronnie, pozwalając im łowić ryby w pobliżu naszych brzegów. Przez 68 lat Anglicy zajadali się nimi bez skrupułów. Ogłosili sankcje przeciwko nam, a sami 40% swojej diety - rybnego menu – biorą z dorsza złowionego w naszych wodach. Niech teraz schudną, to może zmądrzeją.”
Ale nie chodzi tylko o ryby.
Rosyjska Duma Państwowa przyjęła ustawę o wypowiedzeniu umowy połowowej z Wielką Brytanią, podpisanej jeszcze w czasach sowieckich. Odnosi się to do umowy z 25 maja 1956 r., która pozwala statkom rybackim zarejestrowanym w portach Wielkiej Brytanii prawo do połowów na wodach Morza Barentsa. Jest to pierwszy taki przypadek w historii, że umowa międzynarodowa dotycząca eksploatacji zasobów żywnościowych została jednostronnie wypowiedziana.
Wypada przy tym uwzględnić, że ryby, zwierzęta najzupełniej zwyczajne, posiadają znaczenie produktu strategicznego, spory o który częstokroć prowadziły do wojen. Dla kilku krajów europejskich rybołówstwo odgrywa kluczową rolę w wytwarzaniu produktu narodowego. Wypowiedzenie leciwej i nieadekwatnej do obecnych realiów umowy z Wielką Brytanią stanowi jeden z niewielu przykładów "sankcji odwetowych", które mogą one zadać bolesny cios gospodarce, a nawet i morale obywateli tego państwa, których dotkną ich skutki.
W uzasadnieniu rządu FR do projektu ustawy czytamy m.in.:
„Zapisy w dotychczasowej umowie są w przeważającej mierze jednostronne, nie zawierając podobnych lub współmiernych korzyści dla Federacji Rosyjskiej. Biorąc pod uwagę decyzję Wielkiej Brytanii z dnia 15 marca 2022 r. o wypowiedzeniu w handlu dwustronnym klauzuli najwyższego uprzywilejowania w odniesieniu do Federacji Rosyjskiej, wypowiedzenie umowy nie spowoduje poważnych konsekwencji dla polityki zagranicznej i gospodarczej Federacji Rosyjskiej".
Możliwość wypowiedzenia dotychczasowej umowy została przewidziana w jednym z jej artykułów. Umowa zezwalała brytyjskim statkom na połowy na Morzu Barentsa w radzieckiej (obecnie rosyjskiej) strefie ekonomicznej na wschód od przylądka Kanin Nos aż do wybrzeża wyspy Kołgujew i dalej wzdłuż wybrzeża archipelagu Nowa Ziemia. Jest to tradycyjny już historycznie obszar połowowy Pomorów, a obecnie rosyjskiej floty rybackiej z bazami w regionie Archangielska. Ściśle rzecz biorąc, są to historyczne rosyjskie wody przylądowe na północnych wybrzeżach FR. Wcześniej brytyjscy rybacy nigdy się w te rejony nie zapuszczali, zaś norwescy, którzy mają własne wyobrażenia o prawie własności do tych wód, zostali skutecznie przepędzeni przez Pomorów.
[Pomorowie/Pomorcy - jeden z etnosów Rosji, zamieszkujący wybrzeża mórz Białego i Barentsa, a także wzdłuż północnych rzek: Peczory, Onegi i Północnej Dźwiny. Lud ten powstał jako wynik interakcji rosyjskich osadników głównie ze starego Nowogrodu i Ziemi Niżowskiej z lokalną ludnością ugrofińską (Kareliowie, Samowie-Samojedzi, Nieńcy, Komi, itp.]
[Ziemia Niżowska - w XII-XIII wieku nazwa części Księstwa Włodzimiersko-Suzdalskiego, położonych w południowo-wschodnim regionie Ziemi Nowogrodzkiej, w dorzeczu górnego biegu Wołgi poniżej ujścia rzeki Mołogi. W XIV-XVI wieku nazwą ziemia Niżowska, Niż lub Poniżowie zaczęto nazywać regionem środkowej Wołgi, położonym między rzekami Oka i Wołga należący wówczas do Wielkiego Księstwa Włodzimierskiego. Nazwa "ziemia niżowska" była używana głównie przez Nowogrodzian z powodu, iż położona była na południe (poniżej) od ziemi nowogrodzkiej. Od 1169 r. Ziemia Niżowska w pobliżu miasta Torżoka graniczyła z Ziemią Nowogrodzką; na terytorium współczesnego obwodu kałuskiego - z Księstwem Smoleńskim; na terytorium współczesnego obwodu tulskiego - z Riazaniem i Wiatyczami, Niżnym Nowogrodem i Włodzimierzem - z Ziemią Muromską. Na wschodzie, gdzie najdalej wysuniętą osadą Ziemi Niżowskiej było miasto Radiłow (obecnie Gorodec), gdzie graniczyła z ziemiami Mordwińców (Mordowia)]
Dlaczego Związek Sowiecki musiał zawrzeć tak ewidentnie niekorzystną umowę w 1956 r. i, co więcej, utrzymywano ją przez niemal 70 lat? W tym okresie Związek Sowiecki miał dostęp do praktycznie nieograniczonych zasobów morskich, a przemysł rybny gwałtownie się rozwijał. Dlatego w drugiej połowie lat 50-ych ub. wieku przywództwo sowieckie postanowiło wykorzystać ten atut jako instrument przydatny w polityce międzynarodowej.
Dania z dorsza i łupacza to nie tylko ważne składniki kuchni brytyjskiej. Danie Fish&Chips jawi się jako integralny element brytyjskiego stylu życia, daleko ważniejszy niż na przykład naleśniki i pierogi dla Rosjan. I bez zbytniej przesady można uznać, iż jest jednym z symboli brytyjskiej tożsamości narodowej. Jednocześnie Brytyjczycy zazwyczaj siłą przejmowali najbogatsze w ryby akweny oceaniczne. Zwłaszcza na północnym Atlantyku i wodach przyległych, gdzie jest pod dostatkiem białej ryby (ryba o białym mięsie).
I tak, w 1956 r., Chruszczow lub ktoś z jego świty wpadł na pomysł wykonania gestu dobrej woli: wpuścić statki pod brytyjską banderą na północne wody rosyjskie, a nawet pozwolić im tam przebywać na kotwicowiskach. Nieodpłatnie i bez zwrotu kosztów ze strony brytyjskiej. Oczekiwano, że Londyn odwzajemni się „dobrym słowem” Związkowi Sowieckiemu. Stanowiło to element polityki Chruszczowa, znanej pod terminem "pokojowego współistnienia z Zachodem", którą kontynuowano za rządów Leonida Breżniewa, choć z drobnymi korektami (na niekorzyść strony rosyjskiej).
Jak wiadomo, Londyn nie ma w zwyczaju, aby odwzajemniać się. Dla niego połowy siei w wodach na północ od Archangielska stanowiły po prostu zwyczajowy aspekt polityki kolonialnej. Czyli skoro chcą ci dawać, to bierzesz, widocznie należy się jak psu buda. A do 2022 r. ca 40 procent całości dorsza spożywanego w Wielkiej Brytanii, czyli łupacz (plamiak, wątłusz) oraz gromadnik (sardela) pochodziło z połowów w rosyjskich wodach gospodarczych. Nasiliły się one szczególnie po wyjściu Londynu z UE, kiedy kanały dostaw surowców zostały rozdzielone. Ale nadal serwowano codziennie Fish&Chips w domach i w pubach.
Z ww. względów Brytyjczycy pozbawiając w marcu 2022 r. Federację Rosyjską korzystnego traktowania gospodarczego i nakładając 35% opłatę na rosyjskiego dorsza, strzelili sobie w stopę.
Ale nie chodzi tu o ryby poławiane przez trałowce pływające pod brytyjską banderą, ale o te ryby, które dodatkowo kupowano od podmiotów rosyjskich. Krył się za tym sprytny plan. Nawet po akcie wycofania się z dwustronnego porozumienia z 1956 r., FR pozostaje w regionalnych stowarzyszeniach rybackich. Istnieje bowiem Komisja Rybołówstwa Północno-Wschodniego Atlantyku (NEAFC), a także Organizacja Rybołówstwa Północno-Zachodniego Atlantyku (NAFO). Członkowie tych organizacji mogą regulować swoje wzajemne stosunki w ramach funkcjonowania tych struktur. Z tego względu Brytyjczycy zakładali, że wspomniane mechanizmy pozwolą im uzyskać kwoty połowowe na sieję w rosyjskiej strefie ekonomicznej. Jednak NEAFC i NAFO regulują jedynie procedury monitorowania i obserwacji działalności połowowej, uczestniczą w dystrybucji kwot połowowych, natomiast udzielanie licencji na połowy jak również odpowiedzialność za przestrzeganie wszystkich regulacji spoczywa na państwie, na którego wodach ryby są poławiane (lub w jego wyłącznej strefie ekonomicznej). Dlatego państwa członkowskie ww. stowarzyszeń zawierają między sobą umowy dwustronne.
Na przykład kwoty połowowe na Morzu Barentsa są rozdzielane przez Rosyjsko-Norweską Komisję Rybołówstwa, przy czym 85% całej puli jest dzielone między Norwegię i FR. Z pozostałych 15 procent przypada mniej niż jeden procent na rybackie statki brytyjskie. Z tego względu Norwegia, pomimo różnych innych sankcji nałożonych na FR, odmówiła jakichkolwiek szykan w kwestiach rybołówstwa, kontynuując dotychczasową współpracę. Ryby są o wiele ważniejsze niż Ukraina czy solidarność europejska. Norwegom opłaca się dzielić zasobami mórz północnych tylko z FR, by na to poletko nie dopuszczać nikogo innego. Korzyści z tej formy "redystrybucji zasobów" są oczywiste.
Ale jest jeszcze jeden kraj w Europie, dla którego narodowej kuchni biała ryba jest również symbolem, a jest nim Polska. Nie ma w Polsce święta, na które nie przygotowywano by sandacza lub dorsza. Ryba po polsku, podobnie jak polski sos rybny, jest szeroko znana poza granicami Polski. Ale Polska nie ma możliwości, by zrezygnować z sankcji wobec FR. Tak więc sprytni Norwegowie łowią dorsza na Morzu Barentsa zgodnie z kwotami, dodatkowo kupują go w Rosji, ładnie pakują i sprzedają Polakom. Zadowoleni są wszyscy, z wyjątkiem Brytyjczyków.
Ze wspomnianej 15-procentowej kwoty połowowej białej ryby, która pozostaje dla innych krajów (poza Norwegią i FR), trafia ona głównie do Islandii, którą słowo "dorsz" stawia na baczność. Trzykrotnie w XX wieku (po II WŚ) Islandczycy zainicjowali tak zwane wojny dorszowe z Wielką Brytanią, rozszerzając swoją morską strefę ekonomiczną. W pewnym momencie doszło do regularnych działań wojennych ze strzelaniem (na postrach) i wyprowadzaniem okrętów wojennych z miejsc bazowania. W 1972 r. Islandia zagroziła, że jeśli Londyn uniemożliwi im połów dorsza, wycofa zgodę na korzystanie przez NATO z bazy lotniczo-morskiej w Keflavik, a nawet rozpoczęła zakulisowe negocjacje z ZSRR w sprawie zakupu okrętów wojennych. Dopiero wówczas Waszyngton był zmuszony wywrzeć presję na Londyn, aby kluczowy dla NATO „niezatapialny lotniskowiec” na północnym Atlantyku nie zmienił się w miejsce bazowania dla sowieckich atomowych okrętów podwodnych (APO).
W tej sytuacji Brytyjczycy ustąpili, a Islandczycy zorientowali się, że mogą skutecznie rozgrywać atutem swojego wyjątkowego położenia geostrategicznego. W latach 90-tych ub. stulecia w takiej samej sprawie wdali się w spór z Norwegami, tyle że na wodach wokół Svalbardu (Spitzbergen), które Norwegowie uważają za swoje. I znów rozchodziło się o eskortowanie flotylli rybackich przez okręty wojenne (norweskie). Doprowadziło to do "rosyjsko-norweskiej zmowy rybnej", ale że z Islandczykami nie warto zadzierać (bo wody dokoła tej wyspy obfitują w ryby), wobec czego otrzymują oni regularnie swoją dole z 15% połowowej puli. Jednocześnie prawie wszystkie kraje zwróciły się przeciwko Wielkiej Brytanii po jej wystąpieniu z UE. Dania zakazała Brytyjczykom połowów u wybrzeży Grenlandii ze względu na "troskę o połowy przez Eskimosów".
Całkowita dostępna kwota dorsza na tych odległych wodach od Wielkiej Brytanii wynosiła w 2023 r. zaledwie 5 950 ton, w porównaniu do 19 500 ton w 2018 r. W 2023 r. Wielkiej Brytanii przydzielono na Morzu Północnym zaledwie 500 ton dorsza na wodach norweskich oraz 5 200 ton na wodach wokół Svalbardu.
Wycofanie się Rosji z porozumienia z 1956 r. zagrozi boleśnie brytyjskiemu sektorowi rybołówstwa, który już i tak znajduje się w kryzysie. Gazeta Daily Mail martwi się nie tylko o los tradycyjnej brytyjskiej kuchni, ale także o to, że rosyjskie okręty wojenne Floty Północnej mogą użyć siły przeciwko brytyjskim trawlerom. Islandczycy podczas "wojen dorszowych" nie tyle strzelali do Anglików, co przecinali ich włoki specjalnymi urządzeniami. Okazało się to skutecznym sposobem walki z morskimi kłusownikami.
Istnieje także inny aspekt zagadnienia. Otóż brytyjskie trawlery wykorzystywane były do celów zwiadowczych. A wybrzeża Morza Barentsa, od Spitsbergenu do Nowej Ziemi, naszpikowane są bazami rosyjskiej Floty Północnej. Ponadto prowadzi tędy główny odcinek Północnego Szlaku Morskiego, a także poligony nuklearne na Nowej Ziemi i jedyny szlak morski na Morze Białe i do Archangielska, gdzie znajduje się Siewierodwińsk, w którym budowane są APO, a także główny poligon Floty Północnej rosyjskiej marynarki wojennej. Brytyjscy rybacy wybierali się po ryby tak daleko, łącząc przyjemne z pożytecznym.
Warto wspomnieć, że nadal istnieje wiele takich przestarzałych umów i tylko niektóre z nich zostały dotychczas zmienione. Między innymi została rozwiązana kwestia japońskich połowów na wodach wokół południowych Kurylów, które umożliwiono w zamian za finansowanie kilku projektów biznesowych na tych wyspach. Rewizja starych umów aktualnie jest realizowana, dlatego przypadek brytyjski jawi się jako początek dłuższego procesu.
***************************
za:
https://echonedeli.ru/exclusive /4265-rossija-lishaet-velikobritaniju-nacionalnogo-simvola.html
*******
Wykaz moich wszystkich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty
tagi: polityka i ryby
![]() |
stanislaw-orda |
19 stycznia 2025 01:49 |
Komentarze:
![]() |
gabriel-maciejewski @stanislaw-orda |
19 stycznia 2025 07:16 |
Ale rozumiesz, że nie o kuchnię brytyjską chodzi, prawda? I że to tylko takie pieprzenie. Szczególnie o tych trawlerach szpiegowskich.
![]() |
jan-niezbendny @stanislaw-orda |
19 stycznia 2025 08:15 |
Zapewne nie jest najwazniejsza rzecz w tym artykule, ale mnie sie zdała czymś takim... out of place. Pozornie drobnym zakłóceniem w strumieniu percepcji, które jednak każe zatrzymac sie na chwilę i przeczytac jeszcze raz:
Ale jest jeszcze jeden kraj w Europie, dla którego narodowej kuchni biała ryba jest również symbolem, a jest nim Polska. Nie ma w Polsce święta, na które nie przygotowywano by sandacza lub dorsza. Ryba po polsku, podobnie jak polski sos rybny, jest szeroko znana poza granicami Polski.
Mieszkam w Polsce, obchodzę te same święta, co znakomita większość rodaków, pamiętam swój dość typowy i tradycyjny dom rodzinny, mam krewnych, przyjaciół, znajomych itd. i - daję słowo - pomysł, by ktokolwiek zaprzątał sobie głowę obawami, ze na stole zabraknie białej ryby, w szczególności sandacza lub dorsza, wydaje mi się absurdalny. Karp na Wigilię - absolutnie, śledź w Wielki Piątek - obiazatielno, ale dorsz i sandacz? Kiedy? Gdzie? A podawać ryby na Wielkanoc to juz w ogóle "wbrew naturze". ;)
Nie, żebym nie lubił ryb. Przeciwnie, nawet ubolewam, ze jadam ich mniej niz zalecają dietetycy. Dobra ryba jest dzisiaj droższa od dobrej wieprzowiny (choć mimo wszystko tansza od dobrej jagnięciny), toteż ma potencjał odświętności, ale jeszcze w latach 70. tak zwane środki masowego przekazu musiały edukowac prostych Polaków, że filet z dorsza to nie jest to marny substytut schabowego, tylko pyszny i wartościowy posiłek per se.
Podobnie, sporo podróżuję i jadłem w setkach, jeśli nie tysiącach gastronomicznych przybytków za granicą. Różnej kategorii: od paryskiego hotelu Costes do fastfoodów, ale nigdy, przenigdy nie widziałem w menu owej przesławnej ryby po polsku.
Ja wiem, że w pierwszej polskiej książce kucharskiej jest wiecej przepisów na ślimaki niz na wieprzowinę, ale to było w XVII wieku. Wiele sie zmieniło od tamtego czasu.
Czy cała reszta poparta jest równie dobrym reasearchem, jak to zdanie?
![]() |
stanislaw-orda @jan-niezbendny 19 stycznia 2025 08:15 |
19 stycznia 2025 08:50 |
zabrakło dopełnienia, że jest znana poza wschodnimi (obecnymi) granicami.
![]() |
olekfara @jan-niezbendny 19 stycznia 2025 08:15 |
19 stycznia 2025 09:04 |
Ryba po polsku nie jest oznaczeniem markietingowym, lecz kulturowym. Próżno jej więc szukać za granicą. Nie da sie jej też przyrządzić z "surowca" dostępnego w supermarketach. Nastąpił te wyraźny rodzdźwięk, między tym , co uważa za dobre większość konsumentów, a tymi, co uważają, że produkowana obecnie masowo i fabrycznie żywność, to szajs.
![]() |
jan-niezbendny @stanislaw-orda 19 stycznia 2025 08:50 |
19 stycznia 2025 09:44 |
A, w takim razie to zrozumiałe. Coś jak "polskij garnitur", czyli meblościanka.
W Rosji, wówczas jeszcze ZSRR, byłem tylko raz i akurat jadłem rybę, wprawdzie nie w "polskim sosie rybnym", a zapiekaną w glinianym kociołku. W moskiewskiej restauracji "Jakor", pod muzykę na żywo: piosenki Modern Talking ze wschodnim akcentem. Ech, wspomnienia...
Geopolityka geopolityką, ale punkt widzenia zawsze pozostaje ściśle lokalny. ;)
![]() |
jan-niezbendny @olekfara 19 stycznia 2025 09:04 |
19 stycznia 2025 10:07 |
No ale autor twierdzi, że cały świat zna rybę po polsku i polski sos rybny. Oznaczenie kulturowe? Może, ale tylko w Rosji, jak wyjaśnił pan Stanisław.
![]() |
stanislaw-orda @jan-niezbendny 19 stycznia 2025 10:07 |
19 stycznia 2025 10:28 |
"Cały świat" to miałby kłopot ze wskazaniem Polski na mapie Europy.
Czyli jesli się tylko zechce, to do wszystkiego można się przyczepić.
![]() |
jan-niezbendny @stanislaw-orda 19 stycznia 2025 10:28 |
19 stycznia 2025 10:45 |
Ale rybę po polsku cały świat zna, a dla samych Polaków to najwazniejszy element każdego święta. ;)
Nie ma co się złościć.
![]() |
stanislaw-orda @jan-niezbendny 19 stycznia 2025 10:45 |
19 stycznia 2025 10:50 |
Jestem pond 20 lat na netowych forach. Od jakiegos czasu Już się nie złoszczę.
![]() |
klon @jan-niezbendny 19 stycznia 2025 10:07 |
19 stycznia 2025 10:56 |
Fasolkę "po bretońsku" jada się tylko w PL, choć dla wielu bywa to zakoczeniem. A rodowity Grek wybuchnie śmiechem, gdy podamy mu w PL rybę "po grecku". Może autor artykułuma podobnie? Przecież nie o kulinariach jest to tekst.
![]() |
Zdzislaw @stanislaw-orda 19 stycznia 2025 10:50 |
19 stycznia 2025 11:26 |
Wypowiem się jako wielbiciel sandacza w wydaniu zarówwno domowym, jak i restauracyjnym. Ah! Ten letni stolik tuż przy studni Neptuna na Długim Targu (jednokrotnie) lub (wielokrotnie) skromny bar "Pstrąg" na starej trasie z Zawiercia do Jędrzejowa (nową na razie projektują), parę kilometrów za Pradłami nad mało znaną rzeczułką Krztynią (nota bene dziwnym jest, że dania z atlantyckim sandaczem "wychodzą" zgrubsza w tej samej cenie, co z pstrągiem z tejże Krztyni).
Bardzo bym się zmartwił, gdyby tego sandacza zabrakło, bo już teraz ciężko go kupić do użytku domowego. Więc współczuję Brytyjczykom, że bedą musieli powściągnąć swoje apetyty na "fish&chips". Może nie będzie im tam ciężko, jak w czasach pierwszej kadencji Churchila, najwyżej tak, jak za drugiej. Jedyne pocieszenie, jakie można by im zaserwować, to nadzieja, że te wyrzeczenia nie będą trwały zbyt długo i za rok-dwa ruscy sami im dowiozą tega sandacza (no bo ktoś te wykwintne ryby za dobre pieniądze musi chcieć konsumować. My im tego raczej nie zapewnimy, bo - jak słyszę w okolicznym supermarkecie - sandacza "ni ma", bo jest za drogi (może będzie na święta)
![]() |
Zdzislaw @klon 19 stycznia 2025 10:56 |
19 stycznia 2025 11:40 |
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby sie okazało, że rodowód tej fasolki po bretońsku jest starszy od etnosu, zamieszkującego obecnie Bretanię. Przypomnę tu znany fakt, że w tych okolicach odbyła się słynna bitwa morska między flotą Cezara i flotą Wenedów, niestety przegrana przez tych ostatnich. Kto tam wtedy zamieszkiwał tę Bretanię, to - oczywiście - ciężko dziś wydedukować wobec wiadomej wiarygodności wszelkich dostępnych obecnie "źródeł". Oczywiście pozostaje jeszcze najważniejsza kwestia, czy Bretania zwała się wówczas Bretanią. Natomiast co do "ryby po grecku" to jakieś domysly musiałyby być chyba znacznie bardziej karkołomne, choć znany jest poniekąd fakt, iż Grecję zamieszkiwało sporo Słowian. Może więc to oni jadali tę "rybę", a nie Grecy?
![]() |
Zdzislaw @Zdzislaw 19 stycznia 2025 11:40 |
19 stycznia 2025 11:48 |
Tak na margineie, to trwałość - przez stulecia, nawet tysiąclecia - niektórycvh słów jest zadziwiająca. Nawet Ukraińcy zwą nas przecież (niezbyt miło) Lachami, a w Turcji, czy Iranie ta nazwa (Lechistan) zdaje się nadal jest w pełni poprawna.
![]() |
Sas @Zdzislaw 19 stycznia 2025 11:48 |
19 stycznia 2025 12:41 |
Absolutnie. Znajomą Irankę poprosiłem by napisała nazwę mojego kraju w swoim języku. Zastanawiała się. Dopiero gdy zaproponowałem Lechistan to się odblokowała
![]() |
BTWSelena @stanislaw-orda |
19 stycznia 2025 12:46 |
"Jak Kuba Bogu.......tak Bóg Kubie"dokończyłam to przysłowie ,które żadną miarą się nie sprawdza...Całkiem swieży wniosek( 20.11.2024 )" Rosja łamie zasady ochrony dorsza na Bałtyku i jest w tym procederze zupełnie bezkarna - to wniosek z posiedzenie sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej."
Jak wynika z danych, które dotarły do komisji wynika, że rosyjscy rybacy co roku wyławiają na Bałtyku ok. 800 ton dorsza. To teoretycznie niedużo, ale na Bałtyku 8 państw przestrzega niemal całkowitego zakazu połowu dorszy, chcąc doprowadzić do odrodzenia bałtyckiego stada. Rosja nie przestrzega natomiast zasad związanych z ochroną tego gatunku. Są sygnały, że rosyjskie połowy odbywają się w czasie tarła, co jest sprzeczne z jakimikolwiek zasadami ochrony środowiska.
Ale ta umowa z Chruszczowem w 1956 i łaskawość połowu ryb...co za brak wdzięczności...,że pokątny biznes musi wkraczać...A rybki "se" migrują zgodnie z odwiecznym rytmem... i da się ich wszędzie wyłapać...Tak sobie myślę,ze brakuje już pola do popisu,komu zajumać troszkę terytorium...no to wio..na akweny,wojna czyje rybki i ile można złowić...czyli wody są dość skolonizowane...
![]() |
stanislaw-orda @BTWSelena 19 stycznia 2025 12:46 |
19 stycznia 2025 12:57 |
Tak, tak. Rosja to światowy "Wujek Samo Zło".
Cóz to za ulga, że nie trzeba juz szukać innych winowajców.
![]() |
zkr @BTWSelena 19 stycznia 2025 12:46 |
19 stycznia 2025 12:59 |
Taka dygresja - ryb z Baltyku nalezy unikac. Jest to dosc mocno skazone morze (duzy wplyw ma na to kilkadzieista tysiecy ton broni chemicznej zatopionej po IIWS).
Jezeli kupuje sledzia to unikam tego polawianego w Baltyku.
W temacie dorsza, niemiecki artykul z 2013
Niemcy ostrzegają: wątróbka z bałtyckich dorszy poważnie skażona
![]() |
zkr @BTWSelena 19 stycznia 2025 12:46 |
19 stycznia 2025 13:01 |
P.S. Co do przyslowia to znam inna wersje: "Jak Kuba Bogu.......tak Bóg Kubanczykom" ;)
![]() |
zkr @stanislaw-orda 19 stycznia 2025 12:57 |
19 stycznia 2025 13:04 |
> Cóz to za ulga, że nie trzeba juz szukać innych winowajców.
Inni maja tez swoje grzechy ale Rosja nie jest w stanie nic zaproponowac oprocz sily mitarnej, nic.
Jakos ludzie emigruja w poszukiwaniu lepszego zycia "za Kaluze" a nie do Rosji.
![]() |
stanislaw-orda @zkr 19 stycznia 2025 13:01 |
19 stycznia 2025 13:05 |
to jest ta sama wersja.
Ta inna ("Kubańczykom") to najwyraźniej wersja dla ofiar reform oświatowych, które mają rozległe oraz masywne kłopoty z kojarzeniem.
![]() |
zkr @stanislaw-orda 19 stycznia 2025 13:05 |
19 stycznia 2025 13:46 |
> to najwyraźniej wersja dla ofiar reform oświatowych
Wersja godna Rysia P. :)
Ale jest to starsze niz on, podejrzewam.
![]() |
Paris @stanislaw-orda 19 stycznia 2025 10:50 |
19 stycznia 2025 13:51 |
Fajnie,...
...wlasnie po Twojej dluzszej nieobecnosci na forum SN czuje, ze jestes jakis taki ,,blogo spokojny,,... tez bym tak chciala !!!
Ale mam mniejsze od Twojego doswiadczenie, bo tylko zaledwie 15 lat... i tylko na blogu CORYLLUS`a i SN, bo nigdzie wiecej po internetach sie ,,nie wlocze,,. Wiec jeszcze troszeczke i ,,dogonie,, Ciebie, oczywiscie, w niezloszczeniu sie.
A wpis super.
![]() |
qwerty @Paris 19 stycznia 2025 13:51 |
19 stycznia 2025 14:43 |
Jestem za i dzielę upodobania.
![]() |
qwerty @zkr 19 stycznia 2025 13:04 |
19 stycznia 2025 14:45 |
Propozycje Rosji uwidaczniają się podczas werbunków, zazwyczaj nie dot. to efektów militarystycznych.
![]() |
Paris @qwerty 19 stycznia 2025 14:43 |
19 stycznia 2025 14:56 |
Tak,...
... do wszystkiego trzeba dorosnac,... zaznac wiedzy, doswiadczenia,... i uznac Boska moc.
![]() |
BTWSelena @stanislaw-orda 19 stycznia 2025 12:57 |
19 stycznia 2025 15:04 |
No prawie ,że się wzruszyłam.Ale z panem wcale nie jest aż tak źle,bo dostrzega pan to co inni pominęli. Nawet w czasach Chruszczowa,gdzie tak "bezinteresowne" umowy jednak były,a czarna niewdzięczność po latach została ukarana...Jednak Rosja to stan umysłu ...a chwilami my zapominamy,że z tego "wujka"wychodzi człowiek sowiecki ,który przetrwał.
I nawet nie ma potrzeby stosować przysłowia "Jak Kuba Bogu",bo z Bogiem sowiecki człowiek też wojował. Zmiana nazwy z ZSRR/FR to zabieg jak......ten słynny SOW...A jeżeli mamy trzymać sie ściśle notki,to szukanie winnych po świecie za stan rzeczy ,chyba trzeba wrócić się do epoki kamienia łupanego..Ja aż tak dalece nie jestem wybitnym znawcą...w tej materii...
![]() |
BTWSelena @qwerty 19 stycznia 2025 14:45 |
19 stycznia 2025 15:12 |
Ależ qwerty ,te werbunki zazwyczaj kończą się efektami militarystycznymi. My w Polsce mieliśmy to szczęście ,że ostatnia jednostka bojowa sowiecka opuściła Polskę 28 października 1992 roku. A dalej się zgadza ;werbunek dalej pozostał...
![]() |
qwerty @BTWSelena 19 stycznia 2025 15:12 |
19 stycznia 2025 15:43 |
I trwa nadal
![]() |
BTWSelena @zkr 19 stycznia 2025 12:59 |
19 stycznia 2025 16:58 |
Ja w ogóle to unikam ryb z morza słonego,oprócz dobrze przyrządzonego śledzika..Rybka już np słodkowodna jak najbardziej... Zaciekawiło mnie jak się czują rybki w morzach.Ogarnęło mnie wprost przerażenie jak poczytałam w jakim stopniu morza są skażone... i co tam się kotłuje w tych wodach... Nasz Bałtyk to pikuś ,ale to nie jest żadna pociecha............
![]() |
Maginiu @jan-niezbendny 19 stycznia 2025 10:07 |
19 stycznia 2025 17:05 |
Za to - co za szczęście - świat nie zna surströmming. Jest to nasz kochany bałtycki sledź, ale wyłowiony przez Szwdów. Najlepiej w maju, przed tarłem, potem osolone leżą sobie kilka tygodni,a jak już zaczynają podśmiardywać, to zamykają je w metalowych puszkach. Tam nadal - niektórzy mówią, że fermentują - ale według mnie gniją tak, że puszki zaczynają się wybrzyszać. Nie będę się wysilał, aby opisać zapach wtowarzyszący otwarciu puszki. Zacytuję zbawcę: " niektórzy mówią, że śmierdzi jak trup. Inni porównują go do brudnej pieluchy. Albo nieopróżnianego od miesięcy kosza na śmieci dla psów. Jakkolwiek by go nie opisać, szwedzki przysmak znany jako surströmming (sfermentowany śledź) jest najbardziej śmierdzącym jedzeniem na świecie".
Generalnie nikt - nawet miłośnicy tej potrawy - nie otwierają puszki z surströmming w pomieszczeniu, robią zawsze na zewnątrz, a jeszcze lepiej w wiadrze napełnionym wodą. Prwdziwi znawcy zalecają jednak głębokie wąchanie tuż po otwarciu puszki - powoduje to efekt odczulenia nozdrzy i potem potrawa już, w czasie konsumpcji, tak źle nie cuchnie.
Pachnąca zawartość puszki nieopatrznie źle na kogoś ukierunkowana, skutkuje utratą garderoby na zawsze i koniecznością wejscia pod prysznic na bardzo długi czas. A i to nie zawsze pomaga, bo jak we włosy - to tylko maszynka do golenia. Mnie to ominęło, ale kolega zakończył ucztę ... goło i łyso.
Nie wierzcie różnym celebryckim ekspertom z internetu, zajadającym się tym smakołykiem, robiącym przy tym marsowe miny i wypowiadającym kłamliwe określenia. Bo w rzeczywistości to jest prawdziwa... masakra.
Nie ma to jak nasz polski karp po żydowsku...
![]() |
zkr @BTWSelena 19 stycznia 2025 16:58 |
19 stycznia 2025 17:13 |
> Nasz Bałtyk to pikuś
Wlasnie, ze nie. Mnostwo wrakow z IIWS, bron chemiczna, zanieczyszczenia splywajace rzekami.
Dodajmy do tego, ze wymiana wod w Baltyku jest bardzo slaba.
"Bałtyk wymienia wody jedynie z Morzem Północnym – przez wąskie i płytkie Cieśniny Duńskie: Wielki i Mały Bełt, Sund, Skagerrak, Kattegat. Całkowita wymiana wód w środkowym Bałtyku trwa od 25 do 30 lat."
link
Ja tam rybek w smazalniach nad Zatoka nie jadam. Jezeli juz to polecam slodkowodne na Kaszubach czy Mazurach (smazony okon to chyba nasza najsmaczniejsza ryba).
![]() |
zkr @BTWSelena 19 stycznia 2025 16:58 |
19 stycznia 2025 17:18 |
Tak sie chlopcy bawili tuz po wojnie:
https://fundacjamare.pl/zatopiona-bron-chemiczna-i-konwencjonalna/
![]() |
BTWSelena @zkr 19 stycznia 2025 17:18 |
19 stycznia 2025 17:35 |
O matko jedyna !--wolę schować głowę w piasek i nie czytać dalej -co znajduje się w innych morzach,bo chyba morze Bałtyckie nie jest wybrańcem ?.....To nie na moje nerwy!..
![]() |
BeaM @stanislaw-orda |
19 stycznia 2025 19:55 |
Nie sądzę, by Londyn, ogłaszając sankcje, coś tam przeoczył. Co najwyżej zapewnił dobie jakieś inne dorszowe kanały. Może się byli wcześniej dogadali z największymi poławiaczami dorsza i swoimi biznespartnerami od setek lat, czyli Portugalczykami. Może nie bez kozery cena dorsza w Portugalii skoczyła nagle o 20 procent (w 2022 r.).
Jedno jest pewne (w mojej ocenie) - jedzenie nie jest istotne dla brytyjskiej tożsamości narodowej. A fish&chips to raczej „skutek uboczny" panowania na morzach, a nie powód. Powiem więcej - to właśnie kompletny brak hołdowania smakowi jest powodem ich dumy. Można to ująć anegdotycznie. Ostatnia inwazja na Anglię miała miejsce prawie 1000 lat temu. Zwykle najeźdźcy narzucają swoje zasady i obyczaje. Normanom się to nie powiodło. Bo Anglicy robili to, w czym są najlepsi (zacytuję z fajnej książki) „ignorowali dziwne zapachy gotowania, nieznane ubrania i osobliwe akcenty". I zabrali się za powolne i mozolne przekształcanie najeźdźców w Anglików.
W pejzażach miejskich nad rybą z frytkami przewagę mają chyba bary z Indian curry. To jest dla mnie większym symbolem brytyjskiej tożsamości. Tej imperialnej.
![]() |
ddam @stanislaw-orda |
19 stycznia 2025 20:14 |
Ekonomia wyznacza kierunki
https://www.bbc.com/news/articles/cn7l6kzppyxo
"Średnia cena porcji ryby z frytkami wzrosła o ponad 50% do prawie 10 funtów w ciągu pięciu lat do lipca, podczas gdy cena kebaba wzrosła o 44%, a pizzy o 30%.
Właściciele lokali z frytkami twierdzą, że w ostatnich latach koszty „wybuchły”, na które złożyły się wysokie rachunki za energię, cła na import owoców morza i ekstremalne warunki pogodowe, które negatywnie wpłynęły na zbiory ziemniaków."
![]() |
stanislaw-orda @BeaM 19 stycznia 2025 19:55 |
20 stycznia 2025 00:04 |
To nieporozumienie. Największe i najbliższe Wysp (Brytyjskich) obfite łowiska to były właśnie wody mórz Barentsa i Bialego. Oczywiście, że mogą sobie łowic wokół Falklandów, ale to dużo dalej (drożej).
![]() |
jan-niezbendny @stanislaw-orda 20 stycznia 2025 00:04 |
20 stycznia 2025 05:05 |
Sam byłem tym zaskoczony, ale łatwiej dowiedzieć z niemałą precyzją, gdzie i w jakich ilościach brytyjskie kutry i trawlery wyładowują ryby, niż tego, gdzie je łowią. Czegoś jednak dowiedzieć się można. Oto dane z bloga rządowej agendy Marine Management Organisation:
W 2017 r. większość połowów pochodziła z wód Wielkiej Brytanii: 80% pod względem ilości i 83% pod względem wartości. Drugim najważniejszym regionem były wody innych państw członkowskich UE, odpowiednio 13% i 9%. Resztę - czyli odpowiednio 7% i 8% - pozyskano na łowiskach państw trzecich i na wodach międzynarodowych.
Oczywiście coś się od tamtego czasu zmieniło, np. UK już nie należy do UE, ale chyba nie udział wód rosyjskich w tej statystyce. Nie jakoś drastycznie w każdym razie. A zatem na te 7-8% przypada wszystko, co w brytyjskie sieci wpadło na wodach norweskich (przypuszczam, że większość z tej puli), islandzkich, amerykańskich, kanadyjskich, rosyjskich itd. oraz na nienależących do nikogo akwenach. Jak bardzo wstrząsnęłoby rynkiem brytyjskim odcięcie dostaw z mórz Barentsa i Białego? Podaż dorsza runie o cały 1% czy mniej? Będą musieli zrezygnować z 1% swojego niemałego eksportu i rzucić to na rynek wewnętrzny? A może kupic o 1% więcej u Hiszpanów, którzy w Europie łowią najwiecej? W każdym razie kartek na ryby raczej nie wprowadzą.
Artykuł elegancko pomija tę kwestię, więcej uwagi poświęcając kulinariom - bo przecież nie ja zacząłem ;) - i historii stosunków brytyjsko-radzieckich. Wniosek dla rosyjskiego czytelnika: to my jak zawsze szczerze i bezinteresownie wyciągamy pomocną dłoń i wręcz ich karmimy za friko, a ten przewrotny Albion nie dość, że dobrego slowa nie powie, to jeszcze robi nam wbrew. Ale rosyjski człowiek spokojny do czasu. Jak się odwinie, to im te ryby staną ością w gardle. Z głodu zdechną i nikt im nie pomoże, nawet tradycyjnie wysługujący się im Polaczek, które wszakże za ukochanego sandacza w sosie sprzeda własną matkę.
Publicystyka bardziej niz analiza.
![]() |
stanislaw-orda @jan-niezbendny 20 stycznia 2025 05:05 |
20 stycznia 2025 11:54 |
Owszem, publicystyka.
Roczniki z danymi statystycznymi to trochę inna formuła.
Wątek dotyczył połowów w rosyjskiej strefie ekonomicznej. I tylko tyle mogli odegrać "Brytolom" na nosie. Czy "Brytole" to zauważą? Po dwuletnim pobycie w UK (Lądek) skłaniam się do opinii, ze im jest wszystko jedno co zjadają, zatem nawet nie zauważą różnicy, o ile jakś byłaby.
Nawet jednemu "Brytolowi" przy jakiejś okazji powiedzialem, ze mój pies je lepiej niż on.
![]() |
Paris @stanislaw-orda 20 stycznia 2025 11:54 |
20 stycznia 2025 12:07 |
Przy okazji...
... wyjasnila sie mi Twoja nieobecnosc na SN !!!
Ale a propos komentarza,... a co ,,Brytol,, na Twoja konstatacje ?
![]() |
stanislaw-orda @Paris 20 stycznia 2025 12:07 |
20 stycznia 2025 13:25 |
Oni nas i naszych opinii nie traktują serio. Dla nich jesteśmy ubogimi i upośledzonymi krewniakami, do których lepeiej się nie przyznawać.
Dla przeciętnego "Brytola" wszystko u nich jest najlepsze na swiecie, a jesli nie najlepsze, to przynajmniej nie gorsze niz to najlepsze, które jest gdzieś indziej. Nie ma z nimi pola do dyskusji. Oczywiscie mam na mysli klasycznego Brytola po ichniejszej edukacji, ale sa to reminiscencje sprzed 30-ltu kilku lat. Ponoc dzisiaj w Lądku takiego klasycznie sformatowanego Brytola trzeba ze świecą szukać. Dominują "brytole"z Indii, Pakistanu, Keniii, Nigerii, Karaibów etc., no i coraz wiecej krewniaków licznych emirów i kalifów.
![]() |
klon @stanislaw-orda 20 stycznia 2025 13:25 |
20 stycznia 2025 14:43 |
<<<... Dominują "brytole"z Indii, Pakistanu, Keniii, Nigerii,(...) >>
Tylu lekarzy w jednym mieście? Super służba zdrowia ( im trzeba życzyć).
![]() |
Paris @stanislaw-orda 20 stycznia 2025 13:25 |
20 stycznia 2025 18:19 |
Dzieki, bo zawszec to dobrze wiedziec...
... i w sumie ZERO zdziwien !!!
Licze, ze juz niebawem ta ich pogarda zgubi ich.
![]() |
stanislaw-orda @Paris 20 stycznia 2025 18:19 |
20 stycznia 2025 18:54 |
To nie pogarda, nie przede wszystkim. To poczucie wyższości właściwe "misjonarzom cywilizacji". Takie mają o sobie mniemanie.