Polowanie na lwa (cz. 2)
Część pierwsza:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/polowanie-na-lwa-cz-1
******
Tuż przed swoim wyjazdem do Meksyku Eitingon otrzymał z Moskwy instrukcję z datą 11 listopada 1939 r., której punkt 5 miał następującą treść:
"Kontynuujcie swoją naukowa pracę, ale miejcie na uwadze, że każda naukowo-badawcza działalność, szczególnie w dziedzinie rolnictwa wiąże się z pokonywaniem trudności, wymaga rozumowego podejścia i cierpliwości. Nie zapominajcie, że oczekiwania związane są ze zbiorem dojrzałego w pełni plonu. W przeciwnym wypadku smak zbioru będzie zły, czyli wasze starania nie osiągną celu. Jeśli nie będzie do tego sprzyjających warunków, lepiej poczekajcie na dogodniejszy moment, bacząc aby nieprzewidziana niepogoda nie zniszczyła plantacji. W razie potrzeby zbudujcie stosowną oranżerię, w której będziecie mogli zajmować się poszukiwaniem rozwiązania.
Ale nie powadźcie żadnych nieprzemyślanych eksperymentów, ale starajcie się uzyskać rezultaty stuprocentowo pewne. Wówczas rzeczywiście wniesiecie cenny wkład do nauki, chociaż rzecz jasna pod takim warunkiem, żeby wasze starania nie odbiły się na waszym zdrowiu i zdrowiu waszych współpracowników.”
Wg świadectwa Pawła Sudopłatowa cała treść punktu 5 została napisana przez Mierkułowa (Wsiewołoda), ale końcowy wtręt o zdrowiu był autorstwa Berii.
W Meksyku Eitingon nawiązał kontakt z grupą Siqueirosa, ponadto ustanowił łączność radiową z Moskwą korzystając z pomocy dwóch radiotelegrafistów, działających pod przykrywką jako agenci handlowi. Ze względu na marną jakość sprzętu występowały częste kłopoty z łącznością. Swoją operacyjną bazę, w której przechowywał dokumenty i pieniądze, ulokował w mieszkaniu Marty Meller - emigrantki, którą z powodu niesnasek pośród hiszpańskich emigrantów (uciekinierów po wojnie domowej) wyrzucono z komunistycznej partii utworzonej przez nich w Meksyku. W tym miejscu opracowywał plany przeniknięcia do willi malarza Diego Rivery w podstołecznej miejscowości Coyoacán [w narzeczu nahuatl: miejsce kojotów; obecnie dzielnica Mexico City], w której przebywał Trocki. Natomiast inny meksykański mistrz pędzla i płótna – Siqueiros przygotowywał ze swoją grupą szturm tej willi. [David Alfaro Siqueiros; 1896 – 1974]
Równoległe, nie znając planów grupy Siqueirosa ani nawet nie wiedząc o jej istnieniu, Ramon Mercader, alias Frank Jackson, kontynuował, nawiązany jeszcze w Paryżu, romans z Sylvią Ageloff, który umożliwiał mu przebywanie w otoczeniu Trockiego, o którym to romansie i jego ubocznych efektach wiedział Eitingon.
W kwietniu 1940 r. liczebność „nielegałów” sowieckiego wywiadu w Meksyku powiększyła się o litwina Josifa Romualdowicza Grygulewicza (Juozas Grigulevičius), używającego pseudonimu „Juzik”. Jego przyjazd nie wywołał żadnych podejrzeń, gdyż Grygulewicz był synem dawnego emigranta z Litwy, który w Argentynie prowadził wielką aptekę. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że J. Grygulewicza pozyskał do współpracy Sudopłatow, zaś do Meksyku skierował sam Beria. Rozpoczął natychmiast pracę jako pomocnik Eitingona i zorganizował trzecią, operacyjną grupę rezerwową, utrzymując kontakt z grupa Siqueirosa. Za pośrednictwem Grygulewicza grupa ta pozyskiwała broń i inne wyposażenie bojowe. Grygulewicz nawiązał również kontakt z Amerykaninem Robertem Sheldonem Harte, agentem INO-NKWD o pseudonimie „Amur”, zwerbowanym do współpracy w Nowym Jorku, który pełnił funkcję jednego z ochroniarzy Trockiego. Przekupił tego ochroniarza, aby w umówionym terminie otworzył drzwi umożliwiające wejście na teren nieruchomości, w której mieszkał Trocki.
W nocy z 23 na 24 maja grupa 20 ludzi w mundurach meksykańskiej policji i wojska, na czele z Grygulewiczem i Siqueirosem, podjechała w czterech samochodach pod willę, uzbrojona w karabiny automatyczne (10 sztuk karabinów, każdy z 20 nabojowym magazynkiem), bomby zapalające, drabiny szturmowe i piłę tarczową. Zgodnie z umową ochroniarz otworzył im furtkę prowadzącą poza ogrodzenie i szturmujący wdarli się na posesję. Najpierw przecięli przewody telefoniczne, a następnie z wewnętrznego dziedzińca (patio) ostrzelali sypialnię Trockiego. Po 20 minutach, gdy wystrzelany został cały zapas amunicji, akcja grupy „Koń” zakończyła się, a jej uczestnicy wycofali się z posesji. Trocki i jego żona, schowani pod łóżkiem, przeżyli ostrzał, mimo iż pięciu zaskoczonych znienacka ochroniarzy Trockiego zachowywało się całkowicie biernie. Ładunki z dynamitem i bombami zapalającymi, podłożone przez grupę szturmową, nie eksplodowały. Po przybyciu oddziału policji meksykańskiej ustalono, że zamki w drzwiach były nienaruszone, a jeden z ochroniarzy znikł. Zwłoki Roberta Sheldona Harte odnaleziono w pobliżu wioski Santa-Rosa w miejscu zwanym Rancho de Tlanililapa, gdzie mieszkał elektryk Mariano Vazquez, znajomy Siqueirosa. Jakkolwiek rola Harte’a była jednoznaczna, Trocki nie uwierzył w jego zdradę i ufundował pamiątkową tablicę na ścianie willi z następującym napisem:
„Dla pamięci o Robercie Sheldonie Harte, 1915 -1940; zabitym przez Stalina”.
Harte’a zabił podczas snu dwoma strzałami w głowę Louis Arenal, szwagier Siqueirosa. Potwierdził to Eitingon w marcu 1945 r. podczas przesłuchania w Moskwie, zeznając, między innymi:
„W trakcie operacji wydało się, że Sheldon okazał się zdrajcą. I chociaż otworzył furtkę, to w pomieszczeniu do którego wprowadził grupę szturmową nie było ani archiwum, ani Trockiego. A gdy zaczęła się strzelanina, oznajmił że gdyby wiedział o co idzie, nigdy by się nie zgodził na współpracę. Takie postawienie sprawy przesądziło o jego likwidacji. Został zabity przez Meksykanów.”
Z kolei Grygulewicz wspominał:
„A co mieliśmy z nim począć? Przecież trzeba by było gdzieś go ukryć, a potem postarać się wywieźć nielegalnie z Meksyku. Słowem, kłopotów bez liku. Na dodatek Siqueiros, ratując własną skórę i tłumacząc niepowodzenie, powiadomił telegraficznie Moskwę, że to Sheldon ich zdradził i dlatego strzelali do pustego pokoju. W odpowiedzi Moskwa rozkazała: zdrajcę rozstrzelać. I to zrobiliśmy.”
Sudopłatow, chociaż przebywał w tym czasie w Moskwie, posiadał dosyć dokładną wiedzę o przebiegu akcji podjętej wobec Trockiego. Oto jego wspomnienie na ten temat:
„Harte został zlikwidowany, gdyż znał Grygulewicza i mógł nas wydać. Sprawa zakończyła się tylko aresztowaniem Siqueirosa, co umożliwiło kontynuowanie zadania przez Grygulewicza i Mercadera, nadal nie wiedzących o sobie nawzajem. Akcja zakończyła się fiaskiem z powodu nieprofesjonalnego przygotowania uczestników dla tego rodzaju zadania. Grupa Siqueirosa składała się z rolników oraz górników, którzy mieli podstawowe pojęcie o zasadach dywersji i wojnie partyzanckiej, ale żadnego w kwestii przeszukiwania pomieszczeń i domów. Eitingon, aby go ewentualnie nie zdekonspirowano, nie przebywał na miejscu akcji i dlatego nie mógł na bieżąco skorygować poczynań grupy.”
Wiadomość o niepowodzeniu zamachu dotarła do Moskwy w szczególnych okolicznościach. Eitingon wysłał drogą radiową depeszę zawierającą zaszyfrowane sprawozdanie o przebiegu akcji. Stacja przekaźnikowa znajdowała się na statku zacumowanym przy nowojorskim nabrzeżu. Stamtąd przekazano depeszę do rezydentury NKWD w Paryżu. Dopiero z Paryża przesłano depeszę do Moskwy i to z perturbacjami, gdyż rezydent w Paryżu otrzymawszy zaszyfrowany tekst, a nie posiadając klucza do kodu, początkowo nie wiedział co otrzymał i dla kogo przeznaczone. Z datą 8 sierpnia 1940 r. Stalin, Beria i Mołotow złożyli podpisy, że zapoznali się z otrzymanym specjalnym komunikatem o treści:
„W dniu 24 maja 1940 г. dokonano napaści na dom Trockiego w Meksyku. Najbardziej szczegółowo okoliczności zdarzenia opisała amerykańska gazeta „World Telegraph“. Przedstawiamy konsekwencje (…). Na temat tego zdarzenia otrzymaliśmy informację od naszego człowieka z USA. Kopia informacji w załączeniu.
Załącznik:
а) O naszym niepowodzeniu wiecie już szczegółowo z relacji prasowych. Osobistą relację przedstawimy, wówczas, kiedy ja albo „Felipe” wyjedziemy z Meksyku;
b) Nie mamy żadnych strat w ludziach, poza tymi, którzy opuścili Meksyk;
c) Jeżeli nie zajdą szczególne komplikacje, w ciągu 2 do 3 tygodni będziemy gotowi do „poprawki”, bo nie wszystkie warianty przeprowadzenia akcji zostały wykorzystane;
d) Dla sfinalizowania zadania potrzebne jest dodatkowa kwota w wys. 10 – 15 tysięcy USD, i to pilnie;
e) Przyjmuję na siebie pełną odpowiedzialność za nieudaną akcję i jestem gotów na wasze pierwsze żądanie przyjechać, by ponieść przewidziane konsekwencje.
30 maja. Том”.
Zwraca uwagę wykazany wysoki stopień odwagi cywilnej i odpowiedzialności „Toma”, czyli Eitingona.
O tym co wydarzyło się później tak opowiedział Paweł Sudopłatow:
„…Beria i Stalin dowiedzieli się o nieudanej próbie zamachu z serwisu agencji TASS. Dokładnej daty nie pamiętam, ale była to któraś z majowych niedziel 1940 r. Zostałem wezwany na daczę do Berii, który przysłał po mnie samochód z kierowcą. Oprócz Berii obecni już byli Sierow, ówczesny komisarz spraw wewnętrznych na Ukrainie i Krugłow – zastępca Berii od spraw kadrowych. [Siergiej Nikiforowicz Krugłow; 1907-1977].
Beria (…) zaprowadził mnie w oddalony kąt ogrodu. Był mocno wzburzony. Przeszywając mnie wzrokiem zaczął wypytywać о skład zatwierdzonej przeze mnie grupy paryskiej i o planie likwidacji Trockiego. Odpowiedziałem, że z profesjonalnego punktu widzenia przygotowanie grupy Siqueirosa jest niewystarczające, ale w jej skład wchodzą ludzie oddani naszej sprawie i którzy gotowi są oddać za nią swoje życie. Powiedziałem również, że oczekuję na szczegółowy raport o akcji w Meksyku, który powinien dotrzeć w formie radiotelegramu najdalej w ciągu dwóch dni. Na tym rozmowa się zakończyła i wróciliśmy do pomieszczeń na daczy. Beria polecił mi abym nadal kierował realizacją zadania i szczegółowo go informował o wszelkich istotnych okolicznościach. Raport faktycznie dotarł w ciągu dwóch dni, a ja od razu przedstawiłem go Berii. Eitingon raportował, że jest gotów do realizacji planu alternatywnego, oczywiście za pozwoleniem sztabu w Moskwie, wykorzystując jednego z agentów „outsiderów”, a konkretnie Ramona Mercadera. W tym celu należało przedsięwziąć wszelkie środki, aby jego osoba nie mogła być powiązana z utworzoną w Meksyku siecią agenturalną, gdyż ewentualna „wpadka” groziłaby dekonspiracją całej siatki. Oczywiście rozumiałem, że tego rodzaju wariant nie mógł być realizowany samodzielnie przeze mnie czy Eitingona, ale jedynie na rozkaz Berii lub Stalina (…) Przedstawiłem wspomniane uwarunkowania Berii. Z początku nie zareagował. Wróciłem więc do swojego biura i czekałem na jego reakcję. Nie czekałem zbyt długo. Nie upłynęły dwie godziny gdy zostałem wezwany do Berii.
- Chodźcie ze mną – zwrócił się do mnie. Tym razem pojechaliśmy na daczę do Stalina, niespełna pół godziny jazdy za Moskwę. Pierwsza część spotkania była krótka. Opowiedziałem o nieudanej próbie likwidacji Trockiego przez grupę Siqueirosa, wyjaśniając że plan alternatywny, w przypadku niepowodzenia, związany jest z ryzykiem utracenia sieci agenturalnej w Ameryce Środkowej i w USA. Stalin zadał tylko jedno pytanie:
- W jakim stopniu agenturalna siatka w USA i Meksyku, którą kieruje Owakimian jest zaaangażowana w operacjach przeciw Trockiemu?
[https://pl.wikipedia.org/wiki/Gajk_Owakimian]
Odpowiedziałem, że Eitingon zwerbował i zorganizował ludzi bez angażowania Owakimiana, i że prowadzi działania przeciwko Trockiemu pod przykrywką handlowej firmy „Amtorg” , zarejestrowanej na nowojorskim Brooklynie. Stalin podtrzymał swoje poprzednie stanowisko, stwierdzając:
- Akcja przeciwko Trockiemu będzie oznaczała likwidację całego trockistowskiego ruchu, a wówczas nie będziemy tracić czasu i środków dla konieczności neutralizowania jego wpływów w Kominternie i w lewicowych środowiskach zagranicznych. Tak więc zaczynajcie realizację planu alternatywnego, nie zważając na to, że nie powiodło się Siqueirosowi. Wyślijcie telegram do Eitingona, że nadal darzymy go pełnym zaufaniem. Przygotowałem szybko tekst telegramu, który zakończyłem słowami: „Paweł przesyła najlepsze pozdrowienia.” „Paweł” był to pseudonim Berii stosowany w zaszyfrowanych telegramach. (…). Dochodziła już godzina jedenasta wieczór, a Stalin zaproponował Berii i mnie pozostanie na kolację. (…).
Wskutek próby zamachu w dniu 24 lipca 1940 r. zadanie likwidacji Trockiego skomplikowało się. Została wyraźnie wzmocniona ochrona domu Trockiego. Wysokość ogrodzenia wokół willi podniesiono o 1,5 metra, ściany obłożono workami z piaskiem, a w oknach i drzwiach wstawiono stalowe płyty oraz zainstalowano sygnalizację alarmową. W pobliżu domu ustanowiono stały posterunek, a dokoła ogrodzenia prowadziły dyżur patrole policyjne. Natomiast Trocki nie zaprzestał swojej dotychczasowej działalności. Nadal spotykał się ze współpracownikiem amerykańskiego konsulatu i za jego pośrednictwem utrzymywał kontakt z liderami organizacji robotniczych związanych z komunistyczną partią Meksyku. Z tego źródła Eitingon pozyskał informację, że pracownikiem komitetu centralnego tej partii jest agent NKWD Vittorio Vidali, używający w Meksyku pseudonimu operacyjnego Carlos Conteras.
Eitingon zdecydował się zlecić wykonanie głównego zadania Ramonowi Mercaderowi, gdyż ten był już zainstalowany w willi Trockiego za wstawiennictwem Sylwii Ageloff, prowadzącej sprawy sekretariatu, a ponadto sam wyraził chęć uczestniczenia w takiej akcji. Ramon już w Hiszpanii przeszedł szkolenie w strzelaniu i w walce wręcz. Na spotkaniu z Eitingonem zadecydowano, aby użyć przedmiotu, który nie wzbudzi zainteresowania ochrony, czyli alpejskiego czekanu lub łyżki do kruszenia lodu. Narzędzia te miały niewątpliąwą zaletę, bo można ich było bezszelestnie użyć w wiadomym celu. Wymyślono także motyw zabójstwa, który skrywałby powiązania sprawcy z sowieckim wywiadem zagranicznym, a jednocześnie kompromitował Trockiego w oczach jego zwolenników. Otóż na wypadek schwytania Ramona jako sprawcy zabójstwa, miał on zeznać, iż Trocki sprzeciwiał się planom jego ożenku z Sylwią Ageloff, a jego samego namawiał do wstąpienia w szeregi międzynarodowej organizacji terrorystycznej, która miała zająć się zorganizowaniem zamachu na Stalina. Eitingon początkowo zaplanował akcję równoległą, czyli ostrzelanie domu Trockiego przez kilku ludzi ze swojej grupy po to, aby odwrócić uwagę ochrony i w ten sposób ułatwić zadanie Mercaderowi działającemu wewnątrz. Mercader nie wyraził zgody, aby realizować zadanie wg tego planu i przekonał Eitingona, że będzie w stanie w pojedynkę zabić Trockiego.
17 sierpnia 1940 roku Mercader zwrócił się z prośbą do Trockiego, aby mogli wspólnie przejrzeć przygotowywany do publikacji artykuł, na co Trocki wyraził zgodę, więc 20 sierpnia przyszedł do willi z rękopisem. Licząc na to, że szybko załatwi zleconą sprawę zabójstwa i skrycie się ulotni, pozostawił swoje auto nie na wewnętrznym podwórku ale na ulicy, gdzie również, jako rezerwowa pomoc w drugim samochodzie, dyżurowali Eitingon i Cardidad Mercader.
O tym co zaszło, gdy Trocki zasiadł za swoim biurkiem, gdzie starał się ogarnąć liczne wersje tematu, zeznał przed sądem sam Ramon Mercader:
„Położyłem swój płaszcz na krześle w taki sposób, żeby było można wyjąc z niego czekan, który znajdował się w jednej z kieszeni. Miałem zamiar nie przepuścić nadarzającej się okazji. W chwili gdy Trocki zaczął czytać rękopis artykułu, który posłużył tylko jako pretekst, wyciągnąłem czekan i uderzyłem go z całej siły w głowę. Trocki wydał okrzyk, którego nie zapomnę do końca życia. (…).Trocki się poderwał i rzucił się na mnie gryząc mnie w rękę. Jeszcze są widoczne ślady jego zębów. Odepchnąłem go, a on upadł na podłogę. Za chwilę podniósł się i wybiegł z pokoju.”
A oto co ten sam opowiedział 29 lat później Pawłowi Sudopłatowowi (w Moskwie w 1969 roku):
„Na przekór temu, co pisano o zabójstwie, kiedy przymierzyłem się do zadania ciosu, Trocki podniósł na chwilę głowę, co spowodowało, iż cios został zadany w inne miejsce z mniejszą siłą. Dlatego Trocki przeżył uderzenie i mógł wołać o pomoc. Straciłem wtedy głowę i nie mogłem dobić Trockiego, chociaż miałem przy sobie nóż. Proszę sobie wyobrazić, miałem za sobą doświadczenia z wojny domowej w Hiszpanii, w trakcie której zadźgałem wartownika na moście, a przecież krzyk Trockiego dosłownie mnie sparaliżował. Gdy do pokoju wbiegła żona Trockiego z ochroniarzami, przewrócili mnie na podłogę, tak że nie mogłem posłużyć się pistoletem. Trockiemu nic to wszak już nie pomogło, gdyż umarł następnego dnia w szpitalu. Jeden z ochroniarzy zbił mnie z nóg rękojeścią pistoletu, co później mój adwokat podnosił, iż działałem po amatorsku, czyli że nie byłem profesjonalistą od mokrej roboty. W zeznaniach trzymałem się uzgodnionej wersji, że motywem mojego czynu była miłość do Sylwii oraz że trockiści marnotrawili środki, które im ofiarowywałem na potrzeby ich działalności politycznej , a także że chcieli mnie wciągnąć do komórki terrorystycznej.”
Adwokat Eduardo Ceniceros Rios w 1995 roku tak relacjonował korespondentowi „Komsomolskiej Prawdy” słowa swojego byłego podopiecznego Ramona Mercadera:
„Gdy Mercader wszedł za Trockim do jego gabinetu, zamknął drzwi od wewnątrz. Dla Trockiego stało się jasne, że to jest napad, dlatego otworzył szufladę biurka ze schowkiem, w którym trzymał pistolet. Dotychczasowa wersja głosiła, że Trocki otrzymał cios z tyłu. Natomiast ekspertyza medyczna udowodniła, że zasłonił się rękami przed ciosem i w ten sposób osłabił moc uderzenia. To było głównym powodem, że przeżył jeszcze przez kilka godzin. Co oznacza, że Mercader zadał uderzenie stojąc twarzą w twarz z Trockim. Mógł go uderzyć natychmaist, gdy tylko wszedł za nim do gabinetu, ale chciał, aby Trocki był świadom, że chce go zabić. Oczywiście, Trocki uzyskał co do tego pełną jasność, a sam wykonawca nie brał pod uwagę, że uda mu się wyjść z tej akcji żywym. Pomimo, iż zdołał wyjąć posiadany pistolet, nie otworzył z niego ognia do ochroniarzy. Twierdził, iż nie chciał spowodować dalszych ofiar.
- A dlaczego posłużył się takim nietypowym narzędziem jak górski czekan przeznaczony do zimowych wspinaczek?
- To chyba był pomysł Eitingona, który założył, że jeśli pojawi się jakaś szansa ucieczki, to jej droga będzie mogła prowadzić tylko przez wysoki kamienny mur okalający willę. Wówczas czekan okazałby się bardzo przydatny.
Gdy ochroniarze zaczęli bić Mercadera wówczas przytomny jeszcze Trocki powstrzymał ich, mówiąc: „Nie zabijajcie go, bo zabity nam nic nie powie”.
Trockiego odwieziono do szpitala, gdzie został poddany operacji. Tego samego dnia wieczorem stracił przytomność i przed upływem doby zmarł w dniu 21 sierpnia 1940 r. Ciało skremowano i pochowano w ogrodzie willi w Coyoacán. Na mogile postawiony został postument z wizerunkiem sierpa i młota. W 22 lata później, w 1962 roku została w tym miejscu pochowana żona Trockiego Natalia Iwanowa Siedowa, która przeżyła zarówno męża jak i dwóch swoich synów - Lwa, który zmarł w Paryżu w 1938 roku, i Siergieja - rozstrzelanego podczas stalinowskich czystek w 1937 roku. Kilka lat przed swoją śmiercią, w lutym 1956 roku wystąpiła do delegatów XX Zjazdu KPZR z prośbą o rehabilitację Trockiego.
[https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A1%D0%B5%D0%B4%D0%BE%D0%B2%D0%B0,_%D0%9D%D0%B0%D1%82%D0%B0%D0%BB%D1%8C%D1%8F_%D0%98%D0%B2%D0%B0%D0%BD%D0%BE%D0%B2%D0%BD%D0%B0]
******
Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty
tagi: trocki
![]() |
stanislaw-orda |
18 stycznia 2019 12:28 |
Komentarze:
![]() |
stanislaw-orda @stanislaw-orda |
6 lutego 2020 20:02 |
Ze wspomnień Pawła Sudopłatowa, długoletniego naczelnika wydziału zagranicznego NKWD, przełożonego Nahuma Ejtingona :
Na Łubiance wszyscy znali Nahuma Ejtingona jako Leonida Aleksandrowicza, gdyż jeszcze w latach 20-tych XX wieku praktycznie wszyscy czekiści pochodzenia żydowskiego poprzyjmowali imiona i nazwiska o rosyjskim brzmieniu, żeby nie podkreślać swojego etnicznego statusu w oczach swoich informatorów i współpracowników wywodzących się z byłych dworzan i z carskich sfer wojskowych (byli oficerowie itp.), w których to sferach panowała dość powszechnie żydofobia.