-

stanislaw-orda : [email protected].

Pewien londyński śmieciarz

Przedstawiam wiersz autorstwa p. Beaty Obertyńskiej której nazwisko, rzecz jasna, nic nie powie współczesnym ofiarom doszczętnie zreformowanej edukacji. Oczywiście, wiersz był opublikowany w epoce, kiedy walec postępu jeszcze nie dojechał do momentu, w którym nawet "okna życia" przeszkadzają międzynarodowym szajkom nikczemników w ich geszeftach płodami nienarodzonych.

Dzisiaj trudno byłoby znaleźć jakiegoś rednacza o wystarczającej dozie odwagi cywilnej do zamieszczenia tego rodzaju utworu. O znalezieniu się  utworów o podobnej wymowie w programach szkolnych pod pieczą „prawicowych” ministrów od edukacji nawet nie ma co marzyć.

Wiersz nosi tytuł POŚMIECIUSZEK

................................................................................................................

Pewien londyński śmieciarz

raz, gdy kubły wymiatał,

usłyszał pod pokrywą

bezradny miauk kociaka.

„Dzieciska go zamknęły,

albo sam wlazł, czy wleciał...

Żywe stworzenie. Szkoda...”

— pomyślał sobie śmieciarz.

Zdjął pokrywę. Smród z głębi

ciężką dźwignął się warstwą,

kwaśno-słodko — zatęchłe...

Lecz kota na lekarstwo!

A przecie miauczy. W śmieciu

z dna blaszanej studzienki,

Miauk —? nie miauk? Głos nie koci

choć po kociemu cienki.

„Ależ się, głupi, wgrzebał!

Gdzieś na samo dno kubła.

Nie można go zostawić.

Trza biedaka wydłubać”...

Więc stosy brudnych gazet,

puszki, szkło, — jak się zdarzy, —

lepkie i zapleśniałe

łupy, odpadki jarzyn,

rude żużle i popiół,

suchy bukiet czy szmata...

Zresztą — wiadomo! Śmiecie!

Najgęstsze fusy świata.

Nagle — aż zlodowaciał.

Aż mu zaparło oddech.

W kuble coś się ruszało...

Kot? Nie kot. Noworodek!

Wśród łup i zgniłych cytryn,

zadławione popiołem,

gmerało się na oślep

w gazecie tylko. Gołe.

Mokre jeszcze. Zaledwie

parę godzin na świecie,

jak odpadek — jak ochłap

ciśnięte między śmiecie.

Cud że mogło w ogóle

skwierczeć — choć mdło i skąpo.

Za miasto by inaczej

wyjechało. Na kompost.

Tymczasem — miało szczęście!

Śmieciarz wyjął je z kubła,

pootrząsał z popiołu,

otarł, owinął w kubrak

i z purpurowej budki

za własne trzy peniaki

zadzwonił gdzie należy.

(Numer taki a taki).

Przyjechali. Spisali.

Wypytali a potem

z nieszczęsnym zawiniątkiem

odjechali z powrotem.

………………………………………………

Niedługo potem, w hallu

jednego ze szpitali,

jak zwykle w dni odwiedzin

ludzie w ogonku stali,

czekając, by drzwi szyba

dzwonka głosem przecięta,

dała się im rozpłynąć

po salach i po piętrach.

Lecz któż to — wygolony,

w odświętnym garniturze —

dzierży z taką powagą

bukiet w bibułce? (Róże).

Chrząka, poprawia kołnierz,

(krawat go widać drażni),

starszy, chudy człeczyna,

namaszczony i ważny...

A to śmieciarz. Z wizytą.

Do podrzutka? A, jakże?

Okazać małej serce,

bo któż je jej okaże?

żeby jak inne dzieci

gościa miała i ona.

żeby jej nikt nie wytknął

że sroce z pod ogona...

Sroce? Pliszce? Kukułce?

Tego już nikt nie zgadnie.

A przecie los wygrała!

Właśnie tam — w kuble na dnie!

Bo sześć pensów na tydzień

aż do jej pełnolecia

łożyć na małą znajdę

podjął się każdy śmieciarz.

(Londyn wielki... Brud codzień

urósłby po latarnie,

jasne więc że śmieciarzy

zatrudnia całą armię)

Tedy ziarnko do ziarnka,

tedy penik przy penie,

„sporo funtów na tydzień

zbierze się” — ktoś ocenił,

otworzy się rachunek,

komitet się zawiąże,

i będzie nad tym czuwał

i będzie wszystkim rządził:

żeby pewna opieka,

żeby szkoła najlepsza,

potem jakiś fach w rękę

— bo komuż fachu nie trza? —

I tak to Pośmieciuszka

z dna kubła i z dna biedy,

wyprowadzą dustmeni

 

na najprawdziwszą lady,

i tylko zaznaczają

że byłoby im miło,

gdyby jej „Dust” na imię

na ich pamiątkę było...

Pewnie na zakończenie

z wszech miar by należało,

zatrzasnąć rzecz na klamrę

morału i banału,

podniośle, bujnie, szumnie

poklaskiem uczcić cnotę,

zło potępić... Wiem. Czuję.

Ale to kiedyś potem...

Ostatecznie prywatną

czyjąś sprawą zostaje,

od czego włos mu cierpnie,

od czego serce taje

i czy mu jasna szala

tamtą — ciemną — przeważy.

Na razie: zdrowie Znajdy

i londyńskich śmieciarzy!

******

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty      

                                                                                                                

 



tagi: beata obertyńska  

stanislaw-orda
21 kwietnia 2020 20:35
11     1649    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Jazgarz @stanislaw-orda
21 kwietnia 2020 22:30

Methinks, I see... Where? - In my mind's eyes.Methinks, I see... Where?
- In my mind's eyes.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @stanislaw-orda
22 kwietnia 2020 07:56

Tak, to prawda, nawet w Gościu niedzielnym byłby kłopot

zaloguj się by móc komentować

Aleksandra @stanislaw-orda
22 kwietnia 2020 23:36

Wspaniały wiersz, wzruszyłam się jak dawno już nie...

Dziękuję, Unu, za wpisanie.

Chciałabym go przełożyć na angielski. Jest piękny i ważny.

I jakby w dialogu i z Kasprowiczem, i z Williamem Blake'm; no i oczywiście - brzmi w nim echo nauk Ewangelii.  

Może się uda, kiedyś, w lepszym czasie. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Aleksandra 22 kwietnia 2020 23:36
23 kwietnia 2020 09:03

 Zaproponuję jeszcze coś równie mało znanego i  skazanego na zapomnienie  w Polsce powojennej:

https://pl.wikisource.org/wiki/Apokryf

zaloguj się by móc komentować

Aleksandra @stanislaw-orda
23 kwietnia 2020 13:15

:)

Ciekawe, ale jakoś mniej mnie porusza niż londyński śmieciarz:) 

P.S.

Władca skłonny oddać cudzą głowę za własne zdrowie... hm.

Proszący o cud, zapisani w kanonicznej pamięci, nie kupczyli - jedynie ufnie błagali. 

Apokryfy - cóż, ich pisarze pewnie chcieli dobrze... :) 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Aleksandra 23 kwietnia 2020 13:15
23 kwietnia 2020 20:55

Nie w tym rzecz.

To wiersz napisany przez Marię Konopnicką.

Mam na karku 70-tkę, a więc edukację kończyłem grubo przed reformami w szkolnych programach oswiatowych, nawet "docenci marcowi" nie  zdązyli wywrzeć wpływu na poziom  tych egzaminów maturalnych, które zdawałem.

Mam się za ponadprzeciętnie oczytanego, a  o tym wierszu dowiedziałem się dopiero w zeszłym roku. 

 Jak na katolicki, ponoć, kraj,  to temn wiersz solidnie został  "ukryty".

zaloguj się by móc komentować

Aleksandra @stanislaw-orda
23 kwietnia 2020 23:02

Konopnicka - w linku wyraźnie zapisane przecież:) ale nazwisko samo - cóż, bo wiersz, hmm...

 "jak zachwyca, kiedy nie zachwyca?"

Więcej i ważniejszych "zapomnień" się nam wydarzyło. Co do samego wiersza - nie sądzę, że go jakoś specjalnie "ukrywano", po wymordowaniu elit - może nie było już po co? Niewielu sięgało po poezję i wcześniej - Mickiewicz, wiadomo, Słowackiego "odkrył" dla szkół Piłsudski. Konopnicką zaszufladkowano - "Rota" i Krasnoludki. Wspaniały ewangeliczny Norwid - pokarm duchowy nielicznych. 

Ale nie możemy się poddawać. Zawsze jakaś iskierka może się uchowa i zapłonie choćby niewielkim płomykiem - jak u mnie dzięki wierszowi B. O. :)

 

mozolnie odkopywać,

zabierać niepamięci...

dziś nie słynni docenci

ani reformy wrogiem

wróg nasz dziś się nazywa

pospolita amnezja -

z czapką, złotym rogiem,

i, jakże, z wodą w kranie.

"Psu na budę poezja!"-

Ze słów - lichy szaniec?...

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Aleksandra 23 kwietnia 2020 23:02
24 kwietnia 2020 07:31

Wiersz Konopnickiej dotyczy legendy o królu Abgarze (postać, nota bene historyczna - król Edessy) i jego liscie wysłanym do Jezusa Nazarejczyka i wiąże się z losami Całunu Turyńskiego.  To, moim zdaniem, główny powód, że nie jest  upowszechniany.  http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/jezusowy-caun-3

Oczywiscie, ze jest znacznie więcej twórców i ich utworów, które po wojnie komunisci wyrzucili z dotychczasowego kodu pokoleniowego, narzucając w to miejsce swoje podróbki. I przeciez operacja takiej lobotomii na świadomosci Polaków nie dotyczy li tylko poezji.

pozdr.

zaloguj się by móc komentować

Aleksandra @stanislaw-orda
24 kwietnia 2020 23:59

Dziękuję za link - szalenie ciekawe, i wpis cudny - chapeaux bas!

Kiedy byłam w Qumran, nie wiedziałam, że być może przechowywano w jaskiniach i całun - chociaż nie bardzo wydaje się prawdopodobne, bo miejsce związane z nieco inną grupą religijną. Niewiele jednak wiadomo - zachowane zapisy zwojowe są wciąż badane, część nie daje się odcyfrować, znaleziono je całkiem niedawno. Może jaskinie kryją inne jeszcze zagadki?

Co do wizerunku - są jeszcze dwa inne niezwykłe "zdjęcia" - więc niekoniecznie całun musiał być wspominanym w źródłach mandylionem - wizerunek z Manopello (na wspomnianym przez Konopnicką bisiorze - jednym z cennych darów od władcy Edessy) czy z Oviedo (nie widziałam go) również wydają się prawdziwe - no i w Ewangeliach mowa o osobno zwinięej chuście...  

Nasza okaleczona pamięć, zanikający kod jednoczący pokolenia - jednak się odradza. Orzeszkowa pisała kiedyś (w korespondencji z Kazimierzem Zdziechowskim) o "perzu polskości". I miała rację - nie damy się wyplenić:)))

 

Pozdrowienia 

 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Aleksandra 24 kwietnia 2020 23:59
25 kwietnia 2020 13:29

w zalinkowanej notce są linki do wszystkich części o Całunie. Obok tego chyba warto zapoznać się z notkami cyklu "jezusowego".

Pierwsza to:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/piat-i-jezus

a w jej zakończeniu linki do pozostałych części cyklu.

O esseńczykach i Qumran zamioescilem wywiad, którego udzielił Józef Tadeusz Milik, jeden z niewieklu polskich ekspertów od znalezisk w Qumran.
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/essenczycy

zaloguj się by móc komentować

Aleksandra @stanislaw-orda
26 kwietnia 2020 00:50

Dzięki:)

W wolnej chwili na pewno zajrzę!

Qumran mnie onegdaj fascynowało.

Pozdrowienia!

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować