-

stanislaw-orda : [email protected].

Początki inkwizycji

Pod wpływem impulsu, jakim było obejrzenie bodajże 10 lat temu ekranizacji głośnego tytułu Umberto Eco „Imię róży”, wyprodukowałem w trudzie i znoju tekst, który przedstawiam.
Tekst miał swój debiut co najmniej 8 lat temu, ale z uwagi na to, że poruszony temat wykazuje odporność na proces dezaktualizacji, więc w ramach gromadzenia ważniejszych (dla mnie) notek w jednym miejscu, postanowiłem go zamieścić. Zwracam uwagę, iż najbardziej obszerne przypisy umieściłem na końcu notki.

Czemu należy przypisać uparte powielanie zdeformowanego obrazu świata epoki Christianitas w dziejach cywilizacji europejskiej, który prezentowany jest w książkach, filmach, inscenizacjach teatralnych, a także w podręcznikach szkolnych?
[Christianitas - nazwa krajów o cywilizacji katolickiej w Europie średniowiecznej ]

Częściowym wyjaśnieniem jest przekłamywanie przekazu o tej epoce na użytek celów propagan- dowych ideologii oświeceniowych, które  wojują z chrześcijaństwem metodą prymitywnych fałszerstw i przeinaczeń, koncentrowania się na wybranych i wyrwanych z kontekstu zdarzeniach w rodzaju inkwizycji, polowań na czarownice, palenia na stosach heretyków i prześladowania za „przekonania”.

Nie budzi zdziwienia rozpowszechnienie wymienionych przykładowo stereotypów w tzw. kulturze masowej i pośród rzesz ignorantów, nie mających ambicji ani potrzeby wyjścia poza opłotki wzniesione z takich klisz myślowych, ani nie powoduje wyrywania włosów z głowy. Można powiedzieć, że jest to sytuacja w jakiejś mierze standardowa. Natomiast w przypadku znawców epoki określanej jako średniowiecze, w rodzaju Umberto Eco, znanego pisarza i cenionego erudyty, nie może chodzić o ignorancję. Autor Imienia róży uważany jest słusznie za znawcę realiów i uwarunkowań okresu dziejów, który stanowi tło fabuły jego powieści.
[Il nome della rosa” - pierwsze wydanie w mediolańskiej oficynie Bompiani w 1980 r.]

Mogło w tym konkretnym przypadku chodzić o odreagowanie antychrześcijańskiej fobii, albo uzasadnienie, niejako ex post, apostazji dokonanej przez pisarza w młodości. Umberto Eco jest intelektualistą zbyt wysokich lotów, aby w sposób nazbyt prostacki obnosić się z tego rodzaju fobią. Dlatego w  tytułowej powieści przedstawił w sposób artystycznie sprawny oraz sugestywny, agnostyczne i ateistyczne ramy założycielskich mitów współczesnego liberalizmu, czy jak kto woli, racjonalizmu.

W taki, między innymi, sposób mity te są wzmacniane i dostarczane jest dla nich kulturowe i intelektualne uzasadnienie, jak też swoistego rodzaju alibi. Dlatego tendencyjnie namalowane obrazy ekstremalnych przejawów długotrwałych i skomplikowanych procesów społeczno-gospodarczo-kulturowych, ale starannie wypreparowanych z uwarunkowań i okoliczności, w których się zdarzyły, stnowią rodzaj świadomego zafałszowania. Nie jest w takim przypadku wytłumaczeniem tzw. licentia poetica i wskazanie, że materia opisana jest w konwencji powieści, nie zaś dokumentu mającego cechy pracy naukowej. Naukowe prace mediewistów przeznaczone są bowiem do wąskiego grona odbiorców, natomiast szeroko rozumiana opinia publiczna czerpie swoje wyobrażenia z książek, a w znacznie większym stopniu z ich sfilmowanych wersji. A właśnie w wersji kinowej obraz „Imienia róży” okazał się konstrukcją obliczoną na potrzeby prymitywnej, antykatolickiej propagandy.

Włoski pisarz Vittorio Messori w książce „Czarne karty Kościoła” wspomniał, iż autor „Imienia róży” zwierzył mu się w trakcie rozmowy, że ważnym powodem napisania tej powieści było wieloletnie marzenie autora, aby zamordować jakiegoś mnicha. Ale, jako rasowy intelektualista, przemycił to pragnienie w jej fabule.
[„Imię róży - wydanie polskie 1998, Księgarnia Św. Jacka, Katowice, str. 74]

Niezbyt szczytne intencje przyświecające U. Eco zostały daleko bardziej wykoślawione w realizacji filmowej o tym samym tytule. Zdegustowany wersją filmową „Imienia róży” był oczywiście także autor tej powieści. I chociaż scenariusz filmu był konsultowany z innym znawcą Średniowiecza, francuskim historykiem Jacquesem Le Goff, filmowi nie wyszło to na dobre, jeżeli przez owo „dobre” będziemy rozumieli prawdę historyczną, ale nie jej wersję wynaturzoną w stopniu karykaturalnym. Być może nazwisko J. Le Goff posłużyło realizatorom filmu za argument mający zasugerować widzowi, że film ma coś wspólnego z ową prawdą, skoro znawca epoki o uznanej klasie skonsultował jego scenariusz.
[Jacques Le Goff;  ur. 1924 r., francuski historyk mediewista, autor licznych publikacji o Średniowieczu, przybliżających i odkłamujących tamtą epokę dziejów z fałszów oświeceniowo-postępowych]

Fabuła filmu skoncentrowana została na marginaliach, które  wyolbrzymiono co do skali, oraz na drastycznych zdarzeniach, których przecież nie brak w żadnej innej epoce dziejów.

Ten przydługi wstęp - dygresja potrzebny jest jako kompozycyjny kontrapunkt do wskazania na nieadekwatność zasady ahistorycyzmu, stale obecnego w nowożytnej manierze zideologizowanego ukazywania epoki średniowiecza. Taki wszechobecny schemat propagandowy bywa ubrany w atrakcyjną formę, jak to ma miejsce właśnie w przypadku powieści „Imię róży”. Nie ulega wątpliwości, iż tego rodzaju nadmierne ideologizowanie epoki średniowiecza, czynione z intencją przedstawienia jej w jak najbardziej niekorzystnym świetle i, pośrednio lub bezpośrednio, obarczanie instytucji Kościoła katolickiego i jego doktryny za wszelkie pokazane negatywy, wpływa na powszechne postrzeganie tamtej epoki w krzywym zwierciadle.

Ale na czym opierałby się zarzut, że erudyci i znawcy średniowiecza w rodzaju Umberto Eco grają na fałszywej nucie? Wymagałoby to dłuższego uzasadnienia, a i tak nie będzie ono mogło być dostatecznie wyczerpujące w ramach konwencji objętości przyjętej dla tego rodzaju tekstu. Postaram się jednak wskazać na najbardziej istotne aspekty na przykładzie dwóch zasadniczych wątków. Tematem niniejszej notki będą początki instytucji inkwizycji, mało znane i mylone nagminnie z działaniami Świętego Officjum, które powstało w XVI wieku. Drugi wątek to tzw. polowania na czarownice, których tematyka jest jeszcze bardziej zakłamana, a tym samym mniej zrozumiała niż działalność trybunałów inkwizycji. O polowaniach na czarownice wcześniej zamieściłem trzyczęściowy cykl na „SN” (stosowne linki znajdują się na końcu tej notki).

Średniowiecze

Określenie „Średniowiecze” obejmuje nie mniej niż dziesięć wieków historii cywilizacji europejskiej, czyli poczynając od szóstego wieku po urodzeniu Chrystusa do początków wieku szesnastego epoka ta liczy sobie co najmniej tysiąc lat. Nie da się w sposób odpowiedzialny skwitować tylu lat dziejów jakiejkolwiek cywilizacji kilkoma sztampowymi szablonami. Warto także uświadomić sobie, iż ten okres w dziejach Europy trwał dwukrotnie dłużej, niż dotychczasowy czas trwania tzw. epoki nowożytnej. Istotną kwestię stanowi okoliczność, iż podział na epoki historyczne jest zawsze w dużym stopniu umowny i arbitralny. Przyjęte dla nich daty graniczne nie są powszechnie uznawane, ale nie jest również uzasadnione trzymanie się jakiejś jednej daty związanej z konkretnym wydarzeniem historycznym. Zazwyczaj skumulowanie efektów przemian procesów społeczno-gospodarczych stanowi przyczynę zmian w mentalności i prowadzi w konsekwencji do porzucenia dotychczas obowiązującego paradygmatu w postrzeganiu obrazu świata. Oczywiście, procesy tego rodzaju są długotrwałe, czasami ich przebieg bywa gwałtowny i pociąga za sobą liczne ofiary. Zmiany takie odbywają się na wielu płaszczyznach i wzajemnie się warunkują.

Wypadałoby więc dla celów omawianego tematu spróbować określić granice epoki nazywanej Średniowieczem. Dla jednych datą końcową tej epoki będzie zdobycie Granady, stolicy ostatniego emiratu na Płw. Iberyjskimi przez władców katolickiej Hiszpanii w 1492 roku. Jednocześnie był to rok pierwszej wyprawy Kolumba, która dotarła do  Nowego Świata. Dla innych taką cezurę stanowi przybicie przez Marcina Lutra 95 tez na drzwiach kościoła w Wittenberdze w roku 1517, które to zdarzenie uznawane jest za początek tzw. Reformacji.
[Nie istnieje wiarygodne potwierdzenie faktu przybicia przez Marcina Lutra takich tez na drzwiach kościoła w Wittemberdze. Być może jest to zdarzenie zmyślone, funkcjonujące jako mit założycielski Reformacji]

Dla jeszcze innych takim przełomem byłoby zdobycie Konstantynopola przez Turków osmańskich w 1453 r., a kolejni będą uważać za nią datę bitwy pod Mohaczem w 1526 r. i jej skutki w postaci największego zasięgu terytorialnego Imperium Osmańskiego na terenach Europy południowej.

Dla tematyki niniejszego tekstu najbardziej adekwatnym punktem, rozgraniczającym okres Średniowiecza od czasów późniejszych, wydaje się właśnie rok 1520, gdy inicjatywa Lutra stała się detonatorem prowadzącym w konsekwencjach do rozpadu dotychczasowego kształtu Christianitas. Autor niniejszego tekstu jest ponadto przekonany, że bez wynalazku Gutenberga wspomniana inicjatywa pozostałaby tylko jeszcze jedną z licznych prób zaistnienia lokalnych „reformatorów”, i nie miałaby znaczniejszych praktycznych rezultatów. I chociaż wynalazek Gutenberga umożliwił zdecentralizowanie ośrodka idei utożsamianego z papiestwem i Rzymem oraz otworzył drogę do zaistnienia konkurencji na rynku idei w ramach Christianitas, sam w sobie nie mógł być głównym powodem zmian w strukturze społecznej i gospodarczej. Ale niewątpliwie zdynamizował rozprzestrzenianie się nowych idei wśród szerokich warstw ludności, co było niemożliwe przed wynalezieniem ruchomej czcionki i zmechanizowania druku w efekcie jej zastosowania. Oczywiście nie znaczy to, iż pojawiały się na rynku idei wyłącznie oferty lepsze od dotychczasowych. W bardzo wielu przypadkach ofertę coraz szerzej otwartego supermarketu ideowego można porównać do sytuacji opisanej prawem Kopernika-Greshama, w której gorszy pieniądz wypiera lepszy. Natomiast bóle porodowe nowej epoki, kształtującej się po dominacji Christianitas, były długotrwałe i skutkowały zaistnieniem różnorakich zjawisk i tendencji, również tych wzajemnie się warunkujących. Krótki ich przegląd przedstawiam w dalszej części niniejszego tekstu.

Christianitas

W oczach ludzi Cesarstwa zachodniorzymskiego abdykacja ostatniego cesarza rzymskiego Odoakra w 476 r., na rzecz germańskiego zdobywcy Rzymu oraz fakt, iż Odoaker uznał się wasalem wschodniorzymskiego (bizantyjskiego) cesarza Zenona, oznaczało przeniesienie centrum chrześcijaństwa do Konstantynopola, a w konsekwencji potwierdzało, iż Zachód Europy stał się od tej daty mniej ważną, a nawet peryferyjną częścią Christianitas. I co najmniej na trzy wieki stał się taką peryferią. Dopiero gdy w dzień Bożego Narodzenia 800 roku, Karol - król Franków i Longobardów - został koronowany na cesarza rzymskiego w rzymskiej bazylice Św. Jana na Lateranie, można mówić o początkach odzyskiwania znaczenia przez ten region Europy.
[Karol Wielki  (742 r. - 814 r.); Król Franków i Longobardów – twórca imperium obejmującego tereny Europy od rzeki Ebro w Hiszpanii po rzekę Ren i tereny królestwa Bawarii oraz północnej Italii, które włączał w obszar swojego panowania drogą podbojów i zwasalizowania pokonanych plemion. Od 25.12.800r. cesarz Cesarstwa Zachodniorzymskiego;
Bazylika Św. Piotra na wzgórzu Vaticano w Rzymie została oddana do użytku w 1377 roku
i dopiero od tej daty mogła służyła do tego rodzaju ceremonii]

Data wymienionej koronacji uznawana jest jako symboliczny początek odrodzenia Cesarstwa zacodniorzymskiego. Karol zdołał włączyć do swojej domeny ziemie Europy północno-zachodniej i tereny na Półwyspie Pirenejskim na południe od pasma Pirenejów do rzeki Ebro, od okolic Pampeluny do wybrzeży Morza Śródziemnego, aż po tereny nad środkowym Dunajem (Księstwo Bawarii) oraz w dół Łaby, aż do jej ujścia. Ponadto inne ziemie zostały uzyskane drogą związków matrymonialnych, czyli drogą spadku i dziedziczenia, jeszcze inne przyjęły charakter lenna i status ziem zwasalizowanych, jak np. Czechy, Morawy, Marchia Panońska i tereny Chorwacji. Podstawowy trzon cesarstwa Karola stał się zalążkiem trzech średniowiecznych mocarstw kontynentalnych zachodniej Europy, tj. dzisiejszych Francji, Niemiec i Italii.

Wówczas, rzecz jasna, nie posługiwano się XIX-wiecznym pojęciem państwa, jak też granic państwowych. Zasięg ziem kontrolowanych przez najważniejsze dynastie europejskie kształtował się w wyniku prowadzenia nieustannych wojen. W interesującym nas okresie, czyli środkowego i późnego średniowiecza, najbardziej wpływową dynastią Europy byli niemieccy Habsburgowie, którzy od końca XIII do początku XVI stulecia zdołali swoim panowaniem objąć kraje niemieckie, Austrię, Czechy, Węgry, Niderlandy, Hiszpanię wraz z jej posiadłościami zamorskimi, pogranicze hiszpańsko-francuskie, Księstwo Mediolanu, Księstwo Neapolu oraz Sycylię i Sardynię. Poza królestwami Anglii, Francji, Rzeczpospolitej Polskiej oraz Państwem Kościelnym rządzonym przez papiestwo (które było sprzymierzone z Habsburgami), u schyłku epoki średniowiecza nie istniały w Europie inne liczące się podmioty polityczno-gospodarcze, mogące mieć wpływ na kształt Christianitas.
[Państwo Kościelne - ziemie w środkowej części płw. Apenińskiego; składały się na nie tereny dzisiejszych prowincji Latinum ( z Rzymem), Umbria, Marche oraz wschodnia część prowincji Emilia – Romania z Bolonią, Ferrarą i Rawenną]

Pomijając, rzecz jasna, ekspansję Imperium Otomańskiego (turecką) na posiadłości Habsburgów na Bałkanach i w akwenie Morza Śródziemnego, którą powstrzymano w 1571 r. na Morzu Śródziemnym w bitwie pod Lepanto, zaś na lądzie dopiero ponad sto lat później w 1683 r. w bitwie pod Wiedniem.
[Bitwa pod Lepanto - bitwa morska stoczona 07.10.1571r. w zatoce Korynckiej na wysokości przylądka Skrofa przez flotę państw Ligi Świętej (okręty hiszpańskie, weneckie, zakonu joannitów
z Malty, Państwa Kościelnego - papiestwa oraz sabaudzkie) z flotą turecką, podczas której flota turecka doznała pogromu
]

Do lat dwudziestych XVI stulecia Europa stanowiła Christianitas, zjednoczoną w jednej kulturze, w jednym języku (łacina), oplecioną przez coraz gęstszą sieć uniwersytetów, klasztorów, opactw, wokół których organizowało się życie, poczynając od luzytańskich wybrzeży Atlantyku, aż po kresy Słowiańszczyzny.
[Luzytania (łac. Lusitania) - nazwa rzymskiej prowincji w zachodniej Hiszpanii. Obecna Portugalia]

Akcja Marcina Lutra oraz reakcja na tę akcję spowodowały rozpad jedności chrześcijan, co rozpoczęło rozwój nacjonalizmów obudowywanych rusztowaniem w postaci „państw narodowych”, sekularyzację i zamknięcie się w swoich opłotkach religijno-politycznych
(według zasady czyja władza tego religia, wprowadzonej w wyniku Pokoju Westfalskiego, kończącego wojnę trzydziestoletnią), z późniejszymi konsekwencjami w postaci oświeceniowych utopijnych prądów ideologicznych, które utorowały drogę współczesnym systemom totalitarnym.

Inkwizycja, inkwizycja!

Zamęt pojęciowy wokół określenia inkwizycja jest celowo potęgowany zalewem stereotypów i zafałszowań, jakie wyprodukowali propagandyści protestanckiej, czy szerzej, antykatolickiej wizji świata w celu zaczernienia obrazu swojej ideowej konkurencji, czyli katolicyzmu.
[nquisitio (łac.) – dociekam, poszukuję - na ogół określenie odnoszone do postępowania sądowego. W tym przypadku chodzi o mylenie inkwizycji jako procesu sądowego, czyli zespołu norm i zasad, którymi kierowano się przy procedowaniu w postępowaniach wobec heretyków, z uzasadnieniem „ideologicznym” takich procesów, a także funkcjonowania oficjalnej instytucji Kościoła Rzymskiego, znanej jako Trybunał Inkwizycji (Święte Oficjum), powstałej w celu przeciwdziałania skutkom Reformacji. Wymienione formy inkwizycji posiadały odrębny zakres znaczeniowy i podmiotowy]

Dobrym punktem wyjścia do uporządkowania terminologii będzie nawiązanie do jednego z głównych  bohaterów „Imienia róży”, który był postacią autentyczną i pozostawił nam kopalnię wiadomości na temat zasad procesów inkwizycyjnych. Miały one zastosowanie, przede wszystkim, wobec herezji katarów (1) na południu dzisiejszej Francji (Prowansja, Langwedocja), waldensów (2) w południowej Francji i Lombardii oraz beginów (3) w południowej Francji. Tym bohaterem w powieści jest inkwizytor Bernard Gui, który w rzeczywistości używał łacińskiej wersji nazwiska, czyli Guidonis (od Guidon – a bardziej swojsko Gwidon). Był to zakonnik dominikański, który został przeorem kilku ważnych klasztorów i kronikarzem ich dziejów, a także biskupem najpierw diecezji Tuy w hiszpańskiej Galicji, a następnie diecezji Lodeve we francuskich Sewennach (Langwedocja).
[Bernard Gui (Guidonis) – dominikanin, ur. w 1261 r. lub 1262 r. w Royere (dzisiejszy departament Haute Vienne), zm. 30.12.1331r. w Lodeve; pochowany w kościele dominikańskim w Limoges. W 1280 r. złożył śluby zakonne na ręce wybitnego dominikańskiego uczonego Etienne de Salagnac (Szczepan de Salanhac). Przeor w kasztorach dominikańskich w Albi, Carcassonne, Castres, legat papieski, kronikarz, inkwizytor hrabstwa Tuluzy w latach od 1307 r. do 1316 r., inkwizytor Tuluzy, Albi, Carcassonne i Pamiers w latach 1319 -1323 (1324). Biskup diecezji Tuy od 1323 r. oraz diecezji Lodeve od 1324 r. Uczestnik procesu kanonizacyjnego Tomasza z Akwinu;
Tuy (Tui) - miejscowość w Hiszpanii na granicy hiszpańsko-portugalskiej, położona pomiędzy miastem Vigo w Hiszpanii, a miastem Braga w Portugalii. Obecnie region autonomiczny Galicia, prowincja Pontevedra;
Lodeve – miejscowość we Francji, obecnie region Langwedocja - Rousillon, departament Herault]

Bernard Gui jest ważny dla naszego opowiadania, gdyż zachował się opracowany przez niego podręcznik zatytułowany Practica (officii) inquisitionis haereticae pravitatis czyli „Sprawowanie (urzędu) badania heretyckiej nieprawości ", napisany dla praktycznych potrzeb procesowych oraz jako pomoc dla innych inkwizytorów. Dzieło to liczy w wersji polskiej nieco ponad 150 stron i jest swego rodzaju instrukcją odnosząca się do rozróżniania form herezji, sposobu badania jej stopnia, określenia błędów herezji z punktu widzenia nauki Kościoła rzymsko-katolickiego, określa zasady pisemnego zapisu procesu, formuły i roty przysięgi dla różnego rodzaju uczestników procesu, hierarchizuje stopnie winy i kary, zawiera cały szereg szczegółowych zasad postępowania i procedowania.
[Edycja polska pt: "Księga Inkwizycji", Wydawnictwo WAM 2002 rok na podstawie: Das Buch der Inquisition. Das Originalhandbuch des Inqiusitors Bernard Gui. Wydawnictwo Pattloch Verlag GmbH& Co. KG, Augsburg 1999 rok; Drugą cześć tego opracowania stanowi podręcznik napisany przez Bernarda Gui]

Należy uświadomić sobie, że procedury inkwizycyjne w XIII i XIV wieku były przedsięwzięciem nowatorskim w sądownictwie, a nawet rewolucyjnym. Stanowiły bowiem pierwsze sformalizowane postępowanie śledcze, mające na celu dowiedzenia winy poprzez, między innymi, powoływanie świadków i biegłych, odbywanie narad przez oskarżycieli, zachowanie formy pisemnej w procedurze, odczytywanie orzeczeń trybunału inkwizycji po łacinie lub w języku lokalnym, w zależności od wykształcenia osób oskarżonych.

Tworzenie takiej procedury dla potrzeb procesu inkwizycyjnego zajęło ok. 80 lat. Za początek instytucjonalnej inkwizycji papieskiej uważa się rok 1233. W tym właśnie roku papież Grzegorz IX ustanowił dominikanów inkwizytorami dla Francji i sąsiednich krain, wprowadzając w życie zalecenia synodu w Melun z 1232 roku.
[Grzegorz IX - Ugolino di Conti di Segni (Ugolino hrabia Segni), ur. w 1160  r. lub 1170 r. w Anagni, kardynał, legat papieski i dziekan kolegium kardynalskiego, wybrany na papieża w 1227 r. Odbył studia w Bolonii i Paryżu. Wybitny prawnik, protektor zakonu dominikanów i franciszkanów. Kanonizował założycieli tych zakonów, tj. Franciszka z Asyżu i Dominika de Guzman. Prowadził wojny z cesarzem Fryderykiem II. Zmarł w Rzymie w 1241 r. podczas oblężenia tego miasta przez wojsko Fryderyka II]

W praktyce dotyczyło to południowych terenów obecnej Francji, gdzie pojawiła się wcześniej herezja katarów, krwawo pacyfikowana przez trwającą dwadzieścia lat (1209-1229) krucjatę przeciwko nim, w wyniku której ginęli katarzy, ale obok nich także chrześcijanie i żydzi, o ile zamieszkiwali miejscowości zdominowane przez katarów.
Intencją papieża było wprowadzenie norm postępowania dowodowego, aby nie oskarżano o herezję i nie skazywano osób niewinnych, co zdarzało się nagminnie wobec słabo zorganizowanych struktur władzy oraz powszechnego analfabetyzmu wśród ludzi sprawujących władzę świecką. Nadużycia były popełniane także przez inkwizytorów.

Pierwszy dominikański inkwizytor działający w południowej Francji - Robert de Bougre (o jakże adekwatnym przydomku Rzeźnik), który sam był kiedyś katarem - zasłynął z dużej ilości osób skazywanych na śmierć. Po kilku latach działalności został w 1239 r. odwołany przez papieża Grzegorza IX z funkcji inkwizytora, gdy do odległego Rzymu dotarły wieści na temat nadużyć dokonywanych przez tego dominikanina, i po procesie skazany został na „wieczne więzienie” (dzisiaj odpowiednikiem tej kary byłaby kara aresztu domowego). Także na terenie krajów niemieckich, pierwszy inkwizytor na tamtym obszarze - Konrad z Marburga - okazał się nie mniej fanatycznie nadgorliwy. Zbyt długo nie pohulał, gdyż w 1233 roku został zamordowany przez krewnych jednej z ofiar. Jego następca Konrad Dorso (Turs) wkrótce podzielił jego los.

Rzecz jasna, ściganie i karanie za herezję miało już miejsce wcześniej, ale wówczas było przez władców świeckich prowadzone niejako na własną rękę i posiadało de facto charakter samosądów. Pierwsze kodyfikacje związane z heretykami, a wprowadzane przez władców świeckich miały na celu określenie pewnych formalnych ram dla stosowania sankcji. I tak np. król Aragonii, Piotr II Katolicki wydał w 1197 r. dekrety przeciwko heretykom, w których zrównał herezję z obrazą majestatu. A obraza majestatu była tradycyjnie karana śmiercią. Ponadto król Aragonii uściślił, iż kara za obrazę majestatu ma być wykonywana przez spalenie na stosie.

Cesarz Fryderyk II Hofenstauf, w swoich konstytucjach dekretu koronacyjnego z 1224 r. (dotyczących Lombardii), nakazał stosowanie kary śmierci za herezję.

Król Francji Ludwik IX  Święty (wówczas władający ok. 1/3 obecnego terytorium Francji) wydał w 1229 r. dekret nakazujący ściganie heretyków, ale nie przewidział karania ich śmiercią, a tylko konfiskatą majątku i banicją. Co bynajmniej nie oznacza, że wcześniej wymienieni władcy zapomnieli o kwestii  konfiskaty mienia. Jakkolwiek już w 1184 r. na synodzie w Weronie uregulowano, iż sankcje przeciwko heretykom zostaną wprowadzone jako obowiązujące prawo i będą stosowane wspólnie przez władzę świecka i kościelną i zawarto  w dekrecie Ad abolendam papieża Lucjusza III (1185 r.), to w praktyce współpraca taka słabo się sprawdzała. Kulał w pratyce także zamysł polegający na tym, iż wyroki sądów z udziałem osób kościelnych, które wynikały np. z obowiązku wizytacji przez biskupów podległych terenów i szukania heretyków, miała wykonywać władza świecka. W lokalnych społecznościach kumoterstwo, więzy pokrewieństwa, konflikty interesów powodowały, że tego rodzaju sądy (np. sądy biskupie) okazywały się zbyt podatne na naciski miejscowych władców, zaś uwikłanie osób kierowanych do sprawowania sądów w lokalne spory powodowało protesty i konflikty. Normą było natomiast realizowanie prywaty, czyli popełnianie nadużyć.

Z tego powodu papieże postanowili sami mianować i delegować inkwizytorów, aby nie byli oni zależni od biskupów diecezjalnych i lokalnych władców.

Papież Innocenty III (Lotario de' Conti di Segni) w bulli Vergentis z 1199 r. zrównał po raz pierwszy herezję ze zbrodnią obrazy majestatu. Miało to doniosłe konsekwencje, gdyż nadrzędnym celem Kościoła było nawracanie heretyków. Gdy nie chcieli porzucić herezji dobrowolnie, należało uciec się do przymusu, aby uniknąć większych szkód, zarówno dla samego heretyka, zagrożonego wiecznym potępieniem, jak i dla społeczności, której dawał on zły przykład. Papieże, jak też i władcy świeccy, w herezji widzieli przede wszystkim przestępstwo przeciwko dobru wspólnemu i porządkowi publicznemu. Porządek taki symbolizowało oddawanie czci Bogu, tym samym kacerstwo było traktowane jako obraza Boga, niejako naruszenie „kosmicznego” porządku. Z kolei cesarz był ustanowionym przez Boga (namaszczonym) reprezentantem w świecie doczesnym, który miał dbać o dobro powszechne. Skoro heretyk poważał się godzić w autorytet Boga, tym samym godził w autorytet cesarza jako „boskiego pomazańca”. A to oznaczało zbrodnię obrazy majestatu. Heretyk ponadto zagrażał dobru wspólnemu, czyli dopuszczał się zbrodni publicznej. Taki rodzaj przestępstwa był ścigany z urzędu. W takim przypadku stosowano skrócony tryb procedowania, który miał uniemożliwić przewlekanie postępowania, przede wszystkim, aby uniknąć długotrwałego zgorszenia publicznego.

Już w połowie XII wieku tryb skrócony (tzw. proces sumaryczny) był stosowany wobec osób duchownych podejrzanych o herezję. Wystarczyły niewielkie modyfikacje, aby można było rozszerzyć jego stosowanie przeciwko wszystkim heretykom. Przyjmowano regułę postępowania, iż to osoba posądzona o herezję musi wykazać, że taki zarzut jest niezasadny. Z dzisiejszego punktu widzenia takie stawianie sprawy wydaje się „niesprawiedliwe”, ale należy pamiętać, iż do czasu wprowadzenia reguł procedury inkwizycyjnej, powszechnie stosowano uznawanie winy lub niewinności na zasadzie „sądu bożego”.

Sąd boży

Do czasu skodyfikowania procedowania inkwizycyjnego, czyli de facto do XIII wieku, system procedury sądowej oparty był o oskarżenie prywatne. Osoba skarżąca (poszkodowana) wnosiła oskarżenie poprzez publicznie złożenie zaprzysiężonego zeznania, na podstawie którego przesłuchiwano oskarżonego. Jeśli oskarżony przyznał się do zarzuconych mu czynów lub były na to niepodważalne dowody, sędzia rozstrzygał sprawę na korzyść oskarżyciela. W przypadku gdy nie zachodziły tak oczywiste okoliczności, sędzia mógł zarządzić próbę i na jej podstawie rozstrzygnąć, czy oskarżony był winny, czy niewinny. Próba była tak pomyślana, że jej pozytywne zaliczenie mogło zaistnieć jedynie z pomocą „bożej interwencji”. Na przykład oskarżony miał przenieść w gołej dłoni gorące żelazo na określoną odległość albo włożyć rękę do gotującej się wody. Za kilka dni zdejmowano bandaże, aby przekonać się, czy rany z oparzeń się zagoiły. Można też było wrzucić oskarżonego do wody ze związanymi rękami. Jeśli tonął, starano się go wyciągnąć spod wody, co nie zawsze udawało się na czas. Można było także zmusić go, aby połknął duży kęs jednym łykiem. Jeśli nie udławił się przy tym, to oznaczało że „palec boży” nie wskazał na jego winę. Jeszcze innym rodzajem „sądu bożego” był pojedynek oskarżonego lub wystawionego przez niego szermierza z oskarżycielem lub wystawionym przez niego szermierzem. Jeśli zwyciężyła strona oskarżona uznawano to za dowód jej niewinności.

Odrębnym rodzajem rozstrzygnięć sądowych było „oczyszczenie”. Oskarżony składał przysięgę na swoją niewinność i jeśli uzyskał głosy kilku „zacnych” osób, które także poświadczyły pod przysięgą, iż uważają go za niewinnego, wówczas uznawano wiarygodność tego, co mówi oskarżony. Jeśli oskarżony w efekcie próby „sądu bożego” został uznany za niewinnego, łatwo mógł zamienić się rolami z dotychczasowym oskarżycielem. Narzuca się porównanie tej procedury z dużo bardziej współczesną „ruską ruletką”.

Zasady procesu inkwizycyjnego 

W początkach działania papieskich inkwizytorów objeżdżali oni swój wyznaczony rejon działania i badali sytuację pod kątem prawowierności mieszkańców. Kiedy jednak w 1242 r. w mieście Avignonet został zamordowany dominikański inkwizytor Wilhelm Arnaud, postanowiono utworzyć stałe trybunały w dwóch większych miejscowościach w Langwedocji, czyli Tuluzie i Carcassonne, a oskarżonych dowozić z okolicy lub bardziej odległych rejonów. Pierwszą czynnością inkwizytora było wyznaczenie terminu, w którym okoliczna ludność terenu objętego herezją miała się zgłosić przed trybunałem.

Obowiązek ten dotyczył wszystkich osób dorosłych, czyli dziewcząt od 12 i chłopców od 14 roku życia. Należy mieć na uwadze, że ówczesna przeciętna długość życia oscylowała wokół 30 lat, zaś człowiek, który skończył lat 40, uważany był za starego.

Inkwizytorzy prowadzili rejestry ludności, aby wiedzieć czy kogoś nie pominięto. Rejestry, z punktu widzenia procedury inkwizycyjnej, miały jeszcze taką zaletę iż umożliwiały sprawdzenie, czy dana osoba już kiedyś zeznawała. A także porównanie treści zeznań wcześniejszych z późniejszymi.

Gdy ludność została już w zgromadzona w miejscowości, w której urzędował trybunał inkwizycyjny, inkwizytor ogłaszał okres łaski, który zazwyczaj trwał 2 tygodnie. W tym czasie każdy, kto sam na siebie złożył doniesienie i wyrzekł się herezji, mógł oczekiwać, iż uniknie najcięższych kar w rodzaju więzienia lub konfiskaty majątku. Okres łaski był potrzebny inkwizytorom na zebranie informacji o osobach mających stanąć przed trybunałem inkwizycyjnym. Nie trzeba dodawać, iż większość przesłuchiwanych bywała zaskoczona dokładnością rozeznania ich sytuacji, skoro nie wiedzieli, kto, o czym i na kogo doniósł inkwizytorom.

Po upływie „okresu łaski” rozpoczynał pracę trybunał inkwizycyjny, który składał się z jednego lub dwóch inkwizytorów, notariusza i pisarza. Już sama struktura „zawodowa” trybunału oznaczała, iż ilość takich trybunałów mogła być bardzo ograniczona i wobec tego działały one tylko w dużych miastach, głównie na terenach, gdzie koncentrowały się ośrodki herezji i gdzie władza książęca (hrabiowska), biskupia lub królewska mogła zapewnić im względną ochronę oraz warunki „logistyczne”. Np. istnienie budynków więziennych (z reguły były to lochy jakiegoś zamku), straż, wozy i konie, piśmienni urzędnicy, etc.

Praca trybunału polegała na przesłuchaniach wszystkich zgromadzonych, z góry uznawanych za „heretyków”, gdyż byli oni mieszkańcami miejscowości i okolic rozpoznanych jako siedliska herezji. Czyli byli oni z założenia uznawanymi za winnych herezji, zaś w procesie inkwizycyjnym miano im tylko wymierzyć karę stosowną do stopnia winy. Ponadto do tego grona mogły dołączyć (i z reguły dołączały) inne osoby zadenuncjowane przez przesłuchiwanych. Przesłuchiwanie oparte było na formule samooskarżenia, czyli przesłuchiwany pod przysięgą był zobowiązany zeznawać nie tylko na temat własnych uczynków, ale także o wszystkim co wiedział o postępkach innych. Jeśli ktoś kłamał albo zataił tego rodzaju informacje, a udowodniono mu to na podstawie zeznań innych przesłuchiwanych, wówczas był dodatkowo oskarżony o sprzyjanie heretykom i dopuszczał się złamania złożonej na początku przesłuchania przysięgi.

W trakcie trwania procesu przesłuchiwany był traktowany jako świadek, a oskarżonym stawał się dopiero po udowodnieniu mu winy, czyli dopiero po odczytaniu wyroku przez inkwizytora lub innego członka trybunału inkwizycyjnego. Ze względu na fakt, iż inkwizytorzy byli osobami duchownymi, ich nadrzędnym zadaniem nie było w zasadzie karanie, ale skłonienie oskarżanych do porzucenia herezji, zrozumienia przez nich dotychczasowych błędów w postępowaniu, wyznania skruchy i odprawienia stosownej pokuty. Jeśli świadek dobrowolnie przyznał się do winy, wyraził żal i obiecał nie popadanie w herezję w przyszłości, inkwizytorzy z reguły uznawali, że cel procedury został osiągnięty, czyli pozostawało tylko określić rodzaj i dolegliwość kary, w ramach której orzekano najczęściej jakiś rodzaj pokuty.

Jeśli jednak świadek nie przyznawał się, mataczył i chciał wyprowadzić w pole inkwizytorów, wówczas stosowano wobec niego specjalną technikę pytań, które za zadanie miały uwikłać w sprzeczności nawet przebiegłą i zdeterminowaną w uporze osobę. Bernard Gui w napisanej przez siebie księdze - instrukcji przedstawia takie zestawy pytań, odrębnie dla każdej z odmian herezji. Natomiast bardzo przesadne jest współczesne wyobrażenie o roli stosowania tortur w procesie inkwizycyjnym. Już samo przebywanie w więzieniu w oczekiwaniu na proces, ze względu na warunki w jakich przetrzymywano zgromadzonych na proces, było na ogół wystarczającą torturą. Nie były to, znane z zachodnich produkcji filmowych, współczesne pensjonaty dla osadzonych.

Na wyobrażenie o torturach, jako o stosowanych pospolicie sposobach wymuszania zeznań w procesach inkwizycji, nakłada się obraz z okresu polowań na czarownice, które miały swoją kulminację trzy wieki później, a procedury i wyroki z procesów o czary nie miały praktycznie nic wspólnego z działalnością instytucjonalnej inkwizycji. Kulminacja wielkich polowań na czarownice miała miejsce w latach 1560-1630.
[
Brian P. Levack: "The Witch-Hunt In Early Modern Europe". Pearson Education Ltd. USA 2006. Edycja polska: “Polowanie na czarownice w Europie wczesnonowożytnej”; Ossolineum, Wrocław 2009] 

Ale to już nie była epoka Średniowiecza. Natomiast stosowanie tortur  w procesie inkwizycyjnym stanowiło sytuację wyjątkową.

W czasach działalności Bernarda Gui utajniano przed przesłuchiwanymi zeznania świadków oraz ich personalia. Wcześniej bowiem zdarzały się samosądy dokonywane na osobach denuncjatorów, gdy byli oni znani.

W procesie o herezję jako świadek mógł wystąpić każdy, w tym również kobiety, co w innych rodzajach spraw sądowych nie było praktykowane. Wyłączeni byli z tego kręgu jedynie śmiertelni wrogowie stającego przed trybunałem, z tym, iż to on musiał udowodnić, iż zeznają oni z powodu takich właśnie intencji. W sytuacji, gdy nie znał on imion świadków i ich zeznań, możliwość taka była wysoce teoretyczna, a w praktyce zwyczajnie nieprawdopodobna. Jeśli oskarżany trzykrotnie zaprzeczył swojej winie, wówczas musiał dostać obrońcę z urzędu. Jednak rola obrońcy ograniczała się wyłącznie do złagodzenia wymiaru kary. Teoretycznie możliwa była także apelacja do papieża, ale dla uboższych oskarżanych ta droga nie była dostępna. Jeśli dla udowodnienia niewinności oskarżany chciał zostać zwolniony z pobytu w więzieniu, w którym miał oczekiwać na zakończenie procesu oraz na wyrok, wtedy musieli poręczyć za niego krewni. Jeśli, mimo poręczenia, oskarżany zbiegł, jego krewnych wtrącano do więzienia za sprzyjanie heretykowi, zaś zbiegły stawał się automatycznie heretykiem, któremu udowodniono winę.

Po przesłuchaniu oskarżanego żądano od niego, aby publicznie wyrzekł się herezji, zobowiązał się przyjąć nałożoną pokutę lub karę (pomimo, że nie znał jeszcze jej formy ani rozmiarów). Jeśli nie zachodziło niebezpieczeństwo ucieczki, po przesłuchaniu bywał zwolniony do domu, gdzie miał oczekiwać na ogłoszenie wyroku z obowiązkiem stawienia się na jego ogłoszenie. Musiał za to poręczyć całym swoim majątkiem, a jeśli go nie posiadał, poręczenie takie musieli złożyć jego krewni.

Przed ogłoszeniem wyroku inkwizytorzy odbywali naradę z biskupem, którego jurysdykcja była właściwa terytorialnie oraz z wybranymi osobami świeckimi. Ostateczne sformułowanie wyroku uzgadniano z biskupem. Z reguły odnosiło się to do przypadków, gdy wyrok dotyczył wydania oskarżonego w ręce władzy świeckiej, co oznaczało skazanie na śmierć. Osoby duchowne nie mogły nosić broni i plamić rąk krwią skazańców, dlatego wyręczały je w tym osoby świeckie.

Wyroki ogłaszano zbiorczo na ceremonii zwanej sermo. Odbywała się ona w niedzielę w miejscu, gdzie zgromadzono ludność. Inkwizytor wygłaszał mowę, w której upominał winowajców. Następnie odbierał przysięgę od urzędników miejscowego władcy, że będą ścigać heretyków, nawet gdyby mieli być nimi członkowie ich rodzin. Inkwizytor odczytywał listę przewinień i w porządku hierarchicznym wyroki za nie. Zaczynał od ułaskawień, czyli całkowitego zwolnienia z więzienia oraz zamiany kary wiezienia na jakiś rodzaj pokuty. Wiązało się z tym uchylenie ekskomuniki. Do lżejszych pokut należało np. oznakowanie odzieży żółtymi krzyżami, a odzież taką można było zdjąć dopiero po okresie określonym wymiarem pokuty. Była to forma kary orzekana najczęściej.

Innymi formami było np. odbycie pielgrzymki do najbliższego sanktuarium (z terenów Langwedocji wówczas najbliżej było do Compostella, gdzie przechowywano relikwie Apostoła Jakuba). Najbardziej obawiano się zasądzenia odbycia pielgrzymki do Ziemi Świętej. Nie dosyć, że wyprawa w tamten rejon świata była kosztowna i długotrwała, to  istniało duże prawdopodobieństwo, iż pielgrzym jej nie przeżyje, prowadziła bowiem przez tereny dotknięte nieustannymi działaniami wojennymi oraz rozbojami dokonywanymi przez bandy rabusiów. Innymi rodzajami pokuty były samobiczowanie albo przebycie drogi do najbliższego kościoła pielgrzymkowego na kolanach lub boso.

W następnej kolejności orzekano kary więzienia, które były trzystopniowe. Najlżejszą był pobyt w celi zbiorowej, cięższą w celi pojedynczej, a najcięższą w celi pojedynczej z przykuciem łańcuchami do ściany. Zatwardziałych heretyków-recydywistów oraz zbiegłych ogłaszano „infamisami”, którzy do końca życia nie mogli piastować urzędów publicznych, być spadkodawcami oraz spadkobier- cami. Ich majątek dzielono, z czego spora część przypadała królowi Francji. Dzieci i żona, chcąc ocalić trzecią część majątku skazanego, mogły go zadenuncjować. Infamisi byli często, a później prawie zawsze, skazywani na stos.

Bernard Gui, pomiędzy rokiem 1307 a 1319 oddał władzy świeckiej (czyli na śmierć na stosie)
31 oskarżonych, wśród których było 27 „infamisów”.

Ogłaszane były także kary, które wymierzano zmarłym. Np. tym, którzy umarli w więzieniu, albo zostali uznani za heretyków na podstawie ustaleń procesu inkwizycyjnego. Heretycy, którzy formalnie nie zdążyli wyrzec się herezji (bo wcześniej zmarli) nie mogli być pogrzebani i spoczywać w poświęconej ziemi, zatem ich szczątki ekshumowano, a w wersji zaostrzonej, po ekshumowaniu   palono. W tym procederze tkwią główne żródła wyolbrzymionych relacji o ilościach skazańców palonych na stosach. Domy, w których przebywali skazani na śmierć heretycy, jeśli były własnością prywatną - burzono, jeśli zaś były dzierżawione - przejmował je z powrotem pan feudalny.

Porównując procedury stosowane przez trybunał inkwizycyjny z poprzednio omówionym „sądem bożym” można stwierdzić, iż w procesie inkwizycyjnym istniała ścisła standaryzacja odnośnie wszystkich kwestii proceduralnych i etapów postępowania. Trybunał inkwizycyjny otrzymałby certyfikat ISO 9000, gdyby wówczas takie certyfikaty przyznawano.

Tło społeczne

Okres środkowego i późnego Średniowiecza, czyli od XI do XVI stulecia, to czasy rewolucji społecznych, których skutki rzutowały na kierunki rozwoju cywilizacji europejskiej. Ferment społeczny, pojawiające się idee „mesjanizmu” czy millenaryzmu, nierzadko wyradzające się w herezję, najczęściej wówczas dotyczą terenów gęsto zaludnionych, a w warunkach ówczesnej prymitywnej agrotechniki, przeludnionych. Na domiar złego możliwości transportu i wymiany były tak bardzo ograniczone, że skazywały społeczności wiejskie na trwanie w swoich enklawach. Duża część chłopów, w każdej praktycznie wiosce, żyła na poziomie mizernej wegetacji. Przez długie dziesiątki lat tereny Europy, położone na północnych i zachodnich jej wybrzeżach, były łupione i pustoszone przez Wikingów, z kolei tereny Europy środkowej najeżdżane były najpierw przez Madziarów, a następnie przez Mongołów.

Do tego obrazu należy dołączyć nieustanne prywatne wojny wszczynane przez panów feudalnych.
Była to epoka, w której gwarancją niezależności stanowiło posiadanie ziemi oraz broni. Jedno warunkowało drugie, gdyż broń była droga. Z kolei całość ziemi uprawnej należała do panów świeckich lub kościelnych, chłopi zaś byli dzierżawcami. Należy brać pod uwagę okoliczność, iż warunki bytowania były prymitywne, byle skaleczenie czy przeziębienie mogło zakończyć życie. Głód, choroby, ciągle wojny prowadzone przez panów feudalnych o włości, śmiertelność niemowląt oraz kobiet w połogu decydowały o tym, iż życie doczesne nie przedstawiało zbytniej wartości. Rolnictwo było prymitywne, a plony narażone na klęski w rodzaju suszy, powodzi, chorób i szkodników.

Poza dopustami natury losowej ludność nękana była przez ciągłe przemieszczanie się zbrojnych hufców feudałów walczących ze sobą oraz band pospolitych rabusiów. Nadwyżki plonów ponad niezbędne potrzeby bytowe były nieduże i nie w każdym roku możliwe do zgromadzenia. Dla olbrzymiej większości ludzi życie było codzienną udręką obarczoną olbrzymią niepewnością przetrwania każdego kolejnego roku. Jakkolwiek życie chłopów przebiegało w ciężkich warunkach, wymuszało ono ich współpracę, sąsiedzką pomoc i solidarność, zwłaszcza, że w ramach wioski większość mieszkańców była ze sobą spokrewniona. Rodziło to i rozwijało poczucie wspólnoty, stwarzało oparcie w trudnych momentach, pozwalało liczyć na pomoc w opresji. Wspólnota taka była budowana w oparciu o niepisane normy, tradycje i wzorce zachowań, których naruszenie wykluczało z niej.

Począwszy od XII wieku na terenach północnych Niemiec i północnej Francji nastał czas względnego pokoju. W dolnym biegu Renu, we Flandrii, Fryzji, Lotaryngii zaczynały rozwijać się ośrodki handlowe, które później przekształcą się w ośrodki miejskie. Część biedoty wiejskiej, dla której nie było miejsca, napłynęła do tych ośrodków, w których powstawały manufaktury, głównie tkackie i sukiennicze. W ten sposób większa część biedoty wiejskiej przekształciła się w biedotę miejską. Ale ci ludzie nie mieli już dokąd, ani też po co, wracać. Z biedoty miejskiej, żebraków i włóczęgów rekrutowali się żołnierze najemni. Jednak ówczesne walki były krótkotrwałe, armie były szybko organizowane i równie szybko demobilizowane. Najemnicy, stając się bezrobotnymi, zajmowali się rozbojami i grabieżami.

Biedota miejska znajdowała się w gorszej sytuacji bytowej od jej wiejskiego odpowiednika. Przede wszystkim nie miała oparcia w rodzinie i sąsiadach. W społecznościach wiejskich, liczących maksymalnie kilkuset mieszkańców, wszyscy się praktycznie znali, i to najczęściej od urodzenia. Natomiast w tworzących się ośrodkach miejskich ludność napływała ze wszystkich stron, żadne więzi tych ludzi nie łączyły, byli skazani wyłącznie na siebie. Społeczności te nie mogły okrzepnąć i rozrosnąć w klany, gdyż uniemożliwiała to wysoka śmiertelność. Migranci trafiający do miast wymierali prawie w całości w pierwszym pokoleniu, a na ich miejsce napływały fale kolejnych biedaków. Problem ten stawał się na tyle palący, że skierowanie na inne cele nadwyżkowych biedaków, zebranych w grasujące bandy, jawiło się nieomal jako racja stanu.

W 1095 r. papież Urban II (Odon de Lagery OSB) zaapelował w Clermont o wspomożenie Cesarstwa Bizantyjskiego, atakowanego przez Turków seldżuckich. Papież miał na uwadze, że za taką pomoc cesarz w Konstantynopolu uzna prymat Rzymu i papieża. Ponadto hordy biedoty, rabujące dotychczas tereny Francji  Niderlandów i krainy nadreńskie, pójdą dewastować jakieś dalekie ziemie. I rzeczywiście, wyprawy krzyżowe zaangażowały sporo z tej biedoty. Należy sobie uzmysłowić, że dla większości tych ludzi za zamożnego uchodził już ktoś, kto posiadał ubranie na zmianę.

Procesy dekonstrukcji dotychczasowych uwarunkowań społecznych nasilały się wraz z rozwojem handlu i wymiany towarowej. W ośrodkach miejskich rzemieślnicy organizowali się w cechy, natomiast status robotników najemnych nie ulegał poprawie. Napływ biedoty do ośrodków miejskich powodował stale nadwyżki rąk do pracy, co nie wymuszało poprawy ich warunków pracy i bytu.

Zarysowane pobieżnie procesy trwały latami, zaś każde zawirowanie ideowe wprowadzało dodatkowe zaburzenia w niestabilnej sytuacji społecznej. Ludzie, którzy mieli cokolwiek do stracenia, najczęściej postrzegali je jako zagrożenie. To było jedną z głównych przyczyn, iż ostre środki stosowane wobec „heretyków” spotykały się z szerokim zrozumieniem. Z drugiej strony, rzesze biedoty podatne były na idee, które wg ich głosicieli miały zmienić ich status i stan posiadania. Biedota, z reguły niepiśmienna i o bardzo ograniczonych horyzontach, łatwo dawała sobą manipulować i ulegała wpływom najróżniejszych wizjonerów i „mesjaszów”. Wszystko to razem stanowiło mieszankę wybuchową, zaś rozprzestrzenianie się pogłosek o końcu świata, nadejściu Antychrysta, jeśli spotęgowane zostało klęskami losowymi w postaci epidemii, nieurodzaju, suszy czy wojen, domagało się zadośćuczynienia w postaci znalezienia „kozła ofiarnego”, czyli osób lub kategorii osób odpowiedzialnych za pasma nieszczęść. Jednym z ważniejszych rodzajów odreagowania ww. zaburzeń w „kosmicznym ładzie”, były zjawiska, które znalazły swój wyraz w polowaniach na czarownice.
[Norman Cohn: "The Pursuit of the Millenium. Revolutionary Millenarains and Mystical Anarchists of the Middle Ages". Foreword Copyright@Norman Cohn 2004.
Edycja polska: “W pogoni za Milenium. Milenarystyczni buntownicy i mistyczni anarchiści Średniowiecza”. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kraków 2007.]

******

Tematyka polowań na czarownice stanowi temat odrębnych notek:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/polowania-na-czarownice-czesc-1

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/polowania-na-czarownice-czesc-2

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/polowania-na-czarownice-3

 

Przypisy:

1) Katarzy – sekta gnostycka wywodząca się z koncepcji manichejskiej wizji dualistycznego pojmowania świata, czyli dwoistości Boga. Bóg dobry który stworzył królestwo pokoju i światła oraz Bóg zły (demiurg, szatan) odpowiedzialny za kształt świata doczesnego, pełnego niesprawiedliwości i wszelkiego zła. Cielesność jako należąca do świata doczesnego jest dziełem szatana, a że dusza jest uwięziona w grzesznym ciele, dlatego też Chrystus nie mógł mieć rzeczywistego ciała. W konsekwencji odrzucali kult maryjny, oddawanie czci obrazom i symbolom, w tym krzyżowi, który jako narzędzie kaźni, należał do doczesnego świata opanowanego przez zło. W konsekwencji uznawali, iż życie na ziemi jest życiem w piekle. A skoro świat ziemski jest tworem szatana, to wobec tego kim mogli być zastępcy tego Boga na ziemi (papieże)? W konsekwencji katarzy zaczęli uznawać , iż płodzenie i rozmnażanie się jest powiększaniem liczby dusz uwiezionych w grzesznych ciałach. Droga do zbawienia według doktryny katarów było zaprzestanie rozmnażania się, zaś stosunki płciowe stanowiły grzech śmiertelny. Kobiety ciężarne nosiły wg doktryny katarów „płód szatana”. Katarzy uprawiali konsekwentna negację świata. W gminie katarów inicjacja zwykłego ‘wierzącego” w członka, który miał odpuszczone grzechy, gdy zachowywał post i czystość od roku do kilku lat, czyli tzw. dobrego człowieka (bonhomme), była osiągnięciem najwyższego stopnia struktury w gminie. Obrzęd ten nazywano otrzymaniem consolamentum. Consolamentum mogli otrzymać zarówno mężczyźni jak i kobiety (poza ciężarnymi). Oznaczało to, iż doktryna katarów była nie tylko antykatolicka, ale w praktyce była, przede wszystkim, antyspołeczna. Ruch katarów został uznany właśnie za herezją szczególnie groźną dla społeczności i utworzenie instytucji inkwizytorów było spowodowane szerzeniem się tej herezji. Objęła ona region południowej Galii (Langwedocja), w szczególności okręg hrabstwa Tuluzy, gdzie hrabia Rajmond VII początkowo wspierał ruch katarów, a później przeszedł na stronę inkwizycji i wystąpił zbrojnie przeciwko nim. Katarzy byli znani także pod nazwą „albigensi”, od miasta Albi, w którym znajdowało główne skupisko tego ruchu. Najszerszy zasięg wpływy katarów miały od połowy XII wieku do początków wieku XIII, kiedy wskutek krucjaty przeciwko katarom spacyfikowane zostały główne ośrodki tego ruchu, czyli miasta Albi, Carcassonne, Lombes, Béziers, Mont-Wimer, Tuluza, St.-Felix de Caraman oraz górska twierdza Montségur. Pacyfikacje te spowodowały przynajmniej kilkanaście tysięcy ofiar, wcale nie wyłącznie katarów. Kościół katarów umarł w 1321 roku, wraz ze śmiercią na stosie ostatniego bonhomme w osobie Wilhelma Bélibaste. Herezja katarów trwała ok. 160 lat.

Béziers 1209 r.

Krucjata przeciwko katarom (głównie tereny hrabstwa Tuluzy), była sprowokowana, m.in. mordowaniem na tych terenach wysłanników papieża (legatów), którzy mieli ustalić rozmiar i szkodliwość herezji i jej zapobiegać. Papież (Innocenty III) musiał odwołać coś około 10 biskupów z tutejszych diecezji za bierność w zwalczaniu tej herezji. Podczas oblężenia miasta Béziers w lipcu 1209 r. (obok Carcassonne głównego bastionu katarów) przez wojska krucjaty przeciwko katarom wysłąne  przez króla Francji Filipa II pod dowództwem legata papieskiego Arnolda Amarlyka, opata klasztoru w Citeaux (do krucjaty przyłączył się Rajmund VI, hrabia Tuluzy, z którego w przeciwnym wypadku nie zdjęto by ekskomuniki nałożonej za wcześniejsze wspieranie herezji katarskiej), obrońcy bezcześcili księgi Ewangelii (oddawali na nie mocz i fekalia), a następnie zrzucali je z murów, czyniąc to ostentacyjnie na oczach oblegających. Gdy oddziały krzyżowców przedarły się przez mury obronne miasta, dowódcy nie zdołali nad nimi zapanować. Powiedzenie, że "Bóg rozpozna swoich" wypowiedziane przez  opata, była wynikiem bezradności i sposobem zracjonalizowania sytuacji, w której nie dało się już kontrolować rozwoju wypadków (czyli Bóg rozpozna swoich, bo my nie jesteśmy w stanie). Rzeź w Béziers objęła bez wyjątku zarówno heretyków - katarów, żydów jak i prawowiernych chrześcijan (katolików), łącznie kilkanaście tysięcy osób. Był to jedyny przypadek masowego wymordowania ludności, “jak leci”, w miejscowości, której ludność została oskarżona o herezję. Np. po zdobyciu Carcassonne (niebawem po zniszczeniu Béziers), ludność tego miasta oszczędzono.

2) Waldensi - albo ubodzy z Lyonu (ubodzy w duchu). Ruch założony przez bogatego lyońskiego kupca Waldensa ok. 1177roku. Pod wpływem zleconego przez siebie przekładu Nowego Testamentu, fragmentów Starego oraz wyboru cytatów z pism Ojców Kościoła, postanowił porzucić rodzinę (uprzednio zaopatrzywszy materialnie żonę i dwie córki) i rozpocząć działalność jako świecki kaznodzieja. Jako, ze część znacznego majątku rozdał ubogim w Lyonie, zyskał wśród nich wielu zwolenników i wyznawców.
Waldens prawie natychmiast znalazł się
w konflikcie z hierarchami kościelnymi, bowiem bez święceń wygłaszał kazania i uważał, ze nie musi podporządkowywać się władzy biskupa, tylko bezpośrednio będzie kierował się słowami Chrystusa. Arcybiskup Lyonu, Jan Bellesmains ekskomunikował Waldensa i jego zwolenników, a następnie w latach 1182/1183 wydalił ich z terenu podległej mu diecezji. Waldensi uważali, iż prawdziwi wierzący powinni wyrzec się dóbr materialnych, zaś w celu głoszenia słowa Bożego nie chcieli się posługiwać innymi przekładami Nowego Testamentu poza wersją przetłumaczoną dla Waldensa.

Konflikt z kościołem hierarchicznym polegał na tym, iż waldensi łamali w praktyce jego monopol na szerzenie i interpretację słowa Bożego. Kościół dopiero co uzyskał jaką taką niezależność od cesarza, zaś waldensi kwestionowali jego pozycję jako jedynego spadkobiercy depozytu apostolskiego. Uważali bowiem, iż mogą głosić „słowo Boże” bez przygotowania teologicznego i bez uzyskania święceń. Ponadto waldensi pozwalali na głoszenie kazań kobietom oraz praktykowali ślubowanie ubóstwa bez wstępowania w tym celu do wspólnoty zakonnej. Tym samym zakwestionowali zasady, na których budowano instytucje kościelne.

Papież Lucjusz III potępił w dekrecie „Ad abolendam” z 4 listopada 1184 roku wszelkie grupy heretyckie, a w tym gronie również waldensów. Dodatkowo waldensi byli postrzegani jako swego rodzaju konkurencja dla katarów, gdyż zaczęli działać w tym samym czasie i w częściowo tym samym regionie Galii. Wobec przeciwności losu niektóre grupy waldensów zradykalizowały się, doprowadzając do całkowitego zerwania z Kościołem rzymskim. Doprowadziło to do rozłamu w ich ruchu na gałęzie radykalną - lombardzką i ugodową - południowofrancuską. Ugodowa została wchłonięta na powrót przez wspólnotę katolicką i zwalczała herezje katarów, zaś radykalna przeszła do podziemia. W późniejszych wiekach enklawy wyznawców Waldensa połączyły się albo
z ewangelikami (kraje niemieckie), albo z husytami (Czechy). Waldensi przetrwali do współczesnych czasów we wspólnocie w Piemoncie (kilkanaście tysięcy wyznawców), skąd sporo ich wyemigrowało do USA i Kanady. W stosunku do waldensów stosowano najczęściej kary konfiskaty majątku i banicji, co przy ich doktrynie ubóstwa nie miało większego wpływu na ich postawę. Natomiast w wyniku wyroków banicji waldensi rozproszyli się po terenach Europy.

3) Begini - sekta wywodząca się z zakonu franciszkanów, jego odłamu żebraczego. Radykalna ich część, skupiająca tzw. spirytuałów, poszła drogą skrajnej ortodoksji we wcielaniu w życie ideałów Św. Franciszka z Asyżu, głównie w kultywowaniu całkowitego ubóstwa. Spirytuałowie kwestionowali przede wszystkim prawo zakonu do posiadania jakiejkolwiek własności, jako podstawy egzystencji. Spór dotyczył tego, czy wykładnia testamentu Św. Franciszka odnosi się do indywidualnego ubóstwa każdego z zakonników, czy również do zakonu jako całości (podmiotu instytucjonalnego). Spór został rozstrzygnięty przez papieża Grzegorza IX, który w 1230 roku odpowiedział, że testament Św. Franciszka w rozumieniu ubóstwa dla każdej z form działania zakonu nie jest wiążący. Spirytuałowie odmówili podporządkowania się temu orzeczeniu. W przeciwieństwie do franciszkańskich zakonników konwentualnych, stanowili oni jednak wyraźną mniejszość.
Z powodu nie podporządkowania się orzeczeniu papieża, zostali uznani za heretyków. Ich głównym skupiskiem było miasto Narbonne (i okolice) we Francji. Na stosach zginęło około 100 spirytuałów, ostatni z nich w 1330 roku w mieście Béziers. Były to tereny objęte również herezją katarów i waldensów, czyli region, w którym inkwizytorzy koncentrowali swoją działalność.

******

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty      

 

 

 

 

 

 

 

 

 



tagi: inkwizycja 

stanislaw-orda
8 stycznia 2019 11:49
20     3181    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

lchlip @stanislaw-orda
8 stycznia 2019 13:09

Duże uznanie dla olbrzymiej pracy systematyzującej i przybliżającej wiele elementów opisywanego okresu i zjawisk historyczno-religijnych. W sposób zrozumiały i poparty bibliografią ukazany jest przegląd procesów historycznych będących tłem dla inkwyzycji.

Osobną sprawą jest Umberto Eco i jego spojrzenie przekazane w "Imieniu Róży". Być może Autor w dalszych szkicach na ten temat uwidoczni tendencyjność i karykaturalność Eco na temat inkwizycji. aj jak to zakłada na początku swojego opracowania.

 

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @lchlip 8 stycznia 2019 13:09
8 stycznia 2019 13:40

Może ja jakoś pomogę.

http://betacool.szkolanawigatorow.pl/podejrzana-won-roz-z-eco-hodowli

To jedna z niewielu opisanych przeze mnie książek, która wystawiona na tygodniowej aukcji od złotówki nie znalazła nabywcy, co osobiście uważam za bardzo rzetelną wycenę.

 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @stanislaw-orda
8 stycznia 2019 14:15

Im bardziej się starzeję unu, tym częściej myślę, że Eco nie był żadnym intelektualistą. To był pan z telewizji po prostu

zaloguj się by móc komentować

lchlip @betacool 8 stycznia 2019 13:40
8 stycznia 2019 18:13

Nie znalazła nabywcy?

Czyżby wszyscy już ją mieli?

ps.

Opinia o książce jako propagandowym gniocie dosyć jasna. Szkoda tylko, że nie podparta jakąkolwiek analizą. No, poza tym, że Eco był w 19868 w Czechosłowacji i widział się póżniej z Gieremkiem i Kołakowskim. Co oczywiście dyskwalifikuje go jako pisarza erudytę.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @lchlip 8 stycznia 2019 18:13
8 stycznia 2019 19:48

Sorry ale analizę nieprzeczytanej książki uważam za kiepski pomysł. Potraktuj to raczej jako impresję na temat popularyzowania " ambitnych okołokościelnych treści" w czasach państwa mało ambitnego, w dodatku antykościelnego. 

W komentarzach pod notką znajdziesz trochę więcej o "ecomenizmie", jeśli oczywiście czujesz potrzebę odnajdywania takich treści.

Ps. Mam jeszcze na półce kilka produktów z eco-hodowli. Jak będę miał czas i dużo samozaparcia to wrzucę.

zaloguj się by móc komentować

lchlip @stanislaw-orda
8 stycznia 2019 22:21

"...Sorry ale analizę nieprzeczytanej książki uważam za kiepski pomysł...

Ja również.

 

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski 8 stycznia 2019 14:15
8 stycznia 2019 22:36

Nie wiem co gorsze: intelektualista czy pan z telewizji.

Najpierw obejrzalem film "Imie Rozy", potem dopiero przeczytalem ksiazke Eco.

Ja sie zgadzam z panska opinia ze ksiazka "Imie Rozy", wydana w 1980 roku zostala napisana jakby "na zamowienie" wujow z Hollywood, po to by zrealizowac film (1986r.) i uderzyc w Kosciol.

Film do takiego celu nadaje sie znakomicie bo jako medium-srodek przekazu (i propagandy) dziala moim zdaniem znacznie sprawniej niz slowo pisane.

Przedstawienie Inkwizycji w najciemniejszym, ponurym swietle i klasztoru jako siedliska mnichow-mordercow i rozpustnikow wlasnie temu sluzylo.

Film furory nie zrobil w USA, a to glownie w mojej opinii dlatego ze Amerykanie to kulturowi troglodyci i takie tematy tam sie nie przyjmuja. Ale przyjal sie wrecz znakomicie w Europie, zwlaszcza we Francji i innych krajach zachodnich [przyznano mu francuskiego Cezara i dwie nagrody BAFTA - Brytyjskiej Akademii Filmowej].

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Szczodrocha33 8 stycznia 2019 22:36
8 stycznia 2019 23:30

Moim zdaniem, książka stanowoiła  jedynie pretekst. Nawet gdyby była   znacznie bardziej "prokościelna", film i tak byłby taki, jaki od początku zamyślono nakręcić. POtrzebny był piosarz jako swoiste "alibi", no ale oczywiscie grono tych literatów, do których nalezy  sklądać tego rodzaju  oferty "scenariuszowe" ma  ściśle określone granice ideolo. Wszyscy oni są mieszkańcami gettho wojujących ateistów.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @stanislaw-orda
14 stycznia 2019 21:37

" Toteż dla olbrzymiej większości ludzi życie było codzienną udręką obarczoną olbrzymią niepewnością przetrwania każdego kolejnego roku. "

 

W całym opisie mi czegoś brakuje, jakiś czynnik ludzki musiał jednak powodować taki stan rzeczy. Ja rozumiem, zarazy, nieurodzaj itp., ale bez przesady.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Kuldahrus 14 stycznia 2019 21:37
15 stycznia 2019 00:25

co znaczy "bez przesady"?

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @stanislaw-orda 15 stycznia 2019 00:25
15 stycznia 2019 21:14

Chodziło mi o to, że różne czynniki "martwe", czy losowe wpływały zawsze na życie społeczności od tysięcy lat, ale ktoś musiał powodować, że akurat na danych terenach ówczesnej Europy życie ludzi było codzienną udręką. Nie mówię żeby dokładnie rozpisywać "po nazwiskach" bo wtedy tekst rozrósł by się do kilkuset stronicowej książki, ale z drugiej strony brakuje czegoś bardzo istotnego.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Kuldahrus 15 stycznia 2019 21:14
15 stycznia 2019 21:20

Jestem zdania że w tekście notki znajdują się  wystarczająco jasne wskazówki odnośnie ówczesnego tła społeczno-gospodarczego. Od bardziej pogłębionych treści  są stosowne  pozycje książkowe., np.  z polskich autorów  Jerzego Kłoczowskiego.

zaloguj się by móc komentować


KasandraWera @gabriel-maciejewski 8 stycznia 2019 14:15
28 września 2020 21:28

Uwaga wprowadzająca: nie mogę uwierzyć, że tak zły tekst powstał na tej stronie.

"Nawigacja" jakby zmierza ku skierowaniu czytelnika na stare mielizny - na utrwalenie stereotypów.

Podwójne zdziwienie budzi reakcja Coryllusa (w sensie - jej brak na tak oczywiste błędy w tekście).

Dotyczy to zarówno szczegółów, jak zasugerowany w opisie rzekomy niski stan więzień Inkwizycji, czy tak zasadniczego faktu jak rzekomy szturm Beziers. "Czas łaski" trawający zwykle miesiąc i więcej stosowała nawet Inkwizycja biskupia.. i co ? I niby heretyków z Beziers potraktowano inaczej niż wszystkich pozostałych ? Niby od razu po przybyciu pod mury nastąpił szturm ? Piotra z Castelnau nie zabito w tym mieście i nie było potrzeby natychmiastowych działań.

Tak krucjata krzyżowa "zdobyła" Beziers,.. jak padł sto lat później Konstantynopol: zwyczajnie zdumionych krzyżowców wpuszczono do splądrowanego miasta, gdzie na dymiących zgliszczach tańczył różnej maści miejski motłoch i dezerterzy.

A skąd ta wiadomość, że Katarzy skończyli się 160 lat później ?! - Jak w każdej rewolucji: po czasie ognia i miecza, nastąpił marsz przez instytucje,... a przy okazji ewolucja.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

KasandraWera @KasandraWera 28 września 2020 21:28
28 września 2020 21:29

Przepraszam,.. komentarz nie jest bezpośrednio do Coryllusa.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @KasandraWera 28 września 2020 21:28
29 września 2020 12:39

 Poproszę o wskazanie źródła Twoich  rewelacji.

Epizod z Beziers nie staniowimgłownego tyematu tej notki.

Poza tym tekst notki oparty jest na zapiskach bezpośredniego wykonawcy wyroków inkwizycyjnych, czyli Bernarda Gui.

Na jakiej podstawie zarzucasz mu pisanie nieprawdy?

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @KasandraWera 28 września 2020 21:29
29 września 2020 13:02

Masz dziwaczne wyobrażenie na temat tego czym jest komentarz.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @KasandraWera 28 września 2020 21:28
30 września 2020 14:26

Przeczytałem raz jeszcze Twój komentarz.

Weź się nieszczęśniku do solidnej nauki, bo nie potrafisz zrozumieć co czytasz, i w efekcie  nie rozumiesz co komentujesz.

Pomijam już kaleki język polski w twoim komentarzu.

zaloguj się by móc komentować

ThePazzo @stanislaw-orda
27 maja 2021 20:36

Dopiero teraz trafiłem na ten tekst.

Wielki +

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować