-

stanislaw-orda : [email protected].

Ostatni arystokrata ducha

No, może jeden z kilku ostatnich.

Niniejsza notka to krótki suplement dla postaci jednego z zamilczanych i zakłamanych patriotów polskich, których tak wielu ocenzurowała zarówno junta piłsudczyków w II RP jak i powojenna junta promoskiewskich jurgieltników w czasach tzw. PRL-u, oraz następnie junta oszustów okrągłostołowych w III RP. Rzecz dotyczy  Edwarda Woyniłłowicza, którego sylwetka i twórczość została już parokrotnie przypomniana z inicjatywy p. Gabriela Maciejewskiego na portalu "Szkola Nawigatorów"  oraz   z inicjatywy wydawniczej  oficyny  "Klinika Języka".

Więcej nt. postaci Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza herbu Syrokomla pod linkiem:

http://sbc.org.pl/Content/96751/i48292.pdf

Uzupełnienie niniejsze stanowią fragmenty wspomnień innego z gigantów arystokracji ducha, sąsiada Edwarda Woyniłowicza na ziemi litewskiej, czyli Mieczysława Jałowieckiego, herbu Łodzia (link):

http://nczas.com/publicystyka/nasi-panowie-i-szlachta/

Są nim fragmenty tekstu zamieszczonego w Nr 631 londyńskich „Wiadomości” z 1958 roku.
Tekst natomiast jest wspomnieniem wizyty Jałowieckiego u Woyniłłowicza w okresie przed 1917 rokiem.

Pominięte partie oryginalnego tekstu oznaczone jako (…). Dodałem dwa przypisy (*) oraz pogrubiłem czcionkę na najważniejszym, a jakże wciąż aktualnym fragmencie wypowiedzi jednego z ostatnich już arystokratów ducha, w szczególności zaś kwestii w brzmieniu:
Jakże inaczej rozwinęłaby się historia gdybyśmy stale nie ulegali warcholstwu, nie słuchali fałszywych proroków i awanturników ustrojonych, niczym na maskaradę w płaszcz patriotyzmu, gdybyśmy jak ćmy nie palili skrzydeł w pierwszym napotkanym ogniu”.

 Oto właściwy tekst z fragmentów ww. wspomnień.

---------------------------------------------------------------------

Była 3-a w nocy gdy z pociągu wileńskiego przesiadłem się w Mińsku Litewskim do pociągu idącego
w stronę Baranowicz i Brześcia

(…)

Jechałem do żyznej Słucczyzny w odwiedziny do naszych krewnych: kuzynki mojej żony, Marii z Rewieńskich hr. Krasickiej, i mojej szwagierki, Anny z Wańkowiczów Domańskiej (obie panie prosiły o rady w pewnych sprawach finansowych), ale głównym celem mojej podróży była pielgrzymka do Sawicz, siedziby Edwarda Woyniłłowicza, bezapelacyjnego autorytetu dla ziemiaństwa zamieszkującego tę ogromną polać kraju od Niemna aż do nadrzecznych łęgów Dnieprowych i błot i rozlewisk Prypeci.

Woyniłłowicza widywałem zwykle na zebraniach ziemiańskich lub naradach rodzinnych, otoczonego pewną atmosferą "nieprzystępności", tak charakterystycznej dla ludzi tego typu. Osobiście nigdy mnie nie ciągnęło do t.zw. ludzi "popularnych". Za czasów mojej wczesnej młodości ideałem moim był Jeremi Wiśniowiecki, gdy dorosłem - Aleksander Wielopolski. Interesowali mnie zawsze ludzie twardzi, chodzący samopas.

Żaden z ludzi z którymi miałem szczęście współpracować, nie był popularny; ani Józef Montwiłł, ani Aleksander Meysztowicz, ani Roman Skirmunt, ani Hipolit Korwin-Milewski, ani Edmund Bortkiewicz, ani Stanisław Wańkowicz senior. Byli bardziej szanowani niż lubiani, nie szczędzono im za plecami krytyki, a często i gorzkich słów, ale gdy chodziło o dobrą radę czy ratunek szło się do nich z całą ufnością w przekonaniu o ich sercu, dyskrecji, dobrej woli i zdrowym rozsądku.

Zajęty tymi myślami, ani się spostrzegłem gdy pociąg stanął na małej stacyjce Zamirje, zwanej dawniej Horodziejem.

- Panok musić co do Kniażycy, - spytał mnie tragarz, - koni czekają.

(…)

Jechaliśmy szerokim obsadzonym brzozami traktem na Cimkowicze, pozostawiwszy za sobą Nieśwież, którego kopuły i wieżyce odbijały pozłotą od głębokiego błękitu nieba.

(…)

Pozostawiwszy na stronie stary Kleck radziwiłłowski, za Cimkowiczami, dawnym dziedzictwem Karola Chodkiewicza a później Sapiehów skręciliśmy z traktu na drogę wiodącą do Kniażycy.

(…)

Po Kniażycy znalazłem się w również gościnnej i serdecznej atmosferze dworu w Załadziu, atmosferze która przez analogię przeniosła mnie do wańkowiczowskiego Horodyszcza, siedziby mojej teściowej.

(…)

Stanęliśmy przed wielkim dwupiętrowym dworzyskiem czy raczej zameczkiem podpartym z czterech stron potężnymi skarpami. W pobliżu krytym korytem płynęła Bereznica. Przy wejściu stały z dwóch stron małe armatki i leżały kule kamienne.

Woyniłłowicz, człowiek wielkiej wiary i serca o szerokich widnokręgach, był postacią jakby wyjętą z powieści Rodziewiczówny. Jeżeli Wilno miało swego Montwiłła, Mińsk miał swego Woyniłłowicza i jak Montwiłł był twórcą epoki montwiłłowskiej w Wilnie, tak Woyniłłowicz był twórcą epoki woyniłłowiczowskiej w Mińsku. Pomawiano go o ugodowość, ale nikt tak nie przyczynił się do spolszczczenia ziemi mińskiej jak właśnie Woyniłłowicz.

Jako prezes Mińskiego Tow. Rolniczego urządził pierwszą wielką wystawę rolniczą. Na przeciąg kilku dni zrusyfikowany Mińsk stal się miastem polskim a na ulicach nie słychać było innej mowy niż polska. Ta pierwsza wystawa na tych odległych ziemiach była rewelacją nie tylko dla nas, ale ponoć i dla Moskali.

(…)

Człowiek milionowej fortuny, żył skromnie a jego znaczne dochody szły na cele społeczne, na budowę ochronek, szkół ludowych, na stypendia które dyskretnie rozdawał hojną ręką. Brakło w Mińsku kościołów, gdyż większość po r. 1863 zamieniono na cerkwie. Walczył o zezwolenie na budowę i własnym kosztem wraz z siostrą swoją Jadwigą Kostrowicką wzniósł piękną świątynię.

(…)

W życiu osobistym nie był szczęśliwy. Śmierć przedwczesna zabrała mu syna a w kilka lat później córkę. Zniósł to z pogodą i bohaterstwem. Po śmierci syna wraz z zoną odwiózł jego zwłoki wozem drabiniastym i pochował na cmentarzu rodzinnym w wykopanym przez siebie dole. W ten sam sposób pochował swoją córkę.

Pamięć swych dzieci uczcił wznosząc w Mińsku kościół pod wezwaniem Szymona i Heleny (były to ich imiona). Miał Woyniłłowicz swoje drobne dziwactwa, nosił perukę, jeździł zawsze w powozie z zapuszczoną budą, podróżował nieraz trzecią klasą, ale jednocześnie był nad wyraz gościnny, posiadał doskonałego kucharza i zasobną piwnicę.

Zameczek w Sawiczach, wzniesiony na początku XVII w. zawierał bezcenne archiwa, sporo obrazów i wielką bibliotekę liczącą pono 10.000 tomów.

Z bijącym sercem przekraczałem progi ‘Mekki rodzinnej”.

(…)

Po przywitaniu z „wujem Edwardem” ogarnąłem się w przeznaczonym dla mnie pokoju gościnnym i zszedłem do wielkiej sali jadalnej wykładanej czarnym dębem.

(…)

Po obiedzie usiedliśmy na tarasie wychodzącym na park.

(…)

Zauważyłem na twarzy Woyniłłowicza niepokój. Spytałem dyskretnie o przyczynę.

- Wróciłem niedawno z Petersburga z posiedzenia rady państwa, mam nieokreślone przeczucie niebezpieczeństwa, które zawisło nad nami i nad tą ziemią, którą tak miłujemy. Zbyt późno zabraliśmy się do pracy.

- Co wuj przez to rozumie - spytałem?

Zamiast odpowiedzi usłyszałem pytanie:

- Należysz do młodej generacji ziemiaństwa, czy kiedyś w życiu pomyślałeś nad tym co to jest „arystokratyzm obowiązku?”

I nie czekając mojej odpowiedzi ciągnął dalej:

- Każdy z nas, kogo los obdarzył majątkiem, ziemią, przywilejami, powinien pamiętać że obciąża go poważna hipoteka wobec kraju i otoczenia. Nie potrzebuję ci tłumaczyć że każda hipoteka wymaga spłaty nie tylko długu ale i procentów. Jest to hipoteka moralna, testament krwi, który i mnie i ciebie obowiązuje. Żołnierzami tu jesteśmy, a każdy nasz dwór twierdzą. Czy my, ziemianie, siedzący od wieków na ziemiach Wielkiego Xięstwa Litewskiego, spłaciliśmy ten dług, czyśmy zdawali sobie sprawę z sytuacji i z ciążących na nas obowiązkach? Wiele o tym dało by się powiedzieć. Nie obroniliśmy legatu jagiellońskiego, za który byliśmy odpowiedzialni wobec Boga i historii. Nie obroniła Polska naszego drogiego kraju przed zalewem moskiewskim.*

*) chodzi, między innymi, o ziemię mińską, obecnie Białoruś;

Cośmy zrobili z puścizny jagiellońskiej? Nasza nieokiełznana samowola, nasze „liberum weto”, nasz egoizm doprowadziły Polskę do upadku i pociągnęły ku przepaści całą Litwę. Jakże inaczej rozwinęłaby się historia gdybyśmy stale nie ulegali warcholstwu, nie słuchali fałszywych proroków i awanturników ustrojonych, niczym na maskaradę w płaszcz patriotyzmu, gdybyśmy jak ćmy nie palili skrzydeł w pierwszym napotkanym ogniu.

(…)

Po pierwszej wojnie światowej Woyniłłowicz, straciwszy cały majątek,** zamieszkał w paru skromnych pokoikach w Bydgoszczy.
**) w wyniku wytyczenia granicy polsko-rosyjskiej na mocy traktatu ryskiego z kwietnia 1921 r. , Mińsk Litewski oraz majątek Woyniłlowicza znalazł się na terenach Rosji bolszewickiej; Na rokowaniach pokojowych w Rydze, delegaci polscy, niechętni Woyniłłowiczowi, celowo tak przeprowadzili linię graniczną, aby jego majątek znalazł się po stronie sowieckiej;

(…)

Skończył życie w zapomnieniu.
Nie wyzyskała Polska odrodzona jednego ze swych najlepszych synów i najwierniejszych bojowników.

******

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty


 

 


 

 



tagi:

stanislaw-orda
23 stycznia 2018 18:22
17     2247    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

elzbieta @stanislaw-orda
23 stycznia 2018 18:36

Piekne, dziekuje!

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @stanislaw-orda
23 stycznia 2018 19:46

Ja też dziękuję za notkę.

W zeszłym roku spotkałem księdza, który ze strony diec. bydgoskiej przekazywał relikwie Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza do kościoła świętych Szymona i Heleny w Mińsku. Wspomniałem o wydaniu jego wspomnień przez Klinikę Języka, jednak nie było czasu na dłuższą rozmowę.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @stanislaw-orda
23 stycznia 2018 20:02

Dziękuję.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @stanislaw-orda
23 stycznia 2018 22:17

chciałbym zwracócic  uwagę na zapis w przypisie  (**:

" ...w wyniku wytyczenia granicy polsko-rosyjskiej na mocy traktatu ryskiego z kwietnia 1921 r. , Mińsk Litewski oraz majątek Woyniłlowicza znalazł się na terenach Rosji bolszewickiej; Na rokowaniach pokojowych w Rydze, delegaci polscy, niechętni Woyniłłowiczowi, celowo tak przeprowadzili linię graniczną, aby jego majątek znalazł się po stronie sowieckiej;"

zaloguj się by móc komentować



stanislaw-orda @ewa-rembikowska 23 stycznia 2018 23:12
24 stycznia 2018 10:47

Negocjowano rozmaite aspekty traktatu (graniczne, reparacyjne, kulturalne etc.)

Pierwsza grupa (robocza) negocjatorów to byli:

Jan Dąbrowski, Stanisław Kuzik, Edward Lachowicz, Henryk Starsburger i Leon Wasilewski

ponadto w ostatniej fazie, której delegacji polskiej przewodniczył Jan Dąbski, w jej skład wchodzili, m.in., Stanisław Grabski, Norbert Barlicki, Władysław Kiernik, Adam Mieszkowski, Ludwik Waszkiewicz, Witold Kamieniecki, Michał Wichliński, Leon Wasilewski

Który z  konkretnie akurat optował za przebiegiem granicy na mińszczewszczyxnie, tego nie wiem.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @stanislaw-orda
24 stycznia 2018 15:17

Przepraszam, że pod takim tekstem, takie trywialne pytanie, ale jest jedna rzecz natury 'technicznej' o której myślę od wczoraj - Co dokładnie znaczyło w praktyce 'jeżdżenie w powozie z zapuszczoną budą'? I dlaczego to było uważane za dziwactwo?

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stanislaw-orda 24 stycznia 2018 10:47
24 stycznia 2018 15:39

ciekawe, czy gdzieś w archiwach zachowały się stenogramy rozmów?

Kiernik w czasie procesu Toepliza był Ministrem Spraw Wewnętrznych. Po II wojnie  z ramienia ruchu ludowego brał udział w konferencji moskiewskiej, która doprowadziła do utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej w dniu 28 czerwca 1945. W rządzie tym Kiernik pełnił obowiązki ministra administracji publicznej.  Był także dwukrotnie członkiem polskiej delegacji na sesje Organizacji Narodów Zjednoczonych w Londynie w 1946 oraz w Nowym Jorku w 1956. Zmarł w wieku 92 lat.

Trzeba by resztę prześwietlić.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ewa-rembikowska 24 stycznia 2018 15:39
24 stycznia 2018 17:57

Generalnie realizowali w rozmowach pokojowych z Rosją Spowiecka koncepcję federacyjną Pilsudskiego, ale z zachowaniem dla Polski w całości Mińszczyzny. Z jakichś odprysków w pamięci kojarzę, że akurat kwestią rozgraniczenia na Mińszczyźnie zajmował się Norbert Barlicki.

Być może w sowieckich archiwach coś się zachowało. 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stanislaw-orda 24 stycznia 2018 17:57
24 stycznia 2018 19:30

Lepszy gagatek 

polski działacz socjalistyczny, przywódca PPS, publicysta, prawnik, nauczyciel.

 Po odzyskaniu niepodległości był wiceministrem spraw wewnętrznych w rządzie Jędrzeja Moraczewskiego.

Podczas wojny polsko-bolszewickiej był członkiem Rady Obrony Państwa, uczestniczył w rokowaniach pokojowych w Mińsku i Rydze (od sierpnia 1920 do marca 1921). Podczas rozmów, w przeciwieństwie do Leona Wasilewskiego (drugiego reprezentanta PPS w delegacji) opowiedział się przeciwko programowi federacyjnemu Józefa Piłsudskiego, a po stronie inkorporacyjnego stanowiska centroprawicy reprezentowanego przez Jana Dąbskiego i Stanisława Grabskiego.

zaloguj się by móc komentować

Zbigwie @stanislaw-orda
24 stycznia 2018 21:04

Предки Войниловича были древнего белорусского шляхетского рода!

Białorusini pieknie o Nim piszą!

Kościół w Mińsku ufundowany przez Edwarda Woyniłłowicza z żoną Olimpią nosi imie ich zmarłego syna i corki. Kościół był poswiecony w 1910 roku.

z
Kościół w czasach współczesnych na skwerze Edwarda Woyniłłowicza:

Dwór Woyniłłowczów w Sawiczach:

z

Teraz z dworu juz nic sie nie zostało.

W Mińsku wszczety jest proces beatyfikacji Edwarda Woyniłłowicza.

zaloguj się by móc komentować


Zbigwie @stanislaw-orda 24 stycznia 2018 21:09
24 stycznia 2018 21:45

Pamietam, że chyba w 2006 roku jego prochy zostały przewiazione i pochowane w Kościele pod wezwaniem Szymona i Heleny w Mińsku.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Zbigwie 24 stycznia 2018 21:45
24 stycznia 2018 22:34

dzięki za info i ilustracje

zaloguj się by móc komentować


Magazynier @stanislaw-orda
25 stycznia 2018 21:49

Choć dzisiaj widzimy, że diagnoza upadka I Rzeczypospolitej, stawiana przez Sługę Bożego, nie jest pełna, to jednak jego kredo jest budujące: "wysoki obowiązek" (aristoi - wysocy). Piękne dzięki. Tekst bardzo cenny. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować