-

stanislaw-orda : [email protected].

Walka czerwonych byków z Hiszpanią cz. 1 (notka nr 280)

Wyjaśnienie o jakie byki  chodzi znajduje się w dalszej części notki. Każdy kto pisze teksty w necie „niezawodowo”, dość często traktuje tego rodzaju aktywność jako hobby (niektórzy mówią, że ma hopla). Albo że to jest „konik”, choć nie wiadomo czy pasikonik, czy może garbusek. Na tym drugim można przynajmniej pogalopować. Jeden z moich kilku koników-hoplów to dzieje hiszpańskiej wojny domowej lat 1936-39  oraz jej skutków. Przy okazji innych tekstów o tej wojnie wyjaśniłem skąd akurat taki się wziął. Przy tej okazji szczegółowiej tłumaczyć tego nie będę, bo konik jaki jest każdy widzi.

Dzisiejsza notka stanowi kompilację tekstów dwóch autorów emigracyjnych związanych z ośrodkiem
w Londynie, reprezentującym środowisko współpracowników tygodnika „Wiadomości”. Jako że teksty pochodzą z roku 1946, trochę je zmoderowałem dokonując skrótów - oznaczone jako (…), - ponadto w paru miejscach uwspółcześniłem pisownię, dopisałem kursywą dopiski (np. imiona), zaś  dłuższe przypisy, też kursywą, w nawiasach (…). I dodałem nieco linków.

Zaczynam od tekstu Henryka Konstantego Mariana Ignacego hrabiego Łubieńskiego herbu Pomian, który w czasie II wojny był attache prasowym rządu londyńkiego (rządu RP na uchodźctwie) w Madrycie, a jego tekst stanowi recenzję dotyczącą zawartości publikacji wspomnieniowej byłego ambasadora USA w Madrycie czasu II wojny światowej („Wiadomości” nr 22 z 1946 r.). H. Łubieński wzbogacił recenzję  własnymi spostrzeżeniami.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Henryk_Ignacy_%C5%81ubie%C5%84ski

******

Ambasador Stanów Zjednoczonych, prof. Carlton Joseph Huntley Hayes przyjechał do Hiszpanii w czerwcu 1942 prosto z uniwersytetu Columbia, zmobilizowany przez Roosevelta na stanowisko o którym nigdy nie myślał.   
https://en.wikipedia.org/wiki/Carlton_J._H._Hayes

Przyjechał w okresie kiedy Roosevelt i Churchill przywiązywali do stanowiska  generała Francisco  Franco najwyższą wagę. Lądowanie w Afryce Północnej było już od kilku miesięcy zdecydowane.
Po trzech latach wojny sprzymierzeni po raz pierwszy zdobywali się na ofensywę w wielkim stylu. Roosevelt wiedział, że do wzięcia tego wirażu konieczne jest jeszcze przygotowanie dyplomatyczne w trzech punktach Vichy, Algier, Madryt, które, połączone na mapie linią prostą, dają trójkąt. W Vichy już od 1940 r. przebywał mąż zaufania prezydenta admirał William Daniel Leahy, który musiał rozmawiać z marszałkiem Petain po przyjacielsku. Wiedział więcej niż Heinrich Otto Abetz. W Algierze rezydował konspirator i dyplomata odważny i energiczny Robert Daniel Murphy. Tylko w jednym punkcie linie trójkąta nie schodziły się dostatecznie, w Madrycie, a w tym kącie właśnie nacisk niemiecko-włoski  -  jak to wynika z ogłoszonej  niedawno korespondencji dwóch dyktatorów - był wielki i nadzieje, szczególnie włoskie, niewygasłe. Ambasador Trzeciej Rzeszy baron Eberhard von Stohrer, znał, według opinii Samuela Johna Gurney  Hoare, Hiszpanię "nadzwyczajnie jak na cudzoziemca", a jeszcze bardziej, - dodawał ironicznie Hoare – „w sposób niezwykły jak na dyplomatę", robiąc w ten sposób aluzję do wybitnej roli, jaką Stohrer odegrał w czasie pierwszej wojny światowej w Hiszpanii w wywiadzie niemieckim. W gruncie rzeczy obydwa państwa anglosaskie mają w tym czasie w Madrycie tylko jednego ambasadora w osobie Hoare'a.

Roosevelt postanawia wzmocnić obsadę, i wybór jego pada na Hayesa. W przededniu kampanii sprzymierzonych w basenie śródziemnomorskim papiery katolików w Waszyngtonie są wysoko notowane. Myron Charles Taylor będzie wysłannikiem osobistym Prezydenta USA przy Watykanie
i rozmawia z Franco we wrześniu1942. Następnie w drodze do Rzymu zatrzyma się w Madrycie kardynał Francis Joseph Spellman. I wreszcie Hayes. Nowy ambasador ma za zadanie przede wszystkim zabezpieczyć przyszły manewr Eisenhovera nie tylko przed, ale i po jego wykonaniu.Oto jest istotny cel „misji czasu wojny”, jak nazywa Hayes swój pobyt w Hiszpanii.
 (Tak brzmi angielski tytuł jego wspomnień:  „Wartime Mission in Spain 1942 - 1945. By Carlton J. Hayes, last ambassador to Spain.”; The Macmillan Company. New York 1945).
16 maja 1942 nowy ambasador znajduje się już w samolocie hiszpańskiej linii „Iberia”.
(…)

Ambasador w samolocie rozumuje w ten sposób. Czy Hiszpania przyłączy się do państw Osi, może zdecydować tylko Franco. Dlatego, mimo całej niechęci, którą jako demokrata amerykański czuje do tego typu regime'u, zdecydowany jest na współpracę z generałem. Konszachty i konspirowanie z opozycją, szczególnie lewicową, mogą jedynie zachęcić Franco by rzucił się w ramiona Hitlera. Ostatecznie jedzie do tego kraju by prowadzić wojnę z państwami Osi a nie z rządem Franco, przy którym Roosevelt go akredytował. Nie chce być ambasadorem kół popierających Girala (José Giral Pereira) czy Negrina (Juan Negrín López). Wojna domowa w Hiszpanii jest rozdziałem zamkniętym, trzeba się liczyć z faktami.
(…)

"W decydujących dniach wojny stanowisko rządu hiszpańskiego było dla nas niesłychanie korzystne" - powiedział  Robert Anthony Eden w Izbie Gmin w lutym 1944. Eden miał na myśli nie tylko lata 1940
i 1941, ale i 1942. W Maroku hiszpańskim stało w listopadzie 1942 150.000 najlepszych żołnierzy, jakimi rozporządzała armia hiszpańska. Hayes był pewny, że Franco nie ma zamiaru użyć tych wojsk przeciw desantowi. Natomiast był przekonany że konflikt może nastąpić, jeśli sprzymierzeni naruszą terytorium hiszpańskie. A to niebezpieczeństwo istniało jeszcze na miesiąc przed lądowaniem, gdyż połączone sztaby anglo-amerykańskie przewidziały w pierwszym planie zajęcie wysp Kanaryjskich jako zabezpieczenia.

"Zaprotestowałem - pisze Hayes - z największą energią zarówno wobec Prezydenta jak i sekretarza stanu, informując ich, że jakikolwiek atak na Wyspy Kanaryjskie postawi nas wobec Hiszpanii
w najgorszym położeniu i odbierze nam możliwość otrzymania zapory między Niemcami we Francji
a naszym korpusem ekspedycyjnym w Afryce. W październiku plan ten porzucono. Z tą chwilą usunięto niebezpieczeństwo konfliktu zbrojnego z Hiszpanią, którego konsekwencje mogły być po prostu nieobliczalne, gdyż znana nam jest już dzisiaj szczupłość pierwszych anglosaskich kontyngentów.

W nocy z 7 na 8 listopada natychmiast po wizycie ambasadora Hayesa u ministra gen. Jordana (o wpół do trzeciej rano), odbyła się w Pardo (El Palacio Real de El Pardo) w rezydencji królewskiej pod Madrytem, w której stale mieszka gen. Franco, narada generalicji.
(Francisco Gómez-Jordana y Sousa, 1-szy hrabia de Jordana; ówczesny minister spraw zagranicznych Hiszpanii. Generał brygady)

Kiedy ambasador Hayes w swym pięknym czerwonym Buicku przybył do Pardo o 9-ej rano, gen. Franco „przyjął go już spokojnie i serdecznie", nie ukrywając swego podziwu dla strategów, którzy dokonali lądowania, i dziękując za gwarancje nietykalności terytorium, udzielone w znanym piśmie osobistym Roosevelta. Po krótkiej rozmowie ambasador przejeżdża wśród szpaleru gwardii mauretańskiej w białych burnusach i pędzi do swego biura szyfrów, ale radość jego z powodu dobrej nowiny, która za chwilę dotrze do Waszyngtonu, mąci głęboki niepokój, gdyż nikt nie wie w Madrycie, co zrobią Niemcy. Czy dywizje niemieckie wkroczą do Hiszpanii, by uderzyć na Gibraltar i odciąć posiłki, które mają zasilić olbrzymi front od Oranu aż po Bône? (Bône  - dzisiejsza Annaba w Algerii). Czy następnie zaatakują od flanki oddziały sprzymierzonych w Maroku francuskim? Na jaki opór zdobyć się może Hiszpania? Ambasada powzięła wszystkie środki ostrożności. Z kominów ambasady wydobywają się kłęby dymu, gdyż w piecach płoną archiwa. Nastrój zdenerwowania i wyczekiwania panuje w całym obozie alianckim w Madrycie. Ale Niemcy w pierwszej chwili są całkowicie zaskoczeni. Potem, ochłonąwszy, dwukrotnie żądają od Hiszpanii otwarcia granic dla przemarszu, ale Franco zapowiada zbrojny opór. Niemcy na razie rezygnują. Jednakże, wiedząc doskonale o wszystkich trudnościach wojsk sprzymierzonych w Afryce i chcąc uniemożliwić ofensywę w Tunisie, po pewnym czasie starają się znowu otworzyć sobie drogę przez Hiszpanię. Franco zagroził wypowiedzeniem wojny po stronie sprzymierzonych. Niemcy mieli niewątpliwie dość sił aby zniszczyć hiszpańską armię, ale nie mogli pozwolić sobie na uwięzienie w Hiszpanii, podobnie jak w Polsce, dziesiątków nowych dywizji.

Pora na dygresję, którą nasunęła moja (tj. autora recenzji H.I. Łubieńskiego) niedawna rozmowa z jednym z wybitnych Hiszpanów. Powiedział, co następuje: „Niech pan przyjmie założenie, że w 1942 lub w 1943 Niemcy wkroczyli do Hiszpanii, a Franco, mimo sympatii jaką mógł żywić do Hitlera lub Mussoliniego, zgodnie z zapewnieniem danym sprzymierzonym walczy z najeźdźcą. I chociaż armia nasza została rozbita, w całym kraju powstaje ,,maquis", ta forma wojny, w której Hiszpanie celują, skoro młodzież nasza cały wiek XIX przeżyła w "maquis", najpierw w wojnie z Francuzami, a następnie w trzech kolejnych wojnach karlistowskich.
(maquis – grupy partyzanckie, znane głównie z interwencji antyfrankistowskiej. We wrześniu 1944  z terenu Francji przez Pireneje przedarło się ok. 7 000 hiszpańskich członków tych formacji z oddziałów partyzanckich okresu II wojny światowej, była to tzw. inwazja na dolinę Aran. Maquis liczyli, że swoją akcją wymuszą interwencję aliantów w celu obalenia dyktatury gen. Franco, lecz zostali pokonani i rozbici przez siły narodowe. Nazwa „maquis” pochodzi od korsykańskiego określenia „machchia” – rodzaju wysokich zarośli umożliwiających skryte przemieszczanie się lub ukrycie).

Franco zostałby wówczas szefem oporu, tak samo jak Mihajlowič czy wasz Bór (Tadeusz Bór-Komorowski).  (o losie generała Dragoljuba Mihajloviča - vide:   
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/angielska-robota ).

Anglosasi dostarczaliby mu świetnej broni. Ale czy Stalin nie zorganizowałby wówczas własnego ruchu podziemnego, jak to zrobił w innych krajach? Czy nie przysłałby nam Negrina lub Jose Diaz?
(José Díaz Ramos – ówczesny  sekretarz generalny Hiszpańskiej Partii Komunistycznej)
I czy pan wie, co by nastąpiło później?".
Nie odpowiedziałem nic, gdyż myślałem o Okulickim, o Jankowskim, o Pajdaku i  o … Mihajlowiču.

Na wiosnę 1943 sytuacja w Afryce Północnej została umocniona. Wóz wojenny po wzięciu trudnego wirażu posuwał się już szybko po drodze ostatecznego zwycięstwa. Z tą chwilą najważniejsza część misji prof. Hayesa  została szczęśliwie wykonana. Dalsze lata przyniosą rozstrzygniecie różnych zagadnień, takich jak np. wolfram. Jest to jeden z najbardziej ciekawych i najmniej znanych rozdziałów w historii II wojny. 
(chodzi o wstrzymanie przez Hiszpanię w lutym1944, w ramach „aktywnej neutralności”, dostaw do Niemiec wolframu, jednego z kluczowych surowców militarnych. Ale to temat na odrębną notkę).

Kiedy w lutym 1945 r. ambasador Hayes opuszczał Madryt, w pałacu Duque de Montellana, siedzibie ambasady, zgromadził się tłum w celu pożegnania jednego z najbardziej popularnych dyplomatów.
W tym tłumie byli wszyscy. Monarchiści, republikanie i przedstawiciele regime'u.

Sukces Hayesa w Hiszpanii był tryumfem polityki nieinterwencji w wewnętrzne sprawy Hiszpanii,
w której Hayes bez poparcia Roosevelta oczywiście nie mógłby wytrwać.

A w Stanach Zjednoczonych obóz zwolenników interwencji stawał się z każdym dniem silniejszy,
i następca Hayesa, Norman Armour, przyjechał w 1945 r. z odwrotnym  programem. Misja jego doprowadzenia do zmiany regime'u nie dała żadnych rezultatów, i po ośmiu miesiącach opuścił stolicę Hiszpanii. Stosunki hiszpańsko-amerykańskie znalazły się w martwym punkcie.

Hayes jako pierwszy napisał prawdę dając opinii amerykańskiej ścisły i obiektywny obraz Hiszpanii i jej roli czasie II wojny, co wobec wrzawy  jaką propaganda sowiecka rozpętała wokół Hiszpanii wydaje się  czymś niewiarogodnym. Ale Hayes chciał również  załatwić porachunki z tymi kołami opinii amerykańskiej, które czy to pod wpływem hiszpańskiej emigracji (tych emigrantów, którzy uciekli przed frankistami), czy sowieckim starały się za wszelką cenę utrudnić, jeśli nie udaremnić, jego misję.

Hayes przypomina, jak to w chwili kiedy wojska amerykańskie koncentrują się w portach dla zaokrętowania na wyprawę afrykańską, pewne odłamy prasy amerykańskiej rozpoczynają  gwałtowną kampanię za zerwaniem stosunków dyplomatycznych z Hiszpanią. Czy miało to na celu sprowokowanie Franco do stanięcia po stronie Osi w chwili lądowania? W każdym razie Roosevelt uważał za konieczne odciąć się od tych wystąpień, aby uspokoić Franco. Zaledwie dokonano lądowania i Eisenhower borykał się jeszcze z ogromnymi trudnościami, a już ponownie te same koła żądają zerwania stosunków z Hiszpanią. Radca prasowy ambasady niemieckiej Lazar, ten najbardziej semicki spośród hitlerowców niemieckiej ambasady, eskontruje tę kampanię.
(Josef Hans Lazar, urodzony w Konstantynopolu w 1895 r., jako syn Alfreda Lazara, obywatela austriackiego urodzonego w Chorwacji, oraz Ormianki Zofii Missu, był obywatelem austriackim pochodzenia ormiańskiegohttps://www.ucm.es/data/cont/media/www/pag-29407/1-16.pdf )

"Jedynym jej celem - stwierdza Hayes - było pomóc naszym wrogom w Hiszpanii I kraj ten pozostawić
w rękach Osi". W 1943 r. wpływ tych kół jest tak duży wśród  opinii amerykańskiej, że departament stanu odmawia dostawy kilkuset ton benzyny lotniczej dla hiszpańskiej linii lotniczej "Iberia", mimo
że obie ambasady anglosaskie i oba sztaby uważają to za konieczne. Dochodzi do tego że przez trzy miesiące dyplomaci i wywiad aliancki zmuszone są do korzystania w Hiszpanii z samolotów niemieckiej i włoskiej linii lotniczych.
"Taktyka, której domagali się wobec Hiszpanii niektórzy krytycy z prasy amerykańskiej, była typową taktyką niemiecką. Było niezmiernym szczęściem żeśmy na nią nie poszli i mam nadzieję że nigdy nie będziemy jej stosowali ze względy na nasz własny interes narodowy".

******

Z recenzją Henryka Ignacego Łubieńskiego współbrzmi tekst autorstwa Zygmunta Nowakowskiego, opublikowany w tym samym roku w londyńskich „Wiadomościach”, którego tytuł jest taki sam jak tytuł niniejszej notki (Wiadomości, nr 16 z 1946 r.)
https://kpbc.umk.pl/dlibra/publication/5990/edition/9137/content

Tekst Zygmunta Nowakowskiego utrzymany jest w konwencji felietonu, zatem zawiera rozmaite smaczki odnoszące się nie tylko do realiów tuz powojennej Hiszpanii, ale także Polski (bierutowskiej). Uznałem że pasuje do tematu.
A oto wybrane fragmenty.

Jesteśmy widzami najdziwniejszej pod słońcem corridy. Kilkadziesiąt państw zjednoczonych strachem w tzw. ONZ, zmobilizowało rozmaitych torreadorów à la np. Lange, i oto wśród huku miedzi brzmiącej, trąb i cymbałów trwa od kilku miesięcy bój o Hiszpanię, która zagraża pokojowi świata. 
(chodzi o Oskara Ryszarda Lange, przedwojennego polskiego działacza komunistycznego pochodzenia żydowskiego, wykładowcę uniwersyteckiego, a po II wojnie światowej działacza partyjnego i państwowego, de facto komisarza sowieckiego w resorcie gospodarki i finansów; także agenta KGB o pseudonimie „Friend” aktywnego w USA przed, w trakcie i zaraz po II wojnie).
Gdyby tylko udało się obalić rząd Franco, spłyną na cały glob ziemski wszelkie błogosławieństwa, zapanuje nieracjonowana wolność, demokracja nie na punkty, sprawiedliwość powszechna i w ogóle będzie raj. Likwidacja Franco stanowi tę malutka kropkę nad „i”, której brak nam wszystkim do szczęścia.

Członek sowieckiej misji wojskowej w Ameryce, Wiktor Krawczenko, skorzystawszy z pobytu w Ameryce, wypowiedział posłuszeństwo swym władzom i ogłosił książkę, sensacyjną i ciekawą,
pt.: „I Choose Freedom”, poświęcając ją nieszczęsnemu narodowi rosyjskiemu i „tym wszystkim postępowym i kochającym wolność ludziom na całym świecie, którzy dążą do stworzenia lepszego  życia i celowi temu oddają swą  pracę. Powinniśmy zrozumieć że bez wolnej i demokratycznej Rosji nie będzie trwałego pokoju”…
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wiktor_Krawczenko_(uciekinier)

Oczywiście, że nie będzie trwałego pokoju, dopóki nie upadnie krwawa dyktatura Stalina, jednakże przeróżni krzykacze boją się wołać „Precz ze Stalinem!”, wołają natomiast „Precz z Franco!”. To cel łatwy, bliski, dosiężny, dlatego też na murach domów w Londynie czytamy często napisy wzywające do walki z faszystowskim régime’m hiszpańskim, który bez przerwy morduje demokratów.

O tym, że Rosja en gros morduje demokratów w niezmiernie wielu krajach ś.p. Europy, nie wypada pisać. Co więcej, nie wypada mieszać się w sprawy wewnętrzne Rosji i np. okupowanej przez Rosję Polski, Rumunii, Bułgarii, Jugosławii, Czechosłowacji, Węgier itd., itd. Te kraje istnieją jeszcze na mapie i zachowały przynajmniej nazwę, natomiast inne, jak np. Litwa, Łotwa, Estonia, straciły nawet i miejsce na mapie. Obłuda każe zapomnieć o tych nieszczęsnych filiach piekła sowieckiego. I ta sama obłuda każe nawoływać do krucjaty przeciwko Hiszpanii.

Rekord cynizmu I obłudy widzę w wystąpieniu „The News Chronicle”, która, straciwszy Rosję z pola swego widzenia, domaga się interwencji międzynarodowej w Hiszpanii, w myśl takiej argumentacji: „Wymówka, że wtrącanie się do spraw innego państwa stanowi rzecz niewłaściwą, jest przestarzała i straciła sens. We współczesnym świecie rząd, który zachowaniem swoim uniemożliwia dobre stosunki sąsiedzkie z innymi krajami, jest winien wywoływania zadrażnień międzynarodowych i  w ten sposób musi stać się bezpośrednim przedmiotem zainteresowania innych narodów” (numer z 3 czerwca 1946).

Dalej chyba zakłamanie pójść nie może! Tchórzostwo każe milczeć, jeśli idzie o niewolę, o terror,
o nędzę, o poniżenie całej Europy wschodniej i sporej części Europy środkowej, natomiast odwaga każe interweniować w sprawie Hiszpanii, gdyż Hiszpania jest mała i bezbronna.

Po trzykroć ma słuszność b. premier Churchill, gdy porównuje rządy Bieruta i Franco i twierdzi,
że „mówiąc bardzo umiarkowanie, Hiszpania pod regime’m reakcyjnym Franco ma taką samą swobodę, a daje znacznie więcej bezpieczeństwa i szczęścia zwykłym obywatelom w chwili obecnej”.
B. premier Churchill ma rację, gdy chwali Franco zestawiając go ze swym ex pupilem, Bierutem.

Wołamy: „Brawo! Brawo!”, choć nie zapomnimy nigdy o tym przenikliwym polityku, o tym sprawiedli- wym mężu stanu, który oddał nas w niewolę rosyjską chwaląc ją na zapas jako rzecz słuszną i rozumną.
(…)

Wszystkie dzisiejsze mocno spóźnione uprzejmości Hiszpanii dla Polaków zmienić nie mogą naszego zasadniczego stosunku do zagadnienia rządów totalnych w Hiszpanii, ale nasz stosunek w niczym a niczym nie zadecyduje o zmianie ustroju w tym kraju, który potrafił bardzo zręcznie zachować neutralność, a tym samym uchronić się od zguby, jaka groziłaby mu szczególnie, gdyby stanął po stronie Wielkiej Brytanii. Nie zrobił tego, jak również nie stanął po stronie Osi, co przyznaje sam
p. Churchill, a co było rzeczą niełatwą.
(…)

Rzecz dziwna (i mało znana), Hiszpania odmówiła podniesienia poselstwa japońskiego w Madrycie do rangi ambasady i dwukrotnie zagroziła Japonii wypowiedzeniem wojny. Do września 1944 istniało połączenie lotnicze między Hiszpanią a Niemcami, lecz była to wina, jak twierdzą Amerykanie, wyłącznie rządu brytyjskiego, który nie dopuścił do połączenia lotniczego Hiszpanii z Europą przez Szwajcarię. Od października 1942 do czerwca 1944 Hiszpanie uratowali życie ponad tysiącowi lotników amerykańskich.

Dziś Wielka Brytania broni Hiszpanii przed obcą, tj. rosyjską, komunistyczną interwencją. Oczywiście, broni nie z sympatii, ale dla dobrze zrozumianego własnego interesu. Broni Hiszpanii przed „Polską” reprezentowaną  przez Langego.

Rzeczą naszą jest odciąć się od tej figury, która z Polską nie ma nic wspólnego. Powinniśmy jak najostrzej, przy każdej okazji podkreślać, że Lange występuje wyłącznie w imieniu Sowietów.  
(Oskar Lange był wówczas – lipiec 1945 –grudzień 1947 - ambasadorem PRL w USA oraz delegatem przy Radzie Bezpieczeństwa ONZ).

Oczywiście, prasa wychodząca w Polsce, gadzinowa czy niegadzinowa, ma zakneblowane usta i ma pewne obowiązki wobec okupantów. Np. „Pobudka" (z 26 maja 1946) musi wypomnieć Franco wiele grzechów, m. in. to że "podczas wojny Hiszpania zakupywała w Ameryce i Argentynie a następnie dostarczała Hitlerowi naftę, benzynę, żelazo, wolfram, ołów, miedź, fosfaty, oliwę, pszenicę, cukier . Organ PPR zapomina o dwóch szczegółach, więc o tym, że po pierwsze, Rosja nawiązała teraz właśnie stosunki ze zbrodniczą „faszystowską” Argentyną oraz, co grubo ważniejsze, że Rosja w ciągu pierwszych dwóch lat wojny dostarczała Niemcom i pszenicy I rozmaitych surowców i przede wszystkim benzyny.

„Dziennik Polski”, w jak zawsze inteligentnym artykule p. A .B. (inicjały prawdopodobnie: Aleksander Bregman)  stwierdza, że system rosyjski stanowi „o wiele większe niebezpieczeństwo dla pokojowego rozwoju Europy i dla bezpieczeństwa międzynarodowego, niż izolowany regime jednopartyjny w Hiszpanii.”
(„Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” („The Polish Daily & Soldier’s Daily”) − najpopularniejsze pismo informacyjne emigracji polskiej w Wielkiej Brytanii, powstałe w 1940 roku w Londynie)

Słusznie! Dlatego też nie bierzemy udziału w tej corridzie, w tej walce czerwonych byków z Hiszpanią.
(…)

Lekka grypa, zwana inaczej „hiszpanką”, sprawiła, że w organie młodzieży politycznej po czterdziestce, czyli w „Trybunie”, spotkałem zwrot „Franco musi odejść!”. Zdaje mi się że Franco nie odejdzie, bo mu na to nie pozwoli ani Wielka Brytania, ani Stany Zjednoczone. Gdyby zaś odszedł, na jego miejsce weszliby natychmiast komuniści.
 (…).

„Hiszpanka w stadium poważniejszym kazała pewnemu zbankrutowanemu politykowi socjalistycz-nemu z Londynu szukać w Paryżu kontaktów z premierem wolnej Hiszpanii, Giralem (Jose Giral, wówczas premier rządu republikańskiego na uchodźctwie), które to kontakty na pewno pomogą w błyskawicznym utrąceniu Franco. Dalsze stadium „hiszpanki” widzę w tym, że jacyś szaleńcy wstępują w Tuluzie do kadr hiszpańskiej armii republikańskiej. Liczba Polaków wśród tych ochotników jest największa. I Polacy zgłaszają się po to, by walczyć, podczas gdy nasi pobratymcy Czesi, także zgłaszają się pod ten adres, jednakże nie w celu wojowniczym, lecz jako przyszli komisarze polityczni.

Nie bądźmy więc bardziej hiszpańscy niż Hiszpanie, którym naprawdę jest grubo lepiej pod rządami faszysty Franco, niż Polakom pod rządami „demokraty” Bieruta.  Pan Churchill wie, co mówi.
(…)

 

dokończenie:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/walka-bykow-z-hiszpania-dokonczenie-notka-nr-281

******


Wykaz moich dotychczasowych notek na "SN" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty

 

 

 

 

 

 

 

 



tagi: hiszpania i alianci zachodni 

stanislaw-orda
9 lutego 2022 18:29
0     1180    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

zaloguj się by móc komentować