-

stanislaw-orda : [email protected].

Kręgi piekieł

Przedstawiam w nieco zaktualizowanej stylistycznie formie wspomnienie (kombatanckie) z czasów blogowania na s24. Prezentowana obecnie notka była opublikowana 29 grudnia 2012 roku, czyli już  trochę czasu wstecz. Główny bohater tej notki nie żyje od wielu lat,  ja zaś całkiem niedawno wkroczyłem w wiek przedcmentarny, więc siłą rzeczy i mój czas coraz szybciej ucieka. Można  więc potraktować opublikowanie tego  tekstu jako wyraz nostalgii.

******

Notka została zainspirowana przez  publikację innego blogera z salonu24, a mianowicie tekst pod tytułem „Duch Szymborskiej zaprasza do piekła” , który z datą 22 grudnia 2012 r. zamieścił na swoim blogu Coryllus.
https://www.salon24.pl/u/coryllus/475355,duch-szymborskiej-zaprasza-do-piekla

Tekst Coryllusa jest ważny, mądry, błyskotliwie oraz przenikliwie napisany. Jednym słowem tekst bardzo, ale to bardzo potrzebny. I mam nadzieję, że u wielu czytelników s24 wzbudzi refleksję.

A zatem ad rem.

Odniosę się do leitmotiv’u, który dostrzegam w tekście Coryllusa, a mianowicie do cynicznego rozgrywania przez towarzystwo wzajemnej adoracji, usadowione w tzw. inicjatywach i instytucjach kultury, kompleksów i poczucia niedowartościowania, przeważnie u ludzi młodych i byle jak wykształconych. Rozgrywanie to polega na suflowaniu temu właśnie targetowi postaci „ludzi wybitnych i wielkich”, zaś w leczeniu kompleksów wykorzystuje się potrzebę kompensacji, by przynajmniej „myśleć jak one” (czyli jak postaci wybitne i wielkie), skoro status zawodowy i materialny tych „wybitnych i wielkich”, lansowanych przez wodzirejów-samozwańców, jest dla wspomnianych aspirantów niedostępny.

Otóż w przypadku tak zwanego rynku idei (rzecz jasna zawsze ”słusznościowych”, a jeśli kontestatorskich, to jedynie w ramach „umiarkowanego postępu w granicach prawa”) dystrybucja opinii, które są warte nagradzania, a które zamilczania, znajduje się w rękach ludzi, dobieranych do ośrodka dystrybucji drogą mianowania bądź kooptacji i namaszczenia, a mówiąc mniej akademicko, osób oraz ich krewnych i znajomych, które w III RP zmonopolizowały praktycznie całkowicie instytucjonalne formy obiegu idei w obszarze zwanym mainstreamem, jak również stworzyły ze swojej pozycji zawodowej kastowy i dziedziczny bastion przywilejów korporacyjnych. Mechanizmy chowu wsobnego w środowisku „kultury” i mediów stanowią tajemnicę poliszynela, więc nawet specjalnie nie jestem nimi zainteresowany, natomiast chciałbym opowiedzieć historię dotyczącą innego kręgu spraw, ale takich, które poznałem z autopsji.

I właśnie tekst Coryllusa sprowokował potrzebę wyartykułowania niniejszego wspomnienia. Coryllus pokazał bowiem pewien typ zjawiska, które można zaobserwować w różnych formach, natomiast sam mechanizm funkcjonowania tegoż jest oparty na wykorzystaniu powszechnej potrzeby dowartościowania oraz potrzeby leczenia kompleksów. Potrzeby takie, umiejętnie i na wyrafinowane sposoby stymulowane, stanowią pożywkę dla profesjonalnych oszustów, czyli manipulantów i kuglarzy, którzy w tym celu wykorzystują tricki i pułapki psychologiczne, nazywane bardziej elegancko socjotechniką.

Niektórzy wiedzą, że przez kilka ładnych lat  parałem się profesją związaną z rozumianym dosyć nowatorsko doradztwem podatkowym. W każdym razie działo się tak jeszcze na przełomie wieków.
Od pewnego czasu moja aktywność we wspomnianej profesji została ograniczona, gdyż zdecydowałem zająć się daleko mniej stresującą pracą związaną ze  sporządzaniem audytów finansowych.

Natomiast historia, której kontekstem jest wspomniany tekst Coryllusa, wydarzyła się w połowie lat 90-tych ub. wieku, a wówczas moim głównym źródłem utrzymania były właśnie kwestie związane z doradztwem podatkowym i finansowym. Jako że w portfelu zleceniodawców miałem różne firmy, w żadnej z nich nie mogłem pełnić funkcji znanej jako consigliere, chociaż w dwóch przypadkach były to kontakty przypominające taką właśnie rolę. Dodam tylko, iż te dwa przypadki dotyczyły dobrze prosperujących firm na warszawskim i około warszawskim rynku budowlanym, i co istotne, rzecz miała miejsce w latach boomu inwestycyjnego na tym rynku.

Pewnego razu jeden z tych dwóch najbardziej zaufanych klientów zdradził mi, że zainwestował grube setki tysięcy USD w jakiś fundusz inwestycyjny podpięty pod bank Crédit Lyonnais, który wówczas jeszcze albo nie posiadał oddziału w Polsce (Warszawie), albo może dopiero ten oddział organizował. Zapytałem skąd, u licha, w ogóle znał taki fundusz (nie dodając, że przecież nie zna żadnego języka, a i po polsku mówi i pisze niepoprawnie, gdyż właściciel owej dobrze prosperującej firmy budowlanej - dalej będę nazywał go boss, bo to krócej - legitymował się raptem wykształce- niem  „zawodowym”, czyli trzyletnią szkołą budowlaną, tzw. zawodówką). Następnie zapytałem, w jaki to sposób nawiązał z emisariuszami owego funduszu kontakt, czy tych ludzi w ogóle zna i przy jakiej okazji ich poznał. Et caetera, et caetera.

Okazało się, że boss prowadził tzw. konto dewizowe w oddziale banku mieszczącym się w budynku warszawskiego Marriott’a, a tam „szperacze” i „naciągacze” stale monitorowali klientów, którzy wpłacają i wypłacają (czyli obracają) większymi kwotami w dewizach. Ja wiedziałem o tym, że boss pozakładał sobie lokaty w bankach szwajcarskich (był na to wówczas prosty i legalny oraz w zasadzie całkiem bezpieczny sposób, gdyż skarbówka była w te klocki jeszcze „zielona”, a w legislacji podatkowej dopiero zaczynano uszczelniać największe wyrwy i dziury), ale to były regularne lokaty w sprawdzonych firmach, co prawda na podstawionego zaufanego, ale przecież nie jakiś szemrany fundusz z „centralą” na Bahamach. Autentycznie na Bahamach, bo później byłem zaangażowany w odkręcanie tej sprawy i przy tej okazji poznałem nieco nazw instytucji, banków, nazwisk i stanowisk, adresów, tras i dat przelewów, etc., etc. Jak się okazało, był to klasyczny łańcuszek firm słupów, zaś owa centrala "na Bahamach" była klasycznym adresem typu skrytka pocztowa. I tylko dlatego, że ów boss należał do grona „protegowanych” jednego z szefów „Wołomina”, zdołał odzyskać ok. jedną trzecią wyłożonej kasy i nie został wysadzony w powietrze razem ze swoim mercedesem, co, jak doszły mnie słuchy, przydarzyło się kilku innym amatorom łatwego i szybkiego zarobku, którzy zbyt natarczywie domagali się zwrotu dewiz zainwestowanych w podobnych superlokatach.

Nie muszę dodawać, że wspomniani naganiacze i stręczyciele byli również stuprocentowymi obywatelami polskimi, pomimo eleganckich wizytówek pachnących na odległość światowym sznytem tudziez światem zachodnich finansów i jedynie do czasu rozmawiali łamaną polszczyzną lub  udawali, że jej w ogóle nie znają.  Sprawdzone  rodzaje perswazji  bardzo dodatnio wpłynęły u nich  na przypomnienie sobie „zapomnianych” umiejętności. Oczywiście, „rozmowy perswazyjne” i inne działania „logistyczne”, zmierzające do odzyskania od oszustów wpłaconego kapitału, to zupełnie inna, chociaż niezwykle barwna i ciekawa historia, ale zupełnie nie pasuje do tego opowiadania. 

W tym miejscu dochodzimy do sedna opowieści. Owi naganiacze, obserwujący klientów z grubymi portfelami, zaaranżowali sytuację, bodaj serię spotkań z bossem przy drinku w jakimś lokalu znajdującym się w warszawskim kompleksie Marriott, w trakcie których wyjaśnili bossowi, że mają oto specjalną ofertę dla specjalnych klientów, których sami sobie wybierają, a że reprezentują poważny bank francuski, to nie zwykli tracić czasu na rozmowy z byle kim. Rzecz jasna, ilość takich ofert jest mocno ograniczona (oferowane przebicie na wysokości oprocentowania było co najmniej dwukrotne w relacji do najlepszych „krajowych” ofert), a czas skorzystania z oferty jest nadzwyczaj krótki, gdyż tylko do końca roku, zaś decydująca rozmowa odbyła na przełomie listopada i grudnia. Co prawda zapytałem bossa dlaczego nie skonsultował tego ze mną, ale skoro to były jego prywatne pieniądze, zaś operacja lokowania środków w ów fundusz nie była związana z prowadzoną działalnością gospodarczą, to i tak nie wchodziła w zakres mojej umowy z bossem.

Czyli wcale nie musiałem o tym wiedzieć. Ale, rzecz jasna, boss pochwalił się swoim sprytem i przebiegłością. I był bardzo dumny, że sam potrafi załatwić takie skomplikowane transakcje. Chciał pokazać, także przede mną, że oto, taki prosty facet, bez wykształcenia, znalazł uznanie wśród „rekinów biznesu”, że poznali się na nim i docenili jego umiejętności rozwijania działalności gospodarczej, i że z takiego właśnie, merytorycznego względu, zaproponowali mu dokooptowanie do grona wybrańców.  Czyli wg jego mniemania, do „elity” managerów i przedsiębiorców. I że uznali go za swego. I chwalił się tym wobec innych budowlańców, demonstrując jaki to on jest obyty i cwany. Pokazywał się jako „lepszy” od innych z branży, bo przecież to jego wybrano, a nie ich. Co prawda, okazało się, że niektórych z nich także „wybrano”, ale o tym wówczas boss oczywiście nie mógł wiedzieć.

Motyw chciwości był w przypadku bossa tylko jednym z elementów i, w moim przekonaniu, wcale nie dominującym. Boss był człowiekiem bardzo zamożnym i jestem przekonany, że chęć łatwego zysku dla człowieka, który tak naprawdę miał gotówki ponad potrzebę, znajdowała się na drugim planie.  Że w jego przypadku o ryzykanckiej inwestycji kapitału zadecydowało poczucie, iż został oceniony, doceniony i wybrany. Wydobyty z szeregu mu podobnych. I że ktoś ważny poznał się  na jego walorach jako obrotnego, sprawnego przedsiębiorcy. To podbudowanie ego, dorównanie do „najlepszych” warte było każdego ryzyka, zwłaszcza że miało ono jeszcze przynieść zaskakująco duże profity. I właśnie na taką prostą socjotechnikę, niczym na błyskotkę zawieszoną na końcu wędki, udało się banalnie łatwo złapać bossa.

Wobec tego pojawia się oto taka konkluzja. Każde środowisko i każde układy korporacyjne mają swój krąg piekielny oraz adeptów tam zaganianych. Swój mają literaci, inny mają filmowcy, malarze czy muzycy, jeszcze inny ludzie mediów elektronicznych, pewien typ biznesmena został przeze mnie w tej notce opisany. Jeszcze inny krąg to firmy developerskie i dealerskie (samochody) działające w zmowie z szefami korporacji, w których „wymusza się” na pracownikach status życia ponad ich możliwości finansowe (rodzaj mieszkania i adres dzielnicy, wyposażenie tegoż, klasa auta, nie wspominając o odzieży, obuwiu, krawatach, salonach fryzjerskich  i miejscach wczasów). Wszystko to generuje zadebetowanych „na trzydzieści lat” niewolników, z którymi można będzie zrobić, co tylko dusza zapragnie. A w każdym z takich kręgów używa się stosownej do jego uwarunkowań socjotechniki, czyli wygrywane są najrozmaitsze kompleksy, fobie, potrzeby dowartościowania, itp. Itd.

I to by było na tyle tej nostalgii.

 

******

Wykaz wszystkich moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty

 



tagi: celebryci 

stanislaw-orda
2 grudnia 2020 09:45
13     1645    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

bytner @stanislaw-orda
2 grudnia 2020 10:11

Mądre powiedzenie prawi, że "nie dzieje się człowiekowi krzywda, który ją chce".

Lata mijają, a proceder oszukiwania tych którzy sami bogacą się na oszustwach trwa w najlepsze- vide sprawa GetBacku.

Ileż tych afer było przez 30 lat, a ludzie nadal nic nie widzą, nie słyszą... sorry słyszą szelest pieniędzy :)

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bytner 2 grudnia 2020 10:11
2 grudnia 2020 10:25

Powiedziałbym, że raczej przez lat 300.

A najpewniej przez 3 000 lat.

Ludzie są tacy jak b yli zawsze. Tylko scenografia (technikalia) ulega zmianie.
 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @stanislaw-orda
2 grudnia 2020 11:38

Przyczyną takich działań jest też prostacka pycha6, o której pisał Gospodarz. Patrzcie, jaki jestem ważny i doceniany. Tak będzie do końca świata, bo takich ludzi jest w bród. 

zaloguj się by móc komentować

olekfara @stanislaw-orda
2 grudnia 2020 17:02

"Wobec tego pojawia się oto taka konkluzja. Każde środowisko i każde układy korporacyjne mają swój krąg piekielny oraz adeptów tam zaganianych."

Jak każde to i sfery polityczne i bankowe (zresztą to chyba jedność). Wymienionych przez Pana do do nich daleko.

zaloguj się by móc komentować


olekfara @stanislaw-orda 2 grudnia 2020 17:18
2 grudnia 2020 18:18

Bardzo. Nie opiszę tego. Muszę użyć dodatkowych określeń. Pod względem organizacji i bezpieczeństwa nigdy nie dorównają dla różnego rodzaju funduszy, agencji, fundacji,związków, organizacji ( w Polsce np istnieje około 200 związków i organizacji rolniczych) itp. Igły nie wsadzisz w te mrowiska, ramiona parti politycznych i banków. Pod względem zasięgu. To są już miliardy osób. Pod względem dochodów, oczywiście malutkie, wszystko się robi dla dobra ludzi. Chyba nikt w to nie wątpi.

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @stanislaw-orda
2 grudnia 2020 18:44

Fajnie  sie  czytalo...

...  ale  musze  skonstatowac,  ze  Twoj  boss  to  -  nawet  przy  zalozeniu,  ze  to  bylo  co  najmniej  10  lat  temu,  a  moze  i  wiecej  -   naiwny  byl  baaardzo...  moze  dlatego,  ze  tylko  po  zawodowce   albo  zaslepiony  posiadaniem  kasy.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Paris 2 grudnia 2020 18:44
2 grudnia 2020 19:29

25 lat temu.

Świat jest wprost przepełniony naiwnymi ludźmi. 

zaloguj się by móc komentować

Paris @stanislaw-orda 2 grudnia 2020 19:29
2 grudnia 2020 20:00

No  tak,...

...  "era  balcerowicza"  i  inszych  "szamanow  ekonomii  i  finasow",  ale  juz  wtedy  bylo  bardzo  duzo  zlodziejskich  kantow  i  RABUNKOWEJ  wprost  gospodarki  w  naszej  Ojczyznie...

...  skad  ta  ludzka  naiwnosc,  pazernosc  i  wiara  w  latwy,  szybki  grosz  -  to  naprawde  jest  nie  do  pojecia  !!!

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Paris 2 grudnia 2020 20:00
2 grudnia 2020 21:47

Sporo ludzi kieruje sie w swoich wyborach mysleniem zyczeniowym. Gdyby tak nie było, nie mógłby np. funkcjonować toto-lotek.

Płacą podatek od własnych złudzeń. I to z własnej woli.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @stanislaw-orda 2 grudnia 2020 19:29
2 grudnia 2020 22:17

To prawda. Naive (ang.).

Byłem zdumiony jak poznałem to słowo.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @olekfara 2 grudnia 2020 18:18
9 grudnia 2020 16:13

Ale co z tego, że daleko?

zaloguj się by móc komentować

olekfara @stanislaw-orda 9 grudnia 2020 16:13
9 grudnia 2020 17:02

Egzaminuje mnie Pan? Jeżeli tak, to pytanie zbyt ogólne.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować