-

stanislaw-orda : [email protected].

Przegranie wojny czy przegranie Polski?

Przedstawiam główną część tekstu płk. Ignacego Matuszewskiego, zatytułowany U źródeł słabości, który został zamieszczony w piśmie Wiadomości Polskie, Polityczne i Literackie, (Paryż; rok 1, Nr 1 z 17.03.1940 r.).
Jest to tekst napisany w niecałe w pół roku po zakończeniu kampanii wrześniowej 1939 r., zaś jego autorem jest jeden z najzdolniejszych polityków obozu sanacyjnego, który był człowiekiem o przenikliwej inteligencji oraz należał, z racji funkcji, do osób najlepiej poinformowanych. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ignacy_Matuszewski

Jako że tekst liczy sobie niemal 80 lat, uwspółcześniłem w nim ortografię oraz dodałem przypisy […] i linki.

(…)

Jedną z przyczyn słabości Polski było jej ubóstwo. Jedną tylko, nie jedyną – ale nie najmniejszą. Widzieliśmy je własnymi oczami w miastach, których żadne działo nie broniło przed spadającą z nieba śmiercią, w szpitalach bez opatrunków, w wojsku bez samolotów niemal. Milion z górą dzieci bez szkół i 338 dział przeciwlotniczych na 388 tysięcy kilometrów kwadratowych – te dwie cyfry, jak nawias ubóstwa, zamykają naszą rzeczywistość. Na pewno można było wewnątrz tego nawiasu inaczej, lepiej ustawiać rzeczy, surowszą dawać im kolej, staranniej unikać najgorszego marnotrawstwa: marnotrawstwa tworzenia rzeczy niepotrzebnych. To poprawić mogłoby bardzo wiele – ale nie wszystko. Byłoby to ubóstwo rozumne – miast ubóstwa lekkomyślnego. Ale byłoby to ubóstwo.

Geografia i historia nie były dla Polski łaskawe. Przeciętnie urodzajne są role, szczupłe i nie urozmaicone kopaliny, trudno dostępne wielkie drogi bogactwa: oceany. Macochą od wieków była nam historia, czyniąca z całego kraju krwawe pole wielkich wojen o wolność. Mieliśmy jednak osiemnaście lat pokoju. To mało w porównaniu z wiekami, które upłynęły od chwili, gdy ostatni żołnierz obcy stąpił na angielską ziemię, niewiele wobec lat pokoju, jakie przeżyła Francja pod panowaniem ostatnich Ludwików, ułamek stulecia, w czasie którego Niemcy nie zaznały najazdu. Ale jednak w ciągu tych lat osiemnastu, w ciągu tej krótkiej wiosny tak bujnie, tak gwałtownie trysnęły pędy w tylu kierunkach, tak szybko w tysiącu dziedzin technika, talent, pomysłowość, organizacja dogoniła i przegoniła niekiedy innych – że nad całym życiem polskim ciążyło coraz mocniej uczucie nieprzemijającego ubóstwa jako czegoś niezrozumiałego i nieznośnego. Odczucie to było słuszne. Moknąca na ugorze przy chudych krowach malutka, szarą płachtą okryta pastuszka – to był skulony, bezwolny żywy symbol. Jej dziecięcymi, naiwnymi oczami patrzył w nasze oczy niemy wyrzut sumienia.

Były przyczyny naszego ubóstwa nieuniknione, leżące poza nami. I były przyczyny leżące wewnątrz, w nas samych, w naszych postanowieniach. Z tych najważniejszy zdaje mi się być podział społeczeństwa polskiego na część uprzywilejowaną i część upośledzoną, na tych, którym dano warunki rozwoju, i tych, którym je odebrano. Ten proces przywilejowania i upośledzania – był procesem ciągłym. Trwał nieprzerwanie podczas wszystkich wahań ustrojowych, podczas wszystkich walk politycznych, podczas panowania wszystkich regime’ów, niezależnie od tego, kto sprawował władzę, kto miał większość rozstrzygającą w stanowieniu praw, kto je uchwalał i kto je obalał. Proces ten był procesem milczącym i ukrytym. Istniała niepisana zgoda, aby go nie ujawniać, zgoda spod której powszechnego wyroku wyłamywały się tylko jednostki, głosy wołające bez echa. Proces ten biegł niemal poza świadomością społeczną – tak starannie maskowano bieg rzeczy przed sobą, tak czujnym instynktem wyolbrzymiano pewne zjawiska, a bagatelizowano inne, że obraz rzeczywistości w umyśle inteligencji polskiej odpowiadał jej życzeniom, ale odbiegał od prawdy. Kto zdawał i kto zdaje sobie dziś sprawę, że jednym z głównych powodów bolesnego, tragicznego niemal przebiegu przesilenia światowego na terenie Polski było niedostrzeżone prawie, a dziś całkowicie zapomniane zarządzenie z początków 1928 r. o podniesieniu ceł przez ich waloryzację? Kto wie w Polsce dziś jeszcze, że prowincją, do której dopłacał każdy poleski chłop i każda baba z Kurpiów w cenie każdego gwoździa, każdej podkowy – był bogaty, dymiący Górny Śląsk?

Proces ten biegł z nieodpartą, żywiołową siłą, niezależnie od zmiennych układów politycznych, ponieważ inteligencja polska utożsamiła swoje interesy z interesami ludności miejskiej, interesami biurokracji, związków zawodowych, karteli – biurokracji przecież przede wszystkim – i z tępym uporem próbowała oprzeć swój dobrobyt i rozwój – na upośledzeniu, na wydziedziczeniu, na nieopłacalności rolnictwa. Piłsudski powiedział, że dwukrotnie podejmował walkę z urzędnikami, że dwukrotnie ją przegrał i że to uważa za największą klęskę swego życia. Sądziłem i sądzę, że jest w tym zdaniu nieuświadomione jasno odczucie, iż ta warstwa pomimo jej patriotyzmu i uczciwości, czyniła Polsce jakąś bardzo wielką krzywdę. Krzywda ta polegała, moim zdaniem, na osłabianiu państwa przez osłabianie najliczniejszej warstwy niezależnych wytwórców. Krzywda ta polegała dalej na skutecznych usiłowaniach, aby wobec sumienia własnego, sumienia mas, sumienia narodu, ukryć prawdziwe przyczyny i skutki, motywy i cele swojego działania – w kurzu frazeologii. Spadkobiercy Piłsudskiego starannie zapomnieli tę jego myśl. Stali się najbardziej bezwstydnym wyrazem wszechmocy biurokracji, najwymowniej- szymi heroldami frazesów, pokrywających jej egoizm. Przyśpieszyli, zaognili i do karykatury doprowadzili ten fałsz, jaki tkwił u podstaw polskiej gospodarki. Ale rozsiali do olbrzymich rozmiarów kłamstwo, które już istniało. I w którym na nikły napotykali opór.

Zdumiewające jest jak różnymi korytami biegł ten wysiłek, jak z rozmaitych wychodząc założeń bezwiednie do jednego zmierzał, jak ogarnął i ukształtował psychologię całej niemal inteligencji. To samo w gruncie rzeczy mówili – z nielicznymi wyjątkami – wszyscy, bez względu na to co mówili. Agitator wiecowy, który krzyczał przed chłopami na „panów”, niszczył możliwość powstania jednolitego frontu rolniczego i, mamiąc ludzi podziałem majątku, odwracał ich myśl od stokroć ważniejszego podziału dochodu, rozbrajał pokrzywdzonych przez skłócenie ich między sobą. Publicysta Lewiatana, dowodząc wykrętnie, że wysokie ceny cukru i żelaza konieczne są dla „obrony Państwa” – dopomagał wydziedziczać wydziedziczonego, obciążać obciążonego.
[Lewiatan -
Centralny Związek Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów]
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lewiatan_(organizacja)

Mniej lub więcej szczerzy heroldzi „świata pracy” zdawali się zapominać o tym, kto będzie dźwigał na zgarbio- nych plecach ciężar tych zamków powietrznych, jakie wznosić się im podobało. Stawała łatwo zgoda narodowa na każdy przywilej – z wyjątkiem przywileju większości. Były sanatoria, darmowe bilety, darmowe gimnazja, darmowe obozy – ich kosztem, ale nie dla nich. Były sztywne ceny węgla, nawozów, które on musiał płacić; sztywna waluta, która z niego wysysała soki; taryfy, które on musiał w ostatecznym wyniku wyrobić; wypłacalność bankowa, którą on musiał zapewnić.

Powstała cała literatura „dynamiczna”, pełna haseł o „rozbudowie”, „pięciolatkach”, „piętnastolatkach”, gubiąca
– świadomie czy nieświadomie – główne zagadnienie gospodarki polskiej: upośledzenie rolnictwa – w wykresach, rachunkach, planach, choć tak łatwo było inaczej i prędzej niedoli tej zapobiec. Sprzysięgły się interes i naiwność, entuzjazm i egoizm, sobkostwo i nieświadomość, aby nad wsią ronić łezkę, ale przemilczeć środki mogące jej dolę poprawić. Nikt nie mógł się temu przeciwstawić, gdyż miał wówczas przeciw sobie zjednoczone: bogaty mechanizm Lewiatana i jeszcze groźniejszą, milczącą ale wrogą tę warstwę, której rola wedle określenia Brzozowskiego, polegać powinna na uświadamianiu narodowi procesów, jakie w nim zachodzą – miał przeciw sobie inteligencję. [
Stanisław Leopold Brzozowski, herbu Belina (1878 – 1911)]

Były wyjątki, byli ludzie, którzy podejmowali tę walkę.
Osamotnieni zawsze: Buzek, Adam Krzyżanowski, Tennenbaum, Stecki, Juliusz Poniatowski, Kołodziejski i niewielu, niewielu innych.
Józef Buzek:
https://stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/pts/pts_wawa_Jozef_Buzek_I_dyr_gus_eb.pdf
Adam Krzyżanowski: https://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Krzy%C5%BCanowski_(ekonomista)
Henryk Tennenbaum: http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Kwartalnik_Historii_Prasy_Polskiej/Kwartalnik_Historii_Prasy_Polskiej-r1980-t19-n1/Kwartalnik_Historii_Prasy_Polskiej-r1980-t19-n1-s35-47/Kwartalnik_Historii_Prasy_Polskiej-r1980-t19-n1-s35-47.pdf
Jan Stecki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Stecki
Juliusz Poniatowski: https://pl.wikipedia.org/wiki/Juliusz_Poniatowski
Henryk Kołodziejski: https://pl.wikipedia.org/wiki/Henryk_Ko%C5%82odziejski

Ilekroć myślałem o dwudziestokilkumilionowej masie wiejskiej, nasuwał mi się obraz oślepionego olbrzyma. Olbrzyma, któremu wykłuto oczy i który musi stąpać po omacku, wyciągając przed siebie ogromne, bezradne dłonie i kierując się nawołującymi go głosami. Olbrzyma, który nie wiedział czego ma chcieć i dokąd iść, bo najczęściej nawołujące głosy mówiły, że ważne jest to co ważne nie było. To nie tylko minister Poniatowski przez kłamliwą wizję dzielenia tego, co naprawdę już od dawna zostało podzielone, przez program krajania Polski na spłachetki, dla mogił może dostateczne, dla życia za małe – pragnął zdobyć zaufanie ociemniałego kolosa. Tylu innych czyniło to przedtem. Bezczynnie zwisały potężne ramiona wtedy gdy najgorsze nakładano na nie pęta: w 1921 r. – kiedy zachowano rolnicze cła wywozowe z okresu wojny, w 1925 r. – kiedy na zbyt wysokim poziomie ustabilizowano złotego, w 1928 r. – kiedy waloryzowano cła, w 1936 r. – kiedy odrzucono konieczną dewaluację. Olbrzym nie poruszał się bo nie rozumiał. Tak jak nie rozumie tego na pewno dziś jeszcze większość moich czytelników. Skutki? Skutki widzieliśmy teraz. To nie 35-milionowy naród polski walczył z 90-milionowym narodem niemieckim. To 8-milionowe gospodarczo państwo uległo 90-milionowemu. Stosunek ludności był jak 1:3, stosunek sił gospodarczych jak 1:11.

Polska była metropolią kartelowo-urzędniczą i szarą kolonią chłopską. Istniały udzielne, bogate feudalne księstwa węglowe i żelazne – i dawna, piastowska, kołodziejska, drewniana wieś. Istniały dwa światy żyjące na różnych poziomach: świat urzędniczo-miejski, gdzie pięćdziesięciogroszówkę dawało się stróżowi za otwarcie bramy – i pełne bezczynnych rąk pola, gdzie nie tak dawno za pół złotego można było mieć cały dzień roboczy.

Istniał świat przywileju, w którym były własne szczyty i własne niziny, własna arystokracja i własny proletariat, ale którego całość wydźwignięta została wzwyż jak płaskowzgórze, odcięte prostopadle spadającymi ścianami od ubogiej, zamglonej równiny ścielącej się w dole, wielkiej i prawdziwej równiny polskiej rzeczywistości. Tam, na płaskowzgórzu, była metropolia, był 8-10-milionowy kraj europejski, zakryty od burz i wichrów murami wysokich ceł, umów koncernowych, taryf, postanowień dewizowych, kontyngentowanych kredytów, zabezpie- czony przed współzawodnictwem świata, przy pomocy złożonego mechanizmu ustaw i przepisów, ograniczeń i przywilejów, sztywnych cen i sztywnych płac, zezwoleń przywozu i wywozu, za pomocą narastającego latami jak rafy koralowe, przy wszystkich rządach, wszystkich regime’ach, wszystkich kombinacjach politycznych, pancerza ochronnego, wytworzonego w drodze biologicznego wydzielania przez symbiozę biurokratyczno-wielkoprzemys- łową skorupy przywilejów. U podnóża zaś tej metropolii leżała, szumiąca, zbożami i lasem wewnętrzna kolonia polska, kraj słomianych strzech i nieprzebytych dróg, kraj niezatrudnionych rąk i przeludnionych szkół, kraj, który w słonym pocie musiał walczyć ze współzawodnictwem świata. Gdyż żadne państwo, żaden kraj uchronić się przed nim w całości nie może. Tam, na tej nizinie, walczono o podział dochodu światowego z fermerem Stanów i Kanady, z hodowcą australijskim, z żyznością ziemi rumuńskiej, z rosyjską niewolniczą pracą, walczono za siebie - i za całą, szklaną kopułą przed niepogodami przykrytą – metropolię.

Nie można uciec od współzawodnictwa, nie można ukryć się przed nim. Przyszedł dzień, kiedy zdawać wypadło rachunek. I wtedy pękł szklany dach nad kruchą pseudo rzeczywistością. Stosunek ludzi, którzy wyszli w pole przeciw najeźdźcy, był jak 1:3. Stosunek samolotów – jak 1:10. Stosunek broni zmechanizowanej – jak 1:15. Mała, zamknięta metropolia, żyjąca w promieniach sztucznego słońca, w zaciszu sztucznego spokoju – okazała się taka jaka była: 8-10 milionowym państewkiem. Daremnie olbrzym, co chciał walczyć, szukał broni potężnymi rękami – znajdował za krótki miecz, dziecinną szabelkę dla ramion wielkoluda.

Podział Polski na szczupłą metropolię i wielką nizinę nieopłacalnego trudu – pomniejszył Polskę. Skurczył jej siły do jednej trzeciej. To, co wyorał pług w ciągu dwudziestu lat wolności nie zostało przez żyjącą z pracy tego pługa metropolię zamienione na siłę. Wewnętrzna kolonia polska dawała swój tani trud nie dla pomnażania potęgi własnej metropolii, lecz dla powiększenia jej dobrobytu i – więcej jeszcze – jej rozmiarów. Nie umiał celowo kapitalizować wysiłku rolniczego świat biurokracji. Umiał tylko bezustannie się pomnażać. Nie mógł celowo kapitalizować świat wielkoprzemysłowy, którego zyskowność sama oparta była na ograniczeniu produkcji. Metropolia żyła – nie tworzyła. Pług w Polsce krajał ziemię zawsze prawie dla teraźniejszości, nie dla przyszłości.

Dziś to wszystko już przeszłość. Dziś najokrutniejsze losy są udziałem inteligencji polskiej. Dziś najkrwawiej
– i po bohatersku – płaci ona swój rachunek historii. Dziś jeśli wolno przeszłość rozważać, to nie po to, by komukolwiek cokolwiek wyrzucać, ale po to, by pojąć istotę własnych błędów, aby choć rozumieć to, w co nie chce się wierzyć.

Jutro może wysunąć inne zupełnie zagadnienia. Nauka przeszłości na nic się może nie zdać. Może inaczej, może zgoła odwrotnie wyglądać będzie wewnętrzna mapa Polski, która powróci.

A jednak poruszone tu zagadnienie jest wciąż jeszcze aktualne. Nie w naszej wewnętrznej skali.  Ale w wielkiej skali międzynarodowej. To bowiem co działo się u nas – działo się i w. świecie całym. Historia minionych od poprzedniej wojny lat dwudziestu – jest historią odepchnięcia przez Zachód tego ubogiego olbrzyma, który jeden mógł Zachodowi pokój zapewnić. To nie o Polskę już tylko chodzi – to samo dotyczy Węgier, Jugosławii, Rumunii, Bułgarii, Litwy. W 1939 r. przyszły angielskie gwarancje. Ale przez lat dwadzieścia, nie deklaracją parlamentarną, nie sojuszem, nie wojną można było gwarancje te naprawdę budować. Wielkie metropolie świata, tak jak nasza wewnętrzna metropolia, zamykały się przed ubogim Wschodem, nie chciały troszczyć się o poziom jego życia, chciały drogo sprzedawać, a tanio i mało nabywać, chciały sobie zabezpieczyć dobrodziejstwa spożywania tą samą sztuczną drogą przepisów i układów, kredytów i barier celnych. Te same wielkie metropolie, które w 1919 r. układały mapę Europy, później przez lat dwadzieścia lękały się dopomóc tym właśnie, co o nowy, słuszniejszy układ granic gotowi byli walczyć. I te same metropolie, odsuwające się od wschodniego ubóstwa, obojętne na bezskuteczny trud rolnika, orzącego ziemię między Bałtykiem i Adriatykiem, między Bałtykiem i morzem Czarnem – dawały, niemal bez ograniczeń, wszystko co trzeba wczorajszemu wrogowi, ale onegdajszemu sąsiadowi przy stole wielkich tego świata. Niemcom. Ten sam błąd, jaki popełniliśmy wewnętrznie, popełniony został w dziesięciokrotnie powiększonym rozmiarze w skali światowej. Jeśli brakło broni rękom olbrzyma, które jej szukały, to także i dlatego, a może i dlatego przede wszystkim, że mózgi w wielkich metropoliach świata czyniły te same błędy, jakie u nas nam dyktował taki sam krótkowzroczny egoizm.

To zagadnienie nie minęło. I nie minie nawet po zwycięskiej wojnie. I dlatego to, co tu zostało napisane, nie dotyczy tylko przeszłości, ale i przyszłości.

******

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty      

 

 

 

 

 

 



tagi: wojna 1939 

stanislaw-orda
19 października 2019 23:13
13     2206    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

tomciob @stanislaw-orda
20 października 2019 00:26

Witam.

Bardzo mnie zaskoczyły "zagraniczne" ordery i odznaczenia pułkownika Ignacego Matuszewskiego, ekshumowanego i pochowanego w Polsce w 2016. roku.

Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @stanislaw-orda
20 października 2019 08:22

Świetne i bardzo na czasie.

zaloguj się by móc komentować

marianna @stanislaw-orda
20 października 2019 09:25

Niesamowite jak bardzo aktualnym jest ten tekst.

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/nowa-ksiazka-slawomira-cenckiewicza-22-x-premiera-pulkownik-ignacy-matuszewski/6txkl64

Czekam na tę książkę już od kilku lat. Cenckiewicz jakby ciutek się zrehabilitował. Ale tylko "ciutek"!

zaloguj się by móc komentować

olekfara @stanislaw-orda
20 października 2019 09:46

Tak mnie się to wszystko zgadza na 100% z dniem dzisiejszym, że chciałbym zacytować wszystko. To jest wspaniały opis rzeczywistości dzisiejszej. Ograniczę się tylko do trzech cytatów:

"Proces ten biegł z nieodpartą, żywiołową siłą, niezależnie od zmiennych układów politycznych, ponieważ inteligencja polska utożsamiła swoje interesy z interesami ludności miejskiej, interesami biurokracji, związków zawodowych, karteli – biurokracji przecież przede wszystkim – i z tępym uporem próbowała oprzeć swój dobrobyt i rozwój – na upośledzeniu, na wydziedziczeniu, na nieopłacalności rolnictwa. "

"Wielkie metropolie świata, tak jak nasza wewnętrzna metropolia, zamykały się przed ubogim Wschodem, nie chciały troszczyć się o poziom jego życia, chciały drogo sprzedawać, a tanio i mało nabywać, chciały sobie zabezpieczyć dobrodziejstwa spożywania tą samą sztuczną drogą przepisów i układów, kredytów i barier celnych."

"To zagadnienie nie minęło. I nie minie nawet po zwycięskiej wojnie. I dlatego to, co tu zostało napisane, nie dotyczy tylko przeszłości, ale i przyszłości."

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @marianna 20 października 2019 09:25
20 października 2019 10:26

Jest jeszcze jeden tekst I. Matuszewskiego, w którym przeprowadził wiwisekcję polityki mocarstw europejskich oraz USA wobec Polski. Być może tekst ten również  zamieszczę. Wymaga on pewnego skomentowania, no i wtym jestcały problem, żeby nie "naddać" interpretacji w oparciu o to, co nasze pokolenie wie o biegu wypadków wojennych i powojennych, a o czym nie mógł wiedzieć I. Matuszewski, który nie mógł pogodzić sie z Jałtą i Poczdamem. Najprawdopodobniej popełnił samobójstwo (Nowy Jork, 1946 r.), wówczas, gdy prysły jego nadzieje lokowane w sojusznikach z Zachodu że nie porzucą  Polski na pastwę drugiego  z agresorów.

zaloguj się by móc komentować


marianna @stanislaw-orda 20 października 2019 10:26
20 października 2019 12:14

...żeby nie "naddać" interpretacji w oparciu o to, co nasze pokolenie wie o biegu wypadków wojennych i powojennych, a o czym nie mógł wiedzieć I. Matuszewski...

To prawda, że my często komentując wydarzenia, zapominamy, że w omawianym okresie nie mieli dostępu do tej wiedzy którą my już dziś posiadamy.

zaloguj się by móc komentować

olekfara @marianna 20 października 2019 12:14
20 października 2019 15:01

Ja myślę, że oni mieli lepszą wiedzę niż my dzisiaj z powierzchownym wykształceniem i otumanieniu komunistyczna wolnością. Nie spotkałem takiego tekstu współczesnego, który w tak dokładny i precyzyjny, krótki sposób wyjaśnił by, na czym oparty jest prawdziwy rozwój, i dobrobyt społeczeństw.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @olekfara 20 października 2019 15:01
20 października 2019 16:40

Konkluzja jest zatem taka, że im kto miał lepsze rozeznanie  tym rónież większą świadomość, że tej wojny nie było można  wygrać. No, ale jaki odsetek miał takie rozeznanie itaką świadomośc. Propaganda obozu "pilsudczyków" kreowała zupełnie inny  obraz sytuacji Polski.

zaloguj się by móc komentować

marianna @olekfara 20 października 2019 15:01
20 października 2019 16:56

Oni byli lepiej przygotowani moralnie ale my już jesteśmy zaznajomieni z faktami które nastąpiły po. Łatwiej nam wyciągać wnioski a mimo to popełniamy błędy.  Nie wyciągamy wniosków z przeszłej historii  dlatego musimy ją wciąż powtarzać.

zaloguj się by móc komentować

MZ @stanislaw-orda
20 października 2019 16:59

" na upośledzeniu, na wydziedziczeniu, na nieopła- calności rolnictwa".

Niewiele sie zmieniło,tylko opłacalne jest rolnictwo na Zachodzie a u nas nie.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @MZ 20 października 2019 16:59
21 października 2019 12:31

Opłacalne jest przy stosowaniu opłat wyrównawczych

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować