-

stanislaw-orda : [email protected].

Ksylofon (notka nr 300)

Fajny film kiedyś widziałem

Szczerze mówiąc to widziałem tylko pierwszy film z cyklu „Il Mondo del cane(zobacz przypis 1), dystrybuowanym w Polsce  jako „Pieski świat”  w nazbyt łagodnym tłumaczeniu tytułu na język polski.  W mojej ocenie bardziej adekwatne byłoby przełożenie tegoż  jako „Spsiały świat”, a najbardziej jako „Skundlony świat”.  Natomiast odnośnie  drugiego filmu z tego cyklu przedstawiam  recenzję napisaną  przez Jana Niezabudka, dziennikarza, który po 2-ej wojnie wyemigrował do Brazylii. Niewykluczone, że sięgnę po jeszcze inny tekst tego autora i wówczas napiszę o nim nieco więcej.

[1] Chodzi o włoską produkcję filmową  o tytule “Il Mondo del cane” („Mondo cane”) w reżyserii  Paolo Cavara i Gualtiero Jacopetti. Film miał światową  premierę 30 marca 1962 r., natomiast dystrybucja tego tytułu w Polsce zaczęła się w 1966 r. Film okazał się sensacją, więc zwykłą koleją rzeczy wygenerowało to kilka jego sequeli, począwszy od wydanego w następnym roku Mondo Cane 2 (znanego również jako Mondo Pazzo) autorstwa Jacopettiego i Franco Prosperi, którego światowa premiera odbyła się 30 listopada 1963 r. W latach 80-tych pojawiły się dwa kolejne filmy  z tego cyklu: Cane Oggi: L'Orrore Continua oraz  Mondo Cane 2000: L'Incredible. Ponadto w końcówce XX wieku zostały wyprodukowane przez niemieckiego filmowca Uwe Schiera  jeszcze dwie kontynuacje, tym razem o bezpretensjonalnych tytułach: Mondo cane IV i Mondo cane V.

Tekst Jana Niezabudka o Mondo cane 2 reprezentuje  coś w rodzaju recenzji filmowej, choć bardziej chodzi  autorowi  o napiętnowanie aberracji w cywilizacji sytych i zadowolonych z siebie oraz także jak najbardziej „postępowych”  społeczeństwach.

A więc poczytajmy.

********

Nie ma wielkiej potrzeby, by opisywać szczegółowo pokazane w tym filmie okrutne sceny dręczenia psów, tych „najlepszych przyjaciół człowieka” przez tegoż człowieka. Raz w naukowej sali wiwisekcyjnej przez lekarzy w białych fartuchach, raz w wiosce afrykańskiej przez Murzynów pragnących, by pies, posadzony na maleńkiej desce na wysokim maszcie, w żarze tropikalnego słońca, uprosił bogów skowytem swojej męki o dobroczynny deszcz dla ludzi. Bo oni mają co innego do roboty (niż modły o deszcz – przypis S.O.)
I raz na eleganckim pokazie mody przez szykowne modelki, wlokące z nonszalancją i absolutnym brakiem współczucia biedne i przestraszone pudelki, postrzyżone i pomalowane dziwacznie „pod kolor” pokazywanej sukni czy płaszcza. Ale to tylko psy – ktoś powie.

Więc było i o ludziach. O ludziach-potworach, którzy ze zdrowych maleńkich chłopaczków produkują straszliwe kaleki dla celów żebraczo-zarobkowych. Torturują ich w tym celu wymyślnymi aparatami, hamującymi wzrost poszczególnych członków lub deformującymi nogi, ręce i kręgosłupy. Aparaty te biedactwa noszą latami.

Były też pokazane krowy, posłane przez litościwych filantropów angielskich na pomoc głodującym Murzynom w strony takie, gdzie paszę dla nich zdobywają nurkowie na dnie jezior, bo na wysuszonej ziemi nie rośnie nic.

Były też pokazane, pozbawione jakiegokolwiek taktu, „wyścigi” posągów Matki Boskiej na feretronach podczas święta kościelnego we włoskim mieście. I w innym – również włoskim – „tradycyjne” zawody w waleniu nieosłoniętą głową w żelazne drzwi sklepu, aż do ich przełamania i uzyskania nagrody w postaci ogromnego sera czy mortadeli. Pod okiem władz miejskich przy dźwiękach orkiestry i aplauzie zgromadzonych mieszkańców i turystów.

Ale to wszystko jeszcze nic. Przecież zawsze ktoś może próbować wytłumaczyć te działania potrzebami nauki bądź handlu, albo nędzą lub ciemnotą. Zatem zatrzymajmy się na jednym tylko obrazku z tego filmu, na koncercie dla wytwornej i kulturalnej publiczności, w wielkim mieście wielkiego kraju, na wielu polach przodującego w całej naszej cywilizacji.

Operator pokazał nam widok następujący.

Wielka sala urządzona z luksusem. W miękkich fotelach widowni siedzą wydekoltowane damy i wyfraczeni panowie. Blask złota i brylantów, twarze spokojne, uśmiechy dyskretne, ruchy opanowane. To publiczność wysokiej klasy, elitarna  -  i z pewnością reprezentuje duże zasoby kapitału. Dzisiaj zebrała się tu na kulturalną rozrywkę, na koncert.

Obiektyw kamery przesuwa się na podwyższoną scenę skąpaną w światłach reflektorów. Czarny trójkąt lśniącego fortepianu i pusty taboret dla maestro. Dalej sporo miejsca dla ewentualnego śpiewaka  czy śpiewaczki. Pewnie jakiś sławny tenor, a może fenomenalna koloratura?

Wchodzą artyści. Najpierw siedmiu ludzi ubranych we fraki i wzrostem tak dobranych, że kiedy stają rzędem frontem do publiczności  -  głowy ich tworzą ukośną linię rosnącą. Nad sztywnymi gorsami i czarnymi wiązankami krawatów tkwią w postawie „na baczność” twarze biedaków, znękane twarze ludzi będących w ciężkim położeniu materialnym. Ludzi, którzy nie mogą zarabiać normalnie na życie, bądź z powodu przekroczonego wieku, bądź choroby, bądź nie posiadania aktualnie poszukiwanego zawodu. Czy będą śpiewali? Chyba nie  -  wyglądają raczej na statystów. Na piersiach maja tabliczki z wyraźnymi napisami tonów gamy: „do”, „re”, „mi”, „fa”, „sol”, „la” i „si”. Pan „do” jest małym niedorostkiem z nierozgarniętą twarzą, „fa”  -  staruszkiem w okularach, „si”  -  wysokim, siwym i chudym panem o inteligentnej twarzy. Razem reprezentują ludzki ksylofon albo żywą piszczałkę seraficką o siedmiu tonach. Na widowni zainteresowanie.

A teraz ukazują się mistrzowie – wirtuozi. Kłaniają się z długoletnią sceniczną wprawą i swobodą,
po czym mistrz-pianista podrzuca z wdziękiem poły fraka, siada i rozciera artystyczne dłonie o wąskich, długich palcach. Drugi maestro, przystojny, mocno zbudowany młody człowiek, staje przed żywą gamą wyprostowanego siedmioosobowego zespołu  -  chyba to dyrygent? Ale nie  -  nie ma magicznej pałeczki. Za to silne jego dłonie opinają szczelnie białe rękawiczki, jak rękawice bokserskie.

Mistrz-pianista uderzył w klawisze. Zabrzmiały pierwsze takty znanego klasycznego utworu. I na twarze stojących w szeregu ludzi-nut spadły siarczyste ciosy mistrza w rękawiczkach. Aż im się głowy zatrzęsły. Policzki siekł jakby deszcz, to lżej  -  to z całej mocy, w ścisłej koordynacji i synchronizacji z tonami fortepianu. Staruszkowi „fa” po jednym z ciosów spadły okulary. Mrugał i zbierał dalsze policzki  - bo fortepian akurat synkopował. Mistrzowie się rozgrzewają. Pianiście włosy opadają na czoło i wyrabia przedziwne forte i fortissimo. Odpowiednio do niego mistrz w rękawiczkach już nie wali, ale rąbie po twarzach swego „instrumentu”.

Widownia zachwycona. Na twarzach bajecznie uczesanych pań  -  uśmiechy przezywanej przyjemności. Na wygolonych obliczach poważnych dżentelmenów  -  wyraz aprobaty i podziwu dla kata w  rękawicz- kach. To zdolny facet! I jak dobrze opanował słuchowo trudny ten utwór! Nie myli się nigdy: jak pianista „piano”  -  to i on ze stosownym uśmiechem lekko policzkuje właściwe „nuty”, a jak „forte”  to rżnie na odlew z całej siły. Małemu „do” w wyniku brawurowych akordów pianisty twarz lata pod uderzeniami z lewa na prawo i z prawa na lewo. Mimo bohaterskich wysiłków i kurczowego zaciskania ust  -  puściły się łzy z podbitych oczu. Ale utwór wymaga dalszego poświęcenia.

Znów burza tonów, to ten to ów odbiera nieomylnie swoją porcję, bądź w ćwierćnutach, bądź
w ósemkach. Mistrz w trylu przyciska wielokrotnie jedyny klawisz z prawej strony pudła fortepianu
-  wysoki dżentelmen na prawym skrzydle żywego ksylofonu   -  otrzymuje raz po raz  - w tempie narzuconym przez pianistę chyba z tuzin obustronnych policzków. Publiczność bawi się coraz lepiej.

Oko obiektywu pokazuje wyraźnie to rozradowanie eleganckiego tłumu. Ale utwór dobiega końca.
Mistrz-pianista uderzył ostatni akord, a mistrz-oprawca trafnie wybrał „akord” policzkowy na twarzach trzech biedaków i  -  po malej pauzie  -  trzasnął z góry  w obrzmiały policzek staruszka „fa”. Koniec numeru.

Wirtuozi zbierają huczne brawa. „Nuty” robią w lewo zwrot i z westchnieniem ulgi  maszerują gęsiego za kulisy.  Za nimi dyskretnie podąża oko kamery filmowej. Widzimy posiniaczone twarze, potłuczone okulary, przecięte wargi  -  i otwarty płacz małego „do”. Na wszystkich twarzach tępy ból i nienawiść do świata, który bawi się ich bólem. Poznali uczucia zwierząt dręczonych w cyrku dla rozrywki „naszych milusińskich”. Obcierają twarze, staruszek robi z chusteczki zimny okład wodą z kranu. Raptem wpada inspicjent. „Na scenę, chłopcy!”.  Bo publiczność tak zagustowała w koncercie, że ryczy: „Bis! Biiiis!”

Więc w prawo zwrot i znów na scenie stoi żywy ksylofon. Zmęczony wirtuoz w białych rękawiczkach czeka na akordy pianisty i rozpoczyna druga serie bicia po twarzach. Tym razem już na weselszą nutę.

**********
za: „Wiadomości” (londyńskie)  Nr 1000 z 30 maja 1965 r.

Niezbędne jest dodanie kilka słów komentarza do zamieszczonej publikacji. Otóż tekst tej recenzji  został napisany niedługo  po premierze filmu, dlatego należy uwzględnić okoliczność, iż  autor był przekonany co do stricte dokumentalnego charakteru nakręconych scen. Ale te najbardziej bulwersujące sceny były tylko upozorowaniem tzw. realu. Dzisiaj o tym wiemy, że stworzono  celowo przerysowane, skandalizujące aranżacje i inscenizacje, mające pośród widzów wywołać szok, sensację oraz nadać stosowny rozgłos dla tego rodzaju oferty popkultury. Wówczas jednak mało kto twórców filmu o  tzw. ustawkę, gdyż sprawa ta wyjaśniła się dopiero po pewnym czasie, zwłaszcza przy dokręcaniu sequeli w serii filmów  pokazujących „spisiały świat” naszej cywilizacji, . Oczywiście, szybko znalazła ona naśladowców w innych rejonach globu, wśród których bezwzględnie należy tu wymienić produkcje filmowe  z Hongkongu realizowane w konwencji ociekającego krwią horroru wedle zasady „im gorzej, tym lepiej”.
Czyli wyszło na to, że spsiały okazał się nie świat, ale żerująca głównie na instynktach i emocjach filmowa karykatura demonizująca ów świat. A czym bardziej pomysłowa i drastyczna taka karykatura, tym lepiej sprzedaje się jako oferta „kulturalna”. Morał z tego taki, że wszystko, ale to absolutnie wszystko, nadaje się na sprzedaż. 

Ruchomy obraz filmowy  stosownym komentarzem i  równie stosownym podkładem muzycznym posiada nieodpartą siłę sugestii. Ten socjologiczny fenomen jest, rzecz jasna, cynicznie oraz z iście kupiecką  premedytacją wykorzystywany przez producentów, animatorów i reżyserów współczesnej cywilizacji obrazkowej.  A widz , zwłaszcza ten z "cenzusem wyższego wykształcenia" łyka to wszystko niczym bocian żabę. Czyli postęp nam galopuje bez ustanku i ani myśli zwalniać tempa.

Jan Niezabudek był przekonany, iż napisał recenzję z filmu dokumentalnego. Trudno mieć o to do niego zastrzeżenia. Ale pisać potrafił. Można o tym przekonać się czytając inne jego teksty, jakkolwiek wybór ich jest bardzo skromny. Ja natrafiłem jedynie na siedem opublikowanych tytułów jego autorstwa i bardzo mocno musiałem się ich naszukać. Komu więc by się chciało.

*********

Wykaz moich tekstów dotychczas opublikowanych na portalu "Szkoła Nawigatorów"
pod linkiem:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty


 

 

 

 

 



tagi: film i cywilizacja 

stanislaw-orda
3 grudnia 2022 09:59
12     1066    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @stanislaw-orda
3 grudnia 2022 11:40

aha, ta notka ma nr 300 (nie wliczając czterech "remanentowych")

zaloguj się by móc komentować

Pioterrr @stanislaw-orda
3 grudnia 2022 13:22

" Morał z tego taki, że wszystko, ale to absolutnie wszystko, nadaje się na sprzedaż.  "

Pasja (2004)

boxoffice: $612 054 506 na świecie

w tym USA: $370 782 930

w tym poza USA: $241 271 576

budżet: $30 000 000

Takie luźne skojarzenie...

 

zaloguj się by móc komentować

valser @stanislaw-orda
3 grudnia 2022 13:25

Gratuluje. Po Gabrielu jestes tutaj najbardziej produktywnym blogerem. 

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @stanislaw-orda
3 grudnia 2022 16:43

zyżby chodziło o Mandokan? Nie oglądałam, znam z relacji. Zapamiętałam historię o kobiecie z jakiejś egzotycznej wioski, która zamiast swojego dziecka karmiła piersią prosię. Ciekawe, czy to też była aranżacja.

zaloguj się by móc komentować



stanislaw-orda @valser 3 grudnia 2022 13:25
3 grudnia 2022 23:02

Za pięć lat i półtora miesiąca blogowania na SN (odliczam 5 m-cy przerwy w blogowaniu w okresie od 16 marca do 15 sierpnia 2022 r.) wychodzi średnio jedna notka na sześciodniowy tydzień (bez niedziel).

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @stanislaw-orda
4 grudnia 2022 09:21

...napisał recenzję z filmu dokumentalnego...

 

o ile te ciosy były markowane a twarze/głowy przyjmowały ciosy [markowane] i po każdej akcji była reakcja to znakiem tego 'ksylofon' był bardzo zgrany. Artyści i ich wirtuozja na scenie znaczy się to był taki tam performance żaden happening, jak wynika z tych tłumaczeń post factum?  

Filmu nie oglądałem ale dla tego 'skundlonego' iwentu warto by zajrzeć.

 

Jan Niezabudek to pseudonim artystyczny 

Poproszę o więcej ...

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @saturn-9 4 grudnia 2022 09:21
4 grudnia 2022 10:58

Z tego co zdołałem odnaleźć to nie pseudonim, ale głowy nie dam.

Czyli z tym "więcej" nie jest wcale różowo.

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @saturn-9 4 grudnia 2022 09:21
4 grudnia 2022 11:11

Czy ciosy były markowane? Moim zdaniem cała sytuacja wygląda na scenę zaaranżowaną na potrzeby filmu, a ponadto mamy do czynienia z tekstem literackim, w którym to i owo mogło zostać znacznie "udramatyzowane". Filmu nie widziałem (tj. części drugiej z cyklu Mondo cane), natomiast postanowiłem zaprezentować autora tej recenzji, bo inne jego (nieliczne) teksty są warte poznania i, być może, jeszcze jeden zamieszczę na blogu.

zaloguj się by móc komentować

onyx @stanislaw-orda
4 grudnia 2022 11:42

Nie wiem co było pierwsze ale Monty Python zrobił o tym skecz z myszami. Pamiętam te filmy. Seria Mondo Cano o psach/zwierzętach była kręcona w latach 60-tych a w latach 70-tych eskalowali grozę na ludzi kręcąc serię "Oblicza śmierci".

https://youtu.be/TB01USQ8WUY

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @stanislaw-orda 4 grudnia 2022 11:11
4 grudnia 2022 11:58

Warto zamieścić ... plus

 

A tutaj omawiana końcowa sekwencja ksylofon brawa i bis, bis...

Utrwalone w TECHNICOLORze

 

https://www.youtube.com/watch?v=JzXFGlnt0Kk&t=4860s

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować