-

stanislaw-orda : [email protected].

Kosmologia i Biblia

Mam zamiar powrócić do mojej pierwszej tematyki netowej, tj. astrofizyki i kosmologii, ale dopiero po zamknięciu „Cyklu Jezusowego” (jeszcze pozostały dwa teksty w tym cyklu i mam nadzieję „wyrobić się” z nimi do końca br.). Ale z powodu ważnych kwestii, które pojawiły się w komentarzach pod ostatnią notką bosona: http://boson.szkolanawigatorow.pl/deficyt-masy-czyli-paradoks-sonca, doraźnie chciałbym przypomnieć swój tekst z 2009 r., (oraz z 2013 r. na  – s24), w którego obecnie prezentowajej wersji dokonałem dwóch drobnych ujednoznaczniających poprawek.

Przyjmijmy, na użytek niniejszego tekstu, następujące założenie. Mianowicie wyobraźmy sobie, że nam, jako mieszkańcom planety Ziemia, ktoś chciałby przekazać, jak powstał świat. I dalej, że żyjemy w bardzo dawnych czasach, nic nie wiemy na temat nowożytnej kosmologii, Big Bangu, teorii ewolucji, budowy atomu, nie znamy Tablicy Mendelejewa, nie mamy zdjęć z teleskopów naziemnych ani z tych wynoszonych w przestrzeń kosmiczną. Może nawet jesteśmy po prostu analfabetami i zajmujemy się przepędzaniem stad bydła i kóz po niezbyt urodzajnych w trawy pustkowiach. I znamy tylko okolice bezpośrednio przylegające do naszych terenów wypasu, te do których corocznie przemieszczamy się ze stadami. Jak można by takim ludziom opowiedzieć o powstaniu świata? Okazuje się, że można. Co więcej, przekaz ten będzie spójny i koherentny, a co najważniejsze, zgodny ze współczesnym obrazem kosmosu.

Jednym z podstawowych „argumentów” za ateistyczną, materialistyczną percepcją istnienia takiego fenomenu jak wszechświat, który jest lansowany przez niektórych współczesnych naukowców, i który ma służyć za dowód, iż nauka wzięła nieodwołalny rozbrat ze Słowem Bożym znanym w wersji biblijnej, jest wskazywana przez nich, oczywista ponoć, niezgodność danych współczesnej kosmologii z biblijnym opisem dni stworzenia.

Jeśli jednak przyjmiemy opisane we wstępie założenie, a mianowicie że Słowo Boże zostało skierowane do mieszkańców planety Ziemia po to, aby mogli, przy posiadanym poziomie percepcji, zrozumieć zawarty przekaz, oraz że obrazowanie biblijne w formie następujących po sobie dni określa jedynie kolejność zdarzeń, bez przesądzania o ich faktycznym czasie trwania, to okaże się, że z punktu widzenia hipotetycznego obserwatora – mieszkańca planety Ziemia, nie występują postulowane niezgodności. Przeciwnie, odnajdujemy zbieżność z obecnym stanem wiedzy kosmologicznej, w tym zwłaszcza z przyjmowanym modelem planetogenezy, który obrazuje powstanie naszego Układu Słonecznego oraz formowania się warunków geofizycznych na naszej planecie.

Przeanalizuję pierwsze trzy dni stworzenia wg wersji biblijnej i odniosę je do parametrów kosmologicznego Modelu Standardowego, czyli takich jakie przyjmuje się jako zgodne z największą ilością aktualnie posiadanych istotnych danych. (Rzecz jasna, budowane są również modele niestandardowe i przecież nie tylko w kosmologii, ale one nas w tym temacie nie interesują).

Fragmenty Pierwszej Księgi Mojżeszowej (rozdz. 1) podaję (kursywa) za przekładem polskim wydania z 1975 r. The British and Foreign Bible Society. Numerowany jest tekst w podrozdziałach.

1. Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię.

W tym miejscu nie muszę niczego wyjaśniać w kontekście kosmologicznym, bowiem kosmologia na ten temat „niczego nie wie”.

2. A ziemia była pustkowiem i chaosem; ciemność była nad otchłanią, a Duch Boży unosił się nad powierzchnią wód.

Wg obecnie przyjmowanego modelu kosmologicznego Ziemia została ukształtowana z materii obłoku międzygwiezdnego, który zapadając się pod wpływem grawitacji, spowodował, iż w jego środku uformowała się gwiazda (Słońce), zaś wokół tej gwiazdy uformowały się planety. We wnętrzu protogwiazdy (Słońca) wodór zapalił się na określonym etapie kondensacji obłoku gazowego, wówczas gdy efekt kondensacji osiągnął odpowiednie ciśnienie, a co za tym idzie temperaturę niezbędną do zainicjowania reakcji syntezy termojądrowej. W tym czasie Ziemia formowana była przez scalanie cięższej materii okołosłonecznej, okrążającej Słońce w okolicach toru orbity Ziemi, poprzez przechwytywanie ich wskutek różnicy w grawitacji powstającej planety oraz mniejszych fragmentów wchodzących w zasięg jej oddziaływania. Ponadto Ziemia była intensywnie bombardowana kometami i asteroidami, które również były rodzajem takich brył materii, a zwłaszcza zawierały wodę (uprzednio w postaci lodu).

3. I rzekł Bóg: Niech stanie się światłość. I stała się światłość.

Słońce na pewnym etapie formowania się zapaliło wodór w swoim jądrze i wyniku tego, uruchomiło emisję fotonów w przestrzeń, czyli zaczęło świecić w zakresie światła widzialnego dla hipotetycznego obserwatora. Możemy założyć, iż to właśnie może oznaczać biblijny opis, iż w sferze ekosfery okołosłonecznej, która w swoim zasięgu obejmowała Ziemię, „stała się światłość”.

4. I widział Bóg, ze światłość była dobra. Oddzielił wtedy Bóg światłość od ciemności.

5. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą. I nastał wieczór, i nastał poranek – dzień pierwszy.

Dla hipotetycznego obserwatora, który znajdowałby się na powierzchni ówczesnej Ziemi zapalenie się Słońca było odbierane jako światłość w momencie, gdy jedna półkula Ziemi była zwrócona do Słońca, zaś na drugiej półkuli panowała wówczas ciemność (cykl dzień – noc). Ze względu na to, że atmosfera ówczesnej Ziemi była nieprzezroczysta, zatem można było odróżnić jedynie stan „światłości” i stan „ciemności”, bez dostrzegania konkretnego źródła dla tych zjawisk z powodu zbyt gęstej warstwy chmur i pyłów. Tzw. „niebo” i obiekty znajdujące się na nim (Słońce, Księżyc, gwiazdy), nie mogły być jeszcze wówczas dostrzegalne dla obserwatora na powierzchni Ziemi właśnie z powodu zbyt małej przejrzystości atmosfery.

6. Potem rzekł Bóg: Niech powstanie sklepienie pośród wód i niech oddzieli wody od wód.

7. Uczynił więc Bóg sklepienie, i oddzielił wody pod sklepieniem od wód nad sklepieniem; i tak się stało.

8. I nazwał Bóg sklepienie niebem. I nastał wieczór, i nastał poranek - dzień drugi.

Ziemia, w początkowym stadium formowania się, była planetą znacznie bardziej gorącą, z intensywnymi procesami geologicznymi, tektonicznymi i sejsmologicznymi, w tym gwałtownym wulkanizmem oraz poddawana była bombardowaniu wspomnianym wcześniej rumowiskiem materii kosmicznej. Woda wchodząca w skład ziemskiej materii pierwotnej oraz dostarczana jako składnik owego rumowiska, ochładzała powierzchnię planety, jednocześnie intensywnie parując i tworząc bardzo grubą warstwę pary wodnej w atmosferze. Nagrzana powierzchnia planety powodowała prawdopodobnie, iż ówczesna atmosfera, w porównaniu z obecną nie mogła się skutecznie ochładzać, zatem grube warstwy chmur otulały nieprzerwanie powierzchnię planety przez długie interwały czasowe. Dopiero gdy niektóre fragmenty litosfery planetarnej wystarczająco się ochłodziły, mogły utworzyć się w takich miejscach stałe zbiorniki wodne. W jakimś momencie zaszło zjawisko rozdzielenia dwóch obszarów wód - wody nad sklepieniem – tu może chodzić o zamarznięte bryły lodowe uwięzione przez grawitację globu ziemskiego w postaci wokół planetarnego pierścienia lodowego.

Pierścień taki nie mógł zbyt długo stabilnie krążyć po orbicie, gdyż Ziemia znajduje się, jak na odległości kosmiczne blisko Słońca, zatem ciepło tej gwiazdy w stosunkowo szybkim czasie spowodowałoby destrukcję lodowego pierścienia i jego nieuchronny kontakt z gęstymi warstwami atmosfery planetarnej. Takie odłamki lodowe w wyniku tarcia o górne warstw atmosfery stopniowo zasiliły by w wodę jej zasoby już znajdujące się na planecie (zanikłyby wody nad sklepieniem). Należy tutaj dodać, iż wedle modeli ewolucyjnych Słońca, dochodziło ono stopniowo do obecnie rejestrowanej wydajności energetycznej w zakresie promieniowania cieplnego. Modele takie wskazują, iż początkowo Słońce było o ok. 20 do 30 procent mniej wydajne niż obecnie.

Potem rzekł Bóg: Niech się zbiorą wody spod nieba na jedno miejsce i niech się ukaże suchy ląd! I tak się stało.

9. Wtedy nazwał Bóg suchy lad ziemia, a zbiorowisko wód nazwał morzem. I widział Bóg, że to było dobre.

Stopniowe ochładzanie powierzchni planety powodowało, iż coraz większa część pary wodnej, zawartej w atmosferze, wracała na powierzchnię Ziemi w postaci opadów. Wody te zebrały się w stabilnym objętościowo oceanie, określając wielkość lądu, będącą efektem końcowym tego procesu. Wypada dodać, iż żaden model teoretyczny nie przewiduje akurat takiej, a nie innej ilości wody na planecie Ziemia. Można również zbudować modele, w których cała powierzchnia naszej planety zostaje pokryta wodą, albo przeciwnie, że tej wody jest zbyt mało, aby jej parowanie powierzchniowe mogło pozwolić na zaistnienie wystarczająco wydajnego metabolizmu, związanego z procesem fotosyntezy i obiegiem dwutlenku węgla w biosferze.

Potem rzekł Bóg: Niech się zazieleni ziemia zielona trawa, wydająca nasienie i drzewem owocowym, rodzącym według rodzaju swego owoc, w którym jest jego nasienie na ziemi! I tak się stało.

10. I wydała ziemia zieleń, ziele wydające nasienie według rodzaj ów jego, i drzewo owocowe, w którym jest nasienie według rodzajów jego. I widział Bóg, ze to było dobre.

Stopniowy wzrost przeźroczystości atmosfery powodował, iż coraz większa ilość światła słonecznego (fotonów) docierała do powierzchni planety, mimo iż atmosfera była jeszcze nasycona aerozolami pary wodnej, wyziewów wulkanicznych itp. Ale stopniowo stawała się bardziej przejrzysta, tyle że jeszcze nie w takim stopniu, iż hipotetyczny obserwator mógłby oglądać czyste niebo. Dopiero stopniowo wykształcił się nowy cykl obiegu wody w atmosferze, z formowaniem się chmur i cyklicznych opadów. Promieniowanie słoneczne uruchomiło fotosyntezę w oceanach, i skąd, w ramach rozwoju mechanizmu chlorofilialnego, zaczęła się ekspansja na ląd (zazielenienie ziemi).

W efekcie związania pary wodnej w obieg biosfery i wchłaniania jej przez rozwijający się świat flory, także opadu większości pyłów w atmosferze na powierzchnię planety, wyhamowaniu natężenia aktywnej tektoniki i bombardowania jej kosmicznym śmieciem, powstała możność dla ukazania się. przed oczami hipotetycznego obserwatora, widoku „czystego” nieba, na którym można było wreszcie dostrzec Słońce, Księżyc i gwiazdy. O czym właśnie mówią następne fragmenty tekstu biblijnego.

11. I nastał wieczór, i nastał poranek – dzień trzeci.

12. Potem rzekł Bóg: Niech powstaną światła na sklepieniu niebios, aby oddzielały dzień od nocy i były znakami dla oznaczania pór, dni i lat!

13. Niech będą światłami na sklepieniu niebios, aby świecić nad ziemią! I tak się stało.

14. I uczynił Bóg dwa wielkie światła: większe światło, aby rządziło dniem, i mniejsze światło, aby rządziło nocą, oraz gwiazdy.

15. I umieścił je Bóg na sklepieniu niebios, aby świeciły nad ziemią.

16. I rządziły dniem i nocą oraz aby oddzielały światłość od ciemności. I widział Bóg, że to było dobre.

Na etapie dzieła stworzenia w trzecim dniu kończą się odniesienia kosmologiczne. Według obowiązującego współcześnie modelu kosmologicznego dotyczącego etapów powstawania Układu Słonecznego i etapów rozwoju geofizycznego planety Ziemi nie występują wykluczające się niezgodności pomiędzy tym modelem, a narracją zawartą w Biblii. Pod warunkiem, że dla oceny stopnia tej zgodności przyjmiemy, iż narracja miała za zadanie przedstawić akt stworzenia z punktu widzenia mieszkańca planety Ziemia, w sposób w jaki byłby on zdolny postrzegać etapy dzieła stworzenia.

A niby dlaczego nie moglibyśmy przyjąć takiej właśnie interpretacji zapisu biblijnego?

******

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty      

 

 



tagi: biblia 

stanislaw-orda
3 grudnia 2018 12:02
12     1715    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

smieciu @stanislaw-orda
3 grudnia 2018 13:28

Z pewnością było zupełnie inaczej...

Trzeba bowiem zrozumieć że obecna ofijalna kosmologia to głupoty. Jakkolwiek to brzmi. Nie było BigBangu, Ziemia ani nasz Układ Słoneczny nie powstał dzięki „zapaści grawitacyjnej”, która jest niemożliwa jeśli ktoś się nad tym przez chwilę zastanowi. Cała historia naszego układu była zupełnie inna.

Warto przy okazji się zastanowić co tak naprawdę oznaczają pierwsze wersy księgi Genezis. Czy oznaczają ledwie naszą Ziemię czy coś więcej. Raczej związanego z budową i powstaniem Wszechświata? Słowa z wersów do 8 choć znajome mogą oznaczać struktury zupełnie inne niż nam się wydaje. Po prostu ludzie wtedy, owi pastrze krów i kóz nie znali pojęć takich jak materia i inne...

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @smieciu 3 grudnia 2018 13:28
3 grudnia 2018 14:41

To na co czekasz?

Pisz zaraz notkę jak to było naprawdę z Solar System  oraz  co oznaczają pierwsze wersy Genesis

zaloguj się by móc komentować

smieciu @stanislaw-orda
3 grudnia 2018 14:55

Ok. Mam teraz chwilę czasu.

Mamy np. pytanie skoro w pierwszym wersie już zostało stworzone niebo i ziemia to po co dalsze wersy, które znów prowadzą nas do tego samego? Sugerując jekieś dalsze procesy? Być może dlatego że owa ziemia i niebo były czymś innym. Podobnie rzecz ma się z wodami. Jak rozdzielać wody od wód i tworzyć morze?

Pewnie można podać różne odpowiedzi ale najprawdopodobniej po prostu nie było wtedy odpowiednich słów. Być może było tak:

 

1. Na początku Bóg stworzył Eter (niebo, zakazany nam świat, ukryty dzięki teoriom Einsteina) i Materię (ziemię, czyli znane nam atomy itp. rzeczy, na których obserwacje mamy pozwolenie).

2. A ziemia była pustkowiem i chaosem; ciemność była nad otchłanią, a Duch Boży unosił się nad powierzchnią wód.

No nic nadzwyczaj ciekawego nie było wtedy. Putkowie, chaos i woda czyli ... plazma. Podstawowy, pierwotny stan materii.  Być może wtedy jakoś mocniej zespolona z eterem.

3. I rzekł Bóg: Niech stanie się światłość. I stała się światłość.

4. I widział Bóg, ze światłość była dobra. Oddzielił wtedy Bóg światłość od ciemności.

Ok. Światło jak wiemy to fale elektromagnetyczne. Fundamentalne oddziaływanie materii, zwłaszcza w przypadku plazmy. Jest ruch w plazmie jest światło. Nie ma ruchu, nie ma światła. Plazmie nadano ruch, ha zjawisko które dzisiaj nazywamy .... jak? :)

5. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą. I nastał wieczór, i nastał poranek – dzień pierwszy.

Początek został zrobiony. Można wreszcie zacząć mówić o jakimś dniu!

6. Potem rzekł Bóg: Niech powstanie sklepienie pośród wód i niech oddzieli wody od wód.

7. Uczynił więc Bóg sklepienie, i oddzielił wody pod sklepieniem od wód nad sklepieniem; i tak się stało.

8. I nazwał Bóg sklepienie niebem. I nastał wieczór, i nastał poranek - dzień drugi.

Tutaj mamy klucz i najtrudniejszą cześć. Plazma została została zamieniona w bardziej strawną nam materię o której mówili np. starożytni Grecy. Powstaje sklepienie (a może fundament) obecna forma eteru w której zawieszona jest materia.

Nowa forma plazmy stała się budulcem gwiazd. Nasza ziemia, woda i powietrze jest plazmą stężałą, oddzieloną, tym znanym nam budulcem.

9. Wtedy nazwał Bóg suchy lad ziemia, a zbiorowisko wód nazwał morzem. I widział Bóg, że to było dobre.

Dalszy ciąg historii. Dopiero teraz, drugiego dnia mamy do czynienia z Ziemią, naszą planetą. I znanymi nam pojęciami, słowami. Zaczyna się coś dziać dla nas konkretnego.

12. Potem rzekł Bóg: Niech powstaną światła na sklepieniu niebios, aby oddzielały dzień od nocy i były znakami dla oznaczania pór, dni i lat!

13. Niech będą światłami na sklepieniu niebios, aby świecić nad ziemią! I tak się stało.

14. I uczynił Bóg dwa wielkie światła: większe światło, aby rządziło dniem, i mniejsze światło, aby rządziło nocą, oraz gwiazdy.

15. I umieścił je Bóg na sklepieniu niebios, aby świeciły nad ziemią.

16. I rządziły dniem i nocą oraz aby oddzielały światłość od ciemności. I widział Bóg, że to było dobre

Czyli dalsza część. Tu mogą być ukryte rzeczy o których wspominają różne starożytne przekazy. Oryginalna Ziemia, nasza Układ Słoneczny wygladał inaczej. Nie będę tu wnikać w szczegóły. Jako małą sugestię podam może tylko że nasz świat był bardziej purpurowy niż zielony i że nie było nieba jakiego znamy dzisiaj. Purpurowe światło sprawiło że fotosynteza właśnie z tej części widma najbardziej korzysta i dlatego rośliny są dla nas zielone (zieleń jest odbijana a nie pochłaniana). Potem kiedy świat stał się taki jak dziś, ujrzeliśmy słońce i gwiazdy, rośliny zachowały tą pierwotną właściwość. I dobrze! Gdyż gdyby nie to to mogło być zbyt ponuro!

 

I tak to mogło wyglądać w dużym skrócie :)

 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @smieciu 3 grudnia 2018 14:55
3 grudnia 2018 15:08

Może mogło wyglądać, a może nie mogło.

Twój konsekwentny ahistorycyzm jest najczęstszą przypadłością u  osób wypowiadających się na podobne  tematy. Z "wyżyn" dzisiejszej wiedzy chcą oni orzekać jak powinny być formułowane ww. kwestie w czasach minionych, krainach odległych i cywilizacjach majacych zupełnie odmienne hierarchie ważności. A to jest niczym nieusprawiedliwione pyszałkowstwo wyraząjące sie w postawie: bo "my" wiemy lepiej.

 A skąd o tym wiemy, że jest to "lepiej"?  I dla kogo "lepiej"?

Każda epoka ma swój paradygmat, który mozemy nazwać terminem  "lepiej".

A jak uważasz, co powiedzą o nas egzegeci od historii nauki i od rozwoju cywilizacji  za 2000 lat ?

zaloguj się by móc komentować

smieciu @stanislaw-orda
3 grudnia 2018 15:34

Mój „ahistoryzm” :) jest taki sam jak Coryllusa. Co ja mogę poradzić na to że rzeczy wyglądały inaczej niż nam się mówi?

Ale odnośnie tego tematu egzegezy nie zamierzam się w ogóle upierać. Napisałem powyższy komentarz tylko z takiego kronikarskiego obowiązku. Kompletnie nic mnie nie obchodzi czy ktokolwiek go on przekona gdyż nie taka jest wyższa idea :) Najwyraźniej o to biega żeby ludzie wierzyli w Einsteina, zapaść grawitacyjną i inne takie...

Z drugiej strony jednak fascynujące jest że ktoś wierzy w pustki przestrzeni Einsteina i jednocześnie w Boga a odrzuca egezegezę taką jak przytoczona przez mnie gdzie nie ma żadnej pustki a wszystko ma swoje logiczne miejsce i funkcję (także i Duch Boży) :)

Ale tak jak napisałem. Nic mnie to tak naprawdę nie obchodzi. Ten świat ma mieć taki przewrotny logicznie bieg i tyle.

zaloguj się by móc komentować

olekfara @smieciu 3 grudnia 2018 14:55
3 grudnia 2018 15:49

Albo tak: https://www.youtube.com/watch?v=Ct9WgH9muOA

"Projekt Boga" dr Aleksandra Woźnego Słucha się tego, jak dobrą baśn, bardzo dobrą baśn bez oznak znużenia. Na yutube jest tego już ponad 11 godzinnych odcinków.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @smieciu 3 grudnia 2018 15:34
3 grudnia 2018 17:18

Skoro Cię to nic nie obchodzi, to nie rozumiem po co tracisz tyle  energii.

Zaproponowałem, abyś napisał swoją wersję, no, ale to co zdołałeś wypichcić nie nadaje się do protokółu rozbieżności.

Nazbyt tam wiele mgławicowej imaginacji.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @stanislaw-orda
3 grudnia 2018 22:58

Ja to wszystko na raty przeczytałam w ciągu dnia. 

Nie mam już siły by komentować. 

Może jutro  ?

.

 

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @smieciu 3 grudnia 2018 15:34
3 grudnia 2018 23:07

Mam pytanie czy umiesz policzyć równanie różniczkowe? Bo widze, że jesteś jak z tego dowcipu o krytyku i .. tym drugim.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @parasolnikov 3 grudnia 2018 23:07
4 grudnia 2018 00:53

A jakie ma to znaczenie skoro tych równań fizycy nie używają?

Bo gdyby używali matematyki a nie magii to nie wymyśliliby że jakiś pył zapadnie się grawitacyjnie. Tak sprytnie że tworzy płaską spiralę, dysk (czy pierścienie) zamiast jakiejś struktury trójwymiarowej. I zacznie się kręcić... Jakby to nie stanowiło dodatkowej przeszkody w tej „zapaści”. Nie wiadomo też jakim cudem miałyby się tam pojawić dodatkowe kręcące się spiralki tworzące planety itd. Naprawdę to cud większy byłby niż boska kreacja. Czy ktoś to z was w ogóle próbował sobie wyobrazić? Dlaczego przykładowo mamy pierścień kosmicznego gruzu między Marsem a Jowiszem, który nie przejawia żadnej grawitacyjnej zapaści?

Dlaczego w ogóle silnie zjonizowane cząsteczki powstałe w jakimś (hipotetyczynym) wybuchu (supernowej) miałyby podlegać tak marnej sile jaką jest grawitacja? Dlaczego nie miałyby się rozlać po całym kosmosie? Zwłaszcza że podobno się rozszerza? I to całkiem szybko...

Cała istota tej sprawy polega na tym że to oficjalna fizyka jest fantazją. Nie ma nic wspólnego z matematyką. Nikt z was nie widział tych absurdalnych symulacji, na które się wszyscy powołują macie JEDYNIE czyjeś słowo. W niczym nie lepsze od mojego.

No i żeby było jasne. Te bzdury nie są krytykowane przez takich nonamów jak ja. Ale przez konkretnych naukowców, fizyków, którzy tworzą dość prężne środowisko alternatywnej kosmologii. Nie magicznej ale właśnie matematycznej, laboratoryjnej. Nie ma w niej dziwnych sił. Czarnych dziur, niewidzialnej energii i całej tej oficjalnej fantazji. Są jedynie suche mierzalne fakty.

Gdyby ktoś z was poważniej zainteresowałby się np. problemem czarnych dziur to może dotarłby do intrygującej i nieustannej ewolucji jaką przechodzą w oficjalnej fizyce. Zaczynały jako twarde dziury, z których nic nie może uciec, nawet światło. Tak brzmiała teoria! Ale z czasem, dzięki nowym obserwacjom bez przerwy się okazywało że owe „dziury” (jak np. ta centrum naszej galaktyki) wykazują dość pokręcowe zachowania. Emitują coraz więcej promieniowania itd. co nie było przewidziane. Ale to bez znaczenia. Z każdym nowym odkryciem nasze „czarne dziury” nabierają nowych zdolności a naukowcy dorabiają kolejną teorię że tak ma (miało...) być. Takie to teorie, którym ciągle trudno coś przewidzieć.

Takim samym obiektem jest ciemna materia. Zatrzymajcie się na chwilę w tym momencie i zastanówcie. Dlaczego kiedy ja mówię o Eterze, jest problem a kiedy oficjalna nauka wymyśla całkowicie abstrakcyjną, nieznaną materię, której nikt nie widział, nie ma o niej bladego pojęcia to tego problemu już nie ma? Dlaczego ich byty są ok a moje (czyli znane już od starożytności) już nie są?

Po prostu niesamowita jest hipokryzja i zakłamanie oficjalnej kosmologii.

Ale tak jak mówiłem. Nie zamierzam się upierać. Napisałem te wszystkie teksty tylko po to żeby pokazać że istnieje środowisko ludzi, istnieją teorie, (które nawiasem mówiąc często zadziwiająco się zgadzają z wiedzą starożytnych), które widzą wrzechświat zupełnie inaczej. Gdzie wytwory Einsteina są fikcją jedynie. Medialną kreacją.

Jeśli ktoś woli tkwić przy tej oficjalnej propagandzie to nie jest mój problem. Ale jeśli ktoś może jednak zainteresuje się tymi zagdanieniami to też z czasem uświadomi sobie jak są ciekawe i dające dalsze możliwości te alternatywne teorie. Gdzie świat nie jest zbiorem samotnych kulek rozrzuconych w abstrakcyjnej pustce ale jest czymś bardziej przypominającym żywy organizm. Gdzie nie ma głupich ograniczeń dotyczących prędkości światła. Gdzie wiele rzeczy jest bliżej niżby się wydawało i gdzie wszystko jest bardziej zespolone, bardziej oddziaływujące na siebie.

Gdzie przestrzeń i czas są solidnymi fundamentami a nie jakąś fantazyjną plasteliną do dowolnego urabiania.

Akurat do tego ostatniego postaram się może jeszcze wrócić bo jednak warto pokazać te wszystkie głupoty tego podejścia.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @smieciu 4 grudnia 2018 00:53
4 grudnia 2018 06:31

Rok przed końcem swojej kadencji Obama z szefem NASA ba konferencji prasowej powiedzieli,  ze NASA pracuje nad pojazdem latajacym,  który byłby w stanie wylecieć poza niższą orbitę Ziemi. Koniec. Kropka. Nigdzie nie byli, nic nie wiedzą,  ale mają budżety. Poza tym kolejność stwarzania gatunków w Biblii różni się od bełkotu Darwina , nie mówiąc już o tym,  że na początku było tylko Słowo. Ale oni mają budżety,  to i mogą wykopać rowek na Marsie. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @smieciu 4 grudnia 2018 00:53
4 grudnia 2018 06:43

Brakuje tylko, abyś dopisał, że to kosmici przekazali tę wiedzę starożytnym. Ciekawe, dlaczego nie zechcieli przekazać jej współczesnym.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować