Pewien londyński śmieciarz
Przedstawiam wiersz autorstwa p. Beaty Obertyńskiej której nazwisko, rzecz jasna, nic nie powie współczesnym ofiarom doszczętnie zreformowanej edukacji. Oczywiście, wiersz był opublikowany w epoce, kiedy walec postępu jeszcze nie dojechał do momentu, w którym nawet "okna życia" przeszkadzają międzynarodowym szajkom nikczemników w ich geszeftach płodami nienarodzonych.
Dzisiaj trudno byłoby znaleźć jakiegoś rednacza o wystarczającej dozie odwagi cywilnej do zamieszczenia tego rodzaju utworu. O znalezieniu się utworów o podobnej wymowie w programach szkolnych pod pieczą „prawicowych” ministrów od edukacji nawet nie ma co marzyć.
Wiersz nosi tytuł POŚMIECIUSZEK
................................................................................................................
Pewien londyński śmieciarz
raz, gdy kubły wymiatał,
usłyszał pod pokrywą
bezradny miauk kociaka.
„Dzieciska go zamknęły,
albo sam wlazł, czy wleciał...
Żywe stworzenie. Szkoda...”
— pomyślał sobie śmieciarz.
Zdjął pokrywę. Smród z głębi
ciężką dźwignął się warstwą,
kwaśno-słodko — zatęchłe...
Lecz kota na lekarstwo!
A przecie miauczy. W śmieciu
z dna blaszanej studzienki,
Miauk —? nie miauk? Głos nie koci
choć po kociemu cienki.
„Ależ się, głupi, wgrzebał!
Gdzieś na samo dno kubła.
Nie można go zostawić.
Trza biedaka wydłubać”...
Więc stosy brudnych gazet,
puszki, szkło, — jak się zdarzy, —
lepkie i zapleśniałe
łupy, odpadki jarzyn,
rude żużle i popiół,
suchy bukiet czy szmata...
Zresztą — wiadomo! Śmiecie!
Najgęstsze fusy świata.
Nagle — aż zlodowaciał.
Aż mu zaparło oddech.
W kuble coś się ruszało...
Kot? Nie kot. Noworodek!
Wśród łup i zgniłych cytryn,
zadławione popiołem,
gmerało się na oślep
w gazecie tylko. Gołe.
Mokre jeszcze. Zaledwie
parę godzin na świecie,
jak odpadek — jak ochłap
ciśnięte między śmiecie.
Cud że mogło w ogóle
skwierczeć — choć mdło i skąpo.
Za miasto by inaczej
wyjechało. Na kompost.
Tymczasem — miało szczęście!
Śmieciarz wyjął je z kubła,
pootrząsał z popiołu,
otarł, owinął w kubrak
i z purpurowej budki
za własne trzy peniaki
zadzwonił gdzie należy.
(Numer taki a taki).
Przyjechali. Spisali.
Wypytali a potem
z nieszczęsnym zawiniątkiem
odjechali z powrotem.
………………………………………………
Niedługo potem, w hallu
jednego ze szpitali,
jak zwykle w dni odwiedzin
ludzie w ogonku stali,
czekając, by drzwi szyba
dzwonka głosem przecięta,
dała się im rozpłynąć
po salach i po piętrach.
Lecz któż to — wygolony,
w odświętnym garniturze —
dzierży z taką powagą
bukiet w bibułce? (Róże).
Chrząka, poprawia kołnierz,
(krawat go widać drażni),
starszy, chudy człeczyna,
namaszczony i ważny...
A to śmieciarz. Z wizytą.
Do podrzutka? A, jakże?
Okazać małej serce,
bo któż je jej okaże?
żeby jak inne dzieci
gościa miała i ona.
żeby jej nikt nie wytknął
że sroce z pod ogona...
Sroce? Pliszce? Kukułce?
Tego już nikt nie zgadnie.
A przecie los wygrała!
Właśnie tam — w kuble na dnie!
Bo sześć pensów na tydzień
aż do jej pełnolecia
łożyć na małą znajdę
podjął się każdy śmieciarz.
(Londyn wielki... Brud codzień
urósłby po latarnie,
jasne więc że śmieciarzy
zatrudnia całą armię)
Tedy ziarnko do ziarnka,
tedy penik przy penie,
„sporo funtów na tydzień
zbierze się” — ktoś ocenił,
otworzy się rachunek,
komitet się zawiąże,
i będzie nad tym czuwał
i będzie wszystkim rządził:
żeby pewna opieka,
żeby szkoła najlepsza,
potem jakiś fach w rękę
— bo komuż fachu nie trza? —
I tak to Pośmieciuszka
z dna kubła i z dna biedy,
wyprowadzą dustmeni
na najprawdziwszą lady,
i tylko zaznaczają
że byłoby im miło,
gdyby jej „Dust” na imię
na ich pamiątkę było...
Pewnie na zakończenie
z wszech miar by należało,
zatrzasnąć rzecz na klamrę
morału i banału,
podniośle, bujnie, szumnie
poklaskiem uczcić cnotę,
zło potępić... Wiem. Czuję.
Ale to kiedyś potem...
Ostatecznie prywatną
czyjąś sprawą zostaje,
od czego włos mu cierpnie,
od czego serce taje
i czy mu jasna szala
tamtą — ciemną — przeważy.
Na razie: zdrowie Znajdy
i londyńskich śmieciarzy!
******
Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty
tagi: beata obertyńska
stanislaw-orda | |
21 kwietnia 2020 20:35 |
Komentarze:
Jazgarz @stanislaw-orda | |
21 kwietnia 2020 22:30 |
Methinks, I see... Where?
- In my mind's eyes.
gabriel-maciejewski @stanislaw-orda | |
22 kwietnia 2020 07:56 |
Tak, to prawda, nawet w Gościu niedzielnym byłby kłopot
Aleksandra @stanislaw-orda | |
22 kwietnia 2020 23:36 |
Wspaniały wiersz, wzruszyłam się jak dawno już nie...
Dziękuję, Unu, za wpisanie.
Chciałabym go przełożyć na angielski. Jest piękny i ważny.
I jakby w dialogu i z Kasprowiczem, i z Williamem Blake'm; no i oczywiście - brzmi w nim echo nauk Ewangelii.
Może się uda, kiedyś, w lepszym czasie.
stanislaw-orda @Aleksandra 22 kwietnia 2020 23:36 | |
23 kwietnia 2020 09:03 |
Zaproponuję jeszcze coś równie mało znanego i skazanego na zapomnienie w Polsce powojennej:
Aleksandra @stanislaw-orda | |
23 kwietnia 2020 13:15 |
:)
Ciekawe, ale jakoś mniej mnie porusza niż londyński śmieciarz:)
P.S.
Władca skłonny oddać cudzą głowę za własne zdrowie... hm.
Proszący o cud, zapisani w kanonicznej pamięci, nie kupczyli - jedynie ufnie błagali.
Apokryfy - cóż, ich pisarze pewnie chcieli dobrze... :)
stanislaw-orda @Aleksandra 23 kwietnia 2020 13:15 | |
23 kwietnia 2020 20:55 |
Nie w tym rzecz.
To wiersz napisany przez Marię Konopnicką.
Mam na karku 70-tkę, a więc edukację kończyłem grubo przed reformami w szkolnych programach oswiatowych, nawet "docenci marcowi" nie zdązyli wywrzeć wpływu na poziom tych egzaminów maturalnych, które zdawałem.
Mam się za ponadprzeciętnie oczytanego, a o tym wierszu dowiedziałem się dopiero w zeszłym roku.
Jak na katolicki, ponoć, kraj, to temn wiersz solidnie został "ukryty".
Aleksandra @stanislaw-orda | |
23 kwietnia 2020 23:02 |
Konopnicka - w linku wyraźnie zapisane przecież:) ale nazwisko samo - cóż, bo wiersz, hmm...
"jak zachwyca, kiedy nie zachwyca?"
Więcej i ważniejszych "zapomnień" się nam wydarzyło. Co do samego wiersza - nie sądzę, że go jakoś specjalnie "ukrywano", po wymordowaniu elit - może nie było już po co? Niewielu sięgało po poezję i wcześniej - Mickiewicz, wiadomo, Słowackiego "odkrył" dla szkół Piłsudski. Konopnicką zaszufladkowano - "Rota" i Krasnoludki. Wspaniały ewangeliczny Norwid - pokarm duchowy nielicznych.
Ale nie możemy się poddawać. Zawsze jakaś iskierka może się uchowa i zapłonie choćby niewielkim płomykiem - jak u mnie dzięki wierszowi B. O. :)
mozolnie odkopywać,
zabierać niepamięci...
dziś nie słynni docenci
ani reformy wrogiem
wróg nasz dziś się nazywa
pospolita amnezja -
z czapką, złotym rogiem,
i, jakże, z wodą w kranie.
"Psu na budę poezja!"-
Ze słów - lichy szaniec?...
stanislaw-orda @Aleksandra 23 kwietnia 2020 23:02 | |
24 kwietnia 2020 07:31 |
Wiersz Konopnickiej dotyczy legendy o królu Abgarze (postać, nota bene historyczna - król Edessy) i jego liscie wysłanym do Jezusa Nazarejczyka i wiąże się z losami Całunu Turyńskiego. To, moim zdaniem, główny powód, że nie jest upowszechniany. http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/jezusowy-caun-3
Oczywiscie, ze jest znacznie więcej twórców i ich utworów, które po wojnie komunisci wyrzucili z dotychczasowego kodu pokoleniowego, narzucając w to miejsce swoje podróbki. I przeciez operacja takiej lobotomii na świadomosci Polaków nie dotyczy li tylko poezji.
pozdr.
Aleksandra @stanislaw-orda | |
24 kwietnia 2020 23:59 |
Dziękuję za link - szalenie ciekawe, i wpis cudny - chapeaux bas!
Kiedy byłam w Qumran, nie wiedziałam, że być może przechowywano w jaskiniach i całun - chociaż nie bardzo wydaje się prawdopodobne, bo miejsce związane z nieco inną grupą religijną. Niewiele jednak wiadomo - zachowane zapisy zwojowe są wciąż badane, część nie daje się odcyfrować, znaleziono je całkiem niedawno. Może jaskinie kryją inne jeszcze zagadki?
Co do wizerunku - są jeszcze dwa inne niezwykłe "zdjęcia" - więc niekoniecznie całun musiał być wspominanym w źródłach mandylionem - wizerunek z Manopello (na wspomnianym przez Konopnicką bisiorze - jednym z cennych darów od władcy Edessy) czy z Oviedo (nie widziałam go) również wydają się prawdziwe - no i w Ewangeliach mowa o osobno zwinięej chuście...
Nasza okaleczona pamięć, zanikający kod jednoczący pokolenia - jednak się odradza. Orzeszkowa pisała kiedyś (w korespondencji z Kazimierzem Zdziechowskim) o "perzu polskości". I miała rację - nie damy się wyplenić:)))
Pozdrowienia
stanislaw-orda @Aleksandra 24 kwietnia 2020 23:59 | |
25 kwietnia 2020 13:29 |
w zalinkowanej notce są linki do wszystkich części o Całunie. Obok tego chyba warto zapoznać się z notkami cyklu "jezusowego".
Pierwsza to:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/piat-i-jezus
a w jej zakończeniu linki do pozostałych części cyklu.
O esseńczykach i Qumran zamioescilem wywiad, którego udzielił Józef Tadeusz Milik, jeden z niewieklu polskich ekspertów od znalezisk w Qumran.
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/essenczycy
Aleksandra @stanislaw-orda | |
26 kwietnia 2020 00:50 |
Dzięki:)
W wolnej chwili na pewno zajrzę!
Qumran mnie onegdaj fascynowało.
Pozdrowienia!