-

stanislaw-orda : [email protected].

Jak go nie Noblem, to Oscarem

W nawiązaniu do raczej ponurych refleksji jakie wzbudziła wśród użytkowników forum dyskusyjnego na niniejszym portalu decyzja Komitetu Noblowskiego o przyznaniu nagrody w dziedzinie literatury za 2018 r. za polskojęzyczne produkcje p. Olgi Tokarczuk , zamieszczam recenzję emigracyjnego autora Leopolda KIELANOWSKIEGO, opublikowaną w sierpniowym  (z 1973 r.), dodatku „Na Antenie”; str. 27-28), zatytułowaną „Skażony krajobraz przed bitwą”. Recenzja ta dotyczy laureata innej prestiżowej nagrody przyznawanej przez równie niechętne produkcjom „papistów” gremium, co komitet noblowski, a miano- wicie posiadacza statuetki Amerykańskiej Akademii Filmowej , reżysera Andrzeja Wajdy. Recenzja została napisana długo przed uhonorowaniem ww. reżysera wspomnianą nagrodą, ale ja ledwo dwa dni temu natknąłem się na nią, szperając, co tam gdzie pisano o polskich powojennych noblistach i laureatach innych „prestiżowych” wyróżnień rangi światowej. A dlaczego akurat ta recenzja? Ano, bo dotyczy ona filmu „Wesele”, który uważałem za najlepsze osiągnięcie reżyserskie Andrzeja Wajdy. Swoją ocenę adaptacji filmowej arcydzieła St. Wyspiańskiego opierałem głównie na tzw. ocenie estetycznej, czyli pozostawałem pod wrażeniem formy oraz oprawy plastyczno-muzycznej tego filmu. Przyznam, że tekst dramatu „Wesele” poznałem jedynie w ramach obowiązkowej lektury szkolnej (liceum), a wiadomo, że mało kto z uczniów przywiązywał wagę do takich obowiązków. Zatem nie byłem w mocy porównywać tekstu dramatu z treściami kwestii wypowiadanymi przez aktorów. Ale Leopold Kielanowski dokonał takiego porównania. No i wynik okazał się taki jak zawsze, czyli nastąpiła anihilacja resztek moich złudzeń. Jestem zdania, że warto zapoznać się z argumentacją zawartą w tej recenzji. Już tylko na marginesie dodam, że bynajmniej nie chcę w ten sposób porównywać, a już, broń Boże, zrównywać formatu artystycznego A. Wajdy z tym czymś, co oferuje O. Tokarczuk. Mam wyłącznie na uwadze, że oboje wymienieni twórcy, chociaż przy dramatycznej (na niekorzyść tej ostatniej persony) różnicy poziomów, „grają” jakby tę samą, przez kogoś zleconą, partyturę.

Oto tekst recenzji, gdzie w kilku miejscach tekstu dokonałem poprawek stylistycznych, ale takich które nie mają żadnego wpływu na jej treść.

 

MOTTO:

Pierwszy raz w życiu dzieło sztuki zrobiło na mnie takie wrażenie, że płakałem jak małe dziecko. Zrobił Pan wielkie dzieło; wielkie dzieło sztuki i wielkie dzieło miłości Ojczyzny... Zasiał Pan złote ziarno miłości ideału i wszystkiego dla czego siać warto!..."
(z listu Włodzimierza Tetmajera do St. Wyspiańskiego po premierze „Wesela").

„WESELE" Wyspiańskiego kształtowało wyobraźnię narodową, podobnie jak sienkiewiczowska Trylogia, czy „Pan Tadeusz". Od „osobliwej chwili" prapremiery krakowskiej przed ponad 70 laty - stało się „Wesele" najbliższą własnością każdego myślącego i czującego Polaka. Dlatego ekranizacja tego utworu, to znaczy - rzucenie go w masy narodu - jest czynem o niezmiernej wadze, nad którym nie można przejść obojętnie, kwitując to zdawkowym komplementem czy subiektywną oceną. Jest to sprawa pierwszoplanowa świadomości narodowej.

Pomijam tutaj całą urzekającą formę plastyczną filmu, wprost znakomitą obsadę aktorską, pomijam twórcze rozwiązania filmowe poszczególnych scen, a chcę poruszyć sprawę najistotniejszą, to jest: Czy „Wesele" Wajdy jest rzeczywiście „Weselem" Wyspiańskiego? Czy jest to ten sam utwór, który przeżywało kilka pokoleń narodu i z którego czerpało nadzieję zwycięstwa?

Zakrzepła chwila historyczna, którą ukazał Wyspiański w rozśpiewanej, roztańczonej chacie, niosła w sobie nie tylko bezsiłę czynu, bierność uosobioną w chochole, ale także wizję wielkości dawnej Rzeczpospolitej, jej potęgi, do której zwracają się myśli i serca weselników.

W powietrzu atmosferyczna zmiana, - chata stała się rozkochana - w polskości..." mówi Rachel. Ta postać, która jest jak gdyby katalizatorem zjaw, działa jak medium na spirytystycznym seansie, sprowadza do chaty „wszystkie dziwy, kwiaty, krzewy, - pioruny, brzęczenia, śpiewy..." .

W filmie zastąpił reżyser magię jej słów innym, może bardziej współczesnym elementem, który sprowadza wizje.. wódką! I oczywiście skreślił słowa Poety, skierowane do Racheli: „Wszystko się w poezji - topi u pani"... Patrząc na tę rozpitą gromadę weselną, chciałoby się powiedzieć: „Wszystko się tu w wódce topi..." Zapewne alkohol szumiał w głowach weselników, jest go też sporo w utworze Wyspiańskiego, ale nie z wódki powstawały wizje. Jest to pierwsze istotne obniżenie lotu dramatu Wyspiańskiego i spłaszczenie jego utworu. Czyżby ten chwyt miał przybliżyć „Wesele" do współczesnego widza? Bardzo wątpliwe świadectwo wystawili realizatorzy filmu swoim odbiorcom, albo swoim o społeczeństwie mniemaniom!

Zjawy zatem, czyli jak chce Wyspiański „osoby dramatu" - pojawiają się uczestnikom wesela jako zwidy oparów alkoholowych, i tylko tym są uzasadnione. Oczywiście, jest to zgodne z realistyczną konwencją filmu. Podobnie w pierwszym powojennym spektaklu „Dziadów" anioły i diabły zastały skrzętnie z dzieła Mickiewicza wykreślone, bo uznano je za sprzeczne z socrealizmem.

Dopiero znakomity teatrolog, Bohdan Korzeniewski, upomniał się o te duchy polskiej literatury w głośnym artykule, pt. „W obronie aniołów". [„Pamiętnik Teatralny” 1956,  zeszyt 1, s.: 3-21; przypis mój S.O.]

Chcąc odciąć się od wszelkiej teatralności skrócili realizatorzy filmu wypowiedzi Zjaw do minimum, podkreślając zresztą z niezwyczajną inwencją przynależność ich do osób, którym się pojawiają. Czarny Rycerz zjawia się Poecie jakby ożywiona zbroja, zdobiąca ścianę dworku Tetmajerów, a Stańczyk jest, jakże słusznie, ukazany jako replika twarzy Dziennikarza. Obie postacie odtwarza ten sam aktor. Pomysły filmowe znakomite, ale wiersze tak obcięte, że nie ma miejsca na wizję świetności dawnej Polski Jagiellońskiej; skreślono obraz Polski, opromie- nionej zwycięstwem grunwaldzkim.

Na próżno czekałem na tak znamienne i istotne dla dzieła słowa Czarnego Rycerza:
Tam to jest, olbrzymów dzieło, - Witold, Zawisza, Jagiełło!"

Nie ma także kluczowych dla całej struktury myślowej „Wesela" słów Stańczyka:
Plwać na zbrodnie, lżyć złej doli, - ale świętości nie szargać, - bo trza, żeby święte były" ...

Otóż twórcy filmu wycięli starannie wszystko, co odnosiło się do potęgi dawnej Rzeczpospolitej, co było obrazem jej „świętości", a pozostawili tylko „plwanie na zbrodnie".

Mądre spojrzenie Wyspiańskiego na dawną Polskę zostało przez to zwichrzone i równowaga zmącona. Pozostały jednak znakomicie na ekran przetransponowane - sceny Branickiego i Szeli. Sumuje obie jakże gorzki dwuwiersz: „Polska to wszystko hołota - tylko im złota...".
I sypią się na Branickiego dukaty carycy; jakby te same dukaty, tylko austriackie, dają chłopom żandarmi za ścięte głowy szlachty. Zapełniają one ogromne kosze, z których ciecze braterska krew. „Polska to wszystko hołota.. .” - czy chłop czy pan ...

Przez pominięcie wizji o potędze i pięknie historii polskiej, a podkreślenie zdrady i zbrodni, została wyraźnie naruszona równowaga spojrzenia Wyspiańskiego na dzieje narodu. Więcej jeszcze. Sens dramatu został zgubiony. Po cóż mieliby uczestnicy „Wesela" chwytać za broń i kosy? Aby Polskę Branickich, Targowicy, odrodzić, albo dać władzę chłopom, którzy za dukaty sprzedawali głowy szlachty austriackim żandarmom ? „Polska to wszystko hołota..." - urasta w tym filmie do karty wizytowej, do symbolu dawnej Polski.

Z tego pierworodnego grzechu realizatorów wynikają wszelkie pozostałe przeinaczenia i myślowe niedostatki i zubożenia utworu.

Scena Wernyhory:
Nie mógł on zejść z obrazu Matejki, nie mógł ucieleśnić się widomie Gospodarzowi, nie mieściło się to w przyjętej realistycznej konwencji. Zastukał więc w okno - niczym emisariusz, wzywający do zbrojnego czynu, coś pośredniego między emisariuszem styczniowego powstania - jakby grottgerowskiej ręki, stukającej do chaty z hasłem wzywającym do boju, a kimś z bliższych nam czasów, może Piłsudskim ? Siwa kurtka legionowego kroju i twarz z wąsami mogły sugerować i takie odczytanie. Powiedział tylko kilka słów, rzucił hasło i zanucił szyfr, wezwanie, zrozumiałe dla każdego Polaka: pierwsze słowa Mazurka Dąbrowskiego „Jeszcze Polska..."

Znakomicie pomyślana scena filmu! Tym większy żal, że nie służy dobrej sprawie. Wielka luka, ogromny brak tych budzących wzruszenie słów Wernyhory: „Leć kto pierwszy do Warszawy, - z chorągwią i hufcem sprawy, -
z ryngrafem Bogurodzicy - Kto zwoła Sejmowe Stany, - kto na sejmie się pojawi - sam w stolicy - ten nas zbawi!
".

I oczywiście w konsekwencji nie ma w filmie słów Gospodarza, które tworzą ten niepowtarzalny nastrój oczekiwania w finale utworu:

Tam kędyś stało się tak wiele, że Kraków ogniami płonie, a Matka Boska w koronie na Wawelskim zamkowym tronie siedząca - manifest pisze, skrypt, co przez cały kraj poleci, i tysiące obudzi i wznieci...

Zamiast tych słów, mamy znowu pijackie zaćmienie Gospodarza. Zmienia ono znaczenie tak trafnie oddanych scen, jak pokazanie straży granicznej kozaków i austriackich żandarmów strzegących słupów granicznych zaborów. Albo Jaśka pędzącego na koniu poprzez nocną mgłę z hasłem do powstania, ze złotym rogiem.

I także finał „Wesela" zmieniony. Wspólne, chłopów i inteligentów z miasta, całego narodu - czekanie na hasło, na dźwięk złotego rogu przekreślono sceną jakby walki klas. Chłopi trzymają ostrza kos na szyjach panów z miasta. Czepiec rani nawet twarz Gospodarza...

To już symbole nie mieszczące się ani w „Weselu" Wyspiańskiego, ani w jego legendzie. Budzą one sprzeciw wobec taniej demagogii, niepotrzebnej artystycznie, a sprzecznej z myślą przewodnią „Wesela". Nie ma też u Wajdy finałowego tańca weselnej gromady. Na chwilę znieruchomieli weselnicy rozchodzą się powoli, tak samo jak rozmazuje się tradycyjny motyw melodii Chochoła.

„Wesele" Wajdy pozbawione jest w ten sposób magii, którą przykuwało do siebie pokolenia, Polaków, czy to w okresie niewoli, czy w czasie świtu Niepodległości i lat międzywojennych, czy wreszcie w czasie okupacji i ostatniej wojny. Książeczka ta stała się jakby ewangelią polskości, niosła wzruszenia i nadzieje, wiarę w zdobycie niepodległości, bo głosiła, że „Polska jest wielka rzecz" ...

Parafrazując jeden z ostatnich filmów Wajdy, nazwałbym „Wesele" Wyspiańskiego „Krajobrazem przed bitwą". I to bitwą zwycięską. Bo przecie te wszystkie odłamy myśli narodowej, zebrane w chacie bronowickiej wywalczyły nam w kilkanaście lat po tej „chwili osobliwej" - wolność. Na tych samych błoniach, na których zwidują się gościom weselnym chłopy z kosami, na tych samych błoniach już w kilkanaście lat potem stanęły szeregi w siwych mundurach z orzełkiem legionowym na czapkach. Byli wśród nich i chłopi, i robotnicy, i inteligenci z miasta, pisarze i artyści. A Gospodarz z „Wesela" Włodzimierz Tetmajer jakby realizując wizję Wyspiańskiego - był pierwszym, który zgłosił na zebraniu posłów na ratuszu krakowskim wniosek o utworzeniu wolnej i niepod-ległej Polski. Taka była prawdziwa magia „Wesela".

U Wajdy - bitwa o Polskę - toczona przez uczestników wesela, byłaby przegrana. A co jeszcze smutniejsze - nikt o taką Polskę, jaką ukazuje film, walczyć by nie chciał. Nie warto.

******

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty      

 

 

 



tagi: wesele wajdy 

stanislaw-orda
12 października 2019 21:26
27     1930    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Ongaku @stanislaw-orda
12 października 2019 21:44

pokolenie urodzone po 2000 nic z tego nie zrozumie :(

zaloguj się by móc komentować

ApesCornelius @stanislaw-orda
12 października 2019 22:01

Dla przypomnienia krótki film który mówi że Andrzej Wajda to kłamca, mitoman i główny propagandysta PRL.

 

zaloguj się by móc komentować

ParysvelParwowski @stanislaw-orda
12 października 2019 22:17

I tak wbijano nam przez lata jacy jesteśmy do kitu. A my sie nie dajemy, czego SN jest najlepszym tego przykładem

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @stanislaw-orda
12 października 2019 22:35

"Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów". 

- o tak. Olga Tolarczuk zrobiła duży krok naprzód w tej narracji "o do kitu Polakach". Teraz jesteśmy kolonizatorami, właścicielami niewolników i mordercami mniejszości. Co za łajdaczka... 

zaloguj się by móc komentować

JK @KOSSOBOR 12 października 2019 22:35
12 października 2019 22:59

Ona się teraz tymi przyznanymi pieniędzmi udławi. Ktoś nie wykazał się subtelnoscią. Ten Nobel to włam na rympał. 

zaloguj się by móc komentować

maciej-kazimierz @KOSSOBOR 12 października 2019 22:35
12 października 2019 23:19

Ja to nie nadążam, nie wiadomo, czy należy się wstydzić, że się jest potomkiem chłopów pańszczyźnianych, czy za wyzysk tychże chłopów na Ukrainie. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Ongaku 12 października 2019 21:44
12 października 2019 23:21

Pokolenie urodzone po 2000 roku niczego z tekstów publikowanych na "SN" nie zrozumie.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @stanislaw-orda
12 października 2019 23:30

A podziękowania Tokarczuk już były? Jeśli nie guru Andrzej być może byłby zadowolony z tej wesji: 

Tematem wielu moich książek były okrucieństwa Polaków i nieszczęścia jakie niesie zamordyzm. Dlatego teraz chcę podziękować nie tylko dziadkom mojego syna, u których się wychowywał, ale przede wszystkim europejskim i izraelskim przyjaciołom oraz moim rodakom, takim jak Andrzej Wajda, Agnieszka Holand, dzięki którym Polska A zawdzięcza powrót do rodziny demokratycznych narodów, do zachodniej cywilizacji i kultury, a Polska B nie schowa już za nogę od stołu swoich zbrodni. Jestem Dolnoślązaczką, Europejką i gorąco pragnę, aby jedynym ogniem, którego doświadcza człowiek, był ogień wielkich uczuć – miłości, tolerancji i równości płci.

zaloguj się by móc komentować

JK @maciej-kazimierz 12 października 2019 23:19
12 października 2019 23:40

Nie ważne za co. Ważne żeby się wstydzić.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ainolatak 12 października 2019 23:30
12 października 2019 23:44

Mnie najbardziej zaszokowała hipokryzja premiera, prezydenta i ministra "od kultury", że oto jawnie antypolska
(pół)literatka otrzymała od nich adresy hołdownicze. Mogę zozumieć, że minister od "kultury" złożyłby konwencjonalne wyrazy satysfakcji, no bo to jakby jego obowiązek służbowy. Ale po kiego dołączyli się ci pozostali funkcjonariusze państwowi?  Czy również zechcieli się ogrzać w ciepełku  tej fałszywej latarni noblowskiej?

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @stanislaw-orda 12 października 2019 23:44
13 października 2019 00:04

Mam wrażenie, że nie znają umiaru w płaszczeniu się. Owszem, Gliński to powinność, ale akurat ten to z szczerego serca gratulacje składał, nie musiał się zmuszać. Prezydent od czytanek, szczególnie przed wyborami, jeszcze bym zniosła. Ale premier od gospodarki? Jak widać ich pr-owcy chyba na Wilanowie mieszkają.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @KOSSOBOR 12 października 2019 22:35
13 października 2019 01:46

Stare, dobrze pasujące w tym wypadku - określenie.  A wydawało się, że takie słowo jest już przestarzałe.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @maciej-kazimierz 12 października 2019 23:19
13 października 2019 01:51

No właśnie też mam niejaki problem z kolizją dwóch wypowiedzi dwojga prominentów "kultury i sztuki III RP": jednocześnie jestemy potomkami pańszczyźnianych chłopków chamusiów a z drugiej kolonizatorami i właścicielami niewolników.  Jak zwykle też jest to wypowiadane w konwencji "my': "bo my to jesteśmy" albo "bo nam się wydaje". Notorycznie ktoś się do mnie "przykleja" i mówi "za mnie". Nie życzę sobie żadnego "my" z tymi podejrzanymi figurami.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @KOSSOBOR 12 października 2019 22:35
13 października 2019 07:14

Niech odda nagrodę Gminie Wyznaniowej w ramach osobistych pokut, czynem okaże spójność deklaracji i etyki zachowań

zaloguj się by móc komentować

betacool @stanislaw-orda
13 października 2019 07:46

A potem weselne rozwinięcie Smarzowskiego.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @stanislaw-orda
13 października 2019 07:58

Wiesz co unu, we wspomnieniach Skotnickiego napisane jest, że Tetmajer ni cholery z tego Wesela nie zrozumiał. On to obejrzał raz, spodobało mu się, albowiem podszedł do sprawy malarsko - dużo ruchu, kolorów, dziewczyn i tajemnic. Potem jak poszedł drugi raz ze Skotnickim, to miał już kwaśniejszą minę, a jak wsiadali do dorożki to pan Włodzimierz powiedział - świnia Wyspiański...

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @stanislaw-orda
13 października 2019 08:05

Poruszająca recenzja.

Małe uzupełnienie:

Na Antenie”, miesięcznik, w którym drukowane były najważniejsze teksty emitowane na falach Radia Wolna Europa, ukazywał się jako dodatek do „Wiadomości” w latach 1963–1969.

https://repozytorium.umk.pl/bitstream/handle/item/4581/AE.2015.005%2CMoczkodan.pdf?sequence=1

Z Wiki:

Leopold Pobóg-Kielanowski (ur. 18 lutego 1907 we Lwowie, zm. 18 stycznia 1988 w Londynie) – doktor filozofii, polski aktor, reżyser teatralny, pisarz, dziennikarz i działacz emigracyjny.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Andrzej-z-Gdanska 13 października 2019 08:05
13 października 2019 11:13

Tekst recenzji jest z 1973 roku.

"Na Antenie" po rozstaniu sie z "Wiadomościami" było wydawane jako  samodzielny periodyk aż  do 1989 r. (ostani numer z data 5 sierpnia 1989 r.)

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski 13 października 2019 07:58
13 października 2019 11:23

Ale przecież daleko  nie wszyscy podzielali (oraz podzielają) opinię Tetmajera na ten temat.

Jest również prawdopodobne, że on nie tylko z "Wesela"  "ni cholery" nie rozumiał.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @stanislaw-orda
13 października 2019 23:23

Ten nobel  jednak dopomógł partiom zagranicy. Zmobilizował  zwłaszcza  aspirantów do ilorazu, tak więc partie socjalistycznej międzynarodówki  w wyborach parlamentarnych AD 2019 osiągnęły zupełnie przyzwoity wynik.

zaloguj się by móc komentować

Ongaku @stanislaw-orda
14 października 2019 06:17

Cos apropo Nobli mi sie w neciecie znalazło :)

Polscy nobliści, o których zapomniano...

Polskie źródła podają, że jest tylko sześciu polskich laureatów Nagrody Nobla: Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Maria Skłodowska-Curie (znana na świecie jako Marie Curie), Lech Wałęsa, Czesław Miłosz i Wisława Szymborska.
Bardzo dziwne! Polska zapomniała o... dziesięciu innych polskich laureatach Nagrody Nobla!

Chociaż oficjalny spis noblistów wymienia ich jako polskich noblistów, to Polska, która przecież wśród krajów europejskich ma najmniejszą liczbę noblistów w stosunku do liczby ludności, oficjalnie się do nich się nie przyznaje.

Warto więc przypomnieć polskich noblistów, o których ich ojczyzna - Polska nie pamięta:

1) Tadeusz Reichstein (1897-1996) urodzony we Włocławku chemik, w 1950 roku otrzymał nagrodę Nobla z medycyny i fizjologii za odkrycie kortyzonu.

2) Izaak Singer (Isaac Bashevis Singer) (1904-1991) urodzony w Leoncinie niedaleko Warszawy, w Polsce mieszkał do 1935 roku, w 1978 roku otrzymał nagrodę Nobla z literatury.

3) Józef (Joseph) Rotblat (1908-2005) urodzony w Warszawie, w 1938 roku na Uniwersytecie Warszawskim otrzymał doktorat z fizyki, dwa lata później wyjechał do Wielkiej Brytanii, w 1995 roku otrzymał pokojową nagrodę Nobla za wysiłki w celu zredukowania broni jądrowej na świecie. Józef Rotblat całe życie mówił po polsku i podkreślał, że jest Polakiem z brytyjskim paszportem. Protestował przeciwko zapisywaniu jego imienia jako „Joseph”.

4) Mieczysław Biegun (Menachem Begin) (1913-1992) urodzony w Brześciu nad Bugiem, opuścił Polskę w 1940 roku, został szóstym premierem Izraela, w 1978 roku otrzymał pokojową nagrodę Nobla za podpisanie traktatu z Egiptem.

5) Leonid Hurwicz, urodzony w 1917 roku, od 1919 roku mieszkał w Warszawie, gdzie ukończył studia prawnicze, w 1940 roku wyjechał do USA, w 2007 roku otrzymał Nagrodę Nobla z ekonomii.

6) Szymon Perski (Szimon Peres) urodzony w 1923 roku w Wiszniewie (województwo wileńskie), wyjechał z Polski w 1934 roku, został dziewiątym prezydentem Izraela, w 1994 roku otrzymał pokojową Nagrodę Nobla.

7) Jerzy Szarpak (Georges Charpak) urodzony w 1924 roku w Dąbrowicy (województwo wołyńskie), wyjechał do Francji w 1931 roku, otrzymał nagrodę Nobla z fizyki w 1992 roku.

8. Andrzej Wiktor Schally (Andrew Viktor Schally), urodzony w 1926 roku w Wilnie, syn generała Kazimierza Schally, szefa gabinetu prezydenta RP Mościckiego, po wybuchu II wojny świat. wyjechał z Polski, otrzymał nagrodę Nobla z medycyny w 1977 roku.

Schally pochodził z żydowsko-szwedzko-francusko-polskiej rodziny o nieokreślonej przynależności religijnej. Według rasowych kryteriów nazizmu był tzw. „mieszańcem” i groziła mu śmierć. Ocalał z masakry holokaustu ukrywając się w Rumunii w środowisku polskich Żydów.

9) Roald Hoffman, urodzony w 1937 roku w Złoczowie (województwo lwowskie), wyemigrował do USA w 1949 roku, otrzymał nagrodę Nobla z chemii w 1981 roku, od 1965 roku do dzisiaj pracuje na Cornell University w USA.
10) Albert Abraham Michelson (ur. 19 grudnia 1852 w Strzelnie, zm. 9 maja 1931 w Pasadenie) – amerykański fizyk, laureat Nagrody Nobla z dziedziny fizyki w 1907 za konstrukcję interferometru.


Dlaczego Polska nie uważa tych noblistów za Polaków? Ośmiu z nich (z jedynym wyjątkiem Reichsteina) posiadało obywatelstwo polskie i zdobywało w Polsce wykształcenie. Język polski był dla nich językiem macierzystym lub drugim najważniejszym. Trzeba pamiętać, że Skłodowska-Curie nigdy nie miała polskiego obywatelstwa (początkowo była obywatelką Rosji, potem Francji), a Polskę opuściła na zawsze w wieku 24 lat. Czesław Miłosz przez wiele lat posiadał tylko obywatelstwo litewskie, a pisał głównie w języku angielskim. Wiele jego wypowiedzi wskazuje, że uważał się za Litwina mówiącego po polsku.

Dlaczego Polska przyznaje się do Skłodowskiej i Miłosza, a nie przyznaje się do Reichsteina, Singera, Rotblata, Szarpaka, Hurwicza, Perskiego, Bieguna, Schally’ego i Hoffmana?

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Ongaku 14 października 2019 06:17
14 października 2019 07:54

Nie wiem dlaczego Polska przyznaje się do Marii Curie z d. Skłodowskiej.

Ww.  dostała tę nagrodę jako Francuzka.

Z podobnych względów Polska nie powinna przyznawać się do reszty wymienionych przez Ciebie (moze poza Miłoszem, ktory przynajmniej pisał po polsku).

Nagroda dotyczy tego kraju, którego  obywatelstwo w chwili jej otrzymania posiadał laureat.

O czym tu dyskutować.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Ongaku @stanislaw-orda 14 października 2019 07:54
14 października 2019 08:00

Wypunktowałes niekonsekwencje w tym tekście z prezycją lasera. :)

Imho zarówno Maria jak i Polscy Żydzi powinni być uznani za Polaków gdyż w Polsce sie rodzili a Nobe za polskie.

zaloguj się by móc komentować

Ludwik @gabriel-maciejewski 13 października 2019 07:58
14 października 2019 12:48

Panie Gabrielu!

Ja myślę, że Tetmajer mógł dopiero za drugim razem zrozumieć, jak Wyspiański przedstawił go w swojej sztuce i wtedy się zdenerwował. Nie chodziło mu o całokształt sztuki.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Ongaku 14 października 2019 08:00
27 listopada 2019 21:21

Podwójna noblistka po zamązpójsciu zawsze podpisywał się jako Maria Curie (bez dodania Skłodowska, i bardzo z tym dodatkiem walczyła). Nie uważała się również za Polkę.

zaloguj się by móc komentować

zkr @stanislaw-orda 27 listopada 2019 21:21
27 listopada 2019 23:34

To o czym pisze Ongaku mozna znalezc na wiki.

Prosze zwrocic uwage na to jak sa zatytulowane artykuly na angielskiej wiki
"List of Polish Nobel laureates"
https://de.wikipedia.org/wiki/Liste_der_polnischen_Nobelpreistr%C3%A4ger
i niemieckiej
"Liste der polnischen Nobelpreisträger"
https://de.wikipedia.org/wiki/Liste_der_polnischen_Nobelpreistr%C3%A4ger
polska natomiast pisze o laureatach "zwiazanych z Polska":
"Lista laureatów Nagrody Nobla związanych z Polską"
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_laureat%C3%B3w_Nagrody_Nobla_zwi%C4%85zanych_z_Polsk%C4%85

Zastanawia mnie caly czas jedna rzecz - ciagle mowimy o Koperniku i Sklodowskiej-Curie (niw zadnym wypadku nie umniejszam ich dokonan) a zapominamy o wielu innych naukowcach, ktorzy dokonywali przelomowych odkryc w sowich dziedzinach. Wezmy dla przykladu Banacha.
Nie ma, zaznaczam NIE MA na swiecie matematyka czy fizyka, ktory nie slyszal tego nazwiska.
Ale to, ze jest nazwisko polskiego matematyka tworzacego we Lwowie to juz malo kto wie.
Rozmawialem kiedys z niemieckimi doktorantami, fizykami. Gdy im powiedzialem, ze Banach to Polski matematyk to byli mocno zdziwieni.
A Alfred Tarski ? Wymieniany obok Gödel'a jako najwybitniejszy logik XX wieku (polska wiki powoluje sie na opracowanie wedlug ktorych "Bywa wymieniany jako jeden z czterech najwybitniejszych logików wszech czasów – obok Arystotelesa, Gottloba Frege oraz Kurta Gödla).

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @zkr 27 listopada 2019 23:34
28 listopada 2019 16:25

Co do Stefana Banacha, O.K.

Natomiast Alfred Tarski wszystkie swoje najważniejsze dokonania zrealizował za oceanem jako obywatel amerykański.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować