-

stanislaw-orda : [email protected].

Guadelupe - pierwsze objawienie maryjne

Tekst ten w swoim debiucie netowym sprzed ośmiu laty zatytułowany był „Morenita”
(hiszp. Czarnulka).

W dniu 22 kwietnia Roku Pańskiego 1519, w kalendarzu świąt chrześcijańskich wypadał Wielki Piątek poprzedzający święta Zmartwychwstania Pańskiego. Wtedy właśnie Hernán Cortés, płynący statkiem noszącym nazwę „Santa Maria de la Concepcion” (Niepokalane Poczęcie Maryi), którego główny żagiel przyozdobiony był wizerunkiem krzyża o charakterystycznym kształcie, przybił do wybrzeża kontynentu amerykańskiego (w dzisiejszym Meksyku). Okrętowi flagowemu Corteza towarzyszyły trzy karawele i sześć brygantyn. OKręty te przewoziły łącznie 530 młodych w większości mężczyzn, pochodzących głównie z Hiszpanii, Genui, Neapolu, Portugalii i Francji. W składzie ekspedycji znajdowało się, między innymi, dwóch franciszkanów, pięćdziesięciu marynarzy, trzydziestu kuszników i dwunastu arkebuźników. A także szesnaście koni oraz spora ilość wielkich psów, jako to chartów irlandzkich (wilczarz) i molosów (mastifo napolitano). Oprócz pokaźnej liczby pancerzy, hełmów, mieczów i lanc, uczestnicy wyprawy dysponowali dziesięcioma arkebuzami, czterema falkonetami i kilkoma bombardami. Cortés wbił krzyż w piasek wybrzeża, następnie franciszkanie odprawili Mszę Wielkanocną, po czym wszyscy uczestnicy wyprawy odmówili różaniec. W miejscu wbicia krzyża w piasek nadmorski zbudowane zostało miasto nazwane Vera Cruz (Prawdziwy Krzyż).

(por.: http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/vera-cruz )

Quetzalcoatl

Dzień 22 kwietnia 1519 roku to wg kalendarza azteckiego dziewiąty dzień wiatru w pierwszym Roku Trzciny. W 52-letnim cyklu tego kalendarza pierwszy Rok Trzciny poświęcony był bożkowi Quetzalcoatlowi, czyli Upierzonemu (Pierzastemu) Wężowi, który patronował nauce i rzemiosłu, a właśnie w tym dniu obchodzono poświęcone mu święto. Quetzalcoatl w astrologii azteckiej był symbolizowany przez Wenus, „wieczorną gwiazdę”, znaną wszystkim ludom ziemi i określaną przez te ludy różnymi nazwami. Być może w dawniejszych czasach kapłani przedazteckich kultów obserwowali jakąś kometę w pobliżu Wenus. Komety o trajektorii przebiegającej w okolicach Słońca ciągną za sobą widowiskowy warkocz gazów ulatniających się z zamrożonych frakcji, które pod wpływem ciepła słonecznego nagrzewają się i odparowują. Łatwo skojarzyć widok ogona komety z latającym wężem, co mogło stanowić powód nadania takiej nazwy. W bardzo licznym panteonie bożków azteckich Quetzalcoatl jest istotny o tyle, że postać jego była przyczyną sporego zamieszania wśród meksykańskich Indian w czasie pojawienia się konkwistadorów, a wierzenia z nim związane znacząco ułatwiły zadanie Cortésowi. Powód owego zamieszania został w zasadzie wyjaśniony, toteż możemy w dużym stopniu odtworzyć przyczynę dysonansu poznawczego, który pojawił się u władcy azteckiego Montezumy II, gdy ten dowiedział się o przybyciu Cortésa.

Geneza wspomnianego dysonansu była następująca.

Pod koniec X wieku n.e. w państwie Tolteków (pre-Azteków) urząd najwyższego kapłana w kulcie bożka Quetzalcoatla sprawował Topiltzin, który gdy został władcą państwa (król-kapłan - „Ce Acatl”), przyjął imię Topiltzina-Quetzalcoatla. Takie dodanie imienia-wyróżnika było dosyć częstym obyczajem pośród najwyższej rangi kapłanów poszczególnych bóstw, którzy obok własnego imienia przyjmowali imię bożka, którego kult podlegał ich pieczy. Ce Acatl Topiltzin-Quetzalcoatl miał jasną cerę, był wysokiego wzrostu, czyli wyróżniał się także z powodu swoich cech fizycznych. Ale głównym bóstwem Tolteków był Tezcatlipoca (Dymiące Zwierciadło), bożek ciemności żądający nieustannych krwawych ofiar z ludzi. Król-kapłan chciał zdetronizować wspomniane bóstwo z jego głównej pozycji w dotychczasowym panteonie, co wywołąło zaciekły opór elit tolteckiej teokracji, broniących status quo. Konflikt został rozstrzygnięty w ten sposób, że król-kapłan Topiltzin-Quetzalcoatl został najpierw wygnany z Tuli, stolicy państwa Tolteków, a wkrótce potem musiał uciekać coraz to dalej na południe. Znalazł schronienie dopiero na półwyspie Jukatan pośród ludu Maya. Przekaz głosi, że przed udaniem się na wygnanie zapowiedział, iż kiedyś powróci i obejmie na powrót władzę.

W wersjach przekazywanych w ciągu kolejnych pokoleń przepowiednia dotycząca powrotu króla-kapłana stała się mitem odnoszonym do postaci samego bóstwa. Aztekowie, którzy wywodzili się bezpośrednio z Tolteków i przejęli w spadku praktycznie wszystkie ich wierzenia i obyczaje, mit ten kultywowali. Znał go zatem także władca aztecki Montezuma II. Dla Azteków podanie dotyczące powrotu Quetzalcoatla oznaczało coś w rodzaju paruzji bóstwa. Miał przybyć ze wschodu i właśnie dlatego indiańskie ludy Meksyku powiązały pojawienie się Corteza z powrotem króla-kapłana-boga.

Konkwistadorzy

Hernán Cortés pochodził z okolic maleńkiej miejscowości Medellin, położonej jakieś 60 km na wschód od miasta Merida w dzisiejszej hiszpańskiej prowincja Badajoz. Jednocześnie, mniej więcej, odległość taka dzieliła miejsce jego urodzenia od jednego z trzech najważniejszych hiszpańskich sanktuariów, które położone było w rejonie Estramadura u stóp Sierra de Guadalupe. Był tam kościół franciszkanów w wiosce Guadalupe, obecnie znajdujący się w prowincji Caceres, ok. 50 km na wschód od miasteczka Trujillo. Kościół ten znany jest z posiadania cudownej figurki Madonny z Dzieciątkiem, wyrzeźbionej z ciemnego drewna cedrowego. Według tradycji, figurę Madonny z Dzieciątkiem (o wysokości 50 cm) wyrzeźbił w Jerozolimie Ewangelista Łukasz, biorąc za wzór rzeczywistą postać Maryi. W późniejszych wiekach rzeźba była przechowywana w Konstantynopolu (Cesarstwo Bizantyjskie), skąd pod koniec VI wieku papież Grzegorz I Wielki zabrał ją do Rzymu. Papież podarował figurkę Izydorowi, arcybiskupowi Sewilli, który przywiózł ją do Hiszpanii na początku VII wieku. Do czasów najazdu arabskiego sława wizerunku stała się znana w całym iberyjskim królestwie Wizygotów. Po upadku tego królestwa wskutek przegranej bitwy, stoczonej pod Jerez de la Frontera w lipcu AD 711z islamskimi wojskami Maurów i Berberów, dowodzonymi przez gubernatora Tangeru kalifa Tarika ibn Zijada oraz śmierci poniesionej w tej bitwie przez Roderyka, ostatniego króla wizygockiego, figurkę ukryto w jaskiniach niedaleko obecnego miejsca jej wystawiania. Musiało upłynąć ponad 600 lat do aż wyparcia Maurów z Półwyspu Iberyjskiego, aby możliwe stało się zbudowanie na tym odludziu sanktuarium i świątyni.

Matka Boża z Guadalupe uważana była za patronkę żeglarzy i konkwistadorów. Gorliwy katolik Cortés wielokrotnie odwiedzał wspomniane sanktuarium (Basilica de Santa Maria de Guadalupe. Guadalupe, wspólnota autonomiczna Estramadura, prowincja Cáceres, Hiszpania). Pielgrzymowali do niego także Krzysztof Kolumb, który w lipcu 1496 roku w chrzcielnicy tego sanktuarium ochrzcił pierwszych Indian przywiezionych z Nowego Świata, Francisco Pizarro, zdobywca imperium Inków, Francisco de Orellana, który pierwszy przekroczył Andy i następnie popłynął z biegiem Amazonki, Hernando de Soto - odkrywca Florydy i terenów na wschód od Missisipi aż do dzisiejszego Arkansas oraz bardzo wielu innych sławnych i ważnych ludzi. W czasach współczesnych należy wymienić pośród nich papieża Jana Pawła II, który w listopadzie 1982 roku odwiedził estramadurskie sanktuarium.

Cortés, który był tyleż genialnym co zdeterminowanym zdobywcą, w ciągu trochę ponad dwóch lat pokonał państwo azteckie oraz walczących po jego stronie indiańskich wasali i sprzymierzeńców, po czym sprowadził pokonanych do statusu niewolników. Aztekowie zamieszkiwali w czasach konkwisty hiszpańskiej tereny obecnego miasta Mexico City i w małych fragmentach ziemie na południe od niego. Liczebność tego ludu raczej raczej nie przekraczała miliona osób. Plemiona składające się na lud Azteków to głównie grupa językowa nahuatl. Nazwa imperium znanego jako państwo Azteków, pochodzi od plemienia, które w XV wieku zdominowało oraz podbiło i zwasalizowało szczepy Tolteków, Totonaków, Mexów, Chichimeków, Tlaxcateków, Mixteków, Cholulów.

Podbój spowodował śmierć dziesiątek tysięcy Indian poległych w walce z hiszpańskimi najeźdźcami. Natomiast wielokrotnie więcej ofiar przyniosły epidemie nieznanych wcześniej chorób w rodzaju gruźlicy, ospy, odry, dżumy, kokluszu, świnki i innych, które przywleczone zostały z przeciwnego brzegu oceanu przez konkwistadorów. W trakcie podboju imperium Azteków, w okresie od 22.04.1519 r. do 13.08.1521 r., brało udział łącznie ok.1600 konkwistadorów, z czego większość (ponad 1000) dołączała do już podczas trwania walk. Około tysiąca z nich straciło życie w bitwach toczonych z Indianami, w tym jakaś część także z powodu ran, chorób, wypadków losowych, etc. Oczywiście, konkwistadorów wspomagały liczne (kilkudziesięciotysięczne) oddziały indiańskie, które wykorzystały okazję, aby wyzwolić się ze statusu wasalnego bądź niewolnego narzuconego im przemocą przez Azteków. Podczas podbojuazteckiego imperium lud Totonaków został pierwszym sojusznikiem H. Cortésa.
Rzecz jasna, tutejsi alianci Europejczyków wówczas jeszcze nie wiedzieli, że wpadną z deszczu pod rynnę.

Nadmierną śmiertelność Indian powodowała także eksterminacja poprzez pracę niewolniczą, a swój w tym udział miały powszechnie stosowane tortury, którymi wymuszano informacje o najmniejszych bodaj drobinach złota od przedstawicieli tak arystokracji azteckiej, jak też z innych plemion. Wymieranie całych wiosek powodowało, że pola uprawne nie były obsiewane i nie zbierano z nich kukurydzy. Nie było komu grzebać lub spalać zwłok, które walały się wszędzie, a rozkładając się w gorącym klimacie powodowały skażenie wody, powietrza i gleby. Głód stał się wśród ludności zjawiskiem codziennym. Mieszkańcy z mniej wyniszczonych i wyludnionych okolic byli zmuszani do prac na rzecz Hiszpanów (np. przy budowie miasta Meksyk na ruinach Tenochtitlan). W celu identyfikacji uciekinierów Indianom wypalano, podobnie jak bydłu, znamiona na skórze.

Tenochtitlan, stolica imperium Azteków, do niedawna jedno z największych i najludniejszych miast świata, którego populacja w czasach świetności liczyła około sto tysięcy mieskańców, zamieniło się w opustoszałą kupę ruin. Kraj Azteków został zdobyty i podbity militarnie, ale Cortés miał ambicję, aby również zdobyć jego lud dla Kościoła i wiary katolickiej. Jednak ambitny cel duchowej konkwisty nie dawał się osiągnąć za pomocą ognia i miecza, dlatego sprowadzono do Meksyku kilkunastu misjonarzy z żebraczego zakonu franciszkanów.

Dwa światy

Dla uzmysłowienia sobie jak bardzo nieprzystające mentalnie i światopoglądowo były wizje świata tubylców oraz europejskich zdobywców, zwłaszcza w kontekście możliwości przyjęcia przez Indian wiary najeźdźców,konieczne jest skrótowe przedstawienie tej z wymienionych wizji, która obowiązywała na terenach podległych Aztekom. Natomiast wizja chrześcijańska nie wymaga prezentacji, gdyż jest znana w wystarczającym stopniu. Oczywiście, wystarczającym dla potrzeb niniejszej opowieści.

Nikt nie posiadł rozeznania, ile dokładnie bóstw i bożków najrozmaitszej rangi znajdowało się w panteonie azteckim. Można przyjąć, że łącznie z dokooptowanymi bóstwami plemiennymi ludów, które Aztekowie włączali (na ogół siłą) w zakres swojego dominium, było to co najmniej dwieście bóstw głównych i ponad tysiąc sześćset pomniejszych. Sama ilość tych bożków stanowi wystarcza- jącą przyczynę tego, iż już raczej nigdy  nie poznamy zdecydowanej większości tak szczegółów jak i bogactwa treści odnoszących się doń mitycznych wierzeń. Aztekowie, dokonując podbojów, zniszczyli bezpowrotnie lokalne kulty, które uznawali za konkurencyjne oraz wszelkie ślady z nimi związane, zaś w trakcie konkwisty oraz po jej zakończeniu konkwistadorzy i towarzyszący im duchowni równie skrupulatnie niszczyli wszelkie ślady indiańskich wierzeń, będąc dogłębnie przekonanymi, iż stanowią one dzieło Antychrysta. Ale co może zaskakujące, mieli dobre powody, aby tak właśnie uważać.

Jeśli nawet niepodobna rozeznać się w szczegółach zagmatwanej mitologii azteckiej, to ogólne zarysy ich wierzeń udało się odtworzyć. Dwoma głównymi bóstwami, którym oddawano kult w azteckiej stolicy były Huitzilopochtli (koliber przybywający z południa) – bóstwo Słońca, światła i życia oraz wspomniany wcześniej Tezcatlipoca – bóstwo Księżyca, ciemności i śmierci. W astrologii azteckiej Księżyc codziennie pokonywał Słońce mordując je, w wyniku czego krew zamordowanego rozlewała się przed zachodem czerwoną łuną po niebie. Warunkiem ponownego wzejścia Słońca i jego powrotu do życia było uzupełnienie krwi, którą Huitzilopochtli musiał w tym celu wypić. Potrzebował bardzo dużo krwi ludzkiej. Z tego względu główny „motyw przewodni” cywilizacji azteckiej nastawiony był na zapewnienie właściwej ilości wspomnianego pokarmu, gdyż było to warunkiem trwania świata. Czyli poprzez ofiarę z życia ludzi ożywiano bóstwo i podtrzymywano kosmiczny rytm zdarzeń. Stanowiło to dokładne i jaskrawe przeciwieństwo wizji, którą niosło w swoim przesłaniu chrześcijaństwo.

W rozumieniu Azteków ofiary z ludzi były niezbędne dla prawidłowego funkcjonowanie ich „kosmosu”, zaś wymogi tak pojmowanej mechaniki jego działania powodowały konieczność codziennego składania ofiar. Ten krwawy rytuał nazywali Aztekowie składaniem „kwiatów dla bogów”. Aby zapewnić ciągłość rytuału podejmowali wyprawy wojenne, nie tyle w celu złupienia bogactw, ale dla zdobycia jeńców z przeznaczeniem ich na ofiary. Zadaniem takich wypraw było schwytanie żywych jeńców, a techniki ich ujęcia polegały na ogłuszaniu pałkami lub obezwładnianiu przez schwytanie w sieci.

Przy specjalnych okazjach organizowano masowe zabójstwa. Taką okazją stało się  w 1487 roku oddanie do użytku Wielkiej Piramidy w stolicy imperium azteckiego Tenochtitlanie. Na jej szczycie umieszczono dwie świątynie, każdą dla jednego z wymienionych wcześniej głównych bóstw. W czterodniowej, szaleńczej orgii ludobójstwa zamordowano kilka tysięcy ludzi. Dla bóstw wcześniej wspomnianych składano ofiary wyłącznie z mężczyzn. Natomiast ofiary z kobiet składano dla bogini Tonantzin, której ośrodek kultu znajdował się na wzgórzu zwanym Tepeyac, położonym na peryferiach Tenochtitlanu. Imię tej bogini znaczyło „matka bogów” w języku nahuatl, ówczesnym lingua franca Mezoameryki. Zwano ją również Cihuacoatl (Coatlicue), czyli małżonką węża. Nie zapomniano w tej kwestii też o dzieciach, które składano na ofiarę bożkowi deszczu, nazywanemu Tlaloc, który szczególnie upodobał sobie niemowlęta.

Ofiary przed uśmierceniem odurzano, po czym wprowadzano lub wnoszono na szczyt piramidy, gdzie kapłani obsydianowymi nożami otwierali im klatkę piersiową i wyrywali serce, które jako właściwą ofiarę, wrzucali do specjalnej kamiennej misy przy ołtarzu bożka. Następnie ciała ofiar były strącane po stromych schodkach piramidy, których kąt nachylenia oraz rozmiar był tak dobrany, że ciała ofiar spadały na sam dół siłą bezwładu, grawitacji i momentu pędu. Po odcięciu głów, z których budowano gustowne piramidy, resztę zwłok przeznaczano na rytualny posiłek.
Po okrzepnięciu Azteków w roli hegemona ludów Doliny Meksyku, czyli od drugiej połowy XV stulecia, na codzienną ofiarę dla krwiożerczych bożków przeznaczano średnio od kilkunastu do kilkudziesięciu istnień ludzkich.

W zarysowanym wyżej kontekście staje się zrozumiałe, że usiłowania Hiszpanów, aby pobitych i upokorzonych Indian Meksyku skłonić do wiary w Boga, który przed swoją śmiercią został skatowany, po czym skrwawionego przybito do krzyża, czyli że to Bóg był ofiarą, a nie kimś, komu składano ofiary, nie mogły przynieść żadnego skutku. Z punktu widzenia Indian religia przyniesiona przez Hiszpanów była jaskrawo absurdalna i zwłaszcza przedstawiciele arystokracji azteckiej odnosili się do niej z nieukrywaną pogardą. Nie pomagało nawet to, że franciszkanie nauczyli się narzecza tubylców, aby łatwiej krzewić pośród nich Ewangelię. Niektórzy z zakonników zdobyli się na wyrwanie sobie siekaczy, aby poprawnie wypowiadać syczące wyrazy języka nahuatl. Wszystko to zdawało się na nic, gdyż mur pogardy, nieufności, niezrozumienia i odmowy wydawał się nie do pokonania. Ale niedługo po upadku władzy Azteków pojawiła się w tym murze rysa, w następstwie której on runął.

Tepeyac

Niezbyt daleko od znajdującej się w mieście Tenochtitlan Wielkiej Piramidy, mniej więcej w odległości 10 kilometrów od jej stromych schodów, w wiosce Cuauhtitlan mieszkał chłopiec wywodzący się z plemienia Chichimeków o imieniu Cuauhtlatohuac (Cuauhtlatoatzin), co w narzeczu nahuatl oznaczało: „Ten, Który Mówi Językiem Orłów” (lub „Ten, który mówi jak orzeł”).
W roku oddania do użytku Wielkiej Piramidy miał 13 lat. W roku 1523 został ochrzczony w kościele wzniesionym na jej ruinach i przyjął imię Juan Diego (Jan Jakub). Razem z nim przyjęła chrzest oraz imię Maria Lucia jego żona. Juan Diego miał wówczas 48 lat. W niedzielę 9 grudnia 1531 roku udawał się do parafii w miejscowości Tlatelolco (Obecnie nazwa stacji sieci metro w Mexico City), aby uczestniczyć w liturgii mszy świętej. Droga wiodła starą groblą prowadzącą do wzgórza Tepeyac (Tepeyac, obecnie nazwa parku miejskiego w Mexico City - Parque Nacional El Tepeyac).

Na tym wzgórzu, w dniach od 9 do 12 grudnia 1531 roku, czterokrotnie, dzień po dniu objawiła się przed Juanem Diego Dziewica Maryja, Matka Boga, jak według jego relacji sama się przedstawiła. Matka Boża prosiła, aby przekazał kapłanom i wiernym, iż jej życzeniem jest, aby w tym miejscu na tym wzgórzu wybudować kościół. A na dowód, iż objawienie nie było skutkiem przywidzenia lub samo-okłamywania się Juana Diego, któremu biskup diecezji nie chciał dać wiary w treść orędzia, Maryja Panna pozostawiła znak na należącej do Indianina wierzchniej części ubrania, zwanej tilma (rodzaj płaszcza, opończy, narzuty wykonanej z włókien agawy, ze szwem pośrodku, który jest zawiązywany na jednym ramieniu).

Podczas czwartego, ostatniego objawienia Matka Boża nakazała Juanowi Diego narwać świeżo zakwitłych róż, które na tym wzgórzu, będącym królestwem kamieni, kaktusów, cierni i ostów, nigdy przedtem nie rosły, następnie zawinąć je w tilmę i ponownie rozwinąć ją dopiero w obecności biskupa. Siedziba biskupa znajdowała się w mieście Meksyku budowanym na miejscu Tenochtitlanu. W tamtym czasie obowiązki biskupa pełnił franciszkanin, ojciec Juan de Zumarraga pochodzący, podobnie jak Cortés, z hiszpańskiej Estramadury. Gdy Juan Diego rozwinął tilmę przed biskupem i w obecności kilku innych świadków, oczom obecnych wyłonił się spod kwiatów róży wizerunek przedstawiający postać młodej kobiety o brązowo-oliwkowym obliczu, ze złożonymi do modlitwy rękami, która okryta była od głowy do stóp niebieskim (lub morskiej zieleni) płaszczem o orientalnym wzorze, na którym widoczne były gwiazdy. Wokół kobiecej postaci, stojącej na ramionach indiańskiego chłopca z orlimi skrzydłami, widoczne były otaczające ją złote promienie słoneczne.

Wydarzenie zostało opisane przez Luysa Lasso de la Vega, kapelana w świątyni pobudowanej na wzgórzu Tepeyac, który opublikował je na podstawie sporządzonej w połowie XVI wieku relacji Indianina Antonia Valeriano. W przekazach dotyczących postaci A. Valeriano istnieje wersja, iż był on bratankiem ostatniego króla - kapłana Azteków, Montezumy II. Dotychczas nie znaleziono jednoznacznych dowodów na potwierdzenie tej wersji. Oryginał tekstu autorstwa  A. Valeriano nie zachował się, tym samym nie wiadomo na ile wiernie tekst Lasso de la Vegi oddaje jego treść. Lasso de la Vega opublikował swój tekst w języku nahuatl w 1649 roku. Relacja ta, która z uwagi na jej zapisanie w języku Indian, miała bardzo duży rezonans, zaczyna się od słów „Zostanie tu powiedziane”, czyli Nican Mopohua i jest znana właśnie pod takim tytułem.
(Najstarsza kopia dzieła znajduje się w Public Library, Rare Books and Manuscripts Department, New York, USA).

Wizerunek

Wizerunek na tilmie jest dzisiaj wystawiony w barokowej bazylice w mieście Meksyk, której budowa została ukończona w 1976 r. (Insigne y Nacional Basilica de la Santissima Maria de Guadalupe (Plaza de las Americas 1, Mexico City). W to nowe miejsce został przeniesiony ze starej, znajdującej się obok i grożącej zawaleniem się świątyni.

Wszystkie, dotychczas przeprowadzone, badania wizerunku nie dały odpowiedzi, jaką techniką został naniesiony na płótno z agawy, przy czym wykluczono, iż zostało to wykonane  technikami malarskimi. Nie stwierdzono, by do jego wytworzenia użyto farb organicznych lub mineralnych. Ponadto farby syntetyczne zaczęto produkować ok. 300 lat po powstaniu wizerunku. W meksykańskim klimacie płótno z agawy wytrzymuje, co najwyżej, kilkanaście lat, a potem nieuchronnie ulega samoistnej biodegradacji. W przypadku wizerunku zachowuje ono od kilkuset lat swoją strukturę bez żadnych widocznych uszkodzeń i to pomimo wielowiekowego okadzania dymem niezliczonych świec.

Ale nie mniej ważny jest inny znak, będący skutkiem objawień Maryi Panny na wzgórzu Tepeyac. Znakiem tym jest jedyne w dziejach świata nawrócenie się, poprzez przyjęcie chrztu w obrządku katolickim, przez osiem do dziewięciu milionów Indian, które nastąpiło w okresie zaledwie kilku lat po opisanych objawieniach. Tych samych Indian, którzy jeszcze kilka lat wcześniej nie marzyli o niczym innym, jak o tym by Hiszpanów ugotować w kakao i pożreć. A wszystko to stało się w czasie, gdy na Starym Kontynencie Reformacja oderwała osiem milionów chrześcijan od Rzymu i Matki Bożej i gdy islamscy Turcy odebrali chrześcijaństwu Bałkany. To jest ten największy znak i cud związany z objawieniem Dziewicy Maryi na ziemi skrwawionej ludobójstwem, pohańbionej ludożerstwem i eksterminacją. Jego skutkiem jest nie tylko zintegrowanie się ludów zamieszkujących ziemię meksykańską, czy szerzej Ameryki Środkowej, w jeden naród (metysi i kreole), ale także objęcie chrześcijaństwem całej Ameryki Południowej, aż po Ziemię Ognistą, gdyż inne ludy tego kontynentu poszły za przykładem Meksyku.

Ciekawostkę stanowi, że szczątki H. Cortesa spoczywają w Mexico City w dzielnicy Cuauhtémoc w krypcie kościoła pod wezwaniem Jezusa Nazareńskiego (Iglesia de Jesús Nazareno) niedaleko ww. bazyliki. Szczątki zostały przeniesione w 1566 r. z Hiszpanii, w której H. Cortes zmarł).

Znaki

Co takiego przekonało Indian oglądających na tilmie wizerunek Maryi Panny iż uwierzyli, że jest on prawdziwym obliczem Matki Bożej, zgodnie z przekazem głoszonym im w Ewangeliach? Otóż wizerunek zawiera przesłanie w kodzie czytelnym dla Indian tej ziemi i ich kultury, w której żyli na co dzień. Indianie w swojej masie byli analfabetami, natomiast świetnie, bo intuicyjnie, rozumieli język znaków i symboli. Język obrazów. Indianie byli znakomitymi obserwatorami i z największą wnikliwością obserwowali każdy szczegół, który mógł mieć związek z przybyszami z obcego im świata.

I tak, sposób w jaki Maryja ma owinięty purpurowy pas na biodrach wskazuje, iż jest brzemienna. Pas jest bowiem przesunięty powyżej lekko zaokrąglonego łona. U Indian kobiety brzemienne właśnie w taki sposób przepasywały opaską biodra. To było oczywiste i zrozumiałe dla każdego Indianina, natomiast takim nie było dla wyrafinowanych europejskich czy północnoamerykańskich krytyków sztuki, wyedukowanych na zachodnich uniwersytetach. Pod szyją Najświętszej Panienki na wizerunku zapinki naszyjnika znajduje się znak krzyża, identyczny jak znak krzyża widniejącego na żaglu flagowego statku H. Corteza. Przypomnijmy, iż statek ten nosił imię „Niepokalane Poczęcie Maryi”.

W centrum wizerunku znajduje się czterolistne drzewko. Liście jego oznaczają, że to kwiat jaśminu. W starym azteckim kalendarzu, wyrytym na kamiennym kręgu, dokładnie taki kwiat jaśminu znajduje się w jego centrum, symbolizując Słońce. Czyli przekaz z wizerunku mówił Indianom, iż Najświętsza Panienka jest brzemienna i nosi w sobie prawdziwe Słońce. Dla Indian Słońce było równoznaczne z postacią boga. Na wizerunku postać Maryi odziana jest w gwiaździsty płaszcz. Składają się one na obraz gwiazdozbiorów nieba meksykańskiego z grudnia 1531 roku. Ale obraz możliwy dla odczytania przez Indian. Brzegi kamiennego kalendarza Azteków okalały dwa węże z gwiazd, tych samych, które zidentyfikowano na wizerunku odbitym na tilmie. Widoczne na połach płaszcza Maryi gwiazdy oznaczały godność królewską postaci, która nosi taki płaszcz. Obraz przedstawia Maryję, okoloną przez promienie słoneczne, które wybiegają spoza jej wizerunku. Dla Indian oznaczało to, iż Maryja jest kimś potężniejszym, niż ich dotychczasowy Bóg-Słońce, czyli Huitzilopochtli, skoro zasłoniła go swoją postacią. Z kolei sierp księżyca pod nogami Maryi wskazywał, iż jest potężniejsza również od bożka Księżyca – Tezcatlipoca, skoro po nim depcze swoimi stopami. Zaś symbolizujący Wenus Quetzalcoatl stał się zaledwie jedną z licznych gwiazd na płaszczu Maryi. Kolejnym znakiem było to, iż postać Maryi ma złożone ręce, czyli jest to postać modląca się do kogoś jeszcze potężniejszego od niej samej. Postać indiańskiego chłopca u stóp Maryji (którego tożsamość podlega różnorodnym interpretacjom) symbolizuje, według Don Mario Rojasa Sancheza, duszpasterza w Cuauhtémoc w parafii Matki Bożej z Góry Karmel (Nuestra Señora del Carmen), najwybitniejszego znawcy wizerunku, Juana Diego jako dziecka ze skrzydłami orła szykującego się do lotu. Jego indiańskie imię, które znaczyło „Ten, który mówi jak orzeł” także było dla Indian dowodem, iż relacja Juana Diego jest prawdziwa, bo znalazła potwierdzenie w znanym im i do nich skierowanym kodzie.

Wnioski

I na koniec jeszcze ważne dopełnienie. Otóż słowo „guadalupe” w języku nahuatl nie posiada żadnego sensownego znaczenia. Zatem do jakiego indiańskiego określenia Hiszpanie dopasowali wyżej wymienione słowo?

Najbardziej zbliżone w wymowie jest określenie Coatlaxopeuh wymawiane jak „kotallope”, które oznacza Pogromczyni Węża lub „Ta, która depcze węża” (coatl – wąż, llope – deptać po czymś).
Juan Diego, opowiadając Hiszpanom o tym jak Madonna przedstawiała mu się w jego języku, wypowiadał nazwę bardzo znajomo brzmiącą w uszach wszystkich Hiszpanów, a już zwłaszcza tych z ziem Estremadury, którzy znali tamtejsze sanktuarium maryjne. I może właśnie dlatego Matka Boża przedstawiła się Juanowi Diego jako:

„Jam jest Niepokalane Poczęcie, ta która depcze węża”.

(kotallope  - guadalupe)

******

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



tagi: objawienia w guadalupe  objawienie w guadalupe  matka boża z guadalupe  objawienia maryjne 

stanislaw-orda
23 września 2017 17:19
10     2615    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @stanislaw-orda
23 września 2017 19:28

Zdarzenie w Tepeyac z grudnia 1531 roku stalo się w historii chrześcijaństwa  pierwszym, oficjalnie  uznanym  za prawdziwe przez Kościół Rzymski,  objawieniem maryjnym.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @stanislaw-orda
23 września 2017 20:37

Jak czytam opisy pogańskich orgii, których dopuszczali się aztekowie, to pomijając szczegóły dużo się nie różnią od współczesnego pogaństwa, czy okultyzmu. Składanie ofiar z niemowląt, kobiet, składanie mężczyzn w ofierze aby zachować "stały rytm zdarzeń".

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Kuldahrus 23 września 2017 20:37
23 września 2017 20:45

Skladanie ofiar z ludzi stanowi  fundament ideowy pogaństwa.

W porównaniu do czasów azteckich postęp w ludobójstwie dosięgnął już nawet dzieci nienarodzonych .

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @stanislaw-orda
24 września 2017 12:25

Mój plus.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @stanislaw-orda 23 września 2017 20:45
24 września 2017 12:53

Tak jest, składanie ofiar z niemowląt jeszcze zanim się narodzą.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Kuldahrus 24 września 2017 12:53
24 września 2017 21:36

Misja Chrystusa wprowadziła do świata pogańskiego pojęcie i praktykę miłosierdzia, wcześniej w tym świecie nieobecna i nieznaną. Jezusowe "miłujcie się" maiło sens: bądźcie dla siebie miłosierni, wybaczajcie sobie nawzajem.

Dzisiejsze nadużywanie słowa "miłość" w ewnagelizacji, przez niedostatecznie wyedukowanych duchownych, słowa które zostało  oderwane od dużo pojemniejszego  znaczenia tego terminu ( w jęz. aramejskim i hebrajskim tamtego obszaru i tamtego czasu), przynosi jedynie zamęt w głowach. Klasyczny przykląd to "Jezus  kocha Cię takim, jakim jesteś", co niewątpliwie stanowi za daleko idącą reinterpretację sensów ewangelicznych.

Oczywiście, poprawnie powinno to być sformułowane w ten sposób, że Jezus okaże Ci miłosierdzie, o ile uznasz swoje przewiny i poprosisz  o ich wybaczenie.

No, ale jest jak jest, i tylko patrzeć, kiedy Bogu znudzi się ostentacyjna arogancja i lamanie praw boskich przez frosnące zastępy dzisiejszych  zaprzańców i  Sodomitów.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @stanislaw-orda
27 września 2017 12:54

poprawiłem brzmienie tytułu notki

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @stanislaw-orda 27 września 2017 12:54
27 kwietnia 2018 20:09

gdyż  jest to moja notka chyba najbardziej udana pod względem kompozycji

zaloguj się by móc komentować



zaloguj się by móc komentować