-

stanislaw-orda : [email protected].

O genezie protestantyzmu

 

Autorem opracowania (w oryginale nosi ono inny tytuł), które liczy sobie  lat ponad sześćdziesiąt (publikacja: kwiecień 1961r. ) jest Jerzy Braun, ostatni (od czerwca1945 r.) Delegat Rządu na Kraj i przewodniczący Rady Jednosci Narodowej. Zredagował Testament Polski Walczącej oraz Manifest do Narodu Polskiego i Narodów Zjednoczonych. Był jednym z ekspertów teologicznych (doradców)
w trakcie obrad Vaticanum Secundum (1962-1965).

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Braun

https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/265615/handerek_jerzy_braun_a_sluzba_bezpieczenstwa_2017.pdf?sequence=1&isAllowed =y

W edycji blogowej pominąłem specjalistyczne i obszerne przypisy (w łącznej ilości 48), gdyż ich zamieszczenie spowodowałby podwojenie objętości tekstu, który w ten sposób stałby się nieczytelny. Jeśli ktoś byłby zainteresowany treściami zawartymi w przypisach, znajdzie je pod linkiem:  http://mbc.malopolska.pl/Content/62359/082.pdf

*********

Dla historyka kultury uderzający jest fakt, że problem przeznaczenia pojawia się z przemożną siłą horyzoncie duchowym ówczesnej ludzkości, począwszy od wieku VII, na i to zarówno na Wschodzie, jak na Zachodzie, w Azji i w Europie. Jednocześnie niemal z pojawieniem się Islamu problem predestynacji zaczyna nurtować umysły wrażliwe etycznie w Europie Zachodniej, poczynając od Gottschalka, a kończąc na Lutrze, Kalwinie czy Pascalu.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gotszalk_z_Fuldy

Od wiary w obiektywną potęgę Zła, szerzonej przez sekty gnostycko-manichejskie, przechodzi nabożność pietystyczna do wiary w bezsilność człowieka wobec absolutnego determinizmu woli bożej. Z tej dążności rodzi się w istocie Reformacja, a więc zarówno ruch husycki, jak luteranizm, kalwinizm i jansenizm. Jednakże ani historie Kościoła, ani historycy filozofii  nie  uwypuklają dostatecznie roli, jaką odegrało  zagadnienie predestynacji w ówczesnych ruchach religijnych i prądach umysłowych.

Spór o predestynację w IX w.

Dowodem wrażliwości epoki na ten problemat jest rezonans, jaki wywołało wznowienie augustyńskiego predestynacjonizmu przez mnicha niemieckiego, Gottschalka, w początkach IX w. Wstrząs wywołany przezeń był niewspółmierny do jego uzdolnień i pozycji w Kościele. Gottschalk, prekursor Lutra, wskrzesił odrzuconą już przez autorytety teologiczne w VI w. naukę Augustyna o predestynacji podwójnej: do dobra i do zła, do zbawienia i potępienia. Wystąpili przeciw niemu biskup Hraban Maur z Moguncji i biskup Hinkmar z Reims, jednakże pogląd Gottschalka szerzył się nadal, znajdując licznych popleczników wśród duchowieństwa. Wówczas zwrócono się o pomoc do Eriugeny, który w połowie IX w. wezwany został z Brytanii do Francji i przebywał na dworze królewskim. Jan Szkot Eriugena, z pochodzenia Irlandczyk, był największym umysłem swych czasów, filozofem polihistorem i teologiem, prawdziwym fenomenem tamtej epoki,  w której - po wędrówce ludów - filozofia podnosiła się dopiero z upadku.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Szkot_Eriugena.

 

Dla obalenia tez Gottschalka, wywiedzionych z augustynizmu, sięgnął on również do Augustyna, a ściślej do jego ontologicznej teorii Zła: ponieważ zło jest niebytem, nie może ono być przedmiotem wiedzy Bożej, znać bowiem można tylko to, co istnieje. Wola Boża nie determinuje w sposób absolutny woli ludzkiej, która zachowała wolność wyboru pomimo skutków grzechu pierworodnego. Bóg udziela łaski nie tylko wybranym, gdyż chce zbawienia wszystkich ludzi. Istnieje zatem tylko jedna predestynacja: do szczęśliwości wiecznej, do której Bóg w swym planie stworzenia powołał istoty rozumne. Z argumentacji tej widzimy, że Eriugena utożsamiał predestynację z wszechwiedzą Bożą (praescientia divina). To samo założenie przyjęli zwolennicy predestynacji podwójnej: skoro Bóg wie z góry, kto będzie zbawiony, a kto potępiony, jest to przeznaczenie, którego nikt uniknąć nie zdoła. Przeoczyli oni jednak subtelny błąd, jaki zakrada się w takie rozumowanie. Otóż sąd "Bóg wie" nie jest jednoznaczny z sądem "Bóg chce"; Jako wszechwiedzący i wieczny, tj. istniejący "jednocześnie" przed nami i po nas (nunc stans) Bóg wie, kto aktem wolnej woli wybrał zło, a zatem odrzucił dar szczęśliwości wiecznej, wszystkim w równej mierze udzielony.

Traktat Eriugeny De praedestinatione nie przekonał stronników Gottschalka, którzy zarzucili mu pelagianizm. Nie otrzymał również akceptacji ze strony autorytetów kościelnych i po długotrwałych dysputach jego nauka o przeznaczeniu została potępiona na synodach w Walencji (855 r.) oraz  w Langres (859 r.). Ówczesny świat chrześcijański podzielił się na obozy: za i przeciw predestynacji. Na pewien czas przesłonił to zagadnienie spor o uniwersalia, a potem walka augustynizmu z heterodoksalnym arystotelizmem, zakończona przez powstanie wielkiej syntezy tomistycznej.  Jednakże w XV w. problem predestynacji i wolnej woli powrócił, wywołując w chrześcijaństwie rozłam o takich skutkach, że nie można do nich porównać ani potopu ariańskiego, ani odłączenia się Kościoła Wschodniego.

PROTESTANTYZM

Marcin Luter był mnichem ze szkoły augustyńskiej. Jego rozterki duchowe wynikły z obsesji predestynacjonizmu, tj. z lęku i niepewności, jaki los ostateczny przeznaczył mu Bóg w „księdze żywota", były zatem odtworzeniem przeżyć wewnętrznych Gottschalka. W mniemaniu, że nauka Kościoła zataja straszliwą prawdę o niszczycielskich skutkach grzechu pierworodnego i bezsilności człowieka w walce ze Złem, szerząc zgubny optymizm - postanowił on wyprowadzić ludzkość z tego impasu.

Odrzucił zatem wolność woli i wartość uczynków zasługujących, gdyż człowiek w następstwie grzechu Adama - nie może nic uczynić dla zbawienia. Zależy ono wyłącznie od Boga, którego wola uszczęśliwia jednych, a drugich skazuje na potępienie. Jedyną drogą do usprawiedliwienia jest wiara i łaska, trzeba zatem "uczepić się szaty Chrystusa", mieć ufność radosną w Bogu, który sam tylko może nas ocalić. "Im więcej w nas grzechu, tym więcej łaski w Bogu". I dlatego niepotrzebne jest pośrednictwo kleru, gdyż w sprawach zbawienia człowiek stoi sam w obliczu Boga.

Z analogicznych założeń wychodził Zwingli, założyciel kościoła reformowanego, jeszcze silniej akcentujący fatalizm. Jego zdaniem wszystko dzieje się w sposób konieczny i nic nie zależy od naszej woli. Człowiek jest usprawiedliwiony tylko przez wiarę, dobre uczynki nie mają wpływu na zbawienie, a Bóg jest przyczyną zarówno dobra, jak zła. Biblia jest jedynym źródłem wiary, pośrednictwo hierarchii jest niepotrzebne. Jeszcze bardziej jaskrawy jest predestynacjonizm KaIwina, mimo że przyjmuje on wolną wolę, co powoduje w jego nauce tę samą sprzeczność wewnętrzną, jaka pojawia się u św. Augustyna.
Wszystko w ludzkim życiu dzieje się na zasadzie absolutnej konieczności, czyli że to Bóg popcha niektórych do zła, a więc jest jakby sprawcą  grzechu, więc to uwalnia nas od odpowiedzialności moralnej. Istnieje więc predestynacja dwojakiego rodzaju: do dobra i do zła. Podstawą wiary jest Biblia (nie tradycja), jedynie wiara prowadzi do zbawienia. Wynika z tej koncepcji, że Bóg ludziom jedynie pozór wolnej woli:
a) - by tym pewniej wybrali zło, które On im podsuwa;
b) - by miał On podstawę formalną do skazania ich na wieczne potępienie.

Ze wszystkich doktryn Reformacji ta jest najbardziej zbliżona do Islamu i wytworzyła podobnie nietolerancyjną i fanatyczną postawę u swych wyznawców.

JANSENIZM

Jansenizm można by nazwać semi-protestantyzmem, gdyż usiłuje on zaszczepić predestynacjonizm i pesymizm egzystencjalny na katolickim gruncie. Przygotował jego powstanie gallikanizm, ruch emancypacyjny Kościoła francuskiego, uniezależniający go w znacznej mierze od Rzymu.

Sprzyjający klimat duchowy wytworzył mu we Francji potężny ruch Albigensów i Waldensów (manicheizm), egzaltujący nieodpartą potęgą Zła w duszy ludzkiej i w historii, mającą swe siedlisko w cielesności i ogólnie w doczesnym bycie. Ekspansja kalwinizmu z jego ponurym ascetyzmem i pesymizmem oraz straszliwe ślady wojen hugonockich w psychice narodu francuskiego przyczyniły się w jeszcze większej mierze do wrażliwości najwybitniejszych umysłów Francji na propagandę beznadziejności egzystencjalnej ludzkiego bytu.

Prekursorem tej nauki był Michał Bajus, profesor uniwersytetu w Lowanium, a jej bezpośrednim twórcą Holender Cornelius Jansenius, zaś  kontynuatorami i propagatorami byli Anton i Henryk Arnauld (biskup z Angers), Pascal i Quesnell, przyjaciele i obrońcy klasztoru w Port Royal, głównego ogniska ruchu. Naczelne tezy jansenizmu można streścić następująco:
1/ rozum ludzki - w wyniku upadku pierworodnego - jest niezdolny do poznania żadnej istotnej prawdy (tzw. „argument Pascala");
2/ wola ludzka nie jest w stanie bez pomocy Łaski, skłoni się ku dobru i pozostawiona sama sobie może tylko grzeszyć;
3/ każdy czyn człowieka (nawet niedobrowolne poruszenia pożądliwości) jest grzechem;
4/ istota grzechu pierworodnego tkwi w złej skłonności (żądzy);
5/ Sakramenty nie zmazują winy, odpuszczają tylko karę za grzechy, nie sprawiają także łaski uświęcającej;
6/ Bóg dal człowiekowi przykazania idealne, których on w  praktyce życia doczesnego nie może wypełnić;
7/ do słuchania Mszy św. i przyjmowania Komunii św. potrzebna jest najwyższa doskonałość
(dlatego siostry w Port Royal oddalane były od Stołu Pańskiego i umierały bez Sakramentów).

Janseniści uważali się za prawowiernych katolików i najlepszą część Kościoła. W pewnym okresie mieli oni większość w Stanach Generalnych a ruch ich szerzył się również poza granicami Francji (w Rzymie, Kolonii, Wiedniu, Holandii, Hiszpanii). Najgwałtowniej zwalczali oni Jezuitów, czego dowodem są pisma A. Arnaulda i Pascala. Port Royal został zamknięty w 1710 r. Kościół walczył z jansenizmem bullami papieskimi i klątwami, ale również argumentem nieskończonej miłości Bożej, która obejmuje wszystkich bez wyjątku ludzi.

NOWA KONCEPCJA ZŁA

Z krótkiego przeglądu różnych postaci predestynacjonizmu wynika, ze wskutek wewnętrznych sprzeczności w augustyńskiej doktrynie wolnej woli i łaski powstała w łonie chrześcijaństwa u progu ery nowożytnej nowa koncepcja Zła, syntetyzująca w sobie dotychczasowe jego wersje, zawarte w platonizmie, w Genezie mojżeszowej, w gnozie i augustynizmie. Był to jeszcze jeden dowód na irracjonalność problemu Zła, stawiający nieprzebyte zapory rozumowi ludzkiemu. Można streścić tę protestancką doktrynę Zła następująco:
1/ skutki upadku Adama są nie do naprawienia (jak w judaizmie);
2/ z korupcji natury wynika niezwyciężoność żądzy, aż do utraty wolnej woli (człowiek zdany na samego siebie może tylko grzeszyć);
3/ następstwem tego jest nieuniknioność potępienia w porządku przyrodzonym (massa damnata);
4/ grzech jest nie podlega odpuszczeniu również w porządku nadprzyrodzonym łaski (odpuszcza się tylko kara za grzechy);
5/ Szatan jest panem tego świata (jak w manicheizmie);
6/ Bóg przeznaczył odwiecznie i nieodwołalnie jednych do zbawienia, a drugich do potępienia (praedestinatio ad mortem aetenam, jak u św. Augustyna);
7/ Bóg stworzył Zło i dopuszcza zło, aby się okazała jego łaska na wybranych (wielu powołanych, mało wybranych).

Ta nowa idea Zła, złączonego nieodwołalnie z doczesną egzystencją człowieka, wywołała wstrząs niepomiernie większy od wypraw Aleksandra Wielkiego, wędrówki ludów i ekspansji Islamu w okresie wojen krzyżowych. Wynikłe z niej scysje teologiczno-moralne stały się nieporównanie groźniejsze, niż spór doktrynalny Kościoła Wschodniego i Zachodniego w łonie katolicyzmu. Spowodowane przez nie wojny religijne - od wojen husyckich, które były początkiem Reformacji, poprzez krwawe wydarzenia w Szwajcarii, wojny hugonockie i noc św. Bartłomieja we Francji, wojnę domową w Anglii i rewolucję Cromwella, wojnę 30-letnią w Niemczech i  „potop szwedzki" w Polsce - toczone były z nieopisanym okrucieństwem i spustoszyły Europę tak, że populacja jej spadła do połowy (z 50 na 25 milionów).

FILOZOFICZNE PRZYCZYNY REFORMACJI

Niesłuszne jednak jest mniemanie, że źródłem tego przełomu były błędne idee, od których się nie ustrzegł geniusz św. Augustyna. Przełom ten narastał od dawna i stał się nieuniknionym następstwem rozwoju myśli filozoficznej (i teologicznej) od perspektywy empiryczno-logicznej do transcendentalnej, a od niej do problematyki transcendentnej. Potwierdza on podkreślaną już przeze mnie nierozłączność religii i filozofii, i to mimo słusznego podziału kompetencji dokonanego przez św.Tomasza w XIII w.

Wbrew sugestii Averroesa prawda jest jedna i rozum ludzki potyka się od zaczątków myśli filozoficznej o niemożliwość spekulatywnego rozwiązania problemu Zła, obok konieczności praktycznej przewrotu od Zła do Dobra, który jest odwiecznym zagadnieniem i racją bytu wszystkich religii. Rodzi to postulat właściwego określenia stosunku wiary i wiedzy, Credo i Cognosco, gdyż są one ze sobą splecione nierozerwalnie. W miarę jak myśl starożytna i średniowieczna przechodziła od aspektu kosmologicznego i psychologicznego Dobra i Zła do ich aspektu transcendentnego, odsłaniały się przed nią specyficzne dlań problemy, a mianowicie:

A. W dziedzinie religii:
1/ problem odkupienia i własnego zbawienia (szczególnie atrakcyjny w gnozie i soteriologii indyjskiej);
2/ problem Łaski i Zasługi (augustynizm i pelagianizm).

B. W dziedzinie filozofii:
1/ problem Wolności i Konieczności (tj. wolnej woli i przeznaczenia);
2/ problem indywidualności i powszechności (związany nierozdzielnie z poprzednim).

Z pewnego punktu widzenia protestantyzm jest rozpaczliwą próbą skrajnego rozwiązania zagadki Zła i antynomii wolności i przeznaczenia. Aby wybrnąć z powstających w tej dziedzinie sprzeczności, kasuje on wolną wolę, przechylając się całkowicie na stronę predestynacji. Chce on stanąć oko w oko z  absolutną prawdą, przekreślając iluzje, którymi katolicyzm - zdaniem jego - łudził swych wyznawców, aby nie budzić w nich poczucia beznadziejności egzystencjalnej. W tym mniemaniu utożsamia się z Duchem Prawdy - Pocieszycielem, którego przyjście Chrystus zapowiada w słowach:
„Lecz gdy przyjdzie Pocieszyciel, duch Prawdy, którego Ojciec pośle w imię moje, ten was nauczy wszystkiego i przypomni wam wszystko, cokolwiek bym wam powiedział"
(Sed cum venerit Paracletus, Spiritus Veritatis, quem mittet Pater in nomine meo, ille vos docebit omnia, et suggeret vobis omnia, quaecumque dixero vobis).
Mistyka eschatologiczna protestantyzmu bierze impuls również z dalszych słów Chrystusa o tym przedmiocie:
„Lecz gdy przyjdzie duch Prawdy, nauczy was wszelkiej prawdy, bo nie od siebie mówić będzie, ale cokolwiek usłyszy mówić będzie i przyszłe rzeczy wam opowie" (Jan 16, 13).

Dlatego ruchy protestanckie szukają natchnienia jedynie w Piśmie Św., czyli Słowie Bożym („bo nie od siebie mówić będzie"), odrzucając tradycję i język filozofii starożytnej (platonizm, arystotelizm, neoplatonizm), w Objawieniu św. Jana, czyli w Apokalipsie, widzą zapowiedz spełnienia chrześcijaństwa w czasach ostatecznych, uważając się za ów  „nowy Iud Boży, zgromadzony ze wszystkich narodów i języków" („i przyszłe rzeczy wam opowie").

Z drugiej strony protestantyzm jest próbą przejścia od Credo do Cognosco religijnego, tj. do rozumowej pewności w interpretacji Pisma św., zgodnie z duchem epoki nowożytnej, kt6rej cechą jest kult nauki, jako podstawy pewności doczesne, pozostającej w granicach doświadczenia. To odrzucenie autorytetu Kościoła a zdanie się wyłącznie na siły rozumu ludzkiego ma swój początek już w Renesansie, a dochodzi do szczytu w dobie Oświecenia, które traktuje wszystko, co niepochwytne dla zmysłów, jako chimerę i mrzonki (tzw. argument Voltaire'a). Pozornie jest to sprzeczne z postawą Lutra, który odwołuje się do wiary wyrażając się z nienawiścią o rozumie. Nienawiść ta jednak dotyczy metody scholastycznej, tj. próby uzasadnienia prawd objawionych dialektycznie, przy pomocy logiki Arystotelesa oraz schematów pojęciowych, przejętych z „filozofii pogańskiej". Tę interpretację logiczno-dogmatyczną protestantyzm zastępuje metodą empiryczną i egzegezą historyczną, która odrzuca z depozytu wiary to, co przekracza horyzont zdrowego rozsądku i stanowi rezerwat tajemnic niedostępnych dla rozumu.

Wynika z tego, że samo pojęcie „wiary" jest inne w protestantyzmie niż w katolicyzmie. W definicji Kościoła rzymskiego wiara jest uznaniem prawd transcendentnych, niepoznawalnych dla myśli dyskursywnej, a przyjętych przez nas dlatego, że objawił je Bóg, który sam się nie myli i nie może nas wprowadzać w błąd.

Wedle definicji twórców Reformacji wiara to ufność radosna w Bogu, mimo przemożnej władzy Zła nad człowiekiem, gdyż wobec całkowitej beznadziejności naszej egzystencji - tylko On może nas ocalić. Ta nowa interpretacja 0bjawienia, zrywająca z olbrzymią nadbudową teologiczną katolicyzmu, odrzuca i czyni niepotrzebnym pośrednictwo hierarchii kościelnej między człowiekiem a Bogiem, gdyż sprowadza je do kilku prawd prostych, dostępnych dla zdrowego rozsądku. Każdy wierny może czytać i rozumieć Pismo św., nie szukając w nim prawd utajonych, każdy wchodzi w kontakt osobisty z Bogiem, otrzymuje łaski wprost od niego, a nie z rąk "Chrystusa żyjącego" tj.  Kościoła. Dlatego istotą protestantyzmu jest nie tylko determinizm – predestynacjonizm), lecz również indywidualizm (subiektywizm). Ta rozumowa interpretacja wiary, usiłuje nadać jej charakter pewności doczesnej, przyswajalnej dla każdego, czyli ma być także dowodem, że spełnia się w niej zapowiedź Chrystusa o przyjściu Ducha Prawdy - Parakleta.

FAZY ROZWOJOWE PROTESTANTYZMU

Odrzucenie autorytetu Kościoła w wykładni ksiąg świętych i otwarcie drogi do swobodnego ich badania musiało spowodować wielkie różnice w interpretacji, a co za tym idzie - powstanie różnych odmian protestantyzmu, jak luteranizm (kościół ewangelicki), zwinglianizm (kościół reformowany), kalwinizm, anglikanizm, a wreszcie anabaptyzm i socynianizm. W łonie pierwotnego protestantyzmu powstały z kolei odchylenia, takie jak arminianizm i pietyzm, zaś w łonie anglikanizmu, podzielonego na episkopizm i purytanizm, odchylenia takie, jak kwakryzm i metodyzm. Dalszą cechą tego różnicowania się protestantyzmu było rozmnożenie się szkół teologicznych, a w ślad za nimi nowe rozłamy prowadzące do powstawania niezliczonych sekt, szczególnie w Stanach Zjednoczonych (unitaryzm, mormonizm, różne odgałęzienia badaczy Pisma św., etc.). Odmiany te, odchylenia, szkoły i sekty były wyrazem postępującej atomizacji protestantyzmu, będącej nieuchronnym następstwem braku instancji nadrzędnej czuwającej nad czystością pierwotnej doktryny. Pozorny chaos w tym rozwoju utrudnia dostrzeżenie w nim jakiejś linii przewodniej. Zdaniem Wrońskiego, który poświęca wiele uwagi w swej doktrynie zjawisku Reformacji j zagadnieniu zjednoczenia kościołów, linia ta przebiega od fideizmu do coraz radykalniejszego racjonalizmu, a co za tym idzie: od teizmu do deizmu i ateizmu.
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Hoene-Wro%C5%84ski

Podobny pogląd reprezentuje Heinrich Hoffmann w studium: Der Protestantismus, który odróżnia stary protestantyzm  ortodoksalny Lutra, Zwingliego i Kalwina, oraz nowy protestantyzm liberalny, czyli zracjonalizowany, ściśle związany z rozwojem filozofii i nauk. W tym neoprotestantyzmie odróżnia on trzy fazy:
1/  protestantyzm oświecony;
2/ protestantyzm idealistyczny;
3/ protestantyzm pozytywistyczny.

Pierwszy powstaje pod wpływem dążności arian oraz Spinozy, Leibniza i Locke'a do stworzenia religii deistycznej, zgodnej z postulatami rozumu, ale stopniowo popada w coraz większą zależność od idei francuskiego Oświecenia, w którym dominuje filozofia natury. Drugi, zapłodniony przez reformę krytyczną Kanta, zmierza do dedukcji transcendentalnej religii z zasad czystego rozumu, wzorem Schellinga, Hegla, Krauzego i in. Czołowymi jego teologami w tym okresie są: Herder i Schleiermacher. Wreszcie w fazie trzeciej podstawą teologii protestanckiej staje się krytyka historyczna, a źródłem uczucia religijnego doświadczenie wewnętrzne. Typowym przedstawicielem tego okresu, rozpoczynającego się drugiej połowie XIX w., jest Adolf von Harnack.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Adolf_Harnack

PRÓBY ROZWIĄZANIA PROBLEMU

Naszkicowany wyżej przegląd faz rozwojowych neoprotestantyzmu pokazuje, jak utożsamiał się on stopniowo z postępami filozofii nauk od Oświecenia poprzez XIX-wieczny idealizm aż do pozytywizmu i historyzmu. Na takim tle historycznym łatwiej dostrzec, jak wyglądały w filozofii nowożytnej próby rozwiązania problemu Zła w jego wersji predestynacjonistycznej i pesymistycznej, sformułowanej przez Lutra, Zwingliego i Kalwina.

W pojęciu predestynacji - szczególnie w koncepcji Lutra tkwi całkowite zdeterminowanie woli do Zła, gdyż jest ona pozostawiona samej sobie. Dlatego stary protestantyzm odrzuca możliwość współudziału woli w zbawieniu, zdając  się wyłącznie na dzieło Odkupienia, tj. na zasługi Chrystusa, który swoją męką "zakrył" nasze grzechy w obliczu Ojca (jakkolwiek nie mogą one być odpuszczone). Takie rozwiązanie religijnego problemu Odkupienia i własnego udziału w zbawieniu jest koniecznym następstwem pesymistycznego rozwiązania filozoficznego problemu wolności i przeznaczenia. Toteż w sporze o roli zasługi i łaski w zbawieniu protestantyzm opowiada się zdecydowanie przeciw pelagianizmowi, a za Augustynem; co więcej, uważa on za "diabelską" naukę Kościoła o wtórnym, bo uwarunkowanym przez łaskę, udziale woli i uczynków zasługujących w uzyskaniu życia wiecznego.

Powstaje jednak pytanie: w jaki sposób wola istot rozumnych jest zdeterminowana a priori do Zła? Czy dzieje się to okazjonalnie, poprzez każdorazową interwencję Bożą (jak mniemał Malebranche, według którego istnieje przepaść nie do przebycia między substancją a materią i jedynie Bóg może w każdym wypadku oddziaływać na nasze ciało i świat obiektywny, tj. być przyczyną sprawczą naszych czynów), czy też wola nasza jest sama w sobie tak zepsuta, że z dwu alternatyw wybiera gorszą?

Odpowiedzi na to pytanie szukał juz Arystoteles, który w Etyce Nikomachejskiej podzielił duszę ludzką na rozum i wolę, tj. na czystą inteligencję i część duszy ulegającą rozumowi, czyli kierowaną przezeń. Przedmiotem pierwszej jest teoria, czyli poznanie.  Przedmiotem drugiej jest praktyka, czyli działanie. Ta druga część duszy jest - w tradycyjnym podziale helleńskim - jej pierwiastkiem aktywnym, czyli zwierzęcym, którego istotą jest ruch, dążenie, pożądanie i męstwo. Wynika stąd, że moralność to  harmonia zwierzęcości z osobowością, woli z rozumem, oraz ze dobro to poddanie się woli kierownictwu rozumu, zaś Zło to wyłamanie się spod jego nakazów. Miarą tego rozumnego działania jest złoty środek, czyli umiarkowanie, gdyż zarówno nadmiar jak niedostatek prowadzą do złego, są sprzeczne z celem - istoty rozumnej i grożą jej unicestwieniem. Otóż funkcjami tej części duszy, która winna być posłuszna rozumowi, jak wierzchowiec wędzidłu jeźdźca, są popędy, afekty i namiętności. W tradycyjnej nauce o duszy odpowiadają im dyspozycje, temperament i charakter.
Jeśli zatem mówimy o zdeterminowaniu woli do Zła, oznacza to, że:
 a) - między rozum a wolę wciska się życie popędowe, narzucając jej swoje pobudki;
 b) - siła popędów, afektów i namiętności jest w duszy ludzkiej naturaliter, czy wskutek upadku pierworodnego - tak wielka, ze wola musi je w każdym  wypadku przełożyć ponad zasady i nakazy rozumu.

Tym więc zagadnieniem musiała zająć się filozofia nowożytna pod naciskiem olbrzymiej fali determinizmu, rozpętanej przez ideologów Reformacji. Tak się też stało w dobie Oświecenia, co świadczy o zdumiewającej logice w rozwoju historycznym myśli ludzkiej, a zarazem o genetycznej współzależności idei filozoficznych i religijnych.

FILOZOFIA OŚWIECENIA

Wszyscy niemal czołowi myśliciele Oświecenia, jak Kartezjusz, Spinoza, Locke, Hobbes, Leibniz poddali badaniu dziedzinę  afektów i namiętności i oraz ich wpływu na akty woli, co oddziałało z kolei na oderwanie się protestantyzmu od jego formacji tradycyjnej i ukształtowanie się pierwszej fazy jego filozoficznego krytycyzmu. Rezultaty tych badan nie są jednoznaczne, gdyż różne szkoły moralistów doszły do różnych wniosków, szukając siły motorycznej życia ludzkiego w egoizmie lub altruizmie, w umiarkowanej rozkoszy lub w purytańskim ascetyzmie. Jednakże można w tych różnych poglądach odnaleźć pewne cechy wspólne:
1/  życie uczuciowe oscyluje między przyjemnością a przykrością (radością a smutkiem, błogością i bólem, szczęśliwością a nieszczęśliwością);
2/ dusza skłania się z natury do przeżyć pozytywnych, a unika negatywnych;
3/ pierwsze z tych doznań są więc przedmiotem pożądania, drugie przedmiotem odrazy, tj. afektów dodatnich i ujemnych;
4/ afekty są w zasadzie dobre i użyteczne (Kartezjusz), zły jest jedynie ich przerost zagrażający zdrowiu fizycznemu i równowadze duchowej ("słuszny środek", Arystoteles).

Wynikają stąd dwa wnioski:
a) tym, co determinuje wolę do Zła, nie może być ani rozum, ani wola sama w sobie, lecz uczucia (popędy, afekty, namiętności);
b) nie wszystkie jednak uczucia są źródłem Zła, jak mniemał Luter lecz tylko afekty  nieuporządkowane, sprzeczne z celowością subiektywną i obiektywną (rozwoju społecznego).

Różnice stanowisk powstają w filozofii Oświecenia dopiero w tym oto punkcie: które mianowicie afekty są dobre indywidualnie i społecznie, a które złe. Wynikają one z założeń doktrynalnych dwu głównych kierunków filozoficznych tego okresu, którymi są: empiryzm  i  racjonalizm (pierwszy można by nazwać również sensualizmem, drugi intelektualizmem). Wśród empirystów, dzielących się zresztą na różne szkoły i odłamy, dominuje pogląd, że dobre są afekty dające przeżycie dodatnie (rozkosz, przyjemność, korzyść, interes), złe zaś afekty wiodące do przeżyć ujemnych (ból, przykrość, szkoda, niepowodzenie). Racjonaliści natomiast twierdzą, że nie wszystkie przeżycia dodatnie, zapewniające przyjemność i korzyść, są dobre, lecz te jedynie, które są zgodne z rozumem. Dobre jest zatem, w ich przekonaniu, panowanie rozumu nad  afektami, złem zaś uległość woli pożądaniom, nie poddanym selekcji racjonalnej.

Kartezjusz jako  pierwszy z czołowych przedstawicieli racjonalizmu doszedł do fundamentalnego odkrycia, że czynnikiem determinującym wolę do Zła są uczucia nie poddane kierownictwu rozumu. Z kolei Spinoza w swej Etyce formułuje tezę, że złem jest bierność, czyli uległość woli afektom, zaś dobrem jest czynność, czyli narzucenie przez wolę kierunku życiu emocjonalnemu; pierwsza ma przyczynę w ideach niedorównanych, czyli niejasnej świadomości co zgodne z rozumem;  druga ma przyczynę w ideach  dorównanych, określających jasno, co należy uczynić (Kartezjusza darae et distinctae notiones). Każda bowiem istota dąży do zachowania swego bytu, bez względu na to, czy wie dokładnie co służy do tego, czy też ma o tym pojęcie niewyraźne. W pierwszym wypadku umysł podaje dyrektywy woli, a więc jest czynny, w drugim wypadku pozostawia wolę bez kierownictwa, jest bierny a wówczas dochodzi do głosu ciało (popęd, afekt, namiętność) i pociąga za sobą wolę.

Co oznacza, że według Spinozy wola jest zdeterminowana albo przez rozum, albo przez popęd.
W obu tych wypadkach chodzi o zachowanie bytu - jednakże:
a) rozum kroczy do tego celu drogą właściwą;
b) popęd jest ślepy i dlatego może nas mylić, gdy zaś przeobraża się w namiętność, może doprowadzić nas - zamiast do zachowania egzystencji – do samozniszczenia. Popęd sam w sobie nie jest więc złem, choćby występował pod formą świadomą pożądania, podczas gdy w nauce Lutra żądza jest zawsze złem i bez pomocy łaski wiedzie nieuchronnie do grzechu.

Motyw idei dorównanych i niedorównanych występuje również w filozofii Leibniza (percepcje jasne i percepcje ciemne). Pierwsze stanowią dziedzinę życia świadomego, określonego przez poznanie, drugie natomiast dziedzinę podświadomości  (nieświadomego), z której wynurzają się popędy i afekty odruchowe. Dobrze jest, gdy myśl świadoma reguluje nasze emocje i pożądania, a źle, gdy pozostaje bierna i pozwala im zawładnąć całkowicie wolą.

Poza ten racjonalistyczny aspekt etyki wykracza filozofia Pascala. Prócz popędów ciała i dyrektyw umysłu wprowadza on czynnik trzeci: miłość, czyli motyw nadprzyrodzony. Czyni tak, gdyż uważa, że umył - wskutek skażenia natury - nie jest zdolny do żadnego istotnego poznania, nie jest więc zdolny do absolutnie obiektywnego kierowania afektami. Podczas gdy ciało jest źródłem niepohamowanej żądzy, to umysł jest skażony pychą (próżnością, miłością własną). Po rozłączeniu z Bogiem nie szuka on swej chwały w absolutnym podporządkowaniu Jego woli, lecz w potwierdzeniu i wywyższeniu samego siebie. Jeśli więc umysł (jaźń) chce być nieomylnym przewodnikiem woli, wyzwalając ją spod tyranii namiętności, musi najpierw przekroczyć samego siebie, wyzbyć się egotyzmu, wznosząc się do jedności z wszystkim w Bogu, a tego może dokonać jedynie miłość.

IDEALIZM TRANSCENDENTALNY

Wychodzimy w ten sposób poza horyzont empiryzmu (porządek ciaIa) i racjonalizmu (porządek umysłu), dwu naczelnych prądów umysłowych, które chcąc odpowiedzieć na pytanie: co determinuje wolę do Zła, odkryły przyczynę jego w afektach wyłamujących się spod kierownictwa rozumu. Dalsza droga protestantyzmu do rozwiązania tego problemu wiodła teraz przez utożsamienie się z filozofią idealistyczną, a w szczególności z kantowskim idealizmem transcendentaInym. Odpowiedz Kanta na wielkie zagadnienie determinizmu moralnego była zupełnie inna niż teza Oświecenia:
zło nie tkwi w nieuporządkowanych popędach, lecz w samej woli. Powiedział on mianowicie: nie ma zła poza  złą  wolą  i nie ma dobra poza dobrą wolą. W tej tezie znalazł swój wyraz nowożytny woluntaryzm, mający swe wielkie wzory w filozofii Augustyna i Dunsa Scota, a przeciwstawiony formule św. Tomasza: intellectus praecedit uoluntatem.

Według woluntaryzmu wola jest samą substancją duszy, ona określa cele (wartości) i posługuje się umysłem jako narzędziem, ona wreszcie obiera kierunek swego dążenia: od Boga albo do Boga.

Krytycyzm transcendentalny Kanta bierze za punkt wyjścia rozróżnienie bytu i wiedzy, oraz subiektywnego i obiektywnego. Według tradycji perypatetycznej istotą bytu jest indywidualność, zaś istotą wiedzy powszechność. To co subiektywnie zdaje się być dobrem (rozkosz, przyjemność, a nawet samo zachowanie bytu), obiektywnie może być złem, tj. krzywdą innych ludzi j przekroczeniem prawa Bożego; i na odwrót, to co subiektywnie odczuwamy jako zło (ból, przykrość, a nawet śmierć), obiektywnie może być dobrem np. wyrzeczenie się rozkoszy niedozwolonej, a nawet przełożenie śmierci męczeńskiej nad wyparcie się Chrystusa).  Kryterium dobra nie jest więc indywidualna szczęśliwość, lecz formalna zgodność czynów z powszechnym prawem moralnym, bez względu na przykrość i szkodę, jaką by miała ona wyrządzić nam samym. Jest ona świadectwem naszej wolności nie tylko od tyranii afektów i namiętności, lecz nawet od naturalnej dążności do zachowania bytu, o której mówi Spinoza.

Stawiając wolę ponad rozumem spekulatywnym (Primat der praktischen Vernunft), Kant idzie za Pascalem, który porządek miłości przedkłada ponad porządek umysłu. Cóż bowiem sprawia, że wola przekłada powszechność prawa ponad indywidualną korzyść, a nawet nad zachowanie egzystencji doczesnej?
Jest to miłość absolutna Dobra, tj. Boga i porządku przezeń ustanowionego. A co jest źródłem przełożenia motywu osobistego ponad powszechność praw moralnych? Jest nim nieograniczony egoizm, miłość własna, stawiająca siebie w centrum wszechświata, z czego rodzi się najpierw pycha, a potem nienawiść do wszystkiego, co ją ogranicza.

Proklamując wolność woli, tj. jej zdolność do przełożenia prawa moralnego nad osobisty interes (powszechność nad indywidualność) Kant robi olbrzymi wyłom w pesymistycznym poglądzie Lutra, który nauczał, że wola ludzka jest bezwzględnie predestynowana do Zła, że zatem nie jest wolna i bez pomocy łaski może tylko grzeszyć. Przejście od filozofii Oświecenia do idealizmu transcendentalnego jest więc w protestantyzmie wielkim krokiem naprzód w kierunku katolicyzmu z jego nauką o wolności woli i jej współdziałaniu z łaską w dziele zbawienia. Koncepcja predestynacji do Zła, z której Bóg przez łaskę niektórych tylko wyzwala, jest przez to poważnie zachwiana.

Zagadnienie to jednak przenosi się na wyższą płaszczyznę, rodząc następujące pytanie: dlaczego w porządku transcendentnym jedni przekładają powszechność Prawa nad własną indywidualność (Boga ponad siebie), zaś drudzy na odwrót (siebie ponad Boga)? Jeżeli chcemy pozostać na stanowisku wolnej woli - zagadnienie to da się rozwiązać tylko na gruncie filozofii wartości. Wola bowiem wybiera to, czemu przypisuje absolutną wartość: dla jednych będzie nią własna indywidualność i jej wywyższenie ponad wszystko, dla drugich będzie nią prawda i sprawiedliwość ustanowionego przez Boga porządku wszechświata, a przede wszystkim sam Bóg jako najwyższe Dobro.

Dlaczego Kant nazywa pierwszą postawę moralną złą wolą, zaś drugą postawę moralną dobrą wolą? Z pewnością dlatego, że pierwsza jest całkowicie irracjonalna, tzn. przeciwna rozumowi, druga zaś zgodna z rozumem. Przez to samo jednak musi on zejść z platformy czystego woluntaryzmu, a powrócić na stanowisko intelektualizmu (intellectus praecedit voluntatem). Samo zestawienie absolutnej powszechności stworzenia z wartością jednego indywiduum i zważenie ich na szali rozumu uwypukla nam błędność pierwszego założenia. Można by go bronić jedynie z pozycji absolutnego subiektywizmu (solipsyzmu), zakładającego że cały wszechświat jest tylko moim wyobrażeniem.

Pozornie jest to koncepcja Schopenhauera, jednakże i on przyjmuje istnienie wielości substancji wyłonionych z egzystującej poza moim Ja odwiecznej woli kosmicznej, nasycającej się w tworzeniu. Raczej więc byłoby to stanowisko Stirnera: moje Ja jest Bogiem (Absolutem), ono jedynie istnieje naprawdę i nie ma innego Boga poza nim. Solipsyzm jest jednak nietrudny do obalenia przez reductio ad absurdum.

Wprawdzie Augustyn stwierdził, że istnienie mojego Ja jest pewnikiem, w stosunku do którego istnienie świata obiektywnego jest nieskończenie mniej pewne, jednakże dodał, że istnienie Ja, jako warunkowe, prowadzi koniecznie do istnienia Bytu niewarunkowego, do którego zdąża niepowstrzymanie wola, jako swego ostatecznego celu.

Pascal powiada słusznie, że: "Wszystkie ciała, firmament, gwiazdy, ziemia i jej królestwa nie są warte najmniejszego z duchów", przewaga bowiem duszy nad ciałem jest nieskończona. Zarazem jednak stwierdza, że równie nieskończona odległość dzieli istoty rozumne - stworzone od Bytu niestworzonego i odwiecznego, jakim jest Bóg i przeznaczona nam przez niego rzeczywistość nadprzyrodzona. Aby zatem postawić byt indywidualny jaźni ponad Bogiem, trzeba by najpierw zniszczyć Jego, a przynajmniej Jego dzieło. Postawienie bowiem indywiduum ponad powszechność jest sprzeczne z porządkiem rozumnym wszechświata i musi spowodować nienawiść do tego porządku i do Wszechmocy, która go ustanowiła. Ponieważ zaś istnienie tego porządku stale zagraża indywiduum zaprzeczonemu, będzie ono dążyć koniecznie do jego zniszczenia.

Nieskończoną przewagę Boga w stosunku do świata, a nawet do substancji rozumnej podkreślał już św. Augustyn. Potwierdził ją Kartezjusz, który uzasadniał ją w następujący sposób:
1/ przymiotem ciał jest rozciągłość;
2/ przymiotem dusz rozumnych jest myśl (świadomość);
3/ przymiotem Boga jest nieskończoność.

Według Pascala nasza egzystencja jest nicością w porównaniu z  nieskończonością  Boga: „Skończoność unicestwia się w obliczu nieskończoności i staje się czystą nicością. Tak nasz duch w obliczu Boga; tak nasza sprawiedliwość wobec sprawiedliwości boskiej". W zestawieniu z tym poglądem tym jaskrawiej uwydatnia się błąd, a nawet absurdalność przełożenia indywidualności znikomej nad powszechność i wiecznotrwałość Bytu nieskończonego. Ten absurd i nonsens tkwiący w istocie Zła można więc tłumaczyć nie tylko brakiem rozeznania, lecz jakimś paraliżem rozumu, który odwraca porządek wartości, wybierając nicość zamiast wszystkości.

Tu ma swe źródło irracjonalność Zła, jego niepojmowalność dla rozumu, a zarazem jego przewrotność (perversio) z punktu widzenia woli. Jedynym wyjaśnieniem tej zagadki może być złudzenie perspektywiczne, jakie niesie ze sobą doczesność: byt ziemski jest czymś danym bezpośrednio naszym zmysłom, podczas gdy Bóg i zaświaty stanowią dla umysłu jedynie abstrakcję. Podobnie teraźniejszość jest bardziej konkretna od przyszłości, nieskończonego trwania, wieczności. W ten sposób przedmiot mniejszy może w logice zbawienia przesłaniać przedmiot nieporównanie większy. Analogią tego jest wybór dobra względnego, mimo jego efemeryczności w porównaniu z dobrem absolutnym.

Taka perspektywa empiryczna do bytu, pojmująca fałszywie jego użycie i zachowanie, połączona z impulsem nieokiełznanych afektów i źle pojętym motywem miłości własnej, zdaje się tłumaczyć wystarczająco ową  determinację woli Zła. Oto elementy, na które można rozłożyć -  aspekcie transcendentalnego a priori - pojęcie „złej woli" w Metafizyce moralności Kanta. W przeciwieństwie do „dobrej woli", idącej a priori za powszechnością kategorycznego imperatywu („Czyń tak, aby zasada twego postępowania mogła stać się  prawem powszechnym"), „zła wola" idzie zarówno a priori za indywidualnością swego znikomego bytu, który w oderwaniu od absolutnego porządku stworzenia nie różni się od nicości. Jest to zatem nowa wersja augustyńskiego „braku dobra", czyli braku rzeczywistości (gdyż jedynie Dobro jest bytem).

Jak już wspomniano, jest to obranie przez wolę kierunku do Boga lub też od Boga. Kant jednak nie rozpatruje obiektywnej przyczyny tego narcyzmu, czyniącego siebie najwyższą racją i celem istnienia, tj. tego rozprzężenia natury będącego następstwem odłączenia się człowieka od Boga i ustanowionego przezeń porządku nadprzyrodzonego (= grzechu pierworodnego). Dlatego idealizm transcendentalny, zamknięty w obrębie subiektywizmu psychologicznego, pogłębionego jeszcze przez Reinholda, Fichtego, Schellinga, Schopenhauera, obiegł koło od absolutnej powszechności formalizmu etycznego Kanta do absolutnej indywidualności i anarchistycznego solipsyzmu Stirnera. Likwidując w ten sposób sam siebie, idealizm transcendentalny nie spełnił swego zadania, jakim jest dedukcja religijnego a priori, tj. religii wyprowadzonej z zasad czystego rozumu (Schelling, Schleiermacher, Schlegel etc.).

Niepowodzenie tego eksperymentu skłoniło protestantyzm do przejścia od subiektywizmu transcendentalnego (das religiose Apriori.) do obiektywizmu historycznego, tj. do badania ściśle naukowego pochodzenia religii i systemów obyczajowych w aspekcie ewolucyjno-socjologicznym. Takie zastosowanie metody genetycznej do prehistorii i historii religii charakteryzuje odtąd różne protestanckie szkoły teologiczne.

********

Wykaz moich dotychczasowych notek na "SN" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty

 

 

 

 

 

 



tagi: protestantyzm - geneza 

stanislaw-orda
2 października 2022 14:08
3     1525    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maryla-Sztajer @stanislaw-orda
2 października 2022 16:45

Dzięki za tekst. Uważam, że cokolwiek się filozofom śni, należy przyjąć zakład Pascala.. Na wszelki wypadek się starać, gdyby coś ode mnie zależało :)). 

Nie wierzę w predestynację, ale gdyby ktoś potrzebował wybrać sposób postępowania.. Niech działa "na wszelki wypadek" 

zaloguj się by móc komentować

Czarny @stanislaw-orda
5 października 2022 10:17

Bo się pogubiłem. Czy podwójna predestynacja dalej funkcjonuje w protestantyzmie, czy już nie? Czy funkcjonuje jedynie tu i ówdzie?

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Czarny 5 października 2022 10:17
6 października 2022 21:48

Żależy od tego o której denomincji mowa; w jednej jest ona podwójna, w drugiej pojedyncza , a w trzeciej tylko półtora. Albo trzy czwarte. Wedle gustu.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować