-

stanislaw-orda : outsider z wyboru

Afrykański wilkołak

Generał Paul Emil von Lettow-Vorbeck (dalej: Vorbeck) nie był typem mieszczucha, który z przypadku czy też motywacji ideologicznej chwycił za broń i przyłączył się do partyzantki czy siatki terrorystycznej. Był on klasycznym przedstawicielem starej pruskiej arystokracji, jego ojciec (Paul Karl) był również generałem, posiadaczem majątku na Pomorzu (po 1945 r.  miejscowość Węgorzyce; niespełna 10 km
na wschód od obecnego portu lotniczego Szczecin-Goleniów). A skoro pruskiej, to o proweniencji bez wątpienia wojskowej, która dominowała w Drugiej Rzeszy Niemieckiej. Dziedziczną karierę wojskową kontynuował poprzez studia w akademii wojennej w Poczdamie. A tam nie nauczali wyłącznie umiejętności przydatnych na polu walki, ale kładli nacisk na uformowanie w przyszłych oficerach  „pruskiego charakteru”, czyli zdecydowanego zachowania się w trudnych i złożonych sytuacjach.
A w biografii bohatera niniejszej notki takich sytuacji było pod dostatkiem.
https://www.rheinische-geschichte.lvr.de/Persoenlichkeiten/paul-von-lettow-vorbeck/DE-2086/lido/607e8390e11461.73874606

В 1889 r. Vorbeck otrzymał stopień porucznika i zaczął służbę młodszego oficera z wczesno porannym testowaniem mrozoodporności, manewrami z pułkiem w obecności cesarza (Fryderyk Wilhelm III Hohenzollern), księcia (Fryderyk Wilhelm, syn cesarza) i feldmarszałka (Helmutha Karla Bernharda Grafa von Moltke - starszego). Spędzając czas na przemian na popijawach, grze w karty i tańcach do utraty tchu (oficer starszy stopniem mógł udzielić nagany młodszemu oficerowi, jeśli ten nie poprosił do tańca kobiety, dla której brakło partnera), by potem w pośpiechu wskakiwać do najwcześniejszego z berlińskich pociągów, żeby zdążyć na poranny apel w koszarach w podstołecznym Spandau.

W 1900 r. już jako starszy porucznik znalazł się w Chinach, gdzie niemiecki korpus uczestniczył w pacyfikacji powstania „bokserów”. Interwencję w Chinach Vorbeck uważał za szkodliwą dla armii, ponieważ walka z oddziałami partyzantów negatywnie wpływała na dyscyplinę wojskową. W 1901 r. powrócił do służby w sztabie generalnym, ale tylko na krótko, gdyż dowództwo armii zalecało, aby oficerowie sztabowi nabywali praktykę na stanowiskach dowódczych w faktycznych operacjach. W  1904 r. Vorbeck już w randze kapitana został skierowany do Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej (dzisiejsza Namibia) do wykonywania zajęcia, którego nie lubił, czyli zwalczania partyzantów  w powstaniu plemion Herero i Nana. W trakcie walk z powstańcami został ranny i stracił lewe oko. Potem prowadził przesłuchania Samuela Maharero, wodza Hotentotów. Z ich przebiegu zapoznał się z regułami prowadzenia wojny partyzanckiej, a miedzy innymi jak przeżyć w terenie, gdzie z trudem przeżywają węże i jaszczurki, jak przygotować organizm do życia w warunkach niedostatku wody i żywności, albo też jak można biegać, gdy sił starcza tylko na powolne chodzenie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Samuel_Maharero
https://www.britannica.com/topic/German-Herero-conflict-of-1904-1907#ref1102512

Powstanie zostało zdławione w  1907 r., i Vorbeck, ówcześnie już major, po powrocie do kraju  dostał przydział służbowy do sztabu  XI korpusu w Kassel (Hesja), а w 1909 r. został dowódcą batalionu piechoty morskiej w Wilhelmshaven, jako że systematyczne kierowanie oficerów sztabowych na stanowiska operacyjne stanowiło w armii niemieckiej żelazną zasadę polityki kadrowej.

Wzięto pod uwagę  jego doświadczenie służby w koloniach i po awansie na stopień podpułkownika Vorbeck został skierowany do Niemieckiej Afryki Wschodniej (dzisiaj Tanzania, poprzednio Tanganika oraz Zanzibar). Stało się to wiosną 1914 r., niedługo przed wybuchem I wojny światowej. W tej niemieckiej kolonii stacjonował garnizon liczący 261 podoficerów i oficerów oraz 4 860 tubylców,
z czego 1 100 stanowili żołnierze zwerbowani z lokalnych plemion (askari) oraz 3 580 tragarzy (podobnie). Siły te były zdecydowane za małe, aby mogły skutecznie obronić najważniejsze ośrodki w kolonii, dlatego jedyną sensowną opcją było podjęcie  mobilnych działań manewrowych (wedle reguły uderz i odskocz) wobec potężniejszego  przeciwnika, którym były angielskie garnizony stacjonujące na  sąsiednich terytoriach (Kenia, Rodezja). Działając w taki sposób Vorbeck 15 listopada 1914 r. zajął nadgraniczną miejscowość Taveta w Kenii.

Należy zaznaczyć, iż w walkach znaczenie miała następująca okoliczność. Żołnierze askari rekrutowani z tubylczych plemion otrzymywali w kolonialnej armii niemieckiej żołd 10 razy wyższy niż ich angielscy odpowiednicy. Askari podlegali rygorom pruskiej dyscypliny wojskowej i analogicznemu programowi  ćwiczeń jak formacje armii lądowej w Niemczech. Dlatego askari w niemieckiej służbie kolonialnej byli najlepiej wyszkolonym wojskiem tubylczym w całej Afryce.

2 listopada 1914 r. do portu Tanga , położonego  blisko granicy z Kenią wpłynął angielski krążownik „Fox”. Dowódca okrętu postawił ultimatum dotyczące poddania miasta po upływie jednej godziny. Obronę portu stanowiła tylko jedna kompania askari ( ok.100 żołnierzy), mimo to obrońcy nie odpowiedzieli na ultimatum.  Krążownik odpłynął, by przywieźć formacje desantu, zaś askari przygotowywali obronę portu. Nazajutrz wieczorem 8-mio tysięczny korpus hinduski został wysadzony na brzeg w odległości trzech mil od zabudowań portu Tanga. O świcie żołnierze korpusu przeprowadzili pierwszy atak, który został zatrzymany przez dokładnie wstrzelanych obrońców. Jednoczenie w samym porcie desantowali się żołnierze w sile dwóch pułków (Sikhowie z Kashmir Infrantry Regiment i Anglicy 2 North Lancashire Regiment), którzy zdołali zając budynek urzędu celnego i hotel (Deutscher Kaiser), po czym ich natarcie zostało zatrzymane. Wkrótce na pomoc obrońcom portu przybyły cztery kompanie askari pod dowództwem Vorbecka, które zajęły pozycje na skrzydłach hinduskiego korpusu i rozpoczęły niezwłocznie atak na bagnety. Hindusi uciekli po stracie 360 zabitych i ok. 500 rannych, pozostawiając sporo uzbrojenia, jak np. 16 karabinów maszynowych, 500 nowoczesnych karabinów i 600 tysięcy nabojów. Pozostałe oddziały angielskie i hinduskie wycofały się. Siły Vorbecka straciły w walce 70 zabitych (15 Niemców i 55 askari).
Dwa i pół miesiąca później nastąpiło kolejne duże starcie z wojskami angielskimi. W porcie Tanga  Vorbeck zostawił tylko jedną kompanię, natomiast z większymi siłami (9 kompanii) zaatakował strategicznie położoną na linii kolejowej, łączącej porty Mombasa, Tanga i Dar es Salaam,  miejscowość Jassini (także Mniassi– transkrypcja tej nazwy z jęz. suahili jest różna), położoną na terytorium kolonii niemieckiej, a zajętą przez Brytyjczyków. Miejscowości broniły cztery kompanie (ok. 300 żołnierzy). Obie strony poniosły spore straty i dopiero nazajutrz (19 stycznia 1915 r.) Anglicy wywiesili białą flagę.

Vorbeck nie miał możliwości szybkiego i stałego uzupełniania strat, gdyż dowództwo niemieckie koncentrowało całą uwagę na frontach europejskich, zatem Afryka równikowa traktowana była jako „ostatnia w kolejności do odśnieżania”. Żadne posiłki nie mogły być w ten odległy zakątek świata wysyłane. W takiej sytuacji Vorbeck nie mógł podejmować dalszych otwartych batalii z przeważającym liczebnie przeciwnikiem, zatem niejako z konieczności zdecydował się na prowadzenie działań sabotażowo-dywersyjnych, w których okazał się wybitnym specem, wcielając w życie nauki otrzymane od wodza Hotentotów. Mógł liczyć na uzupełnianie strat tylko poprzez werbowanie nowych żołnierzy pośród tubylców. Werbunek okazał się nadspodziewanie, gdyż udało mu się sformować 12-tysięczną armię. Na potrzeby działań partyzanckich była to poważna siła, jako że askarysi świetnie znali lokalne warunki terenowe, swobodnie się w nich poruszali oraz byli nawykli do tutejszego klimatu, w tym zarazków i mikrobów właściwych dla strefy subtropikalnej, a uciążliwych i groźnych dla Europejczyków. Vorbeck wysadzał tory kolejowe, mosty, napadał na małe garnizony, czym zmuszał Anglików do utrzymywania w ich koloniach afrykańskich znacznych sił, które nie mogły być wykorzystane do walk w Europie.

Po upływie roku walk partyzanckich Anglicy doszli do wniosku, że należy wybić ”klin klinem”, czyli  do walki z z formacjami tubylców należy skierować własne formacje askari, jako przystosowane znacznie lepiej do walk toczonych na terenach pozbawionym dróg bitych, sieci kolejowej, murowanych zabudowań, a wcale nierzadko źródeł wody, niż poborowi z ich mglistej i deszczowej wyspy lub z terenów w innych dominiach korony brytyjskiej.
 W marcu 1916 r. skierowali do tego zadania oddziały południowoafrykańskie dowodzone przez Jana Christiaana Smutsa, weterana wojen burskich, który przeszedł na stronę angielską po wybuchu I wojny światowej.  https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Smuts
 Smuts dysponował siłami liczącymi  45 tysięcy żołnierzy, co miało zagwarantować rychłe poskromienie zuchwałego i uciążliwego Vorbecka. Problem w tym, że deszczowe dżungle Tanzanii to nie to samo, co suche południowoafrykańskie sawanny, porośnięte trawą i krzewami. Konie ekspedycji Smutsa ginęły od ukąszeń much tse-tse, żołnierzy dziesiątkowały gorączka tropikalna, malaria i dyzenteria oraz inne choroby typowe dla tropików. A jeszcze swoje dokładał Vorbeck ze swoimi askari, którzy umiejętnie omijali wszystkie pułapki zastawiane na nich przez oficerów południowoafrykańskiego generała.

Przewaga liczebna, mimo iż znacząca, długo nie zdawała egzaminu, gdyż teren operacyjny oddziałów Vorbecka był bardzo rozległy jak i niedogodny dla operowania dużymi formacjami.

Kiedy w 1917 r. Portugalia wypowiedziała Niemcom wojnę, Vorbeck najechał ich kolonię we wschodniej Afryce (dz. Mozambik). Łupy tam zrabowane wystarczyły mu do kontynuowania walki przez kolejny rok. Za to, m.in., otrzymał szlify generalskie (stopień general major – odpowiednik generała brygady).
Anglicy stopniowo zwiększali liczebność oddziałów stosując taktykę „wypierania” Niemców z ich kolonii. Wobec ich rosnącej przewagi (do września 1918 r. liczebność sił brytyjskich zaangażowanych przeciwko „partyzantom” przekroczyła 300 tys. żołnierzy sił kolonialnych), Vorbeck przerzucił operacje wojenne do koloni angielskich na południe od Tanganiki, czyli do Rodezji (współcz. Zimbabwe i częściowo Zambia).

13 listopada 1918 r. gdy oddziały Vorbecka zajęły miasto Kasama (obecnie Zambia) i miały zamiar ruszyć dalej, nazajutrz dotarła wiadomość o zakończeniu dwa dni wcześniej wojny w Europie. W tej sytuacji Vorbeck złożył broń.

W styczniu 1919 r. Vorbeck wrócił do kraju, gdzie przywitano go jak bohatera. Jego oddziały, jako jedyne, otrzymały pozwolenie na wykonanie parady zwycięstwa przez Bramę Branderburską w nagrodę, że nie poddały się w wyniku toczonej walki. Vorbeck odszedł z armii w 1920 r., otrzymując na pożegnanie awans na stopień general leutnanta (odpowiednik generała dywizji).

Wilkołak (woehrwolf) afrykański umarł mając 93 lata w Hamburgu, w marcu 1964 r. W pogrzebie brali udział ostatni z jeszcze żyjących askari, którzy służyli pod jego dowództwem.

*********************

Znacznie bardziej szczegółowy opis epopei wojennej afrykańskiego „wehrwolfa”pod linkiem:

https://www.academia.edu/10149826/Paul_von_Lettow_Vorbeck_zapomniany_bohater_I_wojny_%C5%9Bwiatowej

(Premiera niniejszej notki: 09 września 2024 r. , portal Neon24.net)

Wykaz moich wszystkich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty

 

 



tagi: woehrwolf z afryki wschodniej 

stanislaw-orda
13 stycznia 2025 02:38
15     1178    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

aszymanik @stanislaw-orda
13 stycznia 2025 09:20

Kiedyś czytałem gdzieś, że długo już po II wojnie ktoś w Niemczech przypomisał sobie o askarysach i wysłano do Tanzanii jakąś ekipę, żeby ich policzyć, zidentyfikować co by można było im płacić niemieckie emerytury. Ekipa pojechała i rzeczywiście znaleźli iluś tam dziadków, którzy mówili, że służyli pod Vorbeckiem, no ale mówić to sobie można, a niemiecki ordung wymaga kwitów, których oni nie mieli. Ktoś tam wpadł na rozwiązanie - wzięto pruski regulamin musztry. ustawiono dziadków w szeregu, dano kije od miotły i zaczęto wydawać komendy po niemiecku - starzy askarysi wykonali wszystko bezbłednie i na koniec swoje życia zostali bardzo bogatymi Tanzańczykami.

zaloguj się by móc komentować

atelin @aszymanik 13 stycznia 2025 09:20
13 stycznia 2025 10:20

Piękna historia. Jakiś Bild czy inny Frankfurter?

zaloguj się by móc komentować

zkr @stanislaw-orda
13 stycznia 2025 10:33

> do wykonywania zajęcia, którego nie lubił, czyli zwalczania partyzantów  w powstaniu plemion Herero i Nana.

Mysle, ze Niemcy bardzo lubili to zajecie. Zwlaszcza gen. Lothar von Trotha.
W ramach "zwlaczania partyzantow" eksterminacji uleglo wiekszosc ludu Herero i znaczna czesc Nama.
Akcje okreslono jako pierwsze ludobojstwo XX wieku.

Namibia, ludobójstwo II Rzeszy

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @zkr 13 stycznia 2025 10:33
13 stycznia 2025 11:21

Takto określała to strona  angielska, a inniza nią jak za Panią Matką, bo innych korespondentów wojennych oprocz angielkkich, na tamtym terenie nie było.

A miała ona interes w doczernianiu Niemców, gdyz sami Angole byli nie lepszymi sk...nami.

Powstanie Nana i Herero było zainicjowane rzez Anglików, który bali sie ekspansji niemieckiej w Afryce, a zwłaszcza przecięcia kontynentu poprzez połęczenie niemieckich kolonii w Afryce wschodniej (Tanganika) z tymi w Afryce zachodniej (Namibia). Broń i instruktorów od wojny partyzanckiej  dostarczano  do Herero z Kraju Przylądkowego. To ci powstańcy zaczęli rebelię od mordowania osadników niemieckich. Po klęskach militarnych Nana i Herero uciekali przez pustynie Namib do Beczuanlandu i dalej, nie wiadomo ilu z nich naprawdę zginęło od kul, ilu z głodu, ilu z chorób a ilu przezyło na innych terenachj.  Dlatego podliczenie salda populacji Nana i Herero na zasadzie róznicy ilu ich mieszkało w Namibii przed karną operacją niemiecką, a ilu po nie,j nie może w takiej sytuacji dawać w wyniku liczby ofiar ludobójstwa. 

To zreszta temat na odrębną notkę, i to wcale nie  nie krótką.

PS

Nie wszyscy niemieccy oficerowie mieli mentalność Lothara von Trotha, ktory swoje sadystyczne upodobania wykazał w tlumieniu powstania w Chinach

zaloguj się by móc komentować

z-daleka @stanislaw-orda
13 stycznia 2025 11:58

" Kiedy w 1917 roku Portugalia wypowiedziała Niemcom wojnę ,Vorbeck najechał ich kolonię..."

To dlatego prawdopodobnie w postanowieniach  o odszkodowaniach nałożonych na Niemcy po  I wojnie światowej Portugalii przyznano więcej niż Polsce..

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @z-daleka 13 stycznia 2025 11:58
13 stycznia 2025 12:13

Polska jeszcze wówczas nie istniała (tj.  podczas I wojny).

zaloguj się by móc komentować

aszymanik @atelin 13 stycznia 2025 10:20
13 stycznia 2025 13:38

Chyba to nie było niemieckie źródło. Zreszta uważam, że to akurat może być prawda, bo oni do kwestii uposażeń swoich żołnierzy podchodzą bardzo serio w przeciwieństwie do kwestii reparacji. Dość powiedzieć, że płacili i nadal płacą emerytury (wcale niemałe) dla członków Waffen SS z całej Europy.

zaloguj się by móc komentować

z-daleka @stanislaw-orda 13 stycznia 2025 12:13
13 stycznia 2025 14:01

Niezależnie od tego symboliczne reperacje zostały Polsce przyznane. Czy to było już w Wersalu  czy dopiero później w 1921 roku  na konferencji w Londynie- najpóźniej jednak na konferencji w związku z planem Younga w 1929 roku. 

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @aszymanik 13 stycznia 2025 13:38
13 stycznia 2025 15:41

Oczywiście ,ze tak aszymaniku,sprawa płacenia emerytur dla członków Waffen SS: https://www.dw.com/pl/niemieckie-emerytury-dla-belgijskich-ss-man%C3%B3w/a-47615908

Dzisiaj te "dzielne wojaki" mają po 90 lat,ale system niemiecki jest skrupulatny...a nawet "praworządny"...jakżeby... jak dziennikarze wsadząją  nosa,to nie tylko okazuje się Belgia...

zaloguj się by móc komentować

zkr @stanislaw-orda 13 stycznia 2025 11:21
13 stycznia 2025 19:07

> Takto określała to strona  angielska

W zalinkowanym filmie wypowiadaja sie potomkowie tych co przezyli.

> sami Angole byli nie lepszymi sk...nami.

Nie, no wiem, oni maja potencjal pod tym wzgledem ;)

> Powstanie Nana i Herero było zainicjowane rzez Anglików

Czyli klasyk - walka do ostatniego powstanca/partyzanta w slusznej (dla Brytoli) sprawie

zaloguj się by móc komentować


BeaM @zkr 13 stycznia 2025 10:33
13 stycznia 2025 19:56

Ludobójca von Troth za swoje osiągnięcia odznaczony został orderem Pour le Merite (najwyższym z możliwych), a za brutalność „demonstracyjnie nie został przyjęty przez cesarza Wilhelma II" – jakaś dziwna ta pruska logika. Czyli cesarz go odznaczył, ale nie mógł na niego patrzeć?

zaloguj się by móc komentować

zkr @BeaM 13 stycznia 2025 19:56
13 stycznia 2025 20:04

> jakaś dziwna ta pruska logika

Niemcow nie rozumiem.
Na nich trzeba uwazac.

Moj znajomy powiedzial kiedys (nie powtorze wypowiedzi ale to tak mniej wiecej szlo):
Gdy spotkasz jednego Niemca, to jest OK, mozna pogadac etc etc
Gdy spotkasz dwoch to uwazaj.
Jezeli jest ich juz trzech to zaczynaja maszerowac...
;)

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @zkr 13 stycznia 2025 20:04
13 stycznia 2025 20:14

takie tam upodobanie do trzech łabędzi (?) w trzech koronach (?) i t.d. i t.p.

 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @BeaM 13 stycznia 2025 19:56
13 stycznia 2025 20:34

order i nie przyjęcie nie dotyczyły tych samych zdatrzeń w tym samym miejscu i czasie.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować