-

stanislaw-orda : [email protected].

Walka byków z Hiszpanią - dokończenie

Pierwsza  część pod linkiem:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/walka-bykow-z-hiszpania-notka-nr-280
Zamieszczony tekst jest autorstwa Henryka Ignacego Łubieńskiego, a ukazał się w 35  numerze „Wiadomości” londyńskich z 1946 r. pod tytułem „Pierwszy rok po wojnie w Hiszpanii”.

Temat jest praktycznie w Polsce nieznany, choć  przecież nietrudno dopatrzeć się analogii
z aktualną sytuacją Polski (wystarczy np. zamienić forum ONZ na parlament EU czy jego komisje).
Podobnie jak w pierwszej części uzupełniłem gdzieniegdzie oryginalny tekst przypisami (napisane kursywą w nawiasach). Dokonałem też trzech drobnych skrótów, w miejscach zaznaczonych jako (…). Przypisy do części występujących w tekście nazwisk znalazły się w poprzedniej notce, więc ich tu nie powtarzam. Poza tym, każdy co bardziej zdeterminowany czytelnik może skorzystać z WiKi. I choćby z tego względu uzupełniam nazwiska imionami, tam gdzie ich w oryginalnym tekście brakuje.

******

Nigdy dotychczas ambasador Stanów Zjednoczonych nie był tak uroczyście witany w stolicy  Hiszpanii, jak p. Armour w marcu 1945. Wiedziano tutaj, że p. Armour w amerykańskiej opinii politycznej zaliczany jest do grona wytrawnych dyplomatów, do ekipy dyplomatycznej pierwszego rzędu.  Armour, wybitny rzeczoznawca w sprawach Ameryki Południowej, były ambasador w Chile i Argentynie, świetny znawca kultury hiszpańskiej, posiadał wszystkie warunki zapewniające mu w Hiszpanii doskonały start i pierwsze miejsce w korpusie dyplomatycznym w Madrycie, które przez kilka lat należało do Sir Samuela Hoare'a. Rząd uczynił wszystko by ceremonii wręczenia listów uwierzytelniających nadać jak najwięcej splendoru i rozgłosu. Nominację p. Armoura przyjęto w Madrycie z wielkim zadowoleniem.
(Norman Armour, ożeniony z Mirą Siergiejewną Kudaszewą (ślub: 2 luty 1919, Bruksela), córką
Siergieja Władimirowicza Kudaszewa, kamergera, rzeczywistego radcy stanu -  którą poznał  będąc od 1916 r. 2-gim sekretarzem ambasady amerykańskiej w Petersburgu. Ojciec Miry wyemigrował po upadku caratu
, a N. Armour pomógł córce w wyjeździe z Rosji bolszewickiej. Klan Kudaszewów
to byli zubożali kniaziowe tatarskiego pochodzenia, którzy  w większości przeszli na służbę państwową w Imperium Rosyjskim
).

Przyjazd nowego ambasadora Stanów Zjednoczonych, zapowiedź przybycia nowego brytyjskiego ambasadora Malleta  (Sir Victor Alexander Louis Mallet) zdawały się wskazywać, że mimo kończącej się wojny, a tym samym i utraty przez Hiszpanię znaczenia strategicznego dla sojuszników, stosunki między zwycięskimi demokracjami  a Hiszpanią Franco może z wolna, ale jakoś się ułożą. Wszak nawet liberalno-socjalistyczno-komunistyczny rząd włoski przysłał do Madrytu ambasadora, i to w osobie księcia Gallarati-Scotti (Tommaso Gallarati Scotti) wybitnego pisarza katolickiego, który - szczegół dla nas interesujący - jest autorem książki o Mickiewiczu i wielbicielem Towiańskiego. Ale ten powojenny kontredans dyplomatyczny dawał tylko pozory normalizacji stosunków Hiszpanii ze światem demokracji, a w rzeczywistości ku granicom Hiszpanii zbliżała się ze wszystkich stron świata groźna burza. W opinii publicznej obu wielkich demokracji pod nieustannym naciskiem propagandy zwyciężał pogląd, że nadszedł czas na zmianę regime'u Franco. Intencje Stalina były wyraźne. Już w jesieni 1944 Churchill, odrzucając wysunięte przez Franco propozycje stworzenia porozumienia państw Europy zachodniej, ostrzegł go, że rząd brytyjski nie tylko nie bierze w rachubę popierania jakichkolwiek hiszpańskich aspiracji do udziału w przyszłych układach pokojowych, ale nie uważa za prawdopodobne aby Hiszpania mogła być przyjęta do ONZ. Emigracja republikańska, skłócona jak wszystkie emigracje, objawiająca słabiutką aktywność polityczną w czasie wojny, nabiera w roku 1945 wigoru w przekonaniu, że ten rok będzie również jej rokiem zwycięstwa, a także rokiem zemsty.

Stary zamek królewski w Pardo leży u stóp skalistej Guadarrama w lasach karłowatych dębów i sosen rosnących wśród głazów I kamieni. (…) Dla przechodnia zamek jest prawie niewidoczny, gdyż otaczają go wysokie mury. Na tym odludziu Franco przygotowywał się do odparcia ataku, który zapowiadają mu jego ambasadorowie i ministrowie rezydujący za granicą.

Nikt oczywiście nie wiedział, co Franco zrobi, ponieważ nie lubi się on zwierzać a jeszcze mniej uprzedzać o swych decyzjach. Jednak ludzie, którzy go dobrze znają, przypuszczali, że Franco nie poczyni takich ustępstw, które by mogły w czymkolwiek ograniczyć jego władzę. Na tego rodzaju propozycje anglosaskich ambasadorów Franco odpowie, jak kiedyś marszałek Mac Mahon po wzięciu Sewastopola: „J'y suis, j'y reste"  (fr.jestem, zostaję” ). 
(W trakcie wojny krymskiej w latach 1853-1856 oddziały dowodzone przez marszałka księcia Marie Edme Patrice Maurice de Mac Mahona zdobyły jeden z fortów broniących dostępu do twierdzy sewastopolskiej - Fort Małachowa – lecz nie zdołały zająć samego Sewastopola)

Od chwili zajęcia przez Rosję Europy środkowej i załamania się Niemiec, Franco uważa Europę zachodnią za zagrożoną wskutek nadmiernej siły i ambicji sowieckich. W dwóch najbliższych Hiszpanii krajach, we Francji i we Włoszech, obawia się dalszego rozkładu przez czas dłuższy i wyciąga stąd wniosek, że najpewniejszą gwarancją ocalenia Hiszpanii przed bolszewizmem jest zatrzymanie nadal władzy w swych rękach. Armia i większość dostojników kościelnych podziela ten pogląd.

Nie znaczy to, by Franco nie miał pójść na pewne koncesje. Wczesnym latem 1945 przeczytaliśmy wiadomość, iż rząd postanowił znieść dekret nr 263. Co ten tajemniczy dekret zawierał, dowiedzie- liśmy się dopiero z roczników dziennika ustaw. Dekret nr 263 z kwietnia 1937 podniósł ukłon falangistowski do rangi ukłonu oficjalnego, innymi słowy, upaństwowił podnoszenie ręki do góry. Po ośmiu latach nastąpił więc symboliczny powrót do dawnych czasów. Wkrótce po tym zarządzeniu, które w praktyce napotyka czasem na trudności z powodu starych przyzwyczajeń, przyszło nieoczekiwane przez nikogo wielkie uderzenie. Sekretarz generalny "Falangi", który zasiadał dotychczas zawsze w każdym rządzie z tytułu swego stanowiska w partii, został z gabinetu usunięty. Wraz z nim ustąpiło kilku falangistów o znanych nazwiskach. „Zmiana warty", jakbyśmy to powiedzieli językiem warszawskim, odbyła się tak błyskawicznie, że nowy minister spraw zagranicznych, nie mając munduru  dyplomatycznego, musiał przy jakiejś uroczystości  wystąpić w mundurze swego poprzednika, a inny minister, który wynajął już sobie piękną willę w San Sebastian na sezon letni, znalazł się w wielkich kłopotach. W kilka dni po tej zmianie rządu „Falandze" odebrano prasę i radio, które od 1939 znajdowały się pod jej kierownictwem.
Czarne koszule znikają z ministerstwa informacji. Pojawiają się liczne odznaki Akcji Katolickiej.
W madryckich kawiarniach rozchodzą się pogłoski, że stara gwardia "Falangi", tzw. ,,la guardia vieja", grozi i buntuje się, ale bunt ten nie wychodzi poza kawiarnie. Nikt nie ośmieli się protestować przeciwko decyzjom Caudilla, nawet jeśli ma nieskończoną ilość medali na czarnej koszuli.

Zresztą czasy "złotego wieku" "Falangi", to lata 1939 - 1943, okres ambasady von Stohrera. Hitler, zdaje się nigdy nie podzielał poglądów von Stohrera, który przeceniał siłę ,,Falangi". Po lądowaniu (aliantów) w Afryce Północnej Hitler miał powiedzieć do von Stohrera: "Jest pan idiotą. W 24 godziny po odejściu niemieckich dywizji z Pirenejów pana „Falanga" przestanie istnieć".
Wprawdzie ta przepowiednia się nie sprawdziła, ale faktem jest, że ,,Falanga" przegrała całkowicie rozgrywkę z armią, organizując zamach bombowy na ministra wojny Varela w 1942.
 (José Enrique Varela Iglesias, 1-szy  markiz  San Fernando de Varela. Jest jedynym hiszpańskim żołnierzem, który awansował od stopnia szeregowca do generała). 
Franco przechylił się wówczas na stronę armii, udzielając dymisji Serrano Sunerowi, który był jedyną indywidualnością, jaką „Falanga" wydała.
(Ramón Serrano-Súner, minister spraw zagranicznych, zwolennik sojuszu z pastwami Osi, zdymisjonowany pod  koniec 1942),

Nowi członkowie rządu, mimo że nie należeli nigdy do „Falangi", są ludźmi równie oddanymi Franco jak ich poprzednicy. Wejście Ich do rządu było dużym sukcesem Franca, gdyż przynieśli oni poparcie poważnych kół katolickich szczególnie w osobie ministra spraw zagranicznych.
Za kulisami tego kryzysu odegrał dużą rolę ksiądz Herrera  z małej parafii Santander, osobistość bardzo wpływowa.
(Ángel Herrera Oria, 1886 -1968; biskup Malagi od 1947, kardynał od 1965; proces kanonizacyjny otwarty w 1996)

Odsunięcie "Falangi", ogłoszenie przywilejów Hiszpanów" tzw. "Fueros de los Espaňoles", zapowiedź wyborów miejskich, zniesienie cenzury dla korespondentów zagranicznych i inne reformy nie zrobiły jednak za granicą tego wrażenia, na które Franco liczył. Międzynarodowa lewica nie chce reform, chce głowy Franco. Ostrzeżenie Churchilla znalazło potwierdzenie w sierpniowej decyzji Wielkiej Trójki w Poczdamie (1945). Postanowiono tam nie dopuścić Hiszpanii do ONZ. Stalina to jednak nie zadowoliło: żądał on potraktowania Hiszpanii na równi z Niemcami i Włochami i chciał posadzenia Franco na ławie oskarżonych w Norymberdze.

Jeszcze nie przebrzmiały echa poczdamskiej uchwały, a już, jakby według jakiegoś planu, w Meksyku zebrał się po raz pierwszy emigracyjny parlament republikański, i dzięki pomocy komunistów powstał rząd Girala, mimo że komuniści dyskretnie nie biorą w nim udziału. Wkrótce potem Giral i kilku innych ministrów przenosi się do Francji i osiada w Tuluzie. Wygląda to na zapowiedź jakiejś akcji. De Gaulle, który nie chce żadnych awantur, daje w Madrycie uspokajające wyjaśnienia przez swego nowego ministra p. Hardion.
 (Bernard Hardion  ambasador Francji w Hiszpanii  w latach 1945-1951).
Jednak Franco, pamiętny na próby infiltracji czerwonego maquis do Hiszpanii na jesieni 1944, wzmacnia oddziały w Pirenejach. (vide przypis do maquis w pierwszej części notki)

Poczynania republikańskich ministrów w południowej Francji, propaganda Radio-Toulouse
i obecność w Pirenejach sowieckich oficerów nie wywołuje w Hiszpanii ruchawki, na którą liczył Giral, za Giralem wlecze się bowiem widmo nowej wojny domowej, której ponure wspomnienia jak upiór dręczą każdą niemal rodzinę hiszpańską. Poza tym rząd Girala nie ma autorytetu nawet w odłamach hiszpańskiej lewicy, a wywołało to rozczarowanie, że ani Sowiety, ani nawet Francja dotychczas go nie uznały. (na komendę Moskwy rząd republikański na uchodźctwie we Francji uznały nowe europejskie kolonie Sowietów, w tym Polska).

W o wiele większym stopniu niż podróże republikańskich ministrów, uwagę kół politycznych pochłaniały wiadomości nadchodzące z San Sebastian, gdzie przebywa w ciągu lata korpus dyplomatyczny, że Armour przywiózł z Waszyngtonu instrukcję, która - jak twierdzą wtajemniczeni  -  stawiała ambasadorowi jako cel misji zmianę regime’u.

Armour, może bez wielkiego przekonania, ale lojalnie w stosunku do swych przełożonych, zaczął starać się o wykonanie instrukcji, obiecując, grożąc, strasząc. Wskutek tych rozmów koła polityczne ogarnęła gorączka i nerwowość, gdyż Hiszpanie łatwo się ekscytują. W kawiarniach i na plażach Biarritz rodziły się koncepcje rządów republikańskich, (gdzie indziej) monarchistycznych, projekty generalskiej junty, plebiscytu i wyborów. Słowem, burza w szklance wody.

Franco tymczasem siedział w swej rodzinnej Galicji, zajmując się łowieniem ryb. I tak minęło lato pełne emocji politycznych, do których podniety dodawało radio zagraniczne. W październiku Armour podał się do dymisji, i z jego wyjazdem skończył się okres interwencji amerykańskiej w stosunki wewnętrzne Hiszpanii. Nie znaczy to oczywiście by w Departamencie Stanu nastroje dla Hiszpanii uległy zmianie. Niemniej jednak w kilka miesięcy później polityka Bevina, który nazajutrz po wyborach wypowiedział się przeciw interwencji, będzie uznana za najlepsze wyjście w Waszyngtonie, a nawet w Paryżu.
(Ernest Bevin, minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii w okresie lipiec 1945 – marzec 1951).

Anglicy świetnie znają Hiszpanię. Pierwsi przełożyli „Don Quichote’a", i to jeszcze w XVII w., handlują z Hiszpanią lat przeszło czterysta, zainwestowali tu około miliarda przedwojennych peset, angielskie szkoły wychowały całe pokolenia diuków i markizów. I w końcu mają Gibraltar, gdzie jakby na jakimś sejsmograficznym instrumencie notowane są wszystkie ruchy podziemne Hiszpanii. Gibraltar jest bowiem nie tylko twierdzą, ale miejscem pielgrzymek, do którego wędrują od lat setki, tysiące emigrantów i dziesiątki emisariuszy raz czerwonych, drugi raz białych, nie wyłączając- przemytników.
(…)

Otóż Anglicy wiedzą doskonale, że Franco można usunąć tylko siłą, a taka awantura, to nowa wojna domowa, czyli otwarcie Sowietom drogi na półwysep Iberyjski. Hoare (Samuel), ambasador (ówczesny) pisał do lorda Halifaxa w 1940: „jeśli jutro upadnie rząd Franco, nie ma najmniejszej szansy na stały rząd lewicy. Nieuniknionym rezultatem będzie zamieszanie, wojna domowa i wszelkiego rodzaju preteksty dla Włoch I Niemiec do wyzyskania tej sytuacji".
(Edward Frederick Lindley Wood, 1-szy hrabia Halifax - wówczas ambasador brytyjski
w Waszyngtonie).
Jeśli w tej analizie zastąpimy słowa "Włochy i Niemcy" słowem "Sowiety", to będzie ona równie aktualna w roku 1946, jak była w roku 1940.

Podziwiam odwagę Bevina, z jaką bronił angielskiej racji stanu wobec własnych kolegów, spośród których wielu nie mogło pomieścić się w głowie, jak może ostać się Franco wobec zwycięstwa socjalistów w Wielkiej Brytanii. Ci panowie sądzą, że propaganda socjalizmu jest zawsze identyczna z interesami Imperium Brytyjskiego. Zwycięstwo brytyjskiej zasady nieinterwencji znalazło wyraz w marcowym oświadczeniu anglo-amerykańsko-francuskim.

Jak można było przewidzieć, oświadczenie to wywołało uczucie wściekłości w Moskwie. Stalin zdecydował odpowiedzieć na nie interwencją w Hiszpanii poprzez ONZ. Taka jest geneza wszystkich tych dyskusji na forum (wspomnianej) organizacji. Jeszcze nie wysechł podpis francuski na oświadczeniu o nieinterwencji, a już Francja zmienia stanowisko i zapowiada wniesienie do ONZ sprawy Hiszpanii, która "zagraża pokojowi świata". Sowiecki but dotknął francuskiej piłki. Anglosasi odpowiedzą celnym kopnięciem, i ostatecznie Francuzi wycofają skargę na Hiszpanię. Ale jakiż smutny widok dla wszystkich przyjaciół Francji przedstawia jej wahadłowa polityka między Moskwą a Londynem i Waszyngtonem.

Po tej małej porażce Sowiety mogły albo same wystąpić do ONZ, albo też kazać to zrobić jednemu z satelitów. Wybór Moskwy padł na Warszawę. Komuniści polscy występują w sprawie Hiszpanii dopiero wówczas, gdy akcja ta na terenie międzynarodowym nabiera charakteru wyłącznie sowieckiego. Przed wystąpieniem Bieruta odbywa się w Paryżu konferencja między Giralem i ambasadorem sowieckim, przy czym Giral włącza do swego rządu, ku niezadowoleniu emigracyjnego prezydenta Republiki p. Barrio  (Diego Martínez Barrio), kilku komunistów. Dlaczego wówczas, po znanych oświadczeniach p. Bieruta i Langego (Oskara) „w imieniu Polski", rząd nasz w Londynie nie odpowiedział na te oświadczenia przyłączeniem się do marcowego oświadczenia trzech demokracji o nieinterwencji? W naszej polityce wypowiadamy się przecież stale przeciwko interwencji sowieckiej w sprawy polskie i innych krajów, dlaczego więc nie mamy wypowiedzieć się również przeciwko interwencji w Hiszpanii ?

Argumenty, przytoczone przez pp. Langego i Girala dla poparcia tezy o zagrożeniu przez Hiszpanię pokoju świata, były tak nieprawdopodobne i naiwne, że prasa hiszpańska, pragnąc zapoznać z nimi tutejsze społeczeństwo, drukowała mowy Langego i Girala in extenso, podając jednocześnie anglosaskie sprostowania nieścisłych faktów i cyfr. Po dyskusji w ONZ każde ukazanie się Franco na ekranie było witane w madryckich kinach oklaskami, jakich dotychczas nie słyszałem. Grono monarchistycznie nastrojonych profesorów, które zebrało się  dla zredagowania ostrego protestu przeciwko zawieszeniu któregoś z kolegów po mowie Langego postanowiło zaniechać wszelkich wystąpień. Wybitny republikanin, nie szczędzący słów krytyki reżimowi, oświadczył mi w czasie dyskusji w ONZ, że wobec tylu oszczerstw rzucanych na Hiszpanię nie pozostaje wszystkim Hiszpanom nic innego niż tylko skupić się dokoła Franco. Dyrektor BBC, który zjawił się w Hiszpanii, po dyskusji w ONZ oświadczył, że jest zaskoczony spadkiem ilości hiszpańskich radiosłuchaczy. Wobec ataków Hiszpanie poczuli "skórę wilka", który kąsa, gdy go się za nią chwyta.

W dawnych wiekach rycerze Asturii. Leonu I Kastylii rzucali się do walki z Maurami z okrzykiem „ISantiago y cierra Espaňa! ". Była to inwokacja do patrona Hiszpanii, św. Jakuba, by zamknął granice Hiszpanii przed inwazją Arabów i Berberów.

Dyskusja w ONZ stworzyła w całej Hiszpanii nastrój, który najlepiej oddaje ten średniowieczny okrzyk, "Święty Jakubie, zamknij granice Hiszpanii przed atakiem naszych wrogów” (z ONZ). 

(…)

******

Wykaz moich dotychczasowych notek na "SN" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty

 

 

 

 

 



tagi:

stanislaw-orda
10 lutego 2022 20:19
4     613    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @stanislaw-orda
12 lutego 2022 22:27

Walka byków.

To jednak nie tylko tu dostaliśmy Oscara.

 

Hmm

zaloguj się by móc komentować




zaloguj się by móc komentować