-

stanislaw-orda : [email protected].

Rocznice i analogie

czyli walka za wolność „Waszą i naszą”  w wydaniu socjalistów.

Obecna notka to coś w rodzaju rodzaj appendixu (uzupełnienia) do tematyki poruszonej na tym blogu w dwóch notkach:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/opowiada-swiadek-karol-wedziagolski
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/wspomina-karol-wedziagolski-cz-2

Z w niej obszerne fragmenty recenzji autorstwa Józefa Mackiewicza omawiającej „Pamiętniki” napisane przez Karola Wędziagolskiego, które zostały  wydane w Londynie w 1972 r. Recenzja tej obszernej publikacji (niemal 500 stron) ukazała  się w numerze 1385 „Wiadomości” londyńskich z datą 15 października 1972 r. pod tytułem  „Książka o niepokojących analogiach” .

Ww. recenzję zamieszczam po dokonaniu niezbędnych prac redakcyjnych jako to:  skrótów - sygnowane jako (…), uwspółcześnieniu pisowni oraz  zamieszczeniu przypisów (oprócz przypisów sygnowanych przez Autora, czyli Józefa Mackiewicza). Przypisy mojego autorstwa są sygnowane odrębnie (S.O.).
W wyżej zalinkowanych notkach, które stanowiąc fragmenty z tekstu „Pamiętników” , zamieściłem dosyć bogaty wybór odwołań i przypisów, gdyz bohaterami notek  są te same osoby, zatem podałem tylko niezbędne ich minimum. Kto zechce, zajrzy sobie pod wskazane adresy. Jeszcze jedna uwaga. Pominąłem śródtytuły nadane przez J. Mackiewicza, gdyż po dokonaniu skrótów mogłoby się zdarzyć, że straciły adekwatność.

A oto tekst recenzji Autora (J. Mackiewicza).

******

PAMIĘTNIKI" Karola Wędziagolskiego, wydane przez Polską Fundację Kulturalną w Londynie (1972 r.), należałoby umieścić na półce klasycznego t.zw. "wkładu" do historycznej literatury światowej.
Mają one wartość nieprzemijającą, daleko poza kręgiem spraw polskich.
https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/ukraina/69888,Karol-Wedziagolski-Swiadek-dwoch-rewolucji.html

Jeżeli chodzi o piśmiennictwo polskie, "Pamiętniki" Wędziagolskiego stanowią szczególny wyjątek.
Mamy moc dzieł o rewolucji w Rosji. Autorami tych książek są jednak przeważnie obserwatorzy lub "ofiary" rewolucji. Po raz pierwszy bodaj występuje nie widz, lecz aktor tamtych dziejów. I na tym: „od wewnętrznej strony" polega różnica i największa wartość tej książki. Naturalnie, istnieje dużo książek napisanych przez bolszewików różnych narodowości, w tej liczbie z tuzin przez działających wówczas polskich bolszewików. Ale te nie należą do literatur narodowych, lecz - bez względu na język - do wspólnoty literatury komunis- tycznej, zarówno tamtych jak dzisiejszych czasów. To zupełnie co innego.
(…)

Autor, Karol Wędziagolski  jest, jak mało kto, postacią kolorową na tle - chciałoby się rzec: kolorowych czasów. Gdyby nie był to kolor krwi, czerni i gruzów walącej się epoki. Tratowanej kopytami konnicy, kołami taczanek, zdeptanej butami wojny domowej. Zaplutej łuskami "siemieczek" (łuski słonecznika – przypis Autora) obok łusek nabojów wystrzelonych z karabinów maszynowych. Słońce świeciło przez kurz i dymy. Księżyc padał na przemykających w strachu uciekinierów. Nastawała nowa epoka kolektywnego terroru. W tym galimatiasie frontów, mordów i wywrzaskiwanych haseł, Wędziagolski jest rewolucjonistą z przekonań i - kontrrewolucjonistą z nabytego doświadczenia. Był... Ba, kim on nie był! Przede wszystkim towarzyszem i przyjacielem socjal-rewolucjonisty Borysa Sawinkowa, którego to Winston Churchill w swej wydanej w  1937 r.  książce: „Great Contemporaries", zalicza do wielkich postaci dziejowych świata. Wędziagolski znał Kiereńskiego, księcia Lwowa i Lwa Trockiego; Milukowa, Korniłowa, Wrangla, Denikina i wielu innych z frontu kontrrewolucji: staje się później zaufanym Piłsudskiego, jada obiady w Paryżu z Dmowskim...
(…)

Zacznijmy od początku.

Rok 1914

Pisze Wędziagolski:
„Wielu się spodziewało, że wojna ta zwiastuje lepsze jutro. Tylko nieliczni przeczuwali już wtedy, że rozpoczął się nowy i krwawy rozdział historii, jako wstęp do epoki, którą wkrótce kilku szaleńców proklamuje jako epokę szczęśliwości...".

Warszawa leżała wówczas na zapleczu „nowego rozdziału historii". Zgłaszam się do Wędziagolskiego
na jednego ze świadków koronnych, że zamykał on jednocześnie epokę poprzednią, która nie miała już powrócić. Mimo mego wieku, wtedy wstępno-gimnazjalnego, tak odległego od osobistych doznań autora "Pamiętników", rąbek tamtej epoki pozostał mi dobrze w pamięci:
Byliśmy wtedy przypadkowo w Ciechocinku. Sezon w pełni. (Kowalewski tylko co pobił Jachimowicza w polskich mistrzostwach tenisowych).
(chodzi o Jerzego  Kowalewskiego, związanego z  Warszawskim Kołem Sportowym – przypis S.O.)

Panie pod parasolkami słonecznymi zdziwiły się, że raptem przestała grać w parku orkiestra wojskowa. Nazajutrz przemaszerował oddział pruskiej piechoty w błyszczących kaskach.
 - Jak to mogą nie kursować pociągi do Warszawy?! Wojna? Ależ nie dotyczy to chyba kuracjuszy!
Wszystko otwarte. Teatr, kinematograf, kawiarnie, sklepy. Patrol dragonów niemieckich rozdawał
po ulicach uzdrowiska odezwy do Polaków, wyciągając je z cholew żółtych butów: ...Polacy! " . ..dalej szedł tekst pisany stylem i ortografią poznańskiego wachmistrza.
(…)

Wróćmy do Wędziagolskiego. Pisze on:
„Ówczesna Warszawa zrobiła na mnie wrażenie miasta nazbyt już przejętego militarnymi sprawami rosyjskiego zaborcy, jakby zgodnie z wielkoksiążęcą odezwą do Polaków te sprawy stawały się wspólne" .

Znów mogę mu służyć za świadka: pamiętam te tłumy warszawskie wiwatujące, machające z okien, chodników i tramwajów do maszerują- cych kolumn rosyjskich. Kwiaty... Znów ku dużemu rozdraż-nieniu mojej matki, która była "orientacji austriackiej" (Wujaszek Adaś z Krakowa akurat mianowany został c.k. Feldmarschalleutenant, czyli generał-lejtnantem, w Wiedniu). Dziś się o tym mało pisze, lub wcale. Wtedy, pod deklamację pięknego wiersza Edwarda Słońskiego: "Szły tędy pułki kozackie... ", Wędziagolski na temat słynnej  odezwy Wlk. Ks. Mikołaja Mikołajewicza (Romanowa - przypis S.O.) pisze:
„.. . mogłaby być historyczną, gdyby nie była po cygańsku chytrą, bo podpisana nie przez monarchę, lecz przez naczelnego wodza, którego obietnice monarcha już nazajutrz może uznać za nieobowiązujące. Jest to opinia, która - po krótkiej euforii - przyjęta została później jednolicie przez społeczeństwo polskie (i bodaj przez historyków) aż do naszych dni."

Pozwolę tu sobie na dygresję: nie będąc ekspertem w tej materii, mam wrażenie że ta opinia nie jest ścisła, jeżeli chodzi o stronę formalno-prawną. Czy bowiem z ustawowo-formalnej strony car mógł się w ogóle zwrócić per: "Polacy"? Zdaje się że nie.

Z wysokości tronu istnieli tylko "poddani imperatora Wszechrosji" (t.zn. wszyscy, od ostatniego żebraka po wielkich książąt) i nie podlegali podziałowi na narodowości, jedynie na stany i wyznania. Cesarz mógł się zwrócić z "najwyższą" odezwą do: prawosławnych, katolików, ewangelików i t.d. Mógł do: szlachty, mieszczan, chłopów i t.d. Ale nie mógł do: Rosjan, Polaków, Litwinów i t.d. Bo by to kwestionowało istniejącą formę ustrojową.

Podobnie królowie angielscy zwracają się w formie: „My people!”, a nie inaczej. Tak samo jak wojsko, poczta i t.d. są w Anglii z formy "królewskie", choć z istoty państwowe.

W dawnej Rosji nikt nie kwestionował istnienia narodu rosyjskiego (i jeszcze jak! Np. w okresach intensywnej rusyfikacji), polskiego i innych wchodzących w skład imperium. Z faktu tego władny był wyciągać praktyczne wnioski każdy aż do wielkiego księcia włącznie, zarówno z treści jak formy.
Z wyjątkiem samego samodzierżcy... dla którego formalnie istnieli jedynie poddani różnych wyznań
i różnych stanów. Tak też i uprzednie najwyższe ukazy ograniczające prawa Polaków, jak np. dostęp do akademii sztabu generalnego, nie mówiły o "Polakach", lecz o „katolikach”. (Można je było w ten sam sposób obejść. Gen. Anders np. był protestantem) i t.d.
Odezwa Wlk. Ks. Mikołaja Mikołajewicza do "Polaków" w 1914 r. była aktem politycznym. I oczywiście, jak każdy akt polityczny, mogła być dotrzymana lub sto razy nie dotrzymana, z mnogich względów politycznych. Ale wzgląd, kto położył podpis pod aktem, sam cesarz, czy jego stryj i wódz naczelny, odgrywałby niewątpliwie rolę najmniejszą, lub żadną zgoła. T.zn. równie małą, jaką odgrywa podpis we wszystkich aktach, paktach i przyrzeczeniach od początku świata. Naturalnie, dla tych samych względów politycznych, samodzierżca wszechrosyjski mógłby, gdyby chciał dokonać wyłomu w formalnym statusie tronu. No, ale był właśnie rok jeszcze 1914.

******

Wędziagolski, który był wtedy na froncie, znakomicie opisuje swe przeżycia. Wizyty w dworach polskich ,,w Królestwie", typy ludzi, lasy, pola, swoje przez nie marszruty konne; przelotne zapatrzenia...
- Nastąpiła klęska militarna armii rosyjskiej. Odwrót. I oto na tej pozornie barwnej taśmie:
„Długimi drogami, niekończącymi się bezdrożami, dniem i nocą... Konie tuliły uszy i przysiadały na zadach, Ludzie nieprzytomni ze zmęczenia, brnęli zmąconymi szeregami. ...Jak przemajaczone w gorączce mijały noce na wozach lub w ohydnych chałupach, dni wlokły się i obracały jak wozowe koła w roztopach. Ludzie dziczeli. Cały widnokrąg życia zaciągnął się mściwą nudą... Później stawał bezruch nad frontem na całe tygodnie i ustalała się rutyna przyziemnego życia z dnia na dzień, w której już na spokojnie rdzewiała i próchniała od wewnątrz wrażliwość dla wzniosłych pojęć. W okopach wybierano wszy i z nudów oddawano strzały w kierunku przeciwnika".

Niesłusznie, że jakoby „realistycznie" jest pisać łatwo. Najtrudniej przedstawić jest zawsze nagą prawdę lub do niej podobną. TaIent literacki Wędziagolskiego pozwala mu utrwalić na kliszy również tło, którego się zazwyczaj unika w malunkach wojny, mianowicie jej nudę. Tzn. te długie tygodnie wypełniające czas pomiędzy epizodami krótkich spięć. Zabójstwo Rasputina było niewątpliwie „wielką przygodą". Ale to tam, w Petersburgu, zaś na froncie w Karpatach:
„...śnieg, utrudniając komunikację z okopami, potęgował świadomość bezsilnych skazańców, odciętych od świata i życia. Znów nuda stawała się powszechną zmorą, znów marniała nadzieja, że coś się przecie zmieni i odmieni martwą kolejność jednostajnych dni... Po kilku dniach poruszenia zabójstwem Rasputina w naszym głuchym zakątku między górami, a zapewne wszędzie indziej na froncie, znów się rozpoczął okres zautomatyzowanej nudy... ".

******

Wędziagolski pisze:
„Od społeczeństwa, od inteligencji w dół, przenikała inspiracja rewolucyjna. Żołnierz wprawdzie nie potrzebował jej dla odczucia gorzkiego zawodu, gdy zamiast obiecywanych zwycięstw przyszły klęski. Nieudolność dowództwa traktował jako osobistą krzywdę"...
(…)

Tymczasem przebieg kampanii, niefortunny dla Rosji, zaostrzał wewnętrzną polaryzację. 80 procent inteligencji rosyjskiej:  „stanowili liberałowie i zwolennicy socjalizmu". I - jak pisze Wędziagolski:
„Nadszedł wreszcie ten dzień wymarzony przeklęty, zapowiedziany tylokrotnie przez poetów, proroków i filozofów, dzień o podwójnym obliczu, dzień pozornie sprawiedliwy i błogosławiony jako świt ku powszechnemu szczęściu, gdy w rzeczywistości był zmierzchem przed straszliwą nocą, unicestwieniem wszelkich nadziei".

WędziagoIski staje się prezesem Rewolucyjnego Komitetu 8-ej Armii.
https://pl.wikipedia.org/wiki/8_Armia_(Imperium_Rosyjskie)

Wkrótce potem zbliża się do Sawinkowa, który jest zrazu wojennym komisarzem tymczasowego Rządu, a niezadługo ministrem wojny. Wielkie imię Sawinkowa, rewolucjonisty-terrorysty z ubiegłej epoki, otwiera mu zrazu drogę kariery rewolucyjnej, Ale skutki "pogłębiania rewolucji" otwierają mu jednocześnie oczy na rzeczywistość, leżącą poza obrębem doktryny. Sądzę, że w ten sam sposób jak Wędziagolskiemu. Może stąd ich zbliżenie? Wędziagolski staje się odtąd wiernym towarzyszem dążeń i przygód Sawinkowa.

Zaczęło się od wydania przez „Tymczasowy Rząd" "prikazu nr 1", t.zn. o powołaniu wojskowych komitetów rewolucyjnych. To za Kiereńskiego. Ten rozkaz nr 1 stał się usprawiedliwieniem anarchii, rozkładu armii i wszelkich zbrodni popełnionych pod jego egidą.
„Zrodził go - pisze WędziagoIski - strach rewolucyjnych cywilów, by żołnierzom nie przyszło do głowy poprzeć swoimi karabinami taką czy inną kontrrewolucję... W miarę bowiem jak niezłomna wiara, że wystarczy obalić carat a wszystko będzie dobrze, zaczynała chwiać się w obliczu anarchii, wzrastał w obozie republikański strach przed kontrrewolucją, ekscytowany do form maniactwa, który oślepiał i znieczulał na niebezpieczeństwo bolszewizmu".

- Nie było już odwrotu: „Głos ludu, głos Boga" podniesiony do dogmatu, doprowadził do podeptania i Boga i ludu.

W tym miejscu zaczyna się to, co WędziagoIski ma najważniejszego do powiedzenia ze swych przeżyć, obserwacji i konstatacji. W przeniesieniu na czasy dzisiejsze, można by to traktować jako ostrzeżenie przed dużymi i małymi, ale zastraszającymi analogiami do "kiereńszczyzny".

Minie więcej niż pół wieku, niewielu już ludzi na świecie wie, kim był Kiereński. Ale zapoczątkowany w 1917 roku  model zdaje się rozszerzać i obejmować świat cały. Można się sceptycznie, nawet drwiąco odnieść do podobnego uogólnienia. Zjawisko jest normalne: ci, którzy odpadli, umarli, zostają wraz z ich działaniem w tyle jak kamienie drogowe, a ci, którzy kroczą naprzód, nie potrafią sobie uświadomić, że tamci byli kiedyś współżyjącymi, współdziałającymi, że mogą być współtwórcami tego, co jest dziś.

WędziagoIski odsłania nam istotę "kiereńszczyzny". Nie tę z historycznej anegdoty, ale tę z ducha i zasady, która otwarła drogę bolszewizmowi. Zasada ta brzmi: „WRÓG LICZY SIĘ TYLKO Z PRAWA”.

Jednocześnie z ukazaniem się książki Wędziagolskiego, pisze w Ameryce stary socjalista rodem z Wilna, Dawid Szub:  …”Oni widzieli niebezpieczeństwo tylko z prawa... Gdy w lipcu 1917 Lenin podjął pierwszą próbę przewrotu bolszewickiego, delegacja mienszewików, na czele z Fiodorem Iljczem  Danem (syn petersburskiego aptekarza Ilji Gurwicza; matka: Ida Mojsiejewna Rozental  -  przypis S.O.) pospieszyła do Kierenskiego, aby, za Boga, tylko nie wysyłał kozaków dla stłumienia leninow-skiego zamachu!...".

Sawinkow, będąc już ministrem wojny w rządzie Kierenskiego, wypromował gen. Korniłowa na naczelnego wodza. W tym czasie Wędziagolski, będąc komisarzem przy 8-ej armii, wchodzi automatycznie w skład petersburskiego Sowdepu (Sowiet Deputatow - Rada Deputowanych (Ludowych)  -  przypis S.O.) i popiera poczynania Sawinkowa. Korniłow podejmuje marsz na Petersburg celem uratowania Rosji przed bolszewizmem: „Nie rewolucję trzeba pogłębiać, ale ojczyznę trzeba ratować!".

Rząd Kiereńskiego miał okazję rozprawić się ostatecznie z partią Lenina. Ale... pisze WędziagoIski:
„... wierzono, że najświętszego ołtarza rewolucji należy bronić wspólnie przed kontrrewolucją... Wojenny komisarz Kwatery Głównej przy Kiereńskim, Włodzimierz Stankiewicz, kowieński szlachcic z dziada pradziada, i socjal-rewolucjonista z wyboru, oko i ucho Kiereńskiego, zastrzegł się przeciw środkom prewencyjnym przeciwko bolszewikom,  jako kolidującym z pojmowaniem wolności i niebezpieczeństwem ze strony kontrrewolucji...".
(Włodzimierz Stankiewicz ur. w Birżach 1884, zm. Waszyngton 1968; na emigracji od 1944 r. jako Vladas Stanka; przypis S.O.)
 - Dalej pisze Wędziagolski: "..Dołączył się do tego sabotaż kolejarzy, pociągi z wojskiem Korniłowa były co kilka kilometrów zatrzymywane...Kiereński zaś rzucił na stół gry swoją kartę:
Obrona demokratycznych zdobyczy rewolucji! Wszyscy do walki z szalonym generałem, który zdradził rewolucję!...Stłumienie Korniłowskiego powstania, które było podjęte w imię dobra republiki, a zostało naświetlone, zgodnie tak przez rząd jak bolszewików, jako zbrodnia i zdrada, stało się usankcjonowaniem anarchii. W ten sposób każda próba ukrócenia rozbestwionych mas została napiętnowana mianem kontrrewolucyjnej zdrady".
- I oto w obliczu tych wypadków „na danym etapie", Wędziagolski, który był kiedyś „prawie" SDKPiL, wyznaje teraz:
"Strach przed kontrrewolucją oślepiał i zaślepiał nawet skądinąd inteligentnych i rozsądnych ludzi...
Co pozostawało więc? Z obowiązku świadka ówczesnych wydarzeń odważam się twierdzić, że być może tylko przywrócenie monarchii z jednoczesną reformą rolną, mogłoby skutecznie przeciwdziałać bolszewizmowi".

Istotnie, przyznajmy, takie stwierdzenie to duża odwaga ze strony autora. Nie tylko na „ówczesnym etapie", ale może jeszcze większa na - dzisiejszym...
(recenzja napisana przez Józefa Mackiewicza w 1972 r. – przypis S.O.)

Wędziagolski pisze dalej:
„W wyborach do Konstytuanty bolszewicy mieli zaledwie 13%, ale gdy Sawinkow w sierpniu 1917 r. zażądał od Kiereńskiego aresztowania wszystkich członków centralnego komitetu bolszewickiej partii - Kiereński z niezwykłą u niego stanowczością - powiedział:  NIE! Nastąpiła dymisja Sawinkowa. ... Inteligencja szła za masami jak skazaniec przykuty do swej taczki. Bardziej w trosce o uszanowanie ideałów wroga, a przede wszystkim w obawie o jego bezpieczeństwo. Byłe nie splamić sobie rąk „krwią ludu” ...Demokracja stawała się dyktatorem mody. Najwyżsi wodzowie armii spieszyli zgłosić swoją solidarność z rewolucją. W najelegantszych salonach było towarzyską nieprzyzwoitością „wątpić w demokrację"".
- "Przytoczę - pisze WędziagoIski - autentyczny wypadek: Sekcja Delegatów Robotniczych Szkłowskiej Rzeźni zażądała od ministra, aby wyraził ostre potępienie Jego Królewskiej angielskiej Mości za skazanie tubylca w Singapore na karę chłosty za złodziejstwo. I minister musiał się wdawać w rokowania z tą delegacją robotniczą... Rząd Kiereńskiego trzymał się kurczowo fikcji, że partia bolszewicka reprezentuje tylko „przeciwników politycznych”. Wrogowie to monarchiści i kontrrewo- lucjoniści."
.. Borys Sawinkow za próbę ratowania republiki, został napiętnowany przez własną socjalistyczną partię i przez wszystkie bratnie, z bolszewicką - rzecz jasna - na czele, jako reakcjonista i wróg ludu...
Książę Ceretelli, jeden z przywódców socjaldemokracji, był nawet autorem sloganu, że kto walczy
z bolszewikami - walczy o restytucję monarchii.
(Iraklij/Kaki Georgijewicz Cereteli, podchodził z zachodniej Gruzji – region Imeretia; rodzina nie miała korzeni książęcych; jego ojciec był pisarzem i działaczem kulturalno-społecznym; przypis S.O.)

I tym sposobem doszło do tego, że z bolszewikami nie walczył nikt... Komitety rewolucyjne wszystkich formacji nawołują przy tym rząd do „pokojowego załatwienia konfliktu z partią bolszewicką''.
(Dziś powiedzielibyśmy: do „pokojowego dialogu", przypis Autora).
WędziagoIski opisuje, że gdy do Moskwy przybył wysłannik dońskiego atamana Kaledina, kpt. Sokołow, proponując natychmiastową zbrojną pomoc przeciw bolszewikom, i zameldował się w prawicowym Komitecie Działaczy Społecznych, będącym ekspozyturą moskiewskiej burżuazji, milionerów i fabrykantów - Komitet ten uchylił się od przyjęcia tej pomocy, jako pochodzącej ze źródła „wybitnie reakcyjnego".
https://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksiej_Kaledin

(…)

Wędziagolski:
„Ostatnia odsłona tragedii rozpoczęła się w dniu 25 października (starego stylu) 1917 r. Stała się wstępem do długoletniego dramatu świata, który trwa do dziś i nikt nie wie kiedy się skończy i czym się skończy".

******

Wędziagolski wyraźnie swoją refleksję kieruje nie do Rosji, nie do Polski, lecz do całego świata.
Gdy to się czyta dziś, w roku 1972, tak zdawałoby się odległym od tamtych wypadków,  trudno doprawdy oprzeć się wrażeniu że nastroje panujące w t. zw. wolnym świecie wykazują wiele, czy zbyt wiele, analogii z "kiereńszczyzną", powiedzmy to w cudzysłowie.

Aleksandr Błok w swym słynnym poemacie "Dwanaście ", pisał w 1918 r. (w dosłownym tłumaczeniu):

Stoi burżuj, jak pies głodny,
Stoi milczący, jak pytanie,
A stary świat, jak pies bezpański
Stoi za nim, podwinąwszy ogon
( podżawszij chwost)

Ten świat  „z podwiniętym ogonem" wobec komunizmu, to przepowiednia dosyć celna.
- Pisał poeta Osip Mandelsztam dziesięć lat później w Leningradzie: „Klasyczna poezja to - poezja rewolucji".

Pisała już w naszej epoce sztokholmskich "Kongresów Pokoju", Anna Achmatowa cykl o "Słowie Pokoju", wychwalając Stalina. i zwracając się w odezwie „Do oszczerców": „Nam nie straszne zagraniczne łgarstwa. My własną prawdą jesteśmy silni... Spętane narody śnią o gwiazdach na basztach Kremla...".   (Zmuszona, biedaczka, zmuszona).
- To są poeci rosyjscy budzący dziś szczególne roztkliwienie wśród intelektualnego "establishmentu”.

W organie emigracji polskiej w Londynie (2 września 1972) przeczytałem rzeczowe uzasadnienie wschodniej polityki Piłsudskiego:  
„...uważał Naczelnik Państwa zwycięstwo bolszewików nad białymi generałami za mniejsze zło, poza tym zaś był głęboko przekonany, że w tej walce bolszewikom, a nie ich przeciwnikom, przypadnie zwycięstwo".

Uzasadnienie poparte jest wnikliwą analizą tego stanowiska z punktu interesu polskiego. Lloyd George stawkę na bolszewików uzasadniał z punktu interesów angielskich. Stresemann w Rapallo - z punktu interesów niemieckich. Benesz - z punktu widzenia czeskiego. Wszystkie te punkty były podmurowane realizmem politycznym i względami interesu państwowego.
- Melchior Wańkowicz pisał wtedy swą "Opierzoną rewolucję".

Poprzez "Front Populaire" we Francji, wojnę domową w Hiszpanii, kiedy to, kto mógł tylko stawał po stronie "czerwonych", doszliśmy do Churchilla i Roosevelta. Tymczasem jednak pojawił się jeszcze konkurent do socjalistycznej chwały, Adolf Hitler, ze swym nacjonal-bolszewizmem.

Paweł Starzeński w swej książce („Trzy lata z Beckiem") przypomina słowa ministra Becka:
„Te dwa systemy, te dwie nowoczesne religie są tak do siebie zbliżone, że się nawzajem wykluczają".

Słusznie. Dlatego może musiało dojść między nimi do spięcia.

Ale „zbliżoność" ich polegała nade wszystko na wspólnej, zapiekłej nienawiści do "prawicy", do wszelkiej kontrrewolucji. Ten fakt został zafałszowany po wojnie, ponieważ hitleryzm uznano wtedy za zło absolutne, więc, w nastrojach które nazywam "neo-kiereńszczyzną", nie mógł być ujawniony jako "socjalizm". Zrobiono z niego "prawicę" i "reakcję". Natomiast autentyczną kontrrewolucję oficerów, którzy chcieli zgładzić Hitlera, przefarbowano na rzeczników "demokracji", niemal socjalizmu. Bo w myśl obowiązującego dogmatu, żaden socjalizm nie może być "zły", analogicznie jak żadna kontrrewolucja "dobra".
(…)

Wszyscy wiemy, do czego doszło dzisiaj. Obowiązuje doktryna, że bolszewizm jest w każdym razie "postępem" ... w porównaniu do tego, co było przed nim. Tak samo jak obowiązywała za czasów Kiereńskiego.
(...)

Słowo: "kontrrewolucja" jest dziś formą obelżywej połajanki, analogicznie jak było "rugatielnym" słowem w okresie Kiereńskiego. Wszystkie ośrodki masowego przekazu na Zachodzie wyrażają akurat głębokie oburzenie na proces w Pradze za to, że dobrych komunistów czeskich z „praskiej wiosny" przezywa się oszczerczo „kontrrewolucją"! Gdyby dziś papieżowi w Rzymie „zarzucić",  że jest antykomunistą, Kuria Rzymska zaprzeczyłaby tej „insynuacji" w słowach godnych, ale niepozbawio-nych, sądzę, wewnętrznej irytacji. Komunizmu nie wolno zwalczać, z komunizmem należy prowadzić - Dialog.. .

Karol Wędziagolski odsłania w swoich "Pamiętnikach" dość szczegółowo i obrazowo jak i kiedy to wszystko się zaczęło.

******

A jednak w jednym, ważnym punkcie było inaczej, ja bym powiedział: „lepiej", a wrogowie powiedzie-liby: "gorzej". Mianowicie na t. zw. dziś "odcinku młodzieżowym". Wtedy nie tylko wychowankowie szkół kadeckich i wojskowych stali się oparciem kontrrewolucji, ale w przeciwieństwie do dzisiaj, również studenci uniwersytetów i nawet gimnazjaliści.

Wędziagolski, po przedostaniu się do "białego" Rostowa, pisze.:
„...ulicami maszeruje oddział zbyt młodo i zbyt inteligentnie wyglądających żołnierzy. Ich twardy krok, wzorowa doskonałość szeregów, idealna przepisowość ekwipunku i czyste, ciemne błyski na stali bagnetów na chwilę rozradują serca. Na chwilę, bo są wśród nich prawie dzieci. Kadeci od czwartej klasy w górę, gimnaziści, studenci i junkrowie młodszych kursów, wszyscy przemienieni w żołnierzy ochotników" .

- Zresztą rzecz jest powszechnie znana z historii. Nawet w słynnym filmie wg B. Pasternaka "Doktor Żiwago", produkcji zachodniej, nie omieszkano nam pokazać, jak odrażająca fizjonomia zramolałego generała, ukryta w krzakach, szczuje uczniaków, dzieci prawie, do walki z bolszewikami...
(Film w reż. Davida Leana, 1965. Koprodukcja USA - Wielka Brytania - Italia; w roli głównej Omar Sharif; – przypis S.O.)
(…)

Niezmiernie ciekawe są przeżycia i obserwacje Wędziagolskiego również po stronie „białej”,  której nie szczędzi ostrej krytyki. Później jego przedostanie się do Kijowa pod rządami hetmana Skoropadskiego i niemiecką okupacją.
https://teatrnn.pl/brama-do-wiedzy/hetmanat-pawla-skoropadskiego-z-1918-roku-panstwo-nie-ukrainskie/

Nie ze wszystkim mógłbym się zgodzić, zwłaszcza że w ocenie Skoropadskiego autor popada trochę w tromtadrację. A to raz dostrzega w nim czynnik wrogi, który sam zwalcza, w innym miejscu mówi, iż był to czynnik ratujący przed chaosem. WędziagoIski jest człowiekiem o kilku funkcjach, jednocześnie łącznikiem z kontrrewolucją rosyjską, zaufanym polskiej POW, rzecznikiem Sawinkowa i jego koncepcji. Ma kontakty z Ukraińcami i nawet z bolszewikami. W Kijowie styka się też po raz pierwszy z szeregiem wybitnych nazwisk Polski Piłsudskiego i późniejszymi dygnitarzami naszego dwudziesto-lecia. Jego obserwacje są cenne historycznie, a nieraz precyzyjnie trafne. Jeszcze raz dostrzega narodziny pewnej, cechy, jakże charakterystycznej dla późniejszej epoki. 
(…)

Wędziagolski jest prawie apologetą Piłsudskiego, a w każdym razie gorącym jego zwolennikiem.  Przytoczone więc fakty nie pochodzą z niechętnego nastawienia. A było tak: w początkach 1919 roku. WędziagoIski jest już  w Warszawie. Tu nawiązuje lub odnawia liczne kontakty Wymienia m. in.: Wieniawa Długoszowski, Miedziński, Sosnkowski, Matuszewski, Gunther, Strug, Michał
Sokolnicki, Leon Wasilewski, Schaetzel.

O własnej koncepcji politycznej pisze:  „Uważałem, że należy nawiązać łączność z rosyjskim obozem republikańskim korzystając z pomyślnej koniunktury dla rozwiązania odwiecznego sporu polsko- rosyjskiego z korzyścią dla obu stron. Nie miałem powodów wątpić w szczerość intencji moich rosyjskich przyjaciół ze Związku Odrodzenia Rosji (Sawinkow, Czajkowski, Plechanow Rodiczew, Fiłosofow i in.)
- Marszałek Piłsudski - mimo całej niechęci do Rosji - przychyla się do tej koncepcji, obdarza Wędziagolskiego zaufaniem I poleca mu zmontowanie tego projektu.

W tym czasie Wędziagolski ogłasza w prasie warszawskiej szereg artykułów zdecydowanie antybolszewickich. Przy tym czyni błąd, do którego sam się  przyznaje:
 „dawałem wyraz przekonaniu, że bolszewicki przewrót nie ma żadnych szans trwałej egzystencji i stabilizacji. Oczywiście, był to mój błąd, by nie powiedzieć bardziej dosadnie. Mylili się wszakże w owym czasie wszyscy, i znacznie mądrzejsi ode mnie i ci, którym nie wolno się było mylić". Charakterystyczne dla ówczesnej aury politycznej w Polsce, że Wędziagolski obracając się osobiście głównie w sferach „piłsudczyków” i związanej z nimi PPS,  artykuły swoje ogłasza w gazetach „endeckich” (Gazeta Warszawska, Kurier Warszawski).  Bo jak pisze:  

"Robotnik” w owym czasie nie mógł w tak demonstracyjny sposób przeciwstawiać się programowi i taktyce rządu Komisarzy Ludowych w Moskwie na ich własnym terenie. Byłoby to ryzykowaniem konfliktu z nastrojami i opiniami proletariatu, który w rozterce ducha żywił nadzieje, że wbrew temu co piszą wrogowie bolszewików, to tam właśnie zaświtała zorza wyzwolenia".

Wędziagolski z polecenia Piłsudskiego urzeczywistnił plan owego porozumienia z antybolszewickim Związkiem Odrodzenia Rosji, skupiającym środowisko niechętne monarchicznej, generalskiej kontr-
rewolucji. Sawinkow zostaje przyjęty przez Piłsudskiego, ustalono zasady politycznej działalności organizacji rosyjskich w Polsce. Powstaje Komitet Rosyjski na którego czele staje Sawinkow. Wchodzą do niego m. in. znani pisarze jak wielki wielbiciel Piłsudskiego Dymitr Mereżkowski, Zinaida Gippius, Fiłosofow.
 - Przychodzi rok 1920. Utworzona zostaje organizacja wojskowa (gen. Pieriemykin, Głazienap, hr Pahlen). Włączono do niej oddziały Bułak-Bałachowicza i esauła Jakowlewa. Rosyjskie formacje po stronie Polski osiągają liczbę 80 000.

W Bitwie warszawskiej bolszewicy zostają rozbici. Zwycięska armia polska idzie naprzód. Raptem 12 października (1920 r.  – przypis S.O.) Piłsudski zawiera rozejm z bolszewikami. Wojska Komitetu Rosyjskiego, które zapędziły się zbyt daleko, znalazły się najzupełniej osamotnione - pisze Wędziagolski.

- "Rząd polski bowiem najskrupulatniej i uczciwie przestrzegając warunków zawartego z bolszewi-kami rozejmu przerwał natychmiast wszelką pomoc wojskowym oddziałom Komitetu znajdującymi się poza granicami kraju, zaś w granicach swego terytorium był zobowiązany do natychmiastowego rozbrajania i internowania każdej jednostki" - i dalej:
„… kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy Komitetu internowano w obozach. Nagle, gdy w Warszawie zainsta- lował się bolszewicki poseł Karachin, wiceminister spraw zagranicznych Jan Dąbski, na jego żądanie, wymógł na rządzie polskim wydalenie z granic państwa w ciągu 24 godzin wszystkich członków Rady Rosyjskiego Komitetu Politycznego".

 … w ciągu 24 godzin. Tu następuje zgrzyt.  (…) Wędziagolski jest - jak wspomniałem -  wielbicielem osoby Piłsudskiego. To nie upoważnia go wszakże - w opisaniu prawdy historycznej - do wprowadzania w błąd czytelnika przez ukrywanie tej prawdy za fasadą formalnego wybiegu.
Każdy, kto zna tamte czasy - a Wędziagolski zna je lepiej od innych - wie doskonale, że pozycja Piłsudskiego była tego rodzaju, iż żaden wiceminister Dąbski nie mógł powziąć takiej decyzji w takiej sprawie. Tym bardziej wymóc jej na rządzie polskim. Jest to wersja więcej niż naiwna, bo śmieszna w zestawieniu z władzą sprawowaną wtedy de facto przez Piłsudskiego. Zresztą uczciwość nie pozwala Wędziagolskiemu na podtrzymywanie jej dalej. Jest wtedy do głębi wstrząśnięty i porywa się do publicznego potępienia: „ tego rodzaju policyjnej likwidacji wczorajszych sojuszników i przyjaciół na żądanie wczorajszych wrogów (nota bene  pobitych – przypis Autora). Brutalne wyrzucanie moich przyjaciół Rosjan za pomocą policji spadło na mnie jak grom”.
 - Biegnie więc do Piłsudskiego:
„Zostałem przyjęty przez Naczelnika Państwa, który w serdecznych słowach okazał współczucie dla mego wzburzenia. I zakończył słowami: Trzeba się nauczyć zapominać o przykrych obrotach w sprawach publicznych. W budowaniu tych spraw trzeba mieć twarde serce".

Można powiedzieć, iż twarde ostrzeżenie padło u progu nowej epoki pod adresem antykomunistycz- nych emigrantów.  Wprawdzie  to jeszcze nie analogia do wydania bolszewikom Kozaków w Lienz, w 1945 r. oraz oddziałów ROA przez Anglików I Amerykanów.  
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/historia-bardzo-mao-znana
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/oficerskie-sowo-honoru

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/angielska-robota

Ale przecież Komitet Sawinkowa i jego towarzysze nie walczył przeciwko naszym sojusznikom (jak np. Kozacy przeciwko Brytyjczykom), przeciwnie, byli oni  naszymi sojusznikami w wojnie 1920 roku.

(…)

********

Wykaz moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty



tagi: rok 1920 

stanislaw-orda
11 listopada 2022 20:23
11     1308    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

OjciecDyrektor @stanislaw-orda
11 listopada 2022 20:41

Pamiętnik Wędziagolskiego napisała Barbara Toporska (Wędziagolski jej opowiadał lub przedłożył swoje "notatki") - druga żona J. Mackiewicza. Sam Mackiewicz się zastanawiał w jednym z listów (do redaktorów "Wiadomości"), czy to wszystko było prawdą, czy jednak część zmyślił p. Katol. Bo takiej "jazdy" nie każdemu dane jest przeżyć w swoim życiu.

Z tego klimatu warto jeszcze polecić "Droga powrotna" - Janusza Kowalewskiego. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @OjciecDyrektor 11 listopada 2022 20:41
11 listopada 2022 20:55

Wędziagolski nie jest popularyzowany. Np. jeden z jego aforyzmów miał  brzmienie:

"W wojnie  z Niemcami nie jest hańbą nosić rosyjski mundur".
No to jak miałby być.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @stanislaw-orda
11 listopada 2022 21:12

No fakt....ale dobrze się czyta ten pamiętnik... dzięki Toporskiej. 

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @stanislaw-orda 11 listopada 2022 20:55
11 listopada 2022 23:14

Z pewnością lepiej pan wie, jak ja, o czym pan pisze.Ale odniosłam inne wrażenie,co do aforyzmu

" W wojnie  z Niemcami nie jest hańbą nosić rosyjski mundur "

Ja nie odniosłam wrażenia,że było aforyzmem znanym wszystkim. I z tego powodu jest mało popularyzowany ."Wśród wielu spotkań, także z dalszą rodziną, ale i z rozmaitymi Rosjanami, była też rozmowa z Aleksandrem Świętochowskim", który dał mu rozgrzeszenie na dalszą drogę i wtedy padły te słowa (?)  Z pewnością pamiętniki Karola  Wędziagolskiego to jeden z najciekawszych epizodów świadka tamtych wydarzeń .W skrócie:carat/rewolucja/bolszewizm/ i...Polska/w końcu emigracja/śmierć

Jakże miał rację nazywając  bolszewicki przewrót "wodewilową uwerturą do tragedii".To nie miało się prawa udać ,a jednak...Można śmiało powiedzieć,że wtedy świat miał dziwne bielmo na oczach.

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @BTWSelena 11 listopada 2022 23:14
12 listopada 2022 05:07

Jako pisarz emigracyjny w ogóle nie jest znany, a w okresie PRL-u był  "banitą" podlegającym cenzurze.

Bez względu na taki czy inny aforyzm.

Zacytowałem  akurat ten, bo oto Niemcy okazują się  naszym "sojusznikiem".

Tysiąc lat historii jak psu w ....

Nie wiem jak jest aktualnie w programach edulacji, choć  zakładam, że w "czeciej erpe" nadal nie uświadczy publikacji Wędziagolskiego w lekturach szkolnych. Ciekawe również , czy znajdują się w nich  jakieś tytuły Józefa Mackiewicza.

Miałem kilka razy okoliczność rozmawiac z nauczycielkami "polonistkami". Gdy wymieniałem nazwiska pisarzy  emigracyjnych, otwierały szeroko oczyt, słyszac je po raz pierwszy w życiu. Co prawda miało to miejsce jakieś 10-15 lat temu, zatem może  od tego czasu sprawy uległy zmianie.

A opinię na temat  tzw. "znania" mam od dawna wyrobioną. Dlatego na swoim blogu od czSU DO CZASU prezentuję probki twórczości  emigracyjnych pisarzy ze swiadompością, ze i tak nikt po ich utwory nie siegnie. Ponadto pokolenie, które miało nawyk czytania książek, wymiera w tempie przyspieszonym.
A pozostali jeszcze przy życiu doczesnym   jego reprezentaci, mają na ogół problemy okulistyczne.

Reasumując, przepadło. I się nie wróci.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @stanislaw-orda 12 listopada 2022 05:07
12 listopada 2022 11:42

To że był "banitą" w czasach sowieckiego panowania w Polsce to nie dziwota.Takie "ptaszę"dla wszechwiedzącego wywiadu sowieckiego.Dziwię się czasami,czytając jego wspomnienia,że zostawiono go w zdrowiu....Ale udało mu się przeżyć .Cenzury wcześniej nie było,bo wyjechał na emigrację praktycznie wraz z wybuchem II wojny światowej i minęło 27 lat do czasu gdy opublikował swoje wspomnienia ,dzięki Barbarze Toporskiej,która własciwie była autorką tych wspomnień...Z pewnością wiernie je opisała ,to nie ulega wątpliwości... I z opóźniem wiemy o tym fakcie.Czy było to celowe ,przez następnych cenzorów? .To jest pytanie ....

BO zanim emigracyjni cenzorzy "ustalili" sławę wspomnień ,to prawie następnych 17 lat ,od wydania pamiętników,aby cokolwiek dało przebić się do świadomości następnych cenzorów.Więc niech się pan nie dziwi ,że polonistki otwierają szeroko oczy na nazwisko Karola  Wędziagolskiego . I kto ma wolę ,to nie ma problemów okulistycznych.Tak myślę...

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @BTWSelena 12 listopada 2022 11:42
12 listopada 2022 13:20

Gdyby otwierali oczy tylko na nazwisko Wędziagolskiego, to nie byłby problem. Ale przecież  polska literatura emigracyjna praktycznie w całości pozostaje poza horyzontem ich percepcji.
Что было, смылось.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @stanislaw-orda 12 listopada 2022 13:20
12 listopada 2022 14:46

Problem jest taki, że o wiekszosci emigeacyjnych pisarzy m8zna sie eiwiedzieć w zasadzie tylko czytajac innych emigracyjntch pusarzy - no. list Józefa Mackiewicza. U nas lansuje się kilku tzw. emigracyjnych, cxyli Miłosza, Herberta, Hłasko (wiem że ti śmueszne ale spotkalem sie z tym że Hłasko to pisarz emigracyjny). O Troscianko, Pragier, Kowalewski, Straszewicz nikt ingdy nie słyszał

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @OjciecDyrektor 12 listopada 2022 14:46
12 listopada 2022 14:55

Tak, to głownie autorzy związani z ośrodkiem paryskim ("Kultura" i "Zeszyty Literackie" Giedroycia).

O ośrodku londyńskim Grudzewskiego ("Wiadomości")  czy o wydawnictwach zaatlantyckich (fakt, że bardzo niszowe), nie ma w ogóle już z kim rozmawiać.

Proponowałbym znaleźć linki do Archiwum Emigracji przy UMK w Toruniu.

Np.:

Jadwiga Maurer
https://www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji/gazeta/ae_16/31_Rostropowicz.pdf

Lech Paszkowski
https://apcz.umk.pl/AE/article/view/AE.2013.013/4599

Michał Sokolnicki
https://apcz.umk.pl/AE/article/view/AE.2013.017/7249

Danuta Mostwin
https://www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji/gazeta/ae_15/31_Clark.pdf

Zygmunt Nagórski
https://www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji/gazeta/ae_15/32_Karkowski.pdf

Jerzy Pietrkiewicz (ps. Peterkiewicz)
https://www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji/gazeta/ae_12.pdf   (str. 330 – 332)

Władysław Pobóg-Malinowski
https://www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji/gazeta/ae_10.pdf   (str. 91 – 116)

Herminia Naglerowa
https://www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji/gazeta/ae_11.pdf     (str. 81 – 96)

Stefania Kossowska
https://www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji/gazeta/ae_7.pdf    (229 – 234)

Janina Kościałkowska
https://www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji/gazeta/ae_7.pdf    (301 – 302)

 

oraz  kilkadziesiąt innych

 

 

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @OjciecDyrektor 11 listopada 2022 20:41
16 listopada 2022 14:06

zbyt wiele to nie zmienia odnośnie  percepcji treści zawartych w zamieszczonej publikacji

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować