-

stanislaw-orda : [email protected].

Polonofilstwo jako przypadłość niszowa

Kolejny raz skorzystałem ze swoich zbiorów archiwalnych. Wg mojej oceny nie są one złej jakości, więc nie mam co się krępować. Obecny tekst miał swój debiut na s24 sześć lat temu (bez jednego miesiąca). Dokonałem tylko nieco redakcyjnego szlifu, tak więc  prezentuję go bez istotnych zmian.

Treść niniejszej notki nie stanowi satyry politycznej na naszych bliższych i dalszych przyjaciół, na oczach których psy już kilkakrotnie zjadły polskiego zająca. Zgodnie z tym, co parę razy wcześniej deklarowałem, bieżąca polityka w wykonaniu tzw. socjaldemokratów, czyli rentierów politycznych na etatach opłacanych z budżetu państwa, tj. z kieszeni podatnika, kompletnie mnie nie interesuje. Wolę pisać o ludziach, którzy jeśli angażowali się w politykę, to robili to za własne środki. Z tego powodu  tematyka historyczna na moim blogu dotyczy głównie czasów niesłusznie minionych.
Tak więc notka nie jest satyrą szydząca ze współczesnych politycznych muppetów. A nawet nie ma nic wspólnego z żadną satyrą. Stanowi natomiast przypomnienie postaci szczerego i prawdziwego Przyjaciela Polski.

Oto w numerze 5 (1087) londyńskich „Wiadomości” z 29 stycznia 1967 r. znalazł się zapis audycji wyemitowanej wcześniej na antenie Radia „Wolna Europa”, a dotyczącej wizyty w Polsce wybitnego angielskiego pisarza, znanego także ze swojej konwersji na katolicyzm (w wieku 47 lat), mianowicie Gilberta Keitha Chestertona,  która miała miejsce w okresie od 28 kwietnia do 31maja 1927 r.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gilbert_Keith_Chesterton

Wersję wywiadu w jęz. polskim zredagowała dziennikarka radiowa p. Krystyna Sierzowa (Aleksandra Poleska).  Przedstawiam zapis tylko tych fragmentów audycji, które odnosiły się bezpośrednio do przebiegu wizyty pisarza w Polsce.  Pominięte partie z zapisu audycji zaznaczyłem  jako:  (…).

Symptomatyczne było nadanie wizycie tego pisarza rangi wagi państwowej, w związku z czym integralną część stanowią przypisy, o które uzupełniłem  tekst zamieszczony na łamach „Wiadomości”, jako że w oryginalnej wersji żadnych przypisów nie było.  Podwoiły one, niestety, objętość  oryginalnego tekstu (oczywiście tego, który zamieszczam z uwzględnieniem dokonanych skrótów). Osoby zaangażowane w audycję RWE znali postaci tamtej epoki, których obecne pokolenia już nie znają, a zatem bez przypisów, zarówno tekst jak i kontekst, nie byłyby dzisiaj zrozumiałe. Dlatego  przypisy wypadałoby potraktować jako coś w rodzaju wartości dodanej.

W trakcie wizyty pisarz odwiedzał różne miejsca w Polsce, gdzie spotykał się z ważnymi dla II RP osobistościami. Dla przejrzystości przypisy umieściłem po każdym fragmencie odnoszącym się do kolejnego etapu ww. wizyty. Dodam również, iż adnotacje w przypisach dotyczące wymienionych w notce osób odnoszą się do ich funkcji, pozycji, rangi, stanu rodzinnego, etc., z tamtego czasu.
I jeszcze jedna uwaga: na mocy Konstytucji marcowej z 1921 roku pozbawiono prawnego znaczenia wszystkie tytuły arystokratyczne. Tytuły te podaję z takim jednak zastrzeżeniem, że w zdecydowanej większości dziedziczone mogły być wg zasady „primogene” (wł. primogeniture  -  pierworództwo), czyli przechodziły jedynie na najstarszego potomka w linii męskiej. Oznaczało to, iż młodszy syn hrabiego nie miał formalnego prawa do używania tytułu,  jakkolwiek taka tytulatura  tradycyjnie była stosowana wobec wszystkich synów. Rzecz jasna,  wielu z nich świadomie jej nie używało.

 Oto właściwy tekst:

 „Beaconsfield, miasteczko leżące w hrabstwie Buckingham, chociaż w dokładnym tłumaczeniu znaczy tyle co „pole koło drogowskazu”, powinno się nazywać miastem róż. W czerwcu kąpie się ono w bajecznych kolorach pnących, krzaczastych i sztampowych róż. Na skraju tego miasteczka mieszkał i tu zakończył życie Gilbert Keith Chesterton, jeden z największych pisarzy katolickich Anglii. Któż nie zna chestertonowskiego Ojca Browna, wspaniałego detektywa w sutannie? Mniej może znane są jego inne powieści i zbiory essayów, nie mówiąc już o poezjach. Szkoda, bo w tych właśnie essayach wypowiadał on swoje poglądy, jakże bardzo interesujące. Można powiedzieć bez przesady, że Chesterton kochał Polskę. Fascynowały go nasze cechy narodowe: rycerskość, odwaga, szczerość gestu, zapalczywość, a nawet pewna buta. Na lata przed wojną przeczuwał to, czego nie przewidywali mężowie stanu i dyplomaci.
"Prusak i Rosjanin dogadają się we wszystkim - specjalnie zaś na temat Polski" -  pisał w jednym z artykułów, dodając apel do swoich rodaków:  - "Zaklinam was, byście dopomogli Polsce ze względu na nasz własny interes". Jakże prorocze to słowa.

Chesterton odwiedził Polskę w roku1927 i właśnie ta jego wizyta sprowadza mnie dzisiaj do Beaconsfield, gdzie mieszka jego sekretarka, Miss Dorothy Collins, która mu w tej podróży towarzy-szyła i która posiada, oprócz biblioteki zawierającej wszystkie jego dzieła, całą moc pamiątek po Chestertonie. Miss Collins wychodzi po mnie na stację i zabiera samochodem do „Tap Meadow"  - tak się nazywa dom, w którym mieszka.

Jest to urocza starsza pani, którą znam od wielu lat, więc nie mam trudności w nawiązaniu rozmowy. Na parterze dwa duże, jasne pokoje to siedziba biblioteki dzieł Chestertona. Gdzie spojrzeć książki: od podłogi prawie do sufitu stoją na półkach, jak żołnierze na warcie honorowej.

Przypis:
Beaconsfireld, hrabstwo Buckinghamshire. Teren hrabstwa rozciąga się od okolic Reading prawie do Northampton. Beaconsfield jest położone w południowej części hrabstwa, niedaleko Reading, na trasie pomiędzy Londynem a Oksfordem, ok. 40 km. na wschód od Londynu;

(…)
- Czy Pani wie skąd się wzięło u niego zainteresowanie Polską? Czym się to zainteresowanie objawiało?
- Chesterton interesował się sprawą polską od bardzo dawna. Już przed r. 1917 pisał dużo do wielu gazet i periodyków na temat niesprawiedliwości 150-letniej okupacji i podziału Polski przez Niemcy, Austrię i Rosję. Na skutek tego zainteresowania i popierania sprawy polskiej został zaproszony do Polski, by na własne oczy mógł zobaczyć co Polska dokonała w 10 latach po odzyskaniu niepodleg- łości.

- Przez kogo był zaproszony?
- Myślę, że się nie mylę, mówiąc że przez rząd polski, który powierzył cały program jego pobytu polskiemu oddziałowi P.E.N Clubu.

Przypis:
PEN Club  -  PEN stanowi skrót od: Poets, Essayists, Novelist - (jednocześnie w jęz. angielskim słowo „pen” oznacza pióro). Jest to międzynarodowe stowarzyszenie pisarzy założone w Londynie w 1921 roku, mające na celu współpracę pomiędzy pisarzami z całego świata. Jest to niepolityczna organizacja pozarządowa, która składa się z oddziałów lokalnych reprezentujących swoich członków, a nie kraje. W PEN Club zrzeszeni są pisarze, publicyści, historycy, tłumacze, etc. Oddział PEN Club w Polsce powstał z inicjatywy Stefana Żeromskiego w 1925 r. S. Żeromski był jego pierwszym przewodniczącym (pisarz zmarł w tym samym roku) ;

- Kiedy ta wizyta się odbyła? Czy podróżowaliście pociągiem czy samochodem? Jak długo to wszystko trwało?
- Byliśmy, to znaczy Chesterton, jego żona i ja, w Polsce przez pięć tygodni, od 28 kwietnia do 31 maja 1927. Przyjechaliśmy pociągiem do Warszawy o 8.30 wieczorem w czwartek 28 kwietnia, przerywając podróż na jedną noc w Berlinie. Witali nas na dworcu dowódca garnizonu warszawskiego, brytyjski konsul Savory, członkowie P.E.N. Clubu i wielu innych. Pułkownik, którego nazwiska nie pamiętam, wygłosił błyskotliwe przemówienie po francusku, w którym powiedział, między innymi, że dla świeckiego człowieka stoją otworem dwa najlepsze zawody - oficera kawalerii i poety. To sformułowanie bardzo przypadło do gustu romantycznej stronie charakteru Chestertona. Jego żona i ja dostałyśmy piękne bukiety kwiatów. Potem pojechaliśmy do hotelu Europejskiego...

Przypisy:
Dowódcą Okręgu Korpusu I Warszawa (garnizonu warszawskiego) był wówczas gen. bryg. Jan Karol Wróblewski, ale w powitaniu brał udział (najprawdopodobniej) szef sztabu Okręgu ppłk. Ludwik de Laveaux. Ludwik de Laveaux wywodził się ze starej arystokracji francuskiej (ród Lavaulx z Nancy w Lotaryngii; poł. XIV stulecia). Potomek podpułkownika był pułkownikiem wojsk koronnych  - koniuszym cesarzowej Katarzyny II, który osiadł w Sandomierzu, a w 1775 r. uzyskał potwierdzenie szlachectwa jako dziedzic dóbr w ziemi sandomierskiej (m. in. Janików k/Opatowa). Ludwik de Laveaux szlify generalskie (gen. brygady) otrzymał na emigracji w 1966 r. z rąk Augusta Zaleskiego  - Prezydenta RP na Uchodźctwie. Zmarł w Londynie w 1969 r. (pochowany na cmentarzu w londyńskiej dzielnicy South Ealing);
http://www.sandomierz.pl/o-miescie/znani-sandomierzanie/honorowi-obywatele-miasta/honorowi-obywatele-miasta-przed-1990-r/plk-dypl-ludwik-de-laveaux
Ppłk. dypl. Bolesław Wieniawa-Długoszowski, herbu Wieniawa, ówczesny dowódca 1-go Pułku Ułanów w Warszawie, wygłosił z cytowaną maksymą powitanie G.K.Chestertona;

- Proszę mi opowiedzieć o pobycie w Warszawie.
- Na pierwszy obiad byliśmy zaproszeni przez P.E.N. Club. Po mieście oprowadzał nas prof. Tatarkiewicz. Wieczorem byliśmy w Teatrze Narodowym na sztuce Miłaszewskiego "Farys".
30 kwietnia zwiedzaliśmy Cytadelę i Nalewki, mając za przewodnika p. Janowskiego. Kolacja była w poselstwie brytyjskim. W niedzielę udaliśmy się samochodem do Łowicza, aby tam uczestniczyć w mszy św. Wielkie wrażenie zrobił na Chestertonie widok przepięknych strojów ludowych. Władysław Grabski. który był trzykrotnie premierem, zabrał nas do swej posiadłości Borowo, gdzie podejmował nas obiadem. Następnego dnia Chesterton z żoną mieli audiencję u Prezydenta Rzeczypospolitej. Wieczorem była kolacja wydana przez P.E.N. Club - przemówienie było po angielsku. Poeta Belmont i prof. Wacław Borowy uczestniczyli w tej kolacji. Profesor wygłosił wspaniałe przemówienie płynną angielszczyzną.

Przypisy:
Władysław Tatarkiewicz, (1886 – 1980). Profesor Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Filozof i historyk filozofii, estetyk i etyk, historyk sztuki. Przedstawiciel tzw. lwowsko-warszawskiej szkoły filozoficznej, członek PAU i PAN. Studia na Politechnice Warszawskiej i Uniwersytecie Warszawskim, a także w Berlinie, Marburgu, Paryżu i Lwowie (prawo, psychologia, filozofia, antropologia, historia sztuki). Habilitacja na uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie (1919 r). Filister honorowy korporacji akademickiej Aquilonia;
Stanisław Miłaszewski (1886-1944), dramatopisarz, publicysta, poeta i tłumacz. Zginał wraz z żoną Wandą, pisarką, w ruinach domu w czasie Powstania Warszawskiego. Książki Wandy Miłaszewskiej zostały objęte w PRL zakazem cenzorskim i wycofane z bibliotek (przeznaczono je na przemiał);
Aleksander Janowski (1866-1944), polski podróżnik, pionier krajoznawstwa autor przewodnika „Wycieczki po Kraju”, pedagog, współzałożyciel Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego (1906), prezes PTK w latach 1922-1929;
Borów  -  wieś w ziemi łowickiej, w gminie Bielawy. W Borowie znajduje się dwór braci Grabskich z początku XX wieku oraz pomnik Władysława Grabskiego - dwukrotnego premiera Polski, który właśnie tutaj się urodził. Również Stanisław Grabski urodził się w Borowie;
Prezydentem II RP w trakcie pobytu G.K. Chestertona był Ignacy Mościcki herbu Ślepowron. Rodowa posiadłość Mościckich to Mościce k/Ciechanowa, gmina Regimin;
Leo Belmont, właść. Leopold Blumental (1869-1941), poeta, prozaik, krytyk literacki, tłumacz lit. francuskiej i rosyjskiej. Założyciel Polskiego Związku Esperantystów;
Wacław Borowy (1890-1950), historyk literatury, krytyk literacki. W czasie wizyty Chestertona pracował jako referent w departamencie kultury i sztuki w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświaty Publicznej. Specjalizował się w badaniu polsko-angielskich związków kulturalnych. W 1929 r. wydał publikację przedstawiającą sylwetkę G.K. Chestertona;

- To było 2 maja, następnego dnia musiało być święto narodowe.
- Tak, odbywały się wtedy wielkie uroczystości. Chesterton był na obiedzie u hrabiego Edwarda Raczyńskiego, a na podwieczorku byliśmy w 1-szym pułku szwoleżerów. Wieczorem o 10-ej było przyjęcie u Prezydenta. To było nadzwyczajne, pałac królewski jarzący się światłami przepięknych kandelabrów, cudne stroje, korpus dyplomatyczny w gali, kardynał i dostojnicy kościelni w purpurze. Następnego dnia obiad był w poselstwie brytyjskim, a wieczorem prof. Borowy zabrał nas do piwnic Fukiera, słynnych od r. 1610. Pokazano nam tam lochy, w których wina liczące sobie po kilka wieków spoczywają nietknięte w butelkach porosłych czarnym mchem. Jedna z takich butelek tokaja została otwarta na cześć Chestertona. 5 maja Chesterton jadł obiad z ministrem spraw zagranicznycha wieczorem miał wykład, w którym omawiał odwagę i cierpienia Polaków w chwilach bolesnych doświadczeń historii. Słuchacze byli bardzo wzruszeni, wielu miało łzy w oczach. Następnego dnia Chesterton był przyjmowany na obiedzie przez studentów katolickich, a po południu miał rozmowę z marszałkiem Piłsudskim. W sobotę 7 maja prof. Borowy i Ferdynand Goetel odprowadzili nas na stację do nocnego pociągu do Poznania.

Przypisy:
Hrabia Edward Bernard Raczyński, herbu Nałęcz z linii rogalińskiej, dr prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1927 r. był żonaty z arystokratką angielską (baronessą) Joyuse Markham (ślub w 1925 r. w Londynie). Ojciec Lady Markham - Sir Arthur Markham - był wówczas prominentnym działaczem Partii Liberalnej w Wielkiej Brytanii i stąd znał Davida LLoyda George’a, hrabiego Dwyfor, byłego premiera, który był obecny na ślubie córki swojego partyjnego kolegi, i który ślub ten uznał za mezalians. Wypada chyba to tak skomentować, że przodkowie Lloyda George’a mogliby być jedynie kupcami na usługach wielmożów Raczyńskich, których szlachectwo datuje się od początku XIV stulecia, a tytuł hrabiowski od połowy XIX wieku. Edward Raczyński, Prezydent RP na Uchodźctwie, był ostatnim męskim przedstawicielem rogalińskiej linii Raczyńskich, gdyż zmarł on bezpotomnie, a jego bracia (dwaj) także nie mieli potomstwa;
1 Pułk Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego - oddział kawalerii II RP. Stacjonował w Warszawie przy ul. 29 Listopada. W skład pułku wchodził szwadron reprezentacyjny (kompania honorowa), który poza tym pełnił funkcje wartownicze w Belwederze, siedzibie Prezydenta II RP. Dowódcą pułku podczas wizyty Chestertona był płk. Bolesław Wieniawa Długoszowski;
Hrabia August Zaleski herbu Lubicz,  późniejszy prezydent RP na Uchodźctwie,  dzierżył wówczas tekę ministra spraw zagranicznych;
Ferdynand Goetel (1890-1960) – polski prozaik, dramatopisarz, publicysta, scenarzysta i działacz polityczny, członek Polskiej Akademii Literatury od 1935 r. W latach 1926-1933 był prezesem polskiego PEN Clubu, czyli w trakcie wizyty Chestertona. Po wojnie całość jego twórczości została objęta przez żydokomunę zakazem cenzorskim. W jej wyniku książki F. Goetla wycofano z bibliotek i przeznaczono, jako surowiec wtórny, do przerobu na makulaturę;

- Do mego rodzinnego miasta! Pamiętam tę wizytę!
-Przyjechaliśmy do Poznania o 7-ej rano, wyszedł po nas prof. Żółtowski. Po mszy św. zwiedzaliśmy wielką wystawę rolniczą, oglądaliśmy maszyny i narzędzia, niektóre były tak pomalowane, że mieniły się wszystkimi kolorami tęczy. Następnego dnia podejmował nas obiadem wojewoda poznański.10 maja złożyliśmy wizytę Romanowi Dmowskiemu, w jego domu pod Poznaniem. Dmowski, znany za granicą Polak, reprezentował Polskę na konferencji pokojowej w Wersalu. W czasie naszego pobytu w Poznaniu widzieliśmy i słyszeliśmy wiele o ucisku pod niemiecką okupacją. Ogólny stan miasta, na przykład budynki, były utrzymane z niemiecką starannością, czego nie można było powiedzieć o tej części kraju, która była pod rosyjską okupacją.

Przypisy:
Adam Żółtowski herbu Ogończyk (1881-1958); syn dziedzica na Niechanowie hr. Stanisława Żółtowskiego i Marii z Sapiehów herbu Lis (córki Adama Sapiehy, księcia na Krasiczynie, Jezierzanach, Rawie Ruskiej i Huślicach oraz Jadwigi z ks. Sanguszków, herbu Pogoń). Studiował w Strasburgu, Berlinie, Heidelbergu i Monachium. Dr filozofii (1904). Ożeniony (1910) z Jadwigą z Puttkamerów herbu Gryf z Bolcieników, w powiecie lidzkim (Nowogródczyzna), córką hrabiego Wawrzyńca i Zofii z Kieniewiczów, herbu Rawicz.  W latach 1919 - 1933 profesor filozofii Uniwersytetu Poznańskiego. W latach 1928-30 Poseł na Sejm II RP. Od 1939 r. na emigracji w Londynie, gdzie zmarł;
http://www.zoltowscy.pl/wp/1995/06/adam-zoltowski-1881-1958/
Wojewodą poznańskim był wówczas Adolf Bniński, herbu Łodzia, hrabia na Bninie;
Dom Dmowskiego znajdował się w majątku we wsi Chludowo, 15 km na płn. zach. od Poznania, gmina Suchy Las;

- Następnym przystankiem w podróży był na pewno Kraków, prawda?
- Tak, przybyliśmy do Krakowa12 maja, spotkał nas na dworcu historyk, prof. Roman Dyboski, który już przedtem znał Chestertona, bo odwiedzał go w Beaconsfield. On oprowadzał nas po Krakowie i opisywał życie pod okupacją austriacką, która była najmniej dotkliwa ze wszystkich trzech. Zwiedzaliśmy zamek na Wawelu, wiele kościołów, słuchaliśmy Ich historii, podziwialiśmy witraże w kościele Franciszkanów, dzieło Wyspiańskiego. W tym mieście przeszłość żyła w nierozerwalnym tradycyjnym związku z murami obronnymi miasta i rynkiem. na którym co dzień odbywał się targ.

Przypis:
Roman Dyboski (1883-1945), filolog, historyk literatury angielskiej. Od 1911 r. profesor na UJ w Krakowie, tłumacz literatury angielskiej;

- Czy widziała pani kościół Mariacki i słyszała hejnał?
- Oczywiście. Do kościoła wchodzi się z Rynku, wchodzi się jak do skarbca wyłożonego wielobarwnymi klejnotami - kolorowym szkłem. Ten kościół wydaje się być własnością wszystkich ludzi mieszkających w Krakowie.. Katedra na wzgórzu wawelskim jest pełna historii, ale kościół Mariacki jest pełen ciepła i drga życiem miasta. Historia niedokończonego hejnału, odzywającego się co dzień z wieży niezwykle przejęła Chestertona. Po powrocie do Anglii napisał o niej w jednym ze swoich essayów. Oto cytat: 
"Przez wieki Tatarzy podchodzili pod tę wieżę, jak powódź azjatyckiego barbarzyństwa. l dziś sytuacja nie uległa wielkiej zmianie, tylko że w barbarzyństwo nazywa się teraz komunizmem".

- Stary Kraków miał wtedy doskonały teatr. Czy Chesterton był w nim?
- Owszem. Byliśmy na sztuce  „Acropolis", która miała symbolizować losy Polski i którą wznowiono specjalnie tylko jeden raz ku czci Chestertona. Nim kurtyna poszła w górę, zostało wygłoszone przemówienie, w którym dziękowano Chestertonowi za wszystko co zrobił dla Polski. Cała widownia zerwała się, aby go uczcić. Wystawa była wspaniała, efekty świetlne niezwykłe i gra doskonała, tak że przez cztery godziny siedzieliśmy lak urzeczeni. Chesterton miał jeszcze w Krakowie odczyt w auli - uniwersyteckiej i był goszczony na kolacji przez wojewodę.

Przypisy:
Akropolis”, ważny ale wyjątkowo hermetyczny (niektórzy utrzymują, że hiperuniwersalny) dramat Stanisława Wyspiańskiego, którego akcja rozgrywa się na Wawelu w noc Zmartwychwstania Pańskiego. Dramat w formie książkowej pojawił się w krakowskich księgarniach w Wielki Piątek 1904 r., jedynie w pięć tygodni po ukończeniu go przez Autora. Sam Wyspiański widział w nim domknięcie tematu, którego dwa pierwsze ogniwa stanowiły „Wesele”  oraz  „Wyzwolenie”. W treści utworu przedstawił wawelskie anioły i postaci z wawelskich arrasów, m.in. Helenę i Parysa, Priama, Hekubę i Kasandrę, Izaaka i Rebekę, Jakuba i Ezawa. W finale Harfiarz wieszczy nadejście wolności, słychać głos Zbawiciela, na rydwanie przyjeżdża Apollo, zaś katedra zamienia się w gruzy.  
Z powodu tej defetystycznej symboliki „Akropolis”  Wyspiański nie doczekał premiery dramatu, którego wystawienia odmawiał ówczesny dyrektor Teatru im. Słowackiego w Krakowie Józef Kotarbiński. Premiera sztuki nastąpiła dopiero 29.11.1926 r., gdy dyrektorem teatru był Zygmunt Nowakowski. Inscenizację sztuki wyreżyserował Józef Sosnowski, a rolę Harfiarza zagrał sam  
Z. Nowakowski. Spektakl spotykał się z niezrozumieniem, a także oburzeniem i po tym jednym przedstawieniu zdjęto go „z afisza”. W trakcie pobytu Chestertona sztukę wystawiono po raz drugi i zarazem ostatni przed II wojną światową;

Wojewodą krakowskim był wówczas Ludwik Darowski herbu Ślepowron;

- Z Krakowa pojechaliście do Lwowa?
- Ach nie, przedtem jeszcze pojechaliśmy samochodem do Zakopanego. Za przewodniczkę służyła namAngielka, pani Winifred Cooper  - malarka, która tam stale mieszkała i była uwielbiana przez ludność góralską. Ona w zaprowadziła nas do chat góralskich, gdzie podziwialiśmy artystyczne zdobnictwo w izbach. Zwiedzaliśmy także Muzeum Ludowe, pokazywano nam tam wiele eksponatów sztuki ludowej i wyrobów regionalnych.

Przypis:
Cooper Winifred - ur. 1879 r. - Cheltenham, Anglia, zm. w Warszawie, 1931r. (pochowana na cmentarzu kalwińskim). Angielska malarka, poetka, tłumaczka, która przebywała w Polsce w latach 1906-07, 1910-14 oraz 1923-31, w tym w Zakopanem w latach 1923 -1928. Tłumaczyła z języka polskiego na angielski, m.in. wiersze Kazimierza Tetmajera, Jana Kasprowicza i Kazimierza Wierzyńskiego. Cooper Winifred podczas pobytu w Zakopanem brała udział w życiu środowiska artystyczno-literackiego, między innymi występowała w przedstawieniach Teatru Formistycznego
St.anisława  Ignacego Witkiewicza (1924). Malowała i rysowała pejzaże podhalańskie i tatrzańskie, a także portrety (Józefa Fedorowicza i Jerzego Gawlińskiego). Swoje produkcje malarskie wystawiała od 1907 r. w Warszawie, także w Londynie (1919), w Zakopanem (od 1924) i w Budapeszcie (1930).
W 1924 r. odsprzedała Janowi Kasprowiczowi dom, znany potem jako   „Harenda";

- No to teraz już na pewno był Lwów?
- Tak. Przybyliśmy do Lwowa wtorek 18 maja. Hrabia Potocki oprowadzał nas po mieście. Gdyśmy podróżowali, w ciągu dnia tłumy wylegały na stację, by witać Chestertona. Były zawsze kwiaty i przemówienia dobrą angielszczyzną. Ze Lwowa wróciliśmy do Warszawy, gdzie Chesterton wygłosił odczyt o katolicyzmie w Anglii. Większość słuchaczy rozumiała po angielsku, ale mimo w odczyt był tłumaczony. W czasie tego drugiego pobytu w Warszawie spotkaliśmy kuzynkę Conrada, która nam dała kilka książek angielskich do czytania - trzy z nich były napisane przez Conrada.

Przypisy:
Hrabia  Alfred Antoni Potocki (1886-1958), herbu Pilawa, ostatni ordynat łańcucki.
Chesterton zatrzymał się we Lwowie w przepięknym Pałacu Potockich (ul. Kopernika 15);

https://www.google.com/search?q=pa%C5%82ac+potockich+we+lwowie&rlz=1C1AVFA_enPL749PL749&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=2ahUKEwj378_MwcrtAhUQ-hQKHX1eANEQ_AUoAXoECAcQAw&biw=1366&bih=657
Aniela Zagórska, 1881-1943. Tłumaczka dzieł Józefa Korzeniowskiego (J. Conrada) na jęz. polski, spokrewniona z pisarzem;

- Zostało już tylko Wilno ze starych miast uniwersyteckich, to było na pewno zakończenie wizyty
w Polsce?

- Tak, z Warszawy pojechaliśmy do Wilna, gdzie pokazywano mnóstwo śladów dotkliwej okupacji rosyjskiej, która celowo utrzymywała kraj w biedzie. Nie budowano kościołów ani szkół, nie naprawiano dróg. Przewodnikiem był tam rektor uniwersytetu wileńskiego, prof. Stanisław Pigoń. Wjeżdżaliśmy w miasto przez bramę, w której mieści się kaplica Matki Boskiej Ostrobramskiej. Gdy msza jest odprawiana wierni klęczą na jezdni, ruch kołowy jest zabroniony, mężczyźni odkrywają głowy. Przybyliśmy tam akurat na czas, aby wziąć udział w mszy św. Mówiąc o tej kaplicy, prof. Pigoń powiedział:   „Oto jest osobliwe miasto, niezwykłe w swoim charakterze... Wzrosło w promieniach łaski Matki Bożej Bolesnej, która świeci z Ostrej Bramy symbol nieugiętości i miejsce kultu. Nieugiętość i wiara są głównymi cechami Wilna". Chesterton uważał, że to ostatnie zdanie stosuje się do całej Polski. Działalność tajnych organizacji, która utrzymywała ducha narodowego przez 150 lat po których naród wyłonił się wytrwały w wierze, żywy i twórczy - zrobiła na nim wielkie wrażenie.

Przypis:
Stanisław Pigoń (1885-1968), historyk literatury polskiej, w latach 1921-1930 profesor i wykładowca na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. W latach 1926-28 rektor tego uniwersytetu;

- Co Chesterton myślał o sytuacji politycznej, w jakiej się Polska znajdowała?
- Był głęboko przekonany, że niezależne państwo polskie jest podstawowym warunkiem zachowania cywilizacyjnych wpływów zachodnich w środkowej Europie. Obawiał się prusackiego ducha i komunizmu z Rosji, niebezpieczeństw, którym Polska wciąż stawia czoło .

- Czy pozostały pani jakieś pamiątki z podróży Chestertona do Polski?
- Mam coś, co panią na pewno zainteresuje.

Miss Collins wyjęła z szuflady piękny album oprawiony w białą skórę. Duże litery głoszą POLAND.

(…)

Co Chestertonowi najbardziej przypadło do gustu w Polsce?
- Odpowiem pani słowami Chestertona. Gdy często pytano go o to samo w Polsce, wyjmował wtedy z kamizelki świstek papieru i sylabizując czytał: „Barszcz z uszkami”.

 

******

Wykaz wszystkich moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty

 

 



tagi: gilbert keith chesterton 

stanislaw-orda
13 grudnia 2020 11:34
13     1827    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @ikony58 13 grudnia 2020 12:16
13 grudnia 2020 13:41

No, mesje. Ale moja wersja miała premierę  05.01.2015 r.

https://www.salon24.pl/u/dawidowicz/624377,polonofil-g-k-chesterton

No i u mnie są przypisy.

 

zaloguj się by móc komentować


Paris @stanislaw-orda
13 grudnia 2020 18:08

Swietny  wpis,...

...  a  te  przypisy  jeszcze  swietniejsze  !!!

I  z  tych  pierdow  Chesterton'a  nasz  sanacyjny  rzad  cieszyl  sie,  jakby  ktos  mu  w  kieszen  nasr*l...  ciezko  uwierzyc,  ze  tak  niewiele  potrzeba  bylo  naszej  rzadowej  mierzwie  do  szczescia.

zaloguj się by móc komentować

Ogrodnik @stanislaw-orda
13 grudnia 2020 21:59

Dzięki ci szanowny za twoją pracę i przypomnienie Chestertona. 

Jakieś trzydzieści lat temu czytałem Chestertona i Kafkę jednocześnie. Wiesz jakie to miało działanie? Szczepionka na covid wymięka...

Z twojego dzisiejszego wpisu, jako główną myśl, morał, sentencję wyławiam fakt; jak bardzo nam Polakom zależy na uznaniu naszych zasług przez zagranicę. Na tym nie może opierać się nasza egzystencja. A, nie wiem. Może fałszywa dla nas jest w ogóle idea państwowości. Wzorem Holandii powinniśmy zacząć nazywać się Rzeczpospolitą. 

zaloguj się by móc komentować

Ogrodnik @stanislaw-orda
13 grudnia 2020 22:26

Jeżeli Zagranica nazywa mnie Polakiem to tym samym zrównuje mnie z 70% parobków głosujących na Kwaśniewskiego. Ja jestem tylko chrześcijaninem zamieszkującym terytorium Wielkiej Rzeczypospolitej.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Ogrodnik 13 grudnia 2020 22:26
13 grudnia 2020 22:50

Przesada. W III RP w  wyborach uczestniczy circa połowa uprawnionych. A  przeciez trochę głosów prewazmie dosypywali, zeby nie było obciachu frekwencyjnego i zeby jako tako "legitymować" wynik wyborczy.

No, ale z tymi 70-ma procentami to spora przesada.

W wyborach 1995 r. frekwencja  na wyborach prezydenckich (II tura) wyniosła 68,23%, a poparcie dla
A Kwaśniewskiego wyniosło 51,72%.  Czyli "poparło" jego kandydaturę 35,3% wyborców uprawnionych do oddania głosu. To na pewno nie jest 70 procent.

W wyoborach 2005 r. (reelekcja TW "Alek" w I-ej turze) wskaźnik popracia w relacji do ogółu uprawnionych był niższy i wyniósł 32,9 %. Czyli owych "parobków" bylo mniej niz 1/3 obywateli. Nie najgorzej.

Ludzie posiadaja na ogól zdrowy rozsądek, to  ordynacja wyborcza jest z założenia patologogiczna.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ProsiakFanCoryllusa 13 grudnia 2020 22:58
13 grudnia 2020 23:18

Piszemy: prosiem, a nie proszem. 

Po co ci słownik, skoro nie umiesz czytać?

zaloguj się by móc komentować

atelin @stanislaw-orda
14 grudnia 2020 09:55

Nie wierzę, aby Chesterton był polonofilem. Nawet zza białego albumu z napisem Poland wyziera morda cynicznego Brytola, co później Pani Historia potwierdziła. Już bardziej uwierzę w brytyjskie polonofilki, zwłaszcza te, które zadawały się z pilotami polskich dywizjonów.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @atelin 14 grudnia 2020 09:55
14 grudnia 2020 12:03

To był polonofilizm platoniczny. 

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @atelin 14 grudnia 2020 15:31
14 grudnia 2020 16:50

idealistyczny (wyobrażony)

zaloguj się by móc komentować

Ogrodnik @ikony58 14 grudnia 2020 17:46
14 grudnia 2020 19:20

"To which the Pole answered, “My religion came from Jesus Christ, who was murdered by the Jews.”G.K.Chesterton,..."

 

G.K.Ch. wielkim estetą był.  W katolicyźmie urzekała go forma.

​​​​W porównaniu do czarnego konduktu ewangelików, skupionych na kilku kartkach/wersetach wyrwanych z Biblii, katolicy Chestertona to radosny tłum barbarzyńców chwalący swojego Pana, przy wtórze bębnów i piszczałek, ze złoconą Matką Boską niesioną wysoko, ukwieconą: ludzie radośni, naiwni, pełni życia.

I ja to rozumiem :)

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować