Raduj się kto może
Tytuł notki jest od tzw. czapy, ale może niekoniecznie tak zupełnie. W każdym razie absolutnie nie nawiązuje do modnych współcześnie, mniej lub bardziej apokaliptycznych wizji. Jako że znane są takie wizje z czasów starożytnych jak też z wieków średnich oraz czasów nowożytnych, trzeba by wałkować banalne nihil novi, oczywiście w dekoracjach właściwych aktualnej epoce historycznej. Tylko nie wiadomo po co, skoro o takim finale swojej egzystencji i tak nie zadecyduje wszak gatunek określany ze sporą dozą ironii nazwą jako homo sapiens. A zatem ad rem.
Dla wyizolowania nowych pierwiastków promieniotwórczych Maria Salomea Skłodowska-Curie wykorzystywała w paryskiej pracowni swojego męża Piotra Curie, surowiec zawierający rudę uranową, używany przy produkcji farb, czyli tzw. blendę smolistą (wówczas blendę taką pozyskiwano głównie w okolicy miejscowości Sankt Joachimsthal (Dolina św. Joachima) w Rudawach. Obecnie jest to czeski Jáchymov (po polsku Jachimów) w pobliżu granicy z niemiecką Saksonią (vide: ANEKS).
Owa pracownia to, wg wspomnień samej badaczki, „szopa z desek szalunkowych z podłogą wylaną asfaltem i szklanym, przeciekającym dachem”. W tejże szopie małżonkowie Curie w latach 1896 -1906 „przerobili”, dziesięć ton tego surowca dostarczanego w 20 kg workach (pył skalny wymieszany z igliwiem), warząc go w blaszanych kotłach. Henri Becquerel, francuski naukowiec współpracujący z małżonkami Curie, znalazł w 1896 r. dowody na samoistną energię przypominającą promieniowanie rentgenowskie (i zapewne per analogiam nazwanej „promieniotwórczością”). Powodem dalszych badań były wskazania, że niektóre z rud uranu różniły się mocą promieniowania, a jeszcze niektóre z nich nawet przewyższały tym parametrem uzyskany czysty, metaliczny uran. Oznaczało to, że w rudzie uranowej muszą znajdować się jeszcze inne pierwiastki wykazujące samoistną promieniotwórczość. I właśnie znalezieniem tych innych zajęli się małżonkowie Curie.
Jakkolwiek pierwszą nazwą dla nowego pierwiastka miał być był w zamiarze Marii Curie polon (oczywiście od Polonia), ale póki co nie znalazła sposobu na oddzielenie go (wyizolowanie) z soli bizmutu. Bo oto wcześniej małżonkowie zdołali wyizolować inny pierwiastek promieniotwórczy z soli baru – był to właśnie rad. Technikalia tej żmudnej i nudnej procedury pominę (chodzi głównie o to, że w trakcie ochładzania sole radu – chlorki – które są słabiej rozpuszczalne w wodzie niż sole bizmutu, szybciej ulegają krystalizacji w konsystencję proszku), ale jej rezultatem było wyizolowanie w 1902 r. jednej dziesiątej grama chlorku radu, czyli uzyskanie niezbitego dowodu na istnienie nowego pierwiastka.
Nagroda Nobla za to osiągnięcie przyznana w 1903 r. kobiecie była wówczas sensacją o skali porównywalnie większej niż 60 lat później lot pierwszej kobiety w kosmos. Otóż nagroda noblowska dopiero była w początkach swojego istnienia i mało kogo interesowali jej laureaci, zwłaszcza parający się enigmatycznymi dla szerokiego ogółu dziedzinami fizyki i chemii. Natomiast sensacja, jaką było uhonorowanie kobiety, spowodowała światowy rozgłos dla niej jak i przedmiotu odkrycia, czyli pierwiastka rad. Media zaczęły eksploatowanie nie tylko wątków romantycznych (casus: nagroda dla małżonków) ale też jawnie surrealistycznych, jako że nikt z ludzi mediów nie miał okazji obejrzeć radu na własne oczy. Niespotykane dotychczas właściwości nowego pierwiastka, jak błękitna, fosforyzująca poświata i niewidzialna radioaktywność, pobudzały wyobraźnię i kierowały ją w rejony czystej fantasmagorii, zapewne z braku materialnych podstaw do snucia bardziej zasadnych rozważań.
Kariera radu została ufundowana na tym, że niebawem po jego odkryciu stwierdzono, iż wykazuje się skutecznością przy leczeniu nowotworów. Co prawda odkryto także, że uszkadza skórę, ale było to potraktowane jako „mniejsze zło”. Toteż już w 1904 r. ruszyła w podparyskiej cegielni produkcja soli radu, a za tym przykładem, jak grzyby po deszczu, zaczęły powstawać kolejne wytwórnie. Rad został potraktowany jako cudowne panaceum na wszelkie możliwe dolegliwości i schorzenia. No bo skoro jest skuteczny w tak poważnych stadiach chorobowych jak guzy rakowe, to tym bardziej powinien okazać się przydatny w przypadkach mniej groźnych. Natycmiast ruszyła karuzela zastosowań dla terapii rakowej w rozmaitych dolegliwościach, poczynając od chorób krwi po choroby nerwów. Jeśli ktoś nie miał możliwości pojechać do kurortu z „wodami radowymi” (zob. Aneks), mógł skorzystać z tego dobrodziejstwa lokalnie, np. uczestnicząc w „radowych” balach tanecznych. „Radowe modelki” tańczyły tam w świecących kostiumach. Ale mógł np. zagrać również w „radową ruletkę”. Moda na rad zataczała wciąż szersze kręgi i określenie radium, zaczęto stosować powszechnie w charakterze chwytu reklamowego. Dodawano ten „naukowy” slogan do marki masła, cygar, piwa, czekolady, pasty do zębów, toniku do włosów, czopków czy prezerwatyw. Nawozy sztuczne pod nazwą „Aurora Radium” reklamowano jako „ogrzewające glebę”. Rad dodawano do karmy dla drobiu, do włóczki przeznaczonej na ubranka dla niemowląt i bieliznę osobistą, a także na swetry i pulowery. Wiarygodność producenci uzyskiwali poświadczeniem wydawanym przez Instytut Radowy, a napis du Laboitoire Curie de Paris całkowicie wystarczał nabywcy. Nie doczytywał on, że dalsza część poświadczenia informowała, iż dany preparat zawiera np. 5 milimicrogrammes radu w 1 gramie tegoż preparatu. Czyli pięć miliardowych części grama.
Euforia wokół radu przygasła, gdy zaczęły ujawniać się skutki jego „radosnego” stosowania. Rzecz jasna jedną z pierwszych ofiar choroby popromiennej była odkrywczyni radu. Ale było sporo innych ofiar. Firma US Radium Corp. z New Jersey (USA) produkowała , m. in., zegarki, których tarcze pracownice malowały fosforyzującą farbą. Przy wykonywaniu tej czynności trzymały one dla wygody czyste końcówki pędzelków w ustach. W efekcie na białaczkę oraz rozpad kości twarzoczaszki zmarło kilkanaście robotnic.
Przy okazji część producentów powoływała się na domieszkowanie radem zupełnie bezpodstawnie, nawet nie wiadomo czy celowo, czy z ignorancji. Np. perfumy o nazwie Atome 58 zawierały w nazwie liczbę atomową pierwiastka cer, który w stanie naturalnym nie jest promieniotwórczy, a ponadto występuje w skorupie ziemskiej w wielkości mniej niż śladowej (0,0045%). No, ale któż z kupujących owe perfumy mógł być tego świadomy.
Na zakończenie nieco refleksji innej natury. Jak wiadomo, Maria Salomea Skłodowska-Curie pozostaje, jak dotychczas, jedynym laureatem nagrody noblowskiej uhonorowanym w dwóch dziedzinach nauki: fizyki ( 1903 r.) i chemii (1911 r.). I jak wiadomo, nie została przyjęta w szeregi członków francuskiej Akademii Nauk, czyli w tym kraju , który oficjalnie szermował się hasłem „wolność, równość i braterstwo”. Jej córka, Irene Joliot-Curie, laureatka nagrody noblowskiej z chemii (1935) również nie została członkiem tejże Akademii. Dopiero Marguerite Catherine Perey, była asystentka Marii Salomei Skłodowskiej-Curie, a późniejsza dyrektor w Centrum Badań Nuklearnych w Strasburgu, odkrywczyni pierwiastka o nazwie frans była pierwszą kobietą przyjętą do ww. Akademii w 1962 r. Nie otrzymała ona nagrody noblowskiej, gdyż jej odkrycie miało miejsce w roku wybuchu II wojny (1939 r.), a potem w wyniku prac przy Projekcie Manhattan nastąpił wysyp odkryć wielu innych pierwiastków promieniotwórczych, więc dokonanie M. Perey znikło w tym tłoku. Wszystkie trzy wymienione kobiety-naukowcy zmarły na białaczkę.
ANEKS
Odkrycie wód o małej radioaktywności w 1905 r. przyczyniło się do przywrócenia światowego znaczenia tej okolicy, znanej z bogatych złóż srebra i ołowiu eksploatowanych od XVI stulecia, a wówczas już wyeksploatowanych, i dało początek rozwojowi przemysłu uzdrowiskowego. Zaledwie w rok później powstały tu pierwsze na świecie prywatne łaźnie do kąpieli radonowych. Bardzo dobre efekty terapeutyczne tych kąpieli spowodowały, że zdecydowano się na budowę hotelu uzdrowiskowego Radium Kurhaus - dzisiejszego Pałacu Radowego - który został otwarty w 1912 r. Obiekt ten uważano za jeden z najlepszych, jakie miała do zaoferowania ówczesna Europa. Wkrótce stał się miejscem, w którym leczyły się przede wszystkim ważne osobistości życia politycznego, kulturalnego i przemysłowego. W latach 30-tych XX wieku liczba odwiedzających uzdrowisko dochodziła do dziewięciu tysięcy rocznie. Jachimowskie łaźnie zyskały wówczas światową sławę.
Po II wojnie światowej Czechosłowacja znalazła się w „obozie socjalistycznym”, a Jachimów stał się obiektem przemysłu specjalnego i funkcje uzdrowiskowe uległy zawieszeniu z uwagi na rabunkową eksploatację tutejszych złóż rudy uranowej dla celów militarnych. I dopiero koniec wydobycia rudy uranowej na początku lat 60-tych XX w. umożliwił powrót do poprzedniego profilu działalności, czyli usług uzdrowiskowych. W 1975 r. rozpoczęło działalność nowoczesne sanatorium uzdrowiskowe akademika Běhounka, a po kolejnych siedemnastu latach otwarto Instytut Uzdrowiskowy Curie. Na początku lat 90-tych powstała spółka akcyjna Jachimowskie Łaźnie Lecznicze (Léčebné lázně Jáchymov), która zainwestowała w odbudowę Kopalni Uzdrowiskowej Zgoda (Svornost) i jej źródeł, modernizację Pałacu Radowego i innych domów zdrojowych. Uzdrowisko odzyskało renomę, a usługi SPA rozwijają się pomyślnie.
****************
Wykaz moich wszystkich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty
tagi:
![]() |
stanislaw-orda |
16 lutego 2025 14:19 |
Komentarze:
![]() |
chlor @stanislaw-orda |
16 lutego 2025 15:03 |
Jeszcze na tej fali entuzjazmu nazwano w latach 30 proszek do prania - Radion.
Z modyfikacjami składu produkowany pod tą nazwą jeszcze długo po wojnie.
![]() |
Tento @stanislaw-orda |
16 lutego 2025 19:33 |
Kąpiele w wodzie radonowej były (są?) dostępne w Lądku Zdroju. Sam z nich korzystałem przed wieloma laty jako kuracjusz w jednym z obiektów sanatoryjnych. Ani mi pomogły, ani (chyba?) nie zaszkodziły.
![]() |
stanislaw-orda @Tento 16 lutego 2025 19:33 |
16 lutego 2025 21:27 |
sporo zależy od stężenia tego pierwiastka w ciekach wodnych. Dla kurcjuszy są to stężenia tak słabe, że nawet nie śladowe, aby można było tylko określić te kąpiele jako "radowe",.
![]() |
Maginiu @stanislaw-orda |
16 lutego 2025 22:34 |
Moi rodzice do 1949 roku przebywali na Dolnym Sląsku w Miłkowie. A w Kowarach mieszkał z rodziną taki nasz przyłatany wujek, w 1947 roku uciekł stamtąd, bo pojawiło się tam nagle rosyjskie wojsko i jakieś tajne rozyjskie służby. Nie można było swobodnie poruszać się po terenie, tylko ze specjalną przeoustką. Zaczęto wydobywać tam uran, w szczytowych latach pracowało tam prawie 8.000 osób. Osobiste dozymetry worowadzono dopiero w latach sześćdziesiątych. Praca w pyle w którym było wiele drobin m.in. radu, uranu oraz przy dużym stężeniu radonu musiała pozostawić tykającą bombę w organizmie. Wujek zrobił dobrze uciekając stamtąd, dożył sędziwego wieku.
W latach 1948 -1963 wydobyto w Polsce (nie tylko w Kowarach) rudę uranową która dała 703,6 tony czystego uranu. Pierwsza zrzucona przez Amerykanów bomba atomowa zawierała ładunek 64,1 kg uranu. Podobnych bomb można było wytworzyć z polskiego uranu ponad 10.000.
Pod koniec lat pięćdziesiątych radzieccy towarzysze wycofali się z polskiego biznesu - wykryto olbrzymie złoża gdzie indziej, także w Rosji.
![]() |
stanislaw-orda @Maginiu 16 lutego 2025 22:34 |
16 lutego 2025 22:46 |
Uran wydobywany w "naturze" , aby był przydatny do zastosowań militarnych musi być wzbogacany, czyli napromieniowywany neutronami (sławne wirówki). A to powoduje spore ubytki w materiale koncowym. Tak więc nie da się ilości takiego "surowca" przeliczać w prostej proporcji wagowo na ładunki bojowe.
![]() |
zkr @stanislaw-orda 16 lutego 2025 22:46 |
17 lutego 2025 00:47 |
> czyli napromieniowywany neutronami (sławne wirówki)
W wirowkach chodzi o co innego - pod wplywem sily odsrodkowej nastepuje oddzielenie fluorku uranu 238 od fluorku uranu 235.
![]() |
stanislaw-orda @zkr 17 lutego 2025 00:47 |
17 lutego 2025 04:45 |
i co dalej?
![]() |
chlor @Maginiu 16 lutego 2025 22:34 |
17 lutego 2025 08:33 |
700 ton naturalnego uranu daje po wzbogaceniu ok 5 ton "paliwa bombowego". To wystarczało na ok. 150 bomb.
![]() |
PanTehu @chlor 17 lutego 2025 08:33 |
17 lutego 2025 08:42 |
A na Niemcy by wystarczyło?
![]() |
zkr @stanislaw-orda 17 lutego 2025 11:43 |
17 lutego 2025 12:10 |
OK, OK, ale co ma wspolnego wirowka z napromieniowywaniem neutronami?
![]() |
stanislaw-orda @zkr 17 lutego 2025 12:10 |
17 lutego 2025 12:24 |
Moja pomyłka, bo te neutrony to przy plutonie.
Jak się pisze "skrótowo", to czasem wynikają podobne "kwiatki".
![]() |
zkr @stanislaw-orda 17 lutego 2025 12:24 |
17 lutego 2025 13:14 |
> Jak się pisze "skrótowo",
Tak sie domyslalem :)
![]() |
orjan @Maginiu 16 lutego 2025 22:34 |
17 lutego 2025 13:23 |
Chyba to jednak jest tak, że z ogółu urobku uranu trzeba wyizolować jakiś izotop, którego w ogólnym urobku jest mało. Szczegółow nie pamiętam - tyle już lat od matury ...
Natomiast pamiętam dziecięce przygody z azotoxem. Tak to cudo nazywano, żeby wrażej kapitalistycznej nazwy nie stosować (DDT). Że niby co? Ta Ta podłota Amerykanie podrzucili stonkę i lekarstwo na stonkę. Nie może być! Taki dysonans propagandowy!
No więc ze stonką walczyły także dzieci i to całkiem małe. Dzieci szły bruzdami niczym tyralierą, po jednym dziecku na każdą redlinę. Techniczne uzbrojenie miały różne największym powodzeniem cieszył się właśnie azotox jako nowoczesny oręż dla doroślejszych. Proszek zaotoksu zawiązywany był w płóciennym węzełku trzymanym w ręku. Dziecko podchodziło do liściastej łodygi pukało czymś (często drugą rączką) w węzełek. Z niego na liściach i łodygach osiadała mgiełka proszku - et voilà! Prawie natychmiast stonka skręcała się ze zgrozy i spadała na ziemię czy była w postaci larwy, czy chrząszcza.
Młodsze dzieci miały gorzej. Podobnie dzieci, dla których nie starczyło azotoxu. Te zbierały stonkę do butelek. Na wsi były to praktycznie butelki po wódce, albo po oranżadzie koalicyjnej z wódką. Na dnie butelki było trochę wody. Zebrane palcami (Rękawiczki? A skąd) dowolne stadia rozwojowe stonki wrzucone do butelki topiły się w tej wodzie. Gdy butelka była pełna, należało ją opróżnić na skraju pola, gdzie pozostawały z tego kolorowe kupki martwej stonki. Marzeniem takich zbieraczy było przejść do kasty wyższej zbieraczy - tych z węzełkami azotoxu. Były nawet przypadki polnej korupcji, czyli zamiany supełek za butelkę plus coś tam.
Sam wprawdzie nie doświadczyłem na sobie, ale na własne oczy widziałem usuwanie u dzieci wszawicy. Polegało na starannym posypaniu włosów azotoxem i zawinięciu głowki w jakiś gałgan. Z tym dziecko, na przykład, biegło grać w piłkę, czy coś robiło aż szło spać chyba bez tego gałganka, ale tego ja już nie obserwowałem.
W każdym razie, gdybym gadał jakieś bzdury, to proszę uwzględnić wpływ tego azotoxu.
![]() |
orjan @orjan 17 lutego 2025 13:23 |
17 lutego 2025 13:29 |
Teraz przyszło na mnie olśnienie. Przecież to właśnie te roczniki stały się pokoleniowo najliczniejszą podstawą Solidarności! Że też Urban tego nie skojarzył!
![]() |
BTWSelena @orjan 17 lutego 2025 13:23 |
17 lutego 2025 14:37 |
Bardzo ciekawe opowiadanie zafundował nam pan Stanisław,na podstwie naszej uczonej ,jakże odmienne od codziennej polityki i tej młocki,która nam fundują media.
Uśmiałam się z tych zbieraczy wrażej stonki prawie,że przez łzy...Bo jeszcze pamiętam jak moja już niezyjąca mateńka dostała polecenie z kuratorium powiatowego z instrukcją jak uświadomić dzieciaczki o straszliwym zagrożeniu...Rzeczywiście maluchy przejęte, paluszkami zbierały do flaszek i słoików zwanych wekami to imperialistyczne zagrożenie...
Azotoxu już nie pamiętam,bo to było wyższe wtajemniczenie.... Kurcze ten wraży imperializm tak się rozpanoszył ,że bez trucizny ani rusz wyhodować kartofelka..
![]() |
qwerty @stanislaw-orda |
17 lutego 2025 14:42 |
Polecam biografie R.Feynmana i 'Z fizyką aż po grób' tam są opowieści o tych uranach, promieniowaniach, etc
![]() |
stanislaw-orda @qwerty 17 lutego 2025 14:42 |
17 lutego 2025 14:57 |
Trochę o tym u mnie było, choć trochę dawno.
Np.:
https://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/czterdziesci-lat-mineo
https://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/trzy-p-czyli-przechodzenie-po-pasach
![]() |
zkr @stanislaw-orda |
17 lutego 2025 14:57 |
Ja bym dorzucil "Przygody matematyka" Ulama.
Lektura obowiazkowa dla zainteresowanych tematem.
https://en.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Ulam#Manhattan_Project
![]() |
Adriano @orjan 17 lutego 2025 13:23 |
17 lutego 2025 15:07 |
Wszy azotoxem pierwsze słyszę.To musiało być w 50 tych latach,bo np ja dostałem ochrzan za zbliżanie się do opryskiwacza/opylacza mechanicznego "bo to trucizna".Wszy tępiło się naftą.
![]() |
orjan @BTWSelena 17 lutego 2025 14:37 |
17 lutego 2025 15:40 |
Refleksja kończąca Twój komentarz może być uznana za kontrowersyjną. Trudno zaś odmówić dobrej wiary po obu stronach danej kontrowersji. Zresztą sam nie wiem, bo u mnie dochodzi jeszcze jeden moment, iż coś we mnie organicznie wzdraga się postawić w jednym szeregu etycznym naukowców z czasów wynalezienia radu, naukowców z okresu II WŚ i zaraz po niej z naukowcami doby obecnej, u których etyka wydaje się już nie istnieć. Jakby została odrzucona. To samo dotyczy nie tylko naukowców.
Wiele możnaby o tym pisać, ale główną istotę nieźle zaznaczy fragment/cytat z ciotki Wiki dotyczący właśnie DDT (= azotoxu):
DDT okazał się początkowo niezwykle skuteczny w walce z malarią. Np. w Sri Lance w 1946 roku na malarię chorowały prawie 3 miliony ludzi, po zastosowaniu DDT liczba przypadków tej choroby spadła do zaledwie kilkunastu. Po zaprzestaniu stosowania DDT do zwalczania malarii (ze względów oszczędnościowych), choroba powróciła i w roku 1969 chorowały na nią ponad 2 miliony mieszkańców Sri Lanki. W 1975 wznowiono użycie DDT, jednak komary zdążyły się uodpornić.
[...] Dzięki DDT udało się wytępić malarię z Europy i Ameryki Płn., oraz znacznie zredukować jej występowanie w Afryce i Ameryce Płd.
I co z tym zrobić? A pozwolę sobie zauważyć, że chyba nadal nie wynaleziono środka skutecznego tylko przeciwko pierwotniakom (zarodźcom) malarii, a niegroźnego dla wszystkich, w tym - czemu nie - dla komarów. Popularny obecnie środek DEET nie likwiduje zarodźców malarii jako takich, a tylko chwilowo izoluje stosujących go ludzi od aktywności komarów roznoszących malarię. Dobre i to, gdy mimo intensywnych badań na razie nie wykazano poważnych a powszechnych skutków ubocznych rozsądnego stosowania tegoż DEET.
Podobny przykład kontrowersji można wyprowadzić w kwestii zmniejszania skali występowania głodu posługując się chemią w rolnictwie.
![]() |
orjan @Adriano 17 lutego 2025 15:07 |
17 lutego 2025 15:57 |
No wiesz, jeśli dziecko kilka godzin chodziło po polu i wdychało ten azotoks, to niby skąd miała pojawiać się obawa o posypanie włosów. Ja nie wiem jaka była skala opisanych przeze mnie praktyk, ale sam "po udoju" grywałem w nogę z kolegami w takich turbanach. Raczej we wczesnych latach 60-tych. Może to były jakieś lokalne "wynalazki".
Aha, wiki podaje, że w Polsce zakaz stosowania DDT wszedł w życie dopiero w 1976 r.
Naftą też, ale po elektryfikacjach produkt ten był już raczej rzadki w gospodarstwach domowych, tzn. nie było go zawsze pod ręką. Ale, o ile mnie pamięć nie zawodzi, to DDT sprzedawano również w aptekach. W takich tubach nazwy nie pamiętam. W każdym razie rzeczywista alternatywa na wsi to mógł byż azotoks, albo golenie na łyso.
Mycie włosów naftą, jak mi się wydaje, było przede wszystkim stosowane dla piękności włosów. Koleżanki mawiały, że od tego włosy stawały się bardzo puszyste i w ogóle zdrowsze. Ja nie wiem. Wąchając nafty nie czułem. Gdy zaś sam nosiłem włosy sporo niżej karku, to czasem myłem je żółtkiem, ale naftą nigdy. Teraz jestem łysy. Cholera wie dlaczego!
![]() |
stanislaw-orda @orjan 17 lutego 2025 15:40 |
17 lutego 2025 16:11 |
chemią tez, ale głownie czyms w rodzajuGMO.
Głod w Indiach (i Chinach) zlikwidowano dzięki wynalezieniu przez Włochów (prxełom lat 60 i 70 ub. stulecia) wysokoplennych odmian ryżu (doświadczalne plantacje w dolinie Padu),. Do czasu ich zastosowania wydajnośc tego zboza z ha w Indiach wynosia 8 -12 q , a jak monsun siie spoźnił, to był nieuchronnie głód dla dziesiątków milionów ludzi.Włoskie odmiany osiagały plenność rzędu 50-60 q/ha, zatem ich szerokie rozpowszechnienie 'załatwiło" samowystarczalność żywieniową wszędzie tam, gdzie bazuje ona na uprawach ryżu, a także pozwoliło na eksport nadwyżek.
![]() |
orjan @stanislaw-orda 17 lutego 2025 16:11 |
17 lutego 2025 16:51 |
Włosi rulez! Coraz częściej i coraz bardziej mi się podobają. Pamiętam jak w latach chyba 70 tych (?), gdy już u Niemców zaczeła odradzać się ich wrodzona bezczelność, pewien poczytny tygodnik niemiecki serię artykułów niechętnych Włochom opatrzył na okładce zdjęciem talerza z makaronem z sosem pomidorowym, a na nim rewolwer. Na to Włosi, niemal natychmiast odpowiedzieli w równie poczytnym swoim tygodniku zdjęciem na okładce talerza z parówkami i policyjną pałką. Włosi mają ponadczasowe wyczucie!
Jak myślisz, czy Włosi dadzą się zaprząc do niemieckiej rejzy antyamerykańskiej? Moim zdaniem, w życiu. Ani w tym, ani w żadnym, ktokolwiek by tam rządził. To dumny naród. Szkoda, że z włoskich wartości przynajmniej połowa Polaków obecnie kontynuują tylko włoszczyznę.
![]() |
BTWSelena @orjan 17 lutego 2025 15:40 |
17 lutego 2025 17:28 |
Nie wiem dlaczego uznałeś ,że użycie słowa azotox w kontekście trucizny jest konstatacją konrowersyjną. https://muzeumddd.pl/opakowania-i-preparaty/1400-azotox-33-plynny-z-1962-roku.html, całkiem niewinny prepart to nie był,a wręcz trujący skoro "robaczki" padały...
Niestety do tej pory "cudowne" preparaty,po opryskach,które hodujący stosuje są bardzo,bardzo szkodliwe.A wracając nostalgicznie do pierwszych objawów stonki-to należy przyjrzeć się ile razy rolnik musi to,to opryskać,aby kartofelek nie został zżarty przez stonkę,która jednak się rozmnozyła.Ja mam okazję się w czasie lata przyjrzeć. Te preparaty co prawda ulepszone niż azotox ale są naprawdę toksyczne i spływają mgiełką do ziemi i tak sobie kartofelki rosną.
Nasze organizmy są wyćwiczone w dawkach tych preparatów i nikt zbiorowo nie pada trupem,ale alergie i różne dziwne choróbska coraz większe koło zataczają.
![]() |
orjan @BTWSelena 17 lutego 2025 17:28 |
17 lutego 2025 18:31 |
No nie. W żadnym przypadku. Wyraźnie zaznaczyłem, że odnoszę się do końcówki Twojego komentarza: ten wraży imperializm itd. Zresztą, tego też nie chciałem krytykować, bo odebrałem ten zwrot jako sytuacyjny sarkazm. Twoje poglądy, te, które zdążyłem tu poznać uważam za wyważone. NB.: Ja sam podobne sarkazmy stosuję, gdy wydają mi się dowcipne.
Masz rację co do trujących efektów, ale ja myślę, że w przykładowym przypadku DDT owe szkodliwe efekty nie były z góry zamierzone, ani nie dało się ich uprzedzająco przewidzieć. Chyba, że według ostrożności polegającej na wyłączeniu jakiegokolwiek postępu. Tak na wszelki wypadek. Dlatego nie jestem skłonny szukać winy u wynalazców, ani u pierwszych dystrybutorów tego DDT. Nawet winy nieumyślnej, bo ta oznaczałaby tu, że ktoś dobrze wiedział, że dystrybucja spowoduje szkody, ale bezpodstawnie zakładał, że nie ujawnią się.
Czegoś nauka i ludzie się po prostu dowiedzieli się i nauczyli dopiero na przypadku DDT i na przypadkach podobnych. Także w obrębie nauki w pewnych jej obszarach rozwiniętych wtedy niejako ubocznie w toku badania drugo i trzeciorzędnych wpływów DDT na środowisko. Z tego, co mi mówiono, bezpośrednia szkodliwość dla organizmu człowieka nadal bardziej wykazywana jest ciężarem oskarżeń, niż ciężarem dowodów na te oskarżenia. Niemniej, ograniczenia stosowania DDT właśnie motywowane ostrożnością są oczywiście słuszne.
Tu według mnie ujawniła się kwestia wyboru "coś za coś". Ostrożność w zamian za kapitalne efekty jak np. z tą malarią w Sri Lance. Przecież za wprowadzniem tego DDT na początku stały twarde fakty jego rewelacyjnej wprost przydatności z żadnym wtedy i do teraz dyskusyjnym prawdopodbieństwem szkód bezpośrednich dla człowieka. Ale tak jest w większości przypadków powodujących potrzebę takich wyborów.
Jeśli z niezręczności uraziłem Ciebie, to przepraszam.
![]() |
stanislaw-orda @orjan 17 lutego 2025 18:31 |
17 lutego 2025 18:46 |
"Coś w podobie" jak z leczniczym radem.
Nie wszedzie, nie zawsze i w okreslonych dawkach, co dowiedziano sie dopieroz vzasem, a po drodze było sporo nieumyslnych ofiar (np. wszystkie prcownice w paryskiej pracowni małżonków Curie zatrudnione do dlugotrwłego mozolnego warzenia (gotowania) dla wydobycia ingrediencji z blendy uranowej. Nikt nie wiedzial wówczas , co to jest choroba popromienna i dlaczego się na nią zapada.
![]() |
zkr @orjan 17 lutego 2025 18:31 |
17 lutego 2025 18:50 |
> Dlatego nie jestem skłonny szukać winy u wynalazców, ani u pierwszych dystrybutorów tego DDT. Nawet winy nieumyślnej, bo ta oznaczałaby tu, że ktoś dobrze wiedział, że dystrybucja spowoduje szkody, ale bezpodstawnie zakładał, że nie ujawnią się.
Glownym zalozeniem kazdego biznesu jest zysk.
OK, na poczatku sa naukowcy, ktorzy cos tam odkryja. Wszystko pieknie poki to jest w laboratorium.
Jezeli rokuje to nadzieje na sprzedaz to dalej juz dzialaja bezwgzledne mechanizmy.
Pracowalem dla "pharmy" prawie 20 lat wiec wiem od wewnatrz jak to dziala.
Powiem tak - zbrojeniowka jest bardziej "etyczna" (ale oksymoron mi wyszedl ;) )
Przyklad dzialan pharmy
https://pl.wikipedia.org/wiki/Rofekoksyb
"Według danych opublikowanych w New England Journal of Medicine lek przyjmowało w tym okresie około 80 milionów osób na świecie, w tym ponad 9 tys. Polaków. Szacunki FDA mówią o około 60 tys. osób w Stanach Zjednoczonych i 10 tys. w Wielkiej Brytanii, które poniosły śmierć w wyniku zażywania preparatu."
Gnoje musieli cos tam zauwazyc na etapie badan klinicznych ale jak widac zaryzykowali wejscie na rynek.
![]() |
BTWSelena @orjan 17 lutego 2025 18:31 |
17 lutego 2025 19:09 |
Orjanie ,absolutnie mnie nie uraziłeś...rzeczywiście ten wraży imperializm to chyba nawet miłosierne słowo,do tego co się musiało znosić. Ja te czasy pamiętam jako dziecko,bo jak dziadka UB zamknęło jako wrażego imperialistę i kułaka(o dziwo był tylko przedwojennym piekarzem z własną sporą piekarnią) to się nawet stonkę imperialistyczną zbierało.Więc tylko wywołałeś wspomnienia.
A tak w ogóle to dzisiaj mam szczególny dziwaczny dzień...pozdrawiam ciepło...
![]() |
Tento @orjan 17 lutego 2025 13:23 |
17 lutego 2025 19:34 |
Azotoks (nie żaden Azotox) był produkowany w Zakładach Chemicznych AZOT w Jaworznie. Stąd nazwa.
![]() |
orjan @zkr 17 lutego 2025 18:50 |
17 lutego 2025 19:38 |
Możliwe. Ja w ogóle nie tkwię ani w związanym środowisku naukowym, ani w lekarskim, ani w farmaceutycznym. Wydaje mi sie, że te środowiska. Z zewnątrz wszystko wygląda tak, jakby nie istniał już żaden etos, ani etyka, a są one sprzedajne. Skoro motywem jest tylko zysk, a za nim długo, długo nic, to właściwą cechą byłaby właśnie sprzedajność.
Ale nie zawsze tak było i wydaje mi się, że stan, którego domyślam się wyżej jest wynikiem dość długiej erozji. Dlatego instynktownie sprzeciwiam się przykładaniu dzisiejszych, śrdowiskowych rozpoznań jako oddających stan moralny tych środowisk kilkadziesiąt lat temu. To byłby wyraźny anachronizm. A jeśli i wtedy funkcjonowała podobna jak dziś sprzedajność, to od kiedy funkcjonowała? Od zawsze? A te wszystkie etyki to od zawsze była ściema?
![]() |
zkr @orjan 17 lutego 2025 19:38 |
17 lutego 2025 20:03 |
> A jeśli i wtedy funkcjonowała podobna jak dziś sprzedajność, to od kiedy funkcjonowała?
Mysle, ze XX wiek to okres kiedy juz na pelnej ..... z medycyny i farmacji zrobiono biznes.
W temacie farmy. Firmy produkujace leki maja "zlote zniwa" dopoki ich produkty chronia patenty. Gdy zbliza sie dzien wygasniecia patentow na dany lek to juz wiekszosc "generykow" czeka w blokach startowych aby wejsc na rynek.
A co robia firmy tzw. innowacyjne? Poniewaz kazdy juz moze produkowac dany lek wiec nie zarobia juz na swoich wynalazkach. Trzeba wprowadzic nowy lek. Ktory, oczywiscie, bedzie lepszy, skuteczniejszy itp itd. Zacznie sie produkowac publikacje potwierdzajace skutecznosc nowego specyfiku i wykazujace gorsze dzialanie starego oraz jego skutki uboczne.
OK, upraszczam troche ale tak sie czesto dzieje.
Jaka jeszcze zalete maja tzw. stare leki? Poniewaz byly uzywane przez kilkadziesiat lat to mielismy czas aby poznac ich dzialanie i skutki uboczne. W przypadku nowych lekow tej wiedzy jeszcze nie mamy.
![]() |
BTWSelena @stanislaw-orda |
17 lutego 2025 20:47 |
<nie została przyjęta w szeregi członków francuskiej Akademii Nauk, czyli w tym kraju , który oficjalnie szermował się hasłem „wolność, równość i braterstwo” >....i tak był pan Stanisławie miłosierny dla Francuskiej Akademi Nauk. Nasza ciocia wiki nie certoliła się i nazwała to seksizmem.
I co ciekawe taka wybitna uczona o takich zdolnościach w tamtych czasach nie miała obywatelstwa Polskiego,chociaz urodziła się w Warszawie. Francuzi to mieli takie pojęcie o Polsce,że gdzieś im tam świtało ,że niby tam w W-wie jakieś Królestwo jest ,ale przecież to i tak Imperium Rosyjskie i pewnie Maria Skłodowska -Curie Żydówką jest...eh....
Nasza cioteczka wiki bardzo ładnie opisała historię życia Marii Skłodowskiej-Curie włącznie z jej związkami i koligacjami https://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Sk%C5%82odowska-Curie
![]() |
stanislaw-orda @Tento 17 lutego 2025 19:34 |
17 lutego 2025 20:54 |
ale nazwa zakladów jest od tego co i ich produktu, czyli od produkcji związków azotowych, w tym nawozów.
Ja tez jestem ze wsi i był jeszcze taki nawóz tez w proszku o nazwie "superfosfat". Matka rozsiewała toto po bruzdach na polu z fartucha nabierając w blaszany garneki. Pyliło, zwłaszcza jak była wietrzna pogoda, wiec wdychało się tego sporo. Umarła na raka 15 lat temu.
![]() |
Tento @Tento 17 lutego 2025 19:34 |
17 lutego 2025 21:07 |
Azotox oczywiście. Pamięć zawodzi.
![]() |
MarekBielany @stanislaw-orda |
17 lutego 2025 21:43 |
Ach te witaminy.
Pewnie są tam gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie zapisy o ilości sprzedanych nawozów (KPA/ha ?).
Albo znikły - zapisy.
Rodzina Curie pozostawiła sporą liczbę/ilość zapisów z doświadczeń. Tak myślę sobie.
![]() |
stanislaw-orda @MarekBielany 17 lutego 2025 21:43 |
17 lutego 2025 22:41 |
we wczesnym PRL-u był administracyjny przymus wysiewania nawozów. Czyli inaczej mówiac plan. I indywidualny rolnik nie mógł zakupic ponad przyznany limit, a "prywaciarzom" przyznawano niskie limity. Odwrotnier niz w przypadku gospodarstw ukołchozionych , czytaj PGR-ów. Skądinąd wiem, że spora częśc takich plamów, co u bystrzejszych kierowników pgr-ów, czyli tych znających się na agrotechnice, lądowała w pobliskich rzekach i jeziorach, bo tzw. przenawożenie powodowało fatalne efekty dla upraw.
Tak że jeśli nawet sa gdzies jakies statystyki, to z pewnoscią nie oddają one rzeczywistego zużycia w celu nawożenia.
![]() |
MarekBielany @stanislaw-orda 17 lutego 2025 22:41 |
17 lutego 2025 22:56 |
Staty-styki w połączeniu z E'jaj ?
P.S.
w książetce zdrowia ?
![]() |
MarekBielany @stanislaw-orda 17 lutego 2025 22:41 |
17 lutego 2025 23:02 |
Pan miał rzadki przywilej śledzić/opisać drogę ziemniaka (z ameryki) z płodozmianu z żytem i koleją.
... małpą syberyjską.
![]() |
MarekBielany @MarekBielany 17 lutego 2025 23:02 |
17 lutego 2025 23:04 |
73
![]() |
stanislaw-orda @MarekBielany 17 lutego 2025 22:56 |
17 lutego 2025 23:08 |
może jednak w książeczce.
![]() |
stanislaw-orda @MarekBielany 17 lutego 2025 23:02 |
17 lutego 2025 23:10 |
po raz któryś rozmawiasz sam ze sobą
![]() |
MarekBielany @stanislaw-orda 17 lutego 2025 23:10 |
17 lutego 2025 23:14 |
?
P.S.
do jutra.