-

stanislaw-orda : [email protected].

Coś śmiesznego, czyli nomenklaturowe półbuty

Tym razem przedstawiam moje ulubione opowiadanie mojego ulubionego pisarza. Autor nazywa się Siergiej Dowłatow, a opowiadanie nosi tytułNomenklaturowe półbuty”. Na tym blogu już wcześniej zaprezentowałem próbki jego pisarstwa:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/penowartosciowy-jubilat
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/boki-mozna-zrywac

Tradycyjnie dodałem nieco przypisów [ ….] i linków, dwie ilustracje, jak też pominąłem niektóre akapity z oryginalnego tekstu (…), bo materiału w nim na trzy notki. I co może być również istotne  - jest to mój własny przekład z rosyjskiego oryginału.

******

Powinienem zacząć od szczerego wyznania. Naprawdę ukradłem te buty ... Dwieście lat temu historyk Karamzin odwiedził Francję. Rosyjscy emigranci pytali go:  -  Opowiedzcie w dwóch słowach co dzieje się ojczyźnie? Karamzin nie potrzebował nawet dwóch słów.  -  Kradną  –  odpowiedział ...
https://pl.wikipedia.org/wiki/Niko%C5%82aj_Karamzin
Rzeczywiście kradną. I każdego roku jakby coraz to więcej. Z zakładu mięsnego wynoszą tusze wołowe. Z zakładów włókienniczych - przędzę. Obiektywy z fabryki sprzętu optycznego. Kradną wszystko - glazurę, gips, polietylen, silniki elektryczne, śruby, uchwyty do mocowania, lampy radiowe, gwinty, szkło. Przybiera to niemal charakter metafizyczny. Mam na myśli całkowicie niepojęte kradzieże bez żadnej sensownej  potrzeby, czy celu. Jestem przekonany, że to fenomen spotykany tylko w państwie sowieckim.

Znałem subtelną, wykształconą, szlachetnego charakteru osobę, która zabrała z przedsiębiorstwa wiadro zaprawy cementowej. W drodze do domu zaprawa naturalnie stwardniała, a porywacz porzucił łup niedaleko od swoich drzwi. Drugi mój znajomy włamał się do miejscowego punktu propagandowego. Wyniósł stamtąd urnę wyborczą. Ochłonął dopiero, gdy przytargał ją do domu. Z kolei trzeci ukradł gaśnicę przeciwpożarową. Czwarty zabrał popiersie Paula Robesona z biura swojego szefa. Piąty zaś uliczny stojak na plakaty. Szósty - pulpit dyrygencki z amatorskiego klubu muzycznego.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Paul_Robeson

Ja okazałem się dużo bardziej praktyczny. Ukradłem solidne radzieckie półbuty w wersji eksportowej. Oczywiście, nie ukradłem ich ze sklepu. W sowieckim sklepie nie ma takich butów. Ukradłem je przewodniczącemu komitetu wykonawczego miasta Leningrad. Krótko mówiąc, burmistrzowi.

Ale wybiegliśmy zanadto w przyszłość.

Po odbyciu służby wojskowej rozpocząłem pracę w wysokonakładowej gazecie. Odbębniłem tam przymusowe trzy lata i zrozumiałem ostatecznie, że nie dla mnie jest praca na ideologicznym froncie. Wolałem zajmować się czymś konkretnym i znacznie bardziej odległym od moralnych dwuznaczności.

Kiedyś uczyłem się w szkole artystycznej[Moskiewska Szkoła Malarstwa, Rzeźby i Architektury; od 1896 mająca status wyższej uczelni. Obecnie (od 1987 r. -  Rosyjska Akademia Malarstwa, Rzeźby i Architektury im. Ilji Głazunowa - RAMRA]
Nawiasem mówiąc w tej samej, którą ukończył słynny artysta Szemjakin. Wciąż mam jeszcze pewne umiejętności w tym kierunku .
https://sites.google.com/site/artroadcom/www-artroad-com/michailszemiakin-rosyjskiunderground

Znajomi załatwili mi robotę w przedsiębiorstwie o nazwie „Połączenie sztuki dekoracyjnej i użytkowej im. A.M. Kiszczenko”. Zostałem tam praktykantem kamieniarza, więc postanowiłem zaistnieć w dziedzinie rzeźby monumentalnej. Niestety, rzeźba monumentalna to gatunek na wskroś konserwatywny, którego przyczyna tkwi właśnie w tejże monumentalności. Można potajemnie pisać powieści czy symfonie. Można także potajemnie eksperymentować na płótnie. Ale niech kto spróbuje skrycie wykonać czterometrowej wysokości rzeźbę. To się nie uda!

Do wykonywania takiej pracy potrzebna jest obszerna pracownia oraz znaczne środki finansowe. Konieczna jest ekipa asystentów, formierzy, odlewników i  pomocników magazynowych. Krótko mówiąc, potrzebne jest oficjalne pozwolenie, co oznacza pełne zaufanie władzy. I żadnych eksperymentów!
(…)

Monumentalne pomniki powstają w następujący sposób. Najpierw formierz odlewa gipsowy model. I jest blok marmuru, który należy pozbawić niepotrzebnych warstw w taki sposób, aby nie różnił się od gipsowego modelu. W tym celu potrzebne są specjalistyczne narzędzia i aparat nanoszący wymiary przez kropkowanie. Tysiące takich kropek wskazuje miejsca, gdzie należy ciąć w kamieniu, czyli wyznaczają one kontury przyszłej rzeźby. Po czym kamieniarz pracuje młotkiem i dłutem, obrabiając marmurowa bryłę. Wystarczy jedno nieprawidłowe uderzenie - i koniec. Praca kamieniarza poprzedza ostatni etap, którym jest odpowiedzialne, precyzyjne rzeźbienie szczegółów w ociosanym już konturze postaci.

(…)

Zostałem skierowany do brygady kamieniarzy. Było nas trzech. Brygadzista nazywał się Osip Lichaczew. Jego pomocnik i przyjaciel - Wiktor Cypin. Obydwaj byli mistrzami w swoim fachu, i ma się rozumieć, tęgimi pijakami. Przy czym Lichaczew pił codziennie, a Cypin cyklicznie. Oczywiście nie przeszkadzało to Lichaczewowi popijać cyklicznie, a Cypinowi korzystać z każdej nadarzającej się okazji. Lichaczew był smutny, skryty i małomówny. Milczał przez całe godziny, aż niespodzianie wygłaszał jakieś nieoczekiwane kwestie. Jego monologi były kontynuacją ponurych wewnętrznych refleksji. Zwracając się do dowolnej, przypadkowej osoby, groźnie wykrzykiwał:
- Mówisz - kapitalizm, Ameryka, Europa! Własność prywatna! ... Ostatni czuczmek ma samochód!... A dolar, przepraszam, ciągle  spada! 
[czuczmek; coś jak u nas „ciapaty”]
- Znaczy, że ma dokąd spadać - wesoło odpowiadał Cypin - a to już nieźle. A twój zasrany rubel to i spadać nie ma gdzie. Jednak Lichaczow nie reagował, pogrążając się na powrót w milczeniu. Cypin, przeciwnie, był człowiekiem rozmownym o dobrotliwym usposobieniu, zawsze chętnym do słownych utarczek.
-  Nie chodzi o samochód, powiedział - sam jestem entuzjastą samochodów… W kapitalizmie najważniejsza jest wolność.  Jeśli chcesz - pijesz od rana do wieczora. Jeśli chcesz - pracujesz przez całą dobę. Brak ideologicznej indoktrynacji. Ani śladu moralności socjalistycznej. Wokół czasopisma z nagimi dziewczynami ...
- Ale weźmy i politykę. Przypuśćmy, że nie lubisz jakiegoś ministra - świetnie. Piszesz do redakcji:  minister to szajs! Każdemu prezydentowi można plunąć w twarz. Nawet nie wspomnę o wiceprezydentach ... A samochód tam też żadna rzadkość. Mam ”Zaporożca” od 1960 roku, ale co z tego za pożytek?

W samej rzeczy, Cypin kupił „Zaporożca”. Jednak będąc chronicznym pijakiem, miesiącami nie siadał za kierownicą. W listopadzie samochód został przysypany śniegiem. „Zaporożec” zamienił się w niedużą, zaśnieżoną górkę. Dzieci z podwórka wciąż tłoczyły się wokół niej i na niej. Wiosną śnieg stopniał. „Zaporożec” spłaszczył się niczym samochód wyścigowy. Jego dach został wgnieciony przez dziecięce sanki. Cypin był z tego nawet zadowolony:  -  Za kółkiem muszę być trzeźwy. A taksówką pojadę i po pijanemu.

Takimi to nauczycielami pokarał mnie los.

Wkrótce otrzymaliśmy zamówienie, które było nieźle płatne. I pilne. Brygada miała wykonać reliefową podobiznę Łomonosowa dla nowej stacji metro. Rzeźbiarz Czudnowski szybko wykonał model, a formierzy odlali go w gipsie. Przyszliśmy obejrzeć to gipsowe dzieło. Łomonosow został przedstawiony w jakimś podejrzanym szlafroku. W prawej dłoni trzymał zwój papieru, w lewej globus. Kartki papieru miały, jak rozumiem, symbolizować twórczy umysł, zaś kula ziemska - naukę.

Łomonosow z modelu gipsowego wyglądał na pulchnego, zniewieściałego i zaniedbanego. Był trochę podobny do świni. W latach stalinowskich przedstawiano tak kapitalistów. Najwyraźniej Czudnowski chciał utwierdzić prymat materii nad duchem.

Ale globus mi się spodobał. Chociaż, nie wiedzieć czemu, był zwrócony ku publiczności stroną z kontynentem amerykańskim. Rzeźbiarz wiernie wyrzeźbił miniaturowe Kordyliery, Appalachy, Wyżynę Gujany. Nie zapomniał o jeziorach i rzekach - Huron, Athabasca, Manitoba ... Wyglądało to dziwacznie. Przecież w czasach Łomonosowa tak szczegółowa mapa Ameryki nie istniała. Powiedziałem o tym Czudnowskiemu. Rzeźbiarz zdenerwował się:  -  Mówisz jak dziesięcioklasista! A moja rzeźba nie jest podręcznikiem szkolnym! Przed tobą szósta inwencja Bacha, wyryta w marmurze. Dokładniej, w gipsie... Ostatni krzyk metafizycznego syntetyzmu! ...

-  Krótko i jasno   - wtrącił Cypin.
-   Nie spieraj się, szepnął do mnie Lichaczow, -  o co ci chodzi?

Nagle Czudnowski ustąpił: - A może masz rację. Ale jednak - zostawmy to tak jak jest. Każda praca wymaga minimalnej dozy absurdu ...

Zabraliśmy się do pracy. Początkowo pracowaliśmy w zakładzie. Potem okazało się, że trzeba się pospieszyć. Zdecydowano, aby uruchomić stację metro przed listopadowym świętem.
[W nocy z 6 na 7 listopada 1917 roku krążownik "Aurora" oddał strzał, który był sygnałem do rozpoczęcia rewolucji październikowej. Według obowiązującego wówczas w Rosji kalendarza juliańskiego, był to 24 i 25 października - stąd nazwa wydarzenia. Po rewolucji przyjęto kalendarz gregoriański i obchody rocznicy rewolucji wypadają w listopadzie]
Zob. również: http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/wystrza-z-bastylii-i-zdobycie-aurory-dokonczenie

Wypadło nam dokończyć robotę na miejscu. To znaczy pod ziemią. Na stacji „Łomonosowska” trwały prace wykończeniowe. Pracowali tu murarze, elektrycy, tynkarze. Niezliczone kompresory powodowały piekielny hałas. Śmierdziało spaloną gumą i mokrym wapnem. W blaszanych beczkach paliły się ogniska.

Nasz gipsowy model został ostrożnie opuszczony pod ziemię. Postawili go na wielkich dębowych podporach. W pobliżu zawieszony był na łańcuchach czterotonowy blok marmuru. Udawało się odgadnąć w nim przybliżone zarysy postaci Łomonosowa. Pozostała nam do wykonania  najważniejsza część pracy.

Zaistniała również nieprzewidziana komplikacja. Rzecz w tym, że ruchome schody na stacji metro były wciąż nieczynne. Czyli udając się po zakup alkoholu trzeba było pokonać trzysta stopni w górę. No i, rzecz jasna, tyle samo w dół.

Pierwszego dnia Lichaczow powiedział: -  Ty idź, jesteś najmłodszy. 

Nie wiedziałem, że metro znajduje się na takiej głębokości. Nawet w Leningradzie, gdzie gleba jest wilgotna i luźna. Musiałem dwa razy odpocząć. Przyniesioną „Stoliczną” wypito w minutę. Musiałem pójść raz jeszcze. Wciąż byłem najmłodszy. Krótko mówiąc, tego dnia obróciłem w górę i w dół sześć razy. Rozbolały mnie nogi w kolanach. Następnego dnia wprowadziliśmy innowację. Mianowicie, od razu kupiliśmy sześć butelek. Niestety, nic to nie pomogło. Nasz spożywczy  asortyment zwrócił uwagę innych ekip. Ściągnęli do nas elektrycy, spawacze, malarze, tynkarze. W dziesięć minut później z zapasu „Stolicznej” nie ostała się nawet kropla. I znowu wyprawiono mnie na górę.

Trzeciego dnia moi mentorzy postanowili przestać pić. Oczywiście czasowo. Ale robotnicy z innych ekip nie zrobili sobie przerwy. I hojnie nas częstowali. Czwartego dnia Lichaczow oznajmił:
- Nie jestem frajerem! Nie mogę dłużej pić na cudzy koszt! Kto jest z nas najmłodszy? … 
I poszedłem na górę. Wyprawa okazała się dla mnie łatwiejsza. Najwyraźniej nogi się wzmocniły. 
Pracowali więc głównie Lichaczow i Cypin. Oblicze Łomonosowa stawało się coraz wyraźniejsze. I wypada zaznaczyć, coraz bardziej odpychające. Niekiedy pojawiał się rzeźbiarz Czudnowski. Udzielał wskazówek. Na bieżąco coś zmieniał.

Robotnicy również interesowali się Łomonosowem. Na przykład pytali:
- Kto to w zasadzie jest  -  chłop czy baba?
- Coś pomiędzy  -  odpowiedział Cypin ...

Zbliżała się data święta ... Prace wykończeniowe dobiegały końca. Stacja metra przybrała elegancki, uroczysty wygląd. Podłoga została pokryta mozaiką. Sklepienia ozdobiono żeliwnymi lampami. Jedna ze ścian była przeznaczona dla naszego reliefu. Tam zainstalowano gigantyczną spawaną ramę. Trochę wyżej połyskiwały łańcuchy na których zawieszono ciężkie bloki. Sprzątałem śmieci. Moi nauczyciele nadawali ostatni szlif. Cypin pracował nad koronkowym żabotem i sznurowadłami na butach. Lichaczow wygładzał loki peruki.

W przeddzień otwarcia stacji nocowaliśmy pod ziemią. Musieliśmy zawiesić niefortunny relief. Mianowicie, podnieść go na bloczkach i zainstalować mocowania, a potem zalać łączenia żywicą epoksydową, aby wytrzymały obciążenie.

Podniesienie bloku marmuru na wysokość czterech metrów nie było łatwym zadaniem. Zajęło nam kilka godzin. Bloki wciąż się klinowały. Kołki nie pasowały do ​​otworów. Łańcuchy trzeszczały, marmurowy blok się chwiał, a  Lichaczow krzyczał:

- Nie zbliżaj się! ..

Wreszcie nad ziemią zawisł marmurowy blok. Zdjęliśmy łańcuchy i odsunęliśmy się na bezpieczną odległość. Z daleka Łomonosow wyglądał bardziej przyzwoicie. Cypin i Lichaczow wypili z ulgą. Potem zaczęli przygotowywać żywicę epoksydową. Rozstaliśmy się nad ranem. O godzinie pierwszej miało rozpocząć się uroczyste otwarcie stacji metro.

Lichaczow przyszedł w granatowym garniturze. Cypin - w zamszowej kurtce i dżinsach. Nie miałem pojęcia, że ​​jest elegantem. Nawiasem mówiąc, obaj byli trzeźwi. Wpłynęło to korzystnie na zmianę koloru ich cery. Zeszliśmy pod ziemię. Pomiędzy marmurowymi kolumnami przechadzali się odświętnie ubrani, trzeźwi robotnicy. Chociaż u wielu wyraźnie widoczne były wybrzuszenia  kieszeni.

Czterech stolarzy pospiesznie składało małe podium. Miało być zainstalowane pod naszym reliefem.

Osip Lichaczow ściszonym głosem powiedział do mnie:
- Istnieje podejrzenie, że epoksydowa żywica nie zdążyła stwardnieć. Cypin dodał za dużo rozpuszczalnika.

Goście przybyli o pierwszej dwadzieścia. Rozpoznałem kompozytora Andrieja Pietrowa, sztangistę Dudko i reżysera Władymirowa.
https://uznayvse.ru/znamenitosti/biografiya-andrey-petrov.html
http://lensov-theatre.spb.ru/istoriya/arhiv/pamyat/igor-vladimirov/

I, oczywiście, samego burmistrza, towarzysza Aleksandra Sizowa
[Aleksander Aleksandrowicz Sizow (1913 -1972); od 1966 r. przewodniczący miejskiego komitetu wykonawczego w Leningradzie  -  odpowiednik burmistrza] 
https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A1%D0%B8%D0%B7%D0%BE%D0%B2,_%D0%90%D0%BB%D0%B5%D0%BA%D1%81%D0%B0%D0%BD%D0%B4%D1%80_%D0%90%D0%BB%D0%B5%D0%BA%D1%81%D0%B0%D0%BD%D0%B4%D1%80%D0%BE%D0%B2%D0%B8%D1%87

Był on nie starym jeszcze, wysokim mężczyzną. Wyglądał niemal inteligentnie. Jego ochrona składała się z dwóch ponurych, dobrze odżywionych młodzieńców. W lekką melancholię wprawiała ich wyraźna gotowość do bójki.

Burmistrz obszedł stację, zawahał się przy naszym reliefie. Zapytał szeptem jakby  samego siebie:
- Kogoś on mi przypomina?
-  Chruszczowa  -  mrugnął do nas Cypin.

Burmistrz nie dosłyszał odpowiedzi i poszedł dalej. Naczelnik stacji pobiegł za nim, służalczo się uśmiechając. Do tego czasu mównica była pokryta różową satyną. Po kilku minutach wizytacja burmistrza dobiegła końca. Zostaliśmy zaproszeni do stołu.

Otworzyły się tajemnicze boczne drzwi. Ujrzeliśmy przestronny pokój. Nie miałem pojęcia o jego  istnieniu. Prawdopodobnie mieli zamiar wyszykować tam schron przeciwbombowy dla administracji.

W bankiecie wzięli udział goście i kilku zasłużonych robotników. Nasza trójka znalazła się w gronie tych wybrańców. Najwidoczniej policzyli nas jako przedstawicieli lokalnej inteligencji. Tym bardziej że nieobecny był rzeźbiarz Czudnowski. Przy stole zasiadło ze trzydzieści osób. Goście  -  z jednej strony, naprzeciwko  -  my.

Naczelnik stacji przemówił jako pierwszy. Przedstawił burmistrza miasta, nazywając go „zagorzałym leninistą”. Przez długi czas brzmiały brawa. Następnie zabrał głos burmistrz. Przemawiał zerkając na  kartkę papieru. Wyraził głęboką satysfakcję. Pogratulował wszystkim pracownikom terminowego ukończenia pracy. Jąkając się wymienił trzy lub cztery nazwiska. Na zakończenie zaproponował wzniesienie toastu za mądre przywództwo leninowskie. Wszyscy sięgnęli po szklanki.

Potem wzniesiono jeszcze kilka toastów. Naczelnik stacji zaproponował wypić za zdrowie burmistrza. Kompozytor Pietrow  -  za świetlaną przyszłość. Dyrektor Władymirow za pokojowe współistnienie. A sztangista Dudko za bajkę, która na naszych oczach zamienia się w rzeczywistość.

Cypin się zaróżowił. Wypił kieliszek koniaku i sięgnął po szampana.

- Nie mieszaj  -  poradził brygadzista  –  bo nie będzie dobrze.

- Co znaczy  -  nie mieszaj,  -  zdziwił się Cypin, -  dlaczego?  Ja mieszam kompetentnie. Robię to naukowo. Mieszanie wódki z piwem  -  to jedno. Koniak z szampanem  -  drugie. Jestem profesorem w tej materii.

- To widać,  -  Lichaczow zmarszczył brwi,  -  po  tej żywicy epoksydowej ...

Minutę później wszyscy już rozmawiali chórem. Cypin obejmował reżysera Władymirowa. Naczelnik stacji nadskakiwał burmistrzowi. Tynkarze i murarze, przekrzykując się nawzajem, pomstowali na zaniżone stawki.

Tylko Lichaczow milczał. Najwyraźniej o czymś rozmyślał. Potem nagle, ostro i zupełnie nieoczekiwanie, zwracając się do sztangisty Dudko, powiedział:  -  Znałem jedną Żydówkę. Poznaliśmy się. Nieźle gotowała ...

A ja obserwowałem burmistrza. Coś go niepokoiło. Dręczyło. Sprawiało, że marszczył brwi i był spięty. Od czasu do czasu po jego twarzy błąkał się bolesny uśmiech.

Wtedy wydarzyła się rzecz następująca. Burmistrz gwałtownie przysunął się do stołu i nie opuszczając głowy, pochylił się. Lewa ręka ześlizgnęła się w dół, pozostawiając kanapkę. Przez około minutę twarz gościa honorowego wyrażała skrajne skupienie. Następnie, wydając ledwo słyszalny dźwięk pękającej opony, burmistrz radośnie odchylił się na krześle. I z ulgą znów sięgnął po kanapkę.

Dyskretnie uniosłem obrus. Zajrzałem pod stół i natychmiast się wyprostowałem. To, co zobaczyłem, zdumiało mnie i zmusiło do wstrzymania oddechu. Aż się skurczyłem z powodu poznania sekretu, zobaczyłem bowiem wielkie stopy burmistrza, z mocno naciągniętymi zielonymi jedwabnymi skarpetami. Burmistrz poruszał palcami stóp, jakby ćwiczył na fortepianie. Jego buty stały tuż obok stóp.

A potem  -  nie rozumiem, co we mnie wstąpiło. Albo wpłynęła na mnie moja zdławiona dysydenckość, albo też ujawniła się moja kryminalna natura, albo podziałały na mnie tajemnicze niszczycielskie siły. Każdemu zdarza się tak raz w życiu.

Późniejsze wydarzenia wspominam jak we mgle.

Przysunąłem się na skraj krzesła. Wyciągnąłem nogę. Wyczułem buty burmistrza i ostrożnie przyciągnąłem je do siebie. I dopiero wtedy zamarłem ze strachu.

W tej samej chwili wstał od stołu naczelnik stacji:

- Uwaga, przyjaciele! Zapraszam na krótkie uroczyste spotkanie. Goście honorowi, zajmijcie miejsca na podium!

Wszyscy się poruszyli. Reżyser Władymirow poprawił krawat. Sztangista Dudko pośpiesznie zapiął górny guzik spodni. Cypin i Lichaczow niechętnie odstawili szklanki. Spojrzałem na burmistrza. Rozglądając się niespokojnie, burmistrz grzebał stopą pod stołem, czego oczywiście nie widziałem. Ale domyśliłem się tego po zmieszaniu na jego twarzy. Widać było, że promień poszukiwań rośnie. Co miałem zrobić? Teczka Lichaczowa stała obok mojego krzesła.

Teczka zawsze nam towarzyszyła. Mieściła do szesnastu butelek ”Stolicznej”. Została na stałe mi powierzona. Upuściłem chusteczkę. Po czym schyliłem się i schowałem buty burmistrza do teczki. Wyczułem ich szlachetną, trwałą solidność. Nie przypuszczam, że ktokolwiek mógł to zauważyć. Zapiąwszy teczkę, wstałem. Inni też wstali. Wszyscy oprócz towarzysza Sizowa. Ochroniarze spojrzeli pytająco na szefa. I w tej sytuacji burmistrz okazał się osobą roztropną i z refleksem. Przyciskając dłoń do piersi, powiedział cicho:  -  Niezbyt dobrze się czuję. Położę się na minutę ...

Burmistrz szybko zdjął marynarkę, poluzował krawat i przysiadł na sofie przy telefonie. Jego znużone stopy, w zielonych jedwabnych skarpetkach, wyciągnęły się. Ręce miał splecione na brzuchu. Zamknięte oczy.

Ochroniarze zaczęli dyrygować. Jeden wezwał lekarza. Inny rozkazał:
- Opróżnić  pokój! Mówię  -  opuścić lokal! pospieszcie się! Zaczynajcie spotkanie! Powtarzam jeszcze raz  -  rozpoczynajcie spotkanie!
- Czy mogę w czymś pomóc?  –  przymilał się naczelnik stacji.
- Wynoś się, stary pedale!  –  usłyszał w odpowiedzi.

Pierwszy ochroniarz dodał:
-  Pozostawcie wszystko na stołach tak, jak jest! Prowokacja nie jest wykluczona! Mam nadzieję, że nazwiska gości tutaj obecnych są znane?

Naczelnik stacji służalczo skinął głową.

- Przedstawię listę nazwisk ...

Opuściliśmy lokal. W drżącej ręce niosłem teczkę. Pomiędzy kolumnami tłoczyli się robotnicy. Chwała Bogu, Łomonosow wisiał na tym samym miejscu.

Impreza nie została odwołana. Znamienici goście, którzy stracili przewodnika, zwolnili kroki w pobliżu podium. Kazano im się tam zatrzymać i posadzono pod marmurowym posągiem.
- Wynośmy się stąd  -  powiedział Lichaczow  -  czego tu jeszcze nie widzieliśmy? Znam piwiarnię na Szkłowskiej.
- Byłoby miło  -  mówię  -  upewnić się, że pomnik się nie zawalił.
- Jeśli się zawali  -  powiedział Lichaczow  -  wtedy usłyszymy o tym w piwiarni.

A Cypin dodał:
- Będzie śmiechu ...

Wydostaliśmy się  na powierzchnię. Dzień był mroźny, ale słoneczny. Ulice Leningradu były udekorowane świątecznymi flagami.

A nasz Łomonosow został usunięty dwa miesiące później. Naukowcy z Leningradu napisali list do gazety. Zarzucili, że nasza rzeźba pomniejsza wspaniałą postać uczonego. Oczywiście, pretensje  odnosiły się do Czudnowskiego. Nam pieniądze wypłacono w całości. Lichaczew powiedział:

- To jest najważniejsze ...


[Relief był zainstalowany na stacji metro „Łomonosowska” w Leningradzie/St. Petersburgu,
którą oddano do użytku w 1970 r. Obecny jest  inną (drugą) , poprawioną wersją płaskorzeźby.
W opowiadaniu została opisana poprzednia wersja, którą usunięto.

******

Wykaz wszystkich moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



tagi: dowłatow lit. rosyjska 

stanislaw-orda
16 listopada 2020 14:06
24     2331    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

umami @stanislaw-orda
16 listopada 2020 15:30

Znakomite opowiadanie, НОМЕНКЛАТУРНЫЕ ПОЛУБОТИНКИ, ale obrazki się nie wyświetlają :(
http://www.sergeidovlatov.com/books/chemodan.html#НОМЕНКЛАТУРНЫЕ

A to dowód na istnienie poprzedniej wersji, 2 kolumna, 2 fotka od góry, który znalazłem na forum metro.


(В.А. Каменский, А.И. Наумов — Ленинград. Градостроительные проблемы развития; Л.: Стройиздат. Ленинградское отделение. 1973 г.)
https://metro.nwd.ru/viewtopic.php?f=9&t=2935

Niestety niewiele widać

Było jeszcze takie coś:


A ostał się taki:



http://wikimapia.org/16483792/ru/Станция-метро-«Ломоносовская»#/photo/2335201
https://ru.wikipedia.org/wiki/Ломоносовская

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @umami 16 listopada 2020 15:30
16 listopada 2020 15:53

dzięki.

A Zaporożca, kto zechce może sobie wyguglać

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @hreczkossiej 16 listopada 2020 16:30
16 listopada 2020 17:42

nie strasz, nie strasz, bo się ....

zaloguj się by móc komentować

wierzacy-sceptyk @stanislaw-orda
16 listopada 2020 18:47

Szkoda że nie można dać więcej plusów...

Piękne to jest

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda
16 listopada 2020 19:34

Sztangista Dudko...

Na coś takiego wpadłem — Reguła Dudko/Правило Дудко
http://www.russiachess.org/news/report/reps_3446/

We wstępie piszą tak:

W dorobku Dowłatowa jest miniatura o wydawcy Dudko. Krótko, w czym rzecz.

Redaktor magazynu Zwiezda [«Звезда»], nazwiskiem Dudko, dzwoni do Dowłatowa i prosi go, żeby przyszedł i przyniósł jakiekolwiek opowiadanie. Jednocześnie chwali talent pisarski Dowłatowa pod każdym względem.

Następnego ranka Dowłatow przychodzi z historią, ale redaktor Dudko przyjmuje go raczej chłodno. Publikacja nie wchodzi w rachubę.

I tak — kilka razy. Najpierw telefon: «Sierioża, kochany!», «Z Twoim talentem!.. Twoim poczuciem humoru!..». Potem wizyta w redakcji — i niezrozumiała zmiana stosunku do niego.

Dowłatow, niczego nie rozumiejąc, radzi się kolegi. Ten wyjaśnia:

— Kiedy idziesz do redakcji?

— O jedenastej rano.

— A kiedy dzwoni redaktor Dudko?

— O drugiej.

— Rano Dudko ma kaca. A ciebie woła, będąc już w formie. Spróbuj wejść po drugiej.

„Potem — pisze Dowłatow — przez dziesięć lat pracowałem dla «Zwiezdy». Jednak nie pojawiłem się tam przed drugą”.

W zasadzie, zwykła historia. Zabawne tylko, że w jednym zbiorze opowiadań Dowłatow opisuje ją tak, że Dudko jest niemłodą piękną kobietą. A w innym, z tymi samymi postaciami — mężczyzną ... Lubił to nazwisko. Dowłatow napisał opowiadanie, w którym słynny sztangista Dudko otwiera w metrze pomnik [to to dzisiejsze, o półbutach]. A także — gdzie młody milicjant, porucznik Dudko, aresztuje starszego brata Dowłatowa za jazdę po pijanemu ze skutkiem śmiertelnym. Ale to nie ma już znaczenia dla sprawy.

Reszta już o szachach.
 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @umami 16 listopada 2020 19:34
16 listopada 2020 20:07

Może jakiś Dudko zalazł mu kiedyś za skórę, i w taki sposób Dowłatow to odreagowywał.
Dowłatow odbywał  służbę wojskową w charakterze strażnika w łagrze.

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda 16 listopada 2020 20:07
17 listopada 2020 01:52

On do tego/tej Dudko ma ciepły stosunek. 
Służba w KGB.

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda
17 listopada 2020 02:01

Przed tobą szósta symfonia Bacha.

To trzeba poprawić. Chodzi o 6 inwencję Bacha, który, zdaje się, symfonii nie pisał.

шестая инвенция Баха:

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @umami 17 listopada 2020 01:52
17 listopada 2020 09:49

Dowłatow nie służył w KGB. Służbę wojskową odbywał jako konwojent. Czyli pilnował więźniów z lagru,
gdy wychodzili poza "zonę", czyli poza ogrodenie łagru do pracy w lesie. Są wydane  jego opowiadania
o tym okresie życia. Nie chce mi się szukać, być może tam występuje jakiś Dudko.

Nie miał nic do gadania, gdzie będzie odbywał służbę wojskową oraz  w jakim charakterze.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @umami 17 listopada 2020 02:01
17 listopada 2020 09:51

Twoje oczekiwania są zbyt  wygorówane.

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda 17 listopada 2020 09:49
17 listopada 2020 11:34

Ja tylko przeczytałem biogram w wiki, jak było, nie wiem:
Po relegowaniu, w 1962 został powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej – trzy lata przesłużył w Wojskach Wewnętrznych (KGB), będąc strażnikiem w koloniach karnych republiki Komi.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Siergiej_Dowłatow

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda 17 listopada 2020 09:51
17 listopada 2020 11:36

E tam, chodzi tylko o wierność przekładu, skoro jest шестая инвенция Баха, to nie możemy mylić z 6 symfonią (Beethovena?).

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @umami 17 listopada 2020 11:34
17 listopada 2020 11:40

to dokadni9e tak, jak gdyby w warunkach powszechnej służby wojskowej powołano coie do jednostek WSW (np. Nadwiślańskie Jednostki Wojskowe podległe MSW  tzw. pretorianie wladzy komunistycznej), których miejsca stacjonowania były lokowane w Warszawie i w jej pobliżu (np. Góra Kalwaria, etc.) tudzież najwazniejszych metropolii.  I tam pełniłbyś słuzbę w  skład kompanii wartowniczej.

Jak było, to można sobie poczytać, podalem tytuł opowiadań Dowłatowa. Zostały  wydane w edycji polskiej. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @umami 17 listopada 2020 11:36
17 listopada 2020 11:43

Zatanów sie czego i od kogo wymagasz. Od rzeźbiarza, aby znał wszystkie kantaty Bacha, wraz z ich numerami i tytułami?

Nawiasem mówiąc, to sporo skorzystałeś z tej lektury. Chyba nie powinieneś się aż tak bardzo nadwyrężać.

 

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda 17 listopada 2020 11:40
17 listopada 2020 12:34

OK. Te opowiadania spróbuję kupić.

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda 17 listopada 2020 11:43
17 listopada 2020 12:39

Ale to jakieś nieporozumienie. Mi chodzi o Twoje tłumaczenie z rosyjskiego. W oryginale jest: шестая инвенция Баха. Nie chodzi o rzeźbiarza, tylko o to, jak to przetłumaczyłeś, tylko tyle. Możesz nie poprawiać, i zostawić symfonię. Nie nadwyrężam się.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @umami 17 listopada 2020 12:39
17 listopada 2020 19:35

Co proponujesz, czyli jak mam przetłumaczyć termin инвенция?

I co to ma do rzeczy? Przecież, tak czy siak,  chodzi o metaforę.

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda 17 listopada 2020 19:35
17 listopada 2020 20:18

Po prostu inwencja, to taka forma/termin muzyczny. Autor jest tu precyzyjny i wskazuje, która to konkretnie inwencja Bacha. Nr 6. Wszystko.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @umami 17 listopada 2020 20:18
17 listopada 2020 20:45

Jeśli to jest konkretna  "inwencja" to podaj jej numer katalogowy

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda 17 listopada 2020 20:45
18 listopada 2020 00:01

Inwencja nr 6 E-Dur (E Major) BWV 777, ale Autor nie podaje numeru katalogowego tylko nr 6.

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda 17 listopada 2020 20:45
18 listopada 2020 00:12

Wczoraj wkleiłem chłopaka grającego tę inwencję, tu wersja Goulda:



a tu wersja na klawesyn, bo na ten instrument oryginalnie zostały inwencje napisane:
 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @umami 18 listopada 2020 00:12
18 listopada 2020 10:00

D'accrd, przekonałeś mnie, poprawiam tłumaczenie w notce , jakkolwiek pozostaje przy  zdaniu, że użycie określenia "symfonia" razić moze  wyłącznie koneserów muzyki poważnej. Dla innych to malo znacząca różnica.

zaloguj się by móc komentować

umami @stanislaw-orda 18 listopada 2020 10:00
18 listopada 2020 17:04

To z tą argumentacją się nie zgodzę i nie dlatego, że przekorny jestem, tylko dlatego, że symfonia to w zasadzie utwór na orkiestrę a inwencja dla solisty. Mało tego, taka inwencja, to rodzaj ćwiczenia, ale wymagającego już wprawy i sprawności warsztatowej, więc ten akurat termin, użyty przez Dowłatowa, idealnie oddaje to zmaganie się artysty z przedmiotem (w wypadku opowiadania, z rzeźbą). Nawet jeśli to chałtura, materia stawia warunki i trzeba pokazać kunszt.
Koneserem raczej nie jestem, dużych form nie lubię, mam swoje koniki (jazz, renesans i barok), ale za tłumaczenie i przybliżanie Dowłatowa, dzięki wielkie. Mam nadzieję, że będą następne opowiadania.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @umami 18 listopada 2020 17:04
18 listopada 2020 17:32

Raczej na pewno będzie jeszcze jedno.

Ale mam "na warsztacie" także inne tematy.

Opowiadania Dowłatowa  (i  teksty o podobnych charakterze) wykorzystuję  na zasadzie  blogowego  płodozmianu, bo monokultura  ciężkich i smutnych tematów zniechęca do  czytania.

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować