-

stanislaw-orda : [email protected].

Mój sierpień roku pamiętnego, czyli AD 1980

W sierpniu 1980 r. już od ponad pół roku miałem status samodzielnego inspektora kontroli państwowej, ale jako że byłem młodszy od kolejnego najmłodszego pracownika zespołu o jakieś osiem lat, zatem robiłem za coś w rodzaju „kota” w koszarach zasadniczej służby wojskowej. Oznaczało to np., że wysyłany byłem na kontrolę do podmiotów jak najdalej położonych od warszawskiej centrali NIK, do których nie chcieli jeździć starsi stażem i wiekiem kontrolerzy. Ponadto, jako dodatkowy argument za taką właśnie mapą moich wyjazdów przytaczali fakt, iż jestem kawalerem, czyli że żona oraz ewentualnie i dzieci nie oczekują na mój szybki powrót do domu. Tak tedy wyjeżdżałem w różne odległe miejsca z marną bazą noclegową i podobnym skomunikowaniem (a były to czasy, gdy mało kto posiadał własne auto), jak choćby np. Łańcut, Elbląg, Włoszczowa czy Koszalin. Chociaż akurat co do Łańcuta rozczarowałem się mile, gdyż dawne skrzydło dla służby pałacu Potockich służyło jako hotel, w którym w lutym 1981 r. okazałem się jedynym gościem, więc zajmowałem tam cały trzyizbowy apartament, przy czym łazienka miała pewnie z 20 m kw., z  kamienną wanną o chyba dwu i pół metrowej długości.

Ale w drugiej dekadzie sierpnia ’80-go wyekspediowany zostałem do Bolesławca, uroczego i schludnego miasta, położonego jakieś 30 km za Legnicą w kierunku zachodnim. Była to, w rzeczy samej, solidna odległość, cały dzień jazdy z przesiadką we Wrocławiu, i obojętnie, PKS-em czy pociągiem. W tym miejscu można dodać małą dygresję na temat rozliczania takich podróży. Otóż wg tamtejszych regulacji dotyczących rozliczania kosztów delegacji, pracownikom NIK (oczywiście nie tylko im, ale chyba wszystkim z tzw. „R” – ki, tj. rządówki) przysługiwał przejazd pierwszą klasą, a do rozliczenia kosztów przejazdów nie trzeba było załączać biletów, wystarczyło oświadczenie, czyli podpis na blankiecie delegacji służbowej z rozpisanymi trasami i godzinami oraz rodzajami środków transportu. W razie braku rachunków za hotel można było rozliczać koszt noclegu tzw. ryczałtem, który wcale nie był niski. Znałem speców, dla których jednym z głównych zajęć było wyszukiwanie tras oraz połączeń komunikacyjnych, które dawały jak największy „uzysk”. Dodam tylko, że opłacał im się wysiłek wkładany w rozwiązywanie optymalnych „grafów” takich połączeń .

Nie pamiętam już tematu ówczesnej kontroli, zapewne dotyczyła prawidłowości stosowania obowiązujących procedur przy ściąganiu któregoś z rodzajów podatków przez wydział finansowy tutejszego urzędu miejskiego. Wyjaśniam od razu, że w tamtym czasie nie było jeszcze ani urzędów skarbowych ani urzędów kontroli skarbowej, gdyż takie agendy fiskusa utworzono dopiero w latach późniejszych (np. US-y wprowadzane były od 1 stycznia 1983 r.).

Zakwaterowałem się w hotelu o nazwie „Hotel”, ale nie musiał mieć szczególnej nazwy, bo był bodajże jedynym tego rodzaju obiektem w, było nie było, ok. 40-tysięcznym mieście, które korzystało z usytuowania w bezpośrednim zapleczu rozwijającego się zagłębia miedziowego (tylko 20-25 km do Polkowic i Lubina). Jakkolwiek jako inspektor NIK miałem możliwość stołowania się w placówkach sieci „Konsumy”, czyli lokali gastronomicznych resortu spraw wewnętrznych, to jeśli tylko istniała alternatywa, nie chciałem z lokali dla funkcjonariuszy MSW korzystać. Zwykle byłem w danym miejscu „obcy”, a przecież nosiłem cywilne ubranie, stąd podejrzewali mnie i mundurowi milicjanci (że może jestem z resortowej kontroli wewnętrznej z "samej Warszawy”), a z drugiej strony, wychodząc po cywilnemu ze stołówki milicyjnej, byłem przez osoby postronne postrzegany jako „tajniak”. Gdyby mój pobyt ograniczał się do dwóch, czy trzech dni, wówczas nie miałoby to znaczenia, ale ja musiałem przebywać z reguły co najmniej trzy tygodnie, a nie było wtedy wolnych sobót, i nie opłacało się na niedzielę jechać z takiego np. Bolesławca do Warszawy (gdzie wówczas mieszkałem), aby wracać na poniedziałek. A pobyt w niedzielę w miejscu, gdzie człowiek jest postrzegany jako „tajniak”, to nie mogło być uczucie zanadto komfortowe dla kogoś, kto nie był tajniakiem i nie pobierał za taką fuchę wynagrodzenia. Traf chciał, że w Bolesławcu znalazłem  alternatywę, miała tu bowiem swoją siedzibę lokalna organizacja NOT (Naczelna Organizacja Techniczna) ze sporą stołówką, z której korzystali pracownicy inżynieryjno-techniczni legnickiego zagłębia miedziowego, zamieszkujacy w Bolesławcu lub bliskiej okolicy. Ja także z niej korzystałem, co miało ten walor, iż z rozmów zasłyszanych w stołówce orientowałem się o sytuacji strajkowej na Wybrzeżu i w regionie dolnośląskim. Poza, oczywiście audycjami radia Wolna Europa, bardzo dobrze słyszalnymi w Bolesławcu na falach średnich, w końcu to było kilkaset km bliżej Monachium niż Warszawa. Wszelako pod warunkiem, że miało się właściwą antenę, którą należało dołączyć do radia hotelowego. Z tego względu woziłem po Polsce ze sobą pęk miedzianego drutu, gdyż z reguły zapominałem przy wyjeździe takowy odinstalować.

Co oznacza, że poza wspomnianymi „Konsumami” alternatywy do NOT nie było, gdyż w ogólnie dostępnych sklepach i lokalach gastronomicznych nie można było niczego zjadalnego kupić.

W stołówce NOT również nie serwowano żadnych luksusów, ale dawali np. gulasz z podrobów, podczas gdy w barach mlecznych przeważnie można było dostać byle jak rozgotowaną kaszę gryczaną np. z jakimś sosem i jajkiem na sadzono, albo z czymś „w podobie” kotleta mielonego (kotlet mielony szóstej kategorii, czyli zmielony pies z budą). I tak dobrze, bo gdy parę miesięcy później byłem w Kielcach, to w pewnym momencie zabrakło nawet kaszy gryczanej i to w restauracji najlepszego wówczas hotelu („Bristol”), a kelnerzy nie potrafili odpowiedzieć, czy i kiedy będzie ponownie. A przyznam, że tak dobrze przyrządzanej kaszy gryczanej, jak w tej restauracji hotelowej, nigdzie już później nie spotkałem.Takie to były ciekawe czasy.

Ledwo co ogarnąłem się po przyjeździe do Bolesławca, a „na mieście” i w urzędzie nie mówiono o niczym innym, jak o strajku w stoczniach. W ciągu kilku dni do akcji strajkowej zaczęły dołączać inne zakłady, a gdy strajki objęły kopalnie i huty Górnego Śląska, sytuacja w kraju przestała stanowić wakacyjną „atrakcję”, natomiast zaczęła prowokować do budowania najbardziej fantastycznych scenariuszy dalszego rozwoju wypadków, nie wyłączając wojny domowej lub interwencji sąsiadów. Narastające emocje nie sprzyjały prowadzeniu kontroli, bo z jednej strony powinienem był ją doprowadzić do końca, ale z drugiej kierownicy z urzędu miejskiego po pół dnia spędzali na jakichś naradach, a szefostwo co i raz wzywane było do komitetu miejskiego PZPR, gdzie mitrężyło jeszcze więcej czasu. Nie miałem za bardzo ani z kim, ani kiedy porozmawiać na temat problematyki, którą miałem zbadać. Sam także nie byłem w nastroju do pracy, zastanawiając się, że jak i czym, w razie czego, dotrę stąd do domu. Toteż wieczorami skupiałem się na nasłuchu audycji z RWE, co jeszcze bardziej podnosiło adrenalinę. Do tego dochodziły echa ze stołówki w NOT, z których wynikało, że i w zagłębiu miedziowym szykowano się do rozpoczęcia rychłej akcji strajkowej. Tak, że czułem się jakby korespondentem wojennym, który, co prawda, nie uczestniczy w konflikcie na polu walki, ale obserwuje go z boku.

Gdzieś tak na początku trzeciej dekady sierpnia ’80 wykrystalizowały się żądania robotników domagających się utworzenia wolnych związków zawodowych na terenie całego kraju. Ludzie pracy wymierzyli solidny policzek partii mającej w swojej nazwie „robotnicza”, toteż podobna demaskacja nie mogła pozostać bez brutalnej odpowiedzi z jej strony. Dlatego od samego początku protestów społecznych władza komunistyczna podjęła działania mające stępić ich ostrze oraz przekierować je w kierunku przez nią nakreślonym.

W malutkim hoteliku miejskim o bodaj jedenastu pokojach, z czego większość jednomiejscowych, zajmowałem pokój na pierwszym piętrze tuż przy schodach, przy których na parterze mieściła się recepcja. Pewnego razu, a było to już na pewno po 20 sierpnia roku ’80-ego, usłyszałem w środku nocy głośną rozmowę, którą potencjalny gość prowadził z recepcjonistką. Rozmowa była na tyle intensywna, że pomyślałem, iż pewnie jakiś podpity osobnik wszczyna awanturę, toteż postanowiłem wybrać się z odsieczą recepcjonistce. Schodząc po schodach, coraz wyraźniej rozróżniałem głosy, przy czym głos mężczyzny wydawał mi się jakby znajomy. Gdy dotarłem do recepcji, okazało sie że stał przy niej kolega ze studiów z mojego wydziału i roku, z którym w studenckich  czasach sporo czasu spędzałem na grze w pokera. Oczywiście, pamiętam jego personalia, szczególnie że nosił nazwisko tożsame z gatunkiem drapieżnego ptaka, zatem raczej nietypowe. Bardzo się ucieszył ze spotkania, zaś rozmowa dotyczyła sytuacji, że zabrakło wolnych pokoi, a on, docierając tutaj około północy, nie bardzo miał jakieś wyjście poza spaniem na ławce w parku. Zaproponowałem, żeby do rana dotrwał u mnie, tym bardziej, że oferował spożycie półlitrówki, którą wiózł ze sobą. Minęło ponad sześć lat, gdy rozstaliśmy się po ukończeniu studiów, bo on wrócił w swoje strony (do woj. kieleckiego). I od tamtej pory nie mieliśmy ze sobą kontaktu, jak to bywa zresztą w przypadku większości znajomych ze studiów. Ale dochodziły słuchy, że jak niemało absolwentów SGPiS (obecna SGH), podjął pracę w resorcie spraw wewnętrznych, a ściślej w strukturach służby bezpieczeństwa. No, ale czy to była prawda, nikt dokładnie nie wiedział z jego byłych warszawskich znajomych, w tym także i ja. On z kolei raczej nie zakładał, że tego rodzaju „słuchy” do nas dotarły, a w tym konkretnym wypadku do mnie. Przy kieliszku zaczęliśmy wspominki, wreszcie zgadaliśmy się, gdzie kto pracuje. Muszę zaznaczyć, że wówczas ktoś, kto pracował w centrali NIK, był traktowany jak funkcjonariusz i "automatycznie" członek PZPR, co było założeniem przyjmowanym niejako „z góry”.  Z reguły nikomu nie przychodziło do głowy, by weryfikować, czy tak sprawy mają się faktycznie. Jednym słowem dla funka z SB inspektor z centrali NIK był „swój” , zatem nie musiał on przed kimś takim niczego zbytnio kamuflować. Okazało się, że ów kolega pracował wówczas w Fabryce Łożysk Tocznych „Iskra” w Kielcach, jednego z kluczowych przedsiębiorstw produkcji specjalnej, w której wszystko i wszyscy byli pod kontrolą służb, a już w szczególności zakładowe struktury związków zawodowych. Nie powiem, żebym się zdziwił słysząc o takim właśnie miejscu jego pracy. Zapytałem, co zatem robi w Bolesławcu, skoro pracuje o kilkaset kilometrów stąd, znaczy gdzie Rzym, a gdzie Krym. On na to, że w Bolesławcu znalazł się będąc   przejazdem w podróży do Gryfina pod Szczecinem, ponieważ jest emisariuszem wysłanym z misją utworzenia nowych (czyli wolnych) związków zawodowych w tamtejszych (dużych) zakładach przemysłu drzewnego. 

W tym miejscu dodam dygresję, która jest wynikiem tego spotkania, ale która przecież nie od razu była oczywistą.

Podobnych emisariuszów wysyłano w odległe miejsca, na ogół do zakładów nie powiązanych „branżowo”, minimalizując tym samym możliwość bodaj nawet przypadkowego ich zidentyfikowania z racji np. kontaktów służbowych. No i proszę sobie wyobrazić załogę takiego większego tartaku, do której dociera „związkowiec” z takiego potentata, jakim była ówczesna kielecka „Iskra”. Nie należy mieć złudzeń, że emisariusz docierał tam "w ciemno", na pewno odpowiedni ludzie „na podwójnych etatach” byli o jego przyjeździe poinformowani. Mało kto kojarzy, że zakłady przemysłu drzewnego produkowały np. węgiel drzewny oraz podobne półprodukty dla zakładów produkujących proch strzelniczy. Do byle cegielni czy PGR-u takich  emisariuszów nie wysyłano. Tak więc przybyłego związkowca witano z honorami, bo skoro taki fachowiec przyjechał "na zapadłą wiochę", aby nauczać jak znaleźć się w nowo kreowanych realiach świata wolnych związków zawodowych. Od czego wolnych, od tego wolnych, ale w żadnym razie nie wolnych od opiekuńczych skrzydeł służby bezpieczeństwa. Wspomniałem, że od samego początku władza komunistyczna podejmowała działania mające skanalizować protest społeczny albo w kierunku kontrolowanym przez siebie, albo w kierunku skompromitowania jego liderów (tych, którzy zostali wybrani niezależnie albo oceniono, że zerwali się ze smyczy) jako "nieodpowiedzialnych rozrabiaczy”, przez których ludziom coraz bardziej daje się we znaki „chłód i głód”. Władze miały bieżące informacje o fermencie wśród załóg robotniczych, chodziło więc o kontrolowane upuszczanie społecznej frustracji („para w gwizdek”.). Jednym z działań o takim kierunku było przejmowanie przez podstawionych ludzi struktur nowych związków w ważnych strategicznie zakładach. Znam inne przykłady podobnych działań, ale opisany przykład jest ich wystarczającą ilustracją. Wtedy zacząłem się zastanawiać, „co jest grane” i kto napisał partyturę. Z kolegą rozstaliśmy się nazajutrz rano, a ja 25 sierpnia (od 26 strajk miał objąć cały okręg wrocławski i zagłębie miedziowe, łącznie z komunikacją) zatelefonowałem do dyrektora swojego zespołu w centrali NIK, że nie dokończę kontroli i wracam do Warszawy, bo nie będę ryzykował pobytu na drugim końcu kraju, skoro nie wiem co wydarzy się za dwa dni. Dyrektor, który miał bieżący kontakt z KC PZPR,  był chyba dokładniej poinformowany, bo bagatelizował moje obawy i mówił, że niepotrzebnie panikuję. No, ale ja już byłem zdecydowany na powrót (wykupiony bilet) i 26 sierpnia z rana odjechałem do Wrocławia. Przedmieścia stolicy regionu były oflagowane na biało-czerwono. Gdy dojechałem na dworzec we Wrocławiu, panował chaos i zamęt. Nie wiadomo było jakie i kiedy pociągi odjadą. Przerażeni ludzie koczowali wraz z bagażami i z dziećmi, chcąc wyrwać się z pułapki komunikacyjnej (szczyt końca wakacji). Ja byłem sam z małym bagażem, więc pobiegłem na pobliski dworzec PKS. Traf chciał, że na stanowisku podstawiono akurat kurs do Łodzi, i jeszcze zdążyłem kupić bilet. Kombinowałem sobie tak, że byle dojechać do Łodzi, a stamtąd to już bodaj pieszo dotrę do domu. Okazało się, że z Łodzi pociągi jeździły zgodnie z rozkładem i bez problemu wróciłem do Warszawy. Po moim powrocie do biura dyrektor podśmiewał się ze mnie, chyba więc wiedział dużo, dużo więcej o kulisach „Solidarności”.

******

Wykaz wszystkich moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty

 

 

 

 

 

 



tagi: sierpień '80 

stanislaw-orda
1 września 2020 12:30
50     2517    15 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ewa-rembikowska @stanislaw-orda
1 września 2020 13:08

Otarłam się kiedyś o wewnętrzny dokument MSW, w którym przestawiano, ilu  ich tajnych współpracowników weszło do zarządów Solidarności na różnych poziomach jej organizacji - od zakładowych po centralę. No, dużo ich tam było.

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @ewa-rembikowska 1 września 2020 13:08
1 września 2020 14:18

Czyli znowu sprawdziła się maksyma, że ruch oddolny to mrzonki. A nawet jeśli przez chwilę jest oddolny to i tak szybko jego oddolnosc stanie się mrzonką. Czyli patrz uważnie, kogo wpuszczasz do kurnika. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Matka-Scypiona 1 września 2020 14:18
1 września 2020 14:29

Ludzie nie rozumieją, i to mnie dziwi, że powinni coś robić dla siebie. I nie może to być pod żadnym pozorem makieta niepodległej Polski klejona z zapałek

zaloguj się by móc komentować

MarcinD @stanislaw-orda
1 września 2020 14:30

Czy Pan należał do PZPR?

zaloguj się by móc komentować

Wrotycz1 @stanislaw-orda
1 września 2020 15:47

Ówcześni władcy nie byli tacy poukładani i pewni swego w roku 1980. Pamiętam jak jakiś członek PZPR skarżył się, że najpierw dostali polecenie zwalczać Solidarność propagandowo we wszelkich rozmowach z niepartyjnymi, a potem dostali polecenie wstępować do związku. Dla zwykłego partyjnego takie wolty były trudne do zrozumienia, stąd zdziwienie poleceniem i trochę żalu do centrali, że robią z nich debili. Ubecy też nie byli tacy jak dawniej. Np. w biurze paszportowym zrobili się uprzejmi i nie ujawniali swojej wszechwładzy bezpośrednio. Próbowali wejść w przyjazną rozmowę, czego wcześniej nie było. Widać było, że to z ich strony jakaś gra, takie niby odejście od dawnej powagi i pryncypialności.

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski 1 września 2020 14:29
1 września 2020 16:30

No ale ludzie, przynajmniej ci których ja znam, robili właśnie coś dla siebie, byli przekonani o słuszności tych działań i święcie w to wierzyli. I ja to rozumiem, i nie mam im tego za złe. Nie chcieli tego syfu, jak każdy z nas. Przypomnę też, że sam głosowałem 2 razy na Wałęsę, TW Bolka, wierząc, że to przeciw komunie. Mądry Polak po szkodzie. Ale dzięki temu doświadczeniu może jestem ciut mniej naiwny. No dobra, tak mi się przynajmniej wydaje/wydawało.

W każdym razie ja o tych ludziach myślę dobrze, bo byli uczciwi w tej swojej naiwności. A nie myli się ten, kto nic nie robi, jak to się kiedyś mówiło. Rzecz jasna, nie mam na myśli tych lansowanych od 40 lat bohaterów.

zaloguj się by móc komentować

shoot @MarcinD 1 września 2020 14:30
1 września 2020 16:49

Pracownik NIK nie należący do PZPR?- to pytanie z gatunku retorycznych!

Referenci z PZGS-u musieli należeć!!!

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @stanislaw-orda
1 września 2020 16:52

Swietny  wpis,  Stanislawie  !!!

Nie  mialam  pojecia  o  tym  "modus  operandi"  tworzenia  "wolnych  zz"  w  Polsce,  z ledwoscia  konczylam  podstawowke,  ale  rodzice  szczegolnie  sp.  tato  byl  podminowany  ta  wolnoscia  niemozebnie...  mama  wprost  przeciwnie -  powiedziala tacie,  ze  jak  sie  zapisze do  tych  nowotworzonych  zz -  to  mu  leb  urwie  przy  samej  d**ie...  co  by  nie  mowic  to  moja  mama  byla  bardzo  ostrozna  i  z  wielkim  dystansem  do  tego  co  sie  wtedy  dzialo...  no  i  miala  racje.

A  tato  szybko  sie  przekonal,  ze  to  LIPA  jak  tylko  "uwalili"  w  Sejmie  "lustracje"  !!!...  no,  a ja  juz jako dorosla  stracilam  zludzenia wraz  z  "nocna zmiana"  !!!

Ale  NAJSKUTECZNIEJ  "wyleczyl"  mnie  ze  zludzen  CORYLLUS  i  tutejsze  srodowisko,  to  czego  sie  dowiedzialam  i  ciagle  dowiaduje   -  to  jest  KOSMOS  !!!

Dlatego  tez,  ode  mnie  dla  tej  calej  obecnej  zgrai  "solidarnosciowej",  "wolnosciowej",  "narodowej",  "patriotycznej"  i  "Lunijnej"   TYLKO  serdeczne  WON  !!!

 

Dzieki  wielkie  za  ten  wpis.

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @shoot 1 września 2020 16:49
1 września 2020 16:56

Dlatego w następnym roku pożegnałem się z   NIK.

zaloguj się by móc komentować

Wrotycz1 @Matka-Scypiona 1 września 2020 14:18
1 września 2020 16:58

Przejmowanie ruchów oddolnych, bądź ich kreowanie lub likwidacja to zadania wszelkich służb. Nic bez nich, zwłaszcza teraz. Oni mają środki. Dlatego dobrą metodą jest działanie w małej skali i stopniowe zmiany w wielowymiarowym otoczeniu. To już dawno sprawdzono. Np. przekształcenie przez szlachtę i arystokrację chłopa pańszczyźnianego w Polaka dokonało się tą metodą. Podobnie jak germanizacja Śląska i Wielkopolski, bądź wykreowanie narodu litewskiego i ukraińskiego realizowane przez odpowiednie służby w XIX wieku. Obecnie widać u nas silne kreowanie tęczowych, nie widać tylko wyraźnie źródeł środków. Nie ma natomiast tworzenia ruchu antytęczowego. Może liczą, że temat sam się rozwiąże po niedługim czasie. Żeby nie było ździwka. Działania propagandowe tęczowych idą na wielu poziomach i oprócz prywatnych opinii negatywnych w stosunku do tej dziczy nic się nie dzieje sensownego w szerszej skali.

zaloguj się by móc komentować

shoot @stanislaw-orda 1 września 2020 16:56
1 września 2020 17:04

Ale jeszcze pan dwukrotnie wracał, prawda? :)

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @shoot 1 września 2020 17:04
1 września 2020 17:06

ale to już po 1989 r.
(drugi raz w 1992 a trzeci w 2006)

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @prosiak66 1 września 2020 17:05
1 września 2020 17:08

oczywiście, towarzyszu, że moglibyśmy, ale przecież   nie musimy

zaloguj się by móc komentować

Paris @Wrotycz1 1 września 2020 16:58
1 września 2020 17:09

Tak  samo...

... jak  tworzenie  "nowych  partii"  !!!

Nic  dziwnego,  ze  nie  tworza  sie  zadne  "antyruchy"...  a  jesli  sie  "wystrugaja" -  oczywiscie  tak  "same  z  siebie"  -  to  tylko  po  to  zeby  takie  rozne  "godki  i  brauny"  dorwali  sie  DO  KORYTA...  po  nic  innego.

Przeciez  i  tak  "finansuje"  ich  SOROS  i  fundacje  pozarzadowe  !!! 

zaloguj się by móc komentować

shoot @stanislaw-orda 1 września 2020 17:06
1 września 2020 17:14

Извини́те, kругом обман, сказал ежик слезая со щетки... :)

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @shoot 1 września 2020 17:14
1 września 2020 17:21

не надo сгустить краски

zaloguj się by móc komentować

shoot @shoot 1 września 2020 17:14
1 września 2020 17:29

Tak nawiasem mówić, przyjęcie bardzo młodego człowieka do takiej instytucji, który deklaruje brak bycia członkiem partii i któremu pozwolono bez członkostwa bycia jej pracownikiem w latach/77-80/,  stawia pod znakiem zapytania czujność ówczesnych władz,a biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia w Unitrze, całkowitą bierność i spolegliwość wobec pańskiej osoby!!!

Kim pan jest panie Stanisławie?

Oczywiście może pan nie odpowiedzieć na to pytanie... :)

zaloguj się by móc komentować

shoot @shoot 1 września 2020 17:29
1 września 2020 17:37

Przepraszam za upierdliwość ale... sam pan wie!

Gwoli przypomnienia... sam pan pisał:

 

"Źle pamiętasz.

To zdarzenie było w ówczesnym moim miejscu pracy, którym była centrala Zjednoczenia Przemysłu Elektronicznego "Unitra". w Warszawie na ul. Siedmiogrodzkiej. A moja odmowa dotyczyła udziału w wiecu na warszawskim stadionie X-lecia, który miał wyrazzic  poparcie dla władzy i jednoczesne potępienie "warchołów" z Ursusa i Radomia.  I nie postawiłem się "dyrektorowi CEMI", tylko asystentowi dyrektora generalnego owego zjednoczenia  No i to było trzy lata przed moją pierwszą  pracą w NIK. Reszta się zgadza. Tyle że ta reszta jest niepokojąco  bliska zera.

To że świat jest trochę bardziej skomplikowany niz moze ogarnąc  twoja percepcja  to nie jest mój problem.

I może zamiast wytężać swoje szare na bezproduktywme wymysły,  skleciłbyś bodaj jedną notkę na "SN".

stanislaw-orda @shoot 24 sierpnia 2020 17:3424 sierpnia 2020 19:39

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @shoot 1 września 2020 17:29
1 września 2020 17:40

Precyzyjnie: czerwiec 1979 - sierpień 1981 (tzw. pierwszy NIK)
Nie deklarowałem, tylko na sugestie odpowiadałem, że  na razie zbyt krótko pracuję (tzn. jeszcze "nie dojrzałem").

Mieli nadzieję, że wejdę na właściwą ścieżkę ideolo, no ale ja nie chciałem czekać, aż mnie sami wyrzucą.

O swoim przyjęciu (wówczas: powołaniu) do NIK w 1979 r. , to także ciekawa historia, bo ja wcale nie chciałem, tylko oni mnie chcieli.

 

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @shoot 1 września 2020 17:29
1 września 2020 17:58

Ba, jest  jeszcze bardziej zadziwiający dowód  indolencji stosownych  służb, gdyż wyrzucony zostałem  z SOR (Szkoły Oficerów Rezerwy), a ściślej odebrano mi tytuł "podchorążego", jako że oblałem egzaminy końcowe na SOR (w Elblągu w 1975 r.). Na 304 dopuszczonych do egzaminów, oblałem je jako jedyny. Potraktowano to jako sabotaż i postawę antysocjalistyczną i w pierwszej wersji zesłano mnie w ramach retorsji do Braniewa (tj. jednostki o zaostrzonym rygorze). Ostatecznie wylądowałem w Słupsku (34 Budziszyński Pułk Desantowy).

zaloguj się by móc komentować

shoot @stanislaw-orda 1 września 2020 17:41
1 września 2020 18:06

No i można powiedzieć, że pisząc " To że świat jest trochę bardziej skomplikowany niz moze ogarnąc  twoja percepcja  to nie jest mój problem."

trafił pan w sedno... :)

BTW

 Tak sobie przemyśliwam, że nasz Pan i Stwórca, tworząc nasz padół, nierównomiernie obdzielił ludzi rozumem, charakterem i odwagą.

W tej sprawie nie ma i nie było i nie będzie  urawniłowki. Siedzą więc sobie ludzie  spokojnie w tej  poczekalni do rozumu i przyglądają się tym, którzy od dawna wiedzą to, co naraz staje się dla innych epokowym objawieniem. Wszelkiego rodzaju Portale, to jednak szatańsko mądry wynalazek... :(

zaloguj się by móc komentować

shoot @stanislaw-orda 1 września 2020 17:58
1 września 2020 18:09

No, tu już troszę pan przesadził... chociaż nie. Tak się robiło drzewiej. Michnik i spółka tysz posiadywali we więzieniach he he.

Oj panie Stanisławie... :)

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @shoot 1 września 2020 18:09
1 września 2020 18:18

Może cos ustalmy. Pytasz, odpowiadam. A to, czy moje odpowiedzi Cię satysfakcjonują, czy dajesz im wiarę czy nie, to nie moja rzecz. Trochę ludzi, którzy mnie znają od pierwszego roku studiów  zagląda na "SN" i na ten blog, więc choćby z tego względu nie mógłbym opisywać zmyślonych historii. Zresztą, po co? Jestem już od paru lat emerytem, niczego nie muszę udawać, ani ukrywać. Póki co, poza prawdziwym nazwiskiem, gdyż "Orda" to rodzaj nicka.

Zatem masz wybór, że  albo będziesz dyskutował poważnie, albo cię zbanuję.

zaloguj się by móc komentować

bendix @stanislaw-orda 1 września 2020 16:54
1 września 2020 18:22

"...a ci co to śpiewali, piętnaście lat dostali albo jeszcze więcej..."

Prawie się zachłysnąłęm czytając Ciebie...

W PZPR nawet myślami to nigdy nie była mojej śp. Mama.

Co do Ciebie mam duże wątpliwości bo miałem sąsiadkę z NIK-u.

zaloguj się by móc komentować

bendix @MarcinD 1 września 2020 14:30
1 września 2020 18:24

Należał żeby "coś zmieniać od środka"

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bendix 1 września 2020 18:22
1 września 2020 18:35

Nic mnie to nie obchodzi, jakie masz watpliwości i w związku z czym.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bendix 1 września 2020 18:24
1 września 2020 18:36

I więcej tu nie pajacuj, O.K?

zaloguj się by móc komentować

shoot @stanislaw-orda 1 września 2020 18:18
1 września 2020 18:37

Nie ma potrzeby! Z wyrazami współczucia i bez wyrazów śladowego nawet szacunku... :(

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @shoot 1 września 2020 18:37
1 września 2020 18:39

To domyśl się gdzie mam twój szacunek

zaloguj się by móc komentować

bendix @stanislaw-orda 1 września 2020 18:36
1 września 2020 18:49

Nie będę. Podkreślam tylko że miałem sąsiadkę z NIK-u. To były lata 80-te. Pomimo tego że sąsiedzi się kolegowali to reszta mi mówiła: ciiiii.

Jak chcesz możesz mnie zbanować.

zaloguj się by móc komentować

bendix @stanislaw-orda 1 września 2020 18:36
1 września 2020 18:50

Chcesz poznać nazwisko sąsiadki? Wyślę Ci na PW. Zapewne znasz.

zaloguj się by móc komentować

bendix @stanislaw-orda 1 września 2020 18:36
1 września 2020 18:54

Wtedy NIK się mieścił nad "Składnicą Harcerską" Pamiętasz?

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bendix 1 września 2020 18:50
1 września 2020 18:55

Nie interesuje mnie to.
W NIK pracowało  (w centrali i delegaturze warszawskiej) kilkaset osób.

To są bardzo stare dzieje.

 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @Wrotycz1 1 września 2020 16:58
1 września 2020 18:58

Ruch tęczowy będzie załatwiony i tak zgodnie z zasadą, że rewolucja pożera własne dzieci. Jak to stwierdził Gospodarz-gdy przestaną być potrzebni pójdą do wora i pod lód. No jeszcze może Opatrzność wcześniej wszystko spali i zbuduje Nową Ziemię. Jednak ta opcja dla tęczowych wymyka się wszelkiemu zrozumieniu. W lód też zresztą nie uwierzą, bo uważają się za awangardę. Stalin by się nachichral patrząc na nich. 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @gabriel-maciejewski 1 września 2020 14:29
1 września 2020 19:08

Od tej makiety nie uwolnimy się. I Rzeczypospolita jest w tej chwili zalewana betonem niczym reaktor w Czernobylu. Zaniemówiłam, gdy usłyszałam jakiegoś specjalistę w TVP, który kolor flagi Białorusi, czyli biało - czerwono - biały tłumaczył, że pochodzi z 1918 roku. Zgadzam się z Panem. Róbmy dla siebie, a jeśli są podobni ludzie do nas, to rewelacja. Róbmy swoje i patrzmy, co się będzie działo. 

zaloguj się by móc komentować

bendix @stanislaw-orda 1 września 2020 18:55
1 września 2020 19:08

Stare dzieje to są jak mnie ZOMO tłukło. Kapitan Leszek Maj. Mówi Ci to coś?

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bendix 1 września 2020 19:08
1 września 2020 19:25

 A powinno?

PS
Jeszcze jedna zaczepka i Ciebie tu nie ma.

zaloguj się by móc komentować

bendix @stanislaw-orda 1 września 2020 19:25
1 września 2020 19:29

Powinno to Ciebie zainteresować.

http://62.129.224.25/ulotki.html

Tu można poczytać o Leszku.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bendix 1 września 2020 19:29
1 września 2020 19:32

A niby dlaczego powinno?

zaloguj się by móc komentować

grudeq @bendix 1 września 2020 18:49
1 września 2020 20:34

Na podstawie jednej sąsiadki z NIKu robi Pan reprezentację całej kadry NIKu?

Nie za mała próba? Nie za duża generalizacja? 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @grudeq 1 września 2020 20:34
1 września 2020 22:16

On od dawna mnie próbuje zaczepiać.

Ale wszystko do czasu.

zaloguj się by móc komentować

edzio @stanislaw-orda
1 września 2020 22:21

Panie Stanislawie.

Panskie dwie notki w ktorych Pan wspomina o pracy w NIK sa dowodem na to ze to co zapamietalem z Polski od polowy lat 70-tych do mojego wyjazdu z kraju to nie byl „sen w pijanym widzie”. Ze to sie dzialo naprawde. Czasami korcilo mnie by opowiedziec o tym na blogu Gospodarza ale zawsze mialem watpliwosci czy to zrozumie ktos kto widzial ta rzeczywistosc z za szyb tramwaju lub czytajac „Tygodnik Solidarnosc” i „Gazete Wyborcza”. Z kometarzy pod panska notka wynika jasno ze mialem racje. Osmielam sie skeslic tu kilka zdan bo prawie w tym samym czasie co Pan w NIK ja rozpoczalem prace jako inspektor kontroli technicznej w przedsiebiorstwie wielozakladowym na prawach zjednoczenia. I przez piec lat praca moja polegala na kontroli procedur dzialalnosci zgodnie z przepisami technicznymi. Mialem o tyle bardziej komfortowa sytuacje ze zazwyczaj bylo nas dwoch. Pierwszy moj kolega byl partyjny drugi nie. Mnie nie proponowano nawet „wstapienia” bo „boj okazal sie spalony” gdy probowano mnie zapisac do zwiazkow zawodowych podlegajacych CRZZ. Ale po latach jeden z przyjaciol wytlumaczyl mi ze to nawet bylo „na reke” dyrekcji, bo to byl dowod na to ze - nie wszyscy musza byc upartyjnieni.

 

A teraz dwa pytania moze retoryczne:

 

Czlowiek uczciwy to taki ktory nic nie ukradl bo nie mial okazji, czy tez taki ktory nic nie ukradl majac wielokrotnie okazje?

 

Czy da rade przejsc przez bloto i miec calkiem czyste buty?   

 

Na koniec anegdota ze Szczecina.

Stan wojenny, Listopad - zaczynaja sie „dni pamieci narodowych”. Wracamy do hotelu w centrum miasta po pracy, drzwi wejsciowe zamkniete, trzeba pukac. Otwiera „smutny pan” ktory bedzie pelnil role recepcjonisty. Docieramy do pokoju, wszystko na pierwszy rzut oka jak przed wyjsciem. Ale ksiazka odlozona przeze mnie na polce w szafce nocnej w nietypowy sposob wskazuje ze jednak ktos ja bral do reki. Rzucam w strone mojego kolegi - kipiszowali nas. Rano wychodzimy do pracy, na recepcji ten sam „smutny pan”. Moj kolega podchodzi do niego i mowi: „jak dzis ci panowie beda szli nas kipiszowac to niech wezma ze soba elektrolux bo dywan w pokoju jest brudny”. Wieczorem pokoj hotelowy wzorowo czysty.

 

Pozdrawiam wszystkich autentycznych Nawigatorow.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @edzio 1 września 2020 22:21
1 września 2020 23:01

Gdybym chciał wówczas dłużej pracować w centrali NIK to  musiałbym się zapisać do PZPR. W zasadzie była to opcja zero-jedynkowa.

Dam taki przykad. Kilka tygodni po moim odejsciu z NIK w 1981 r., w firmie tej założono komórkę NSZZ "Solidarność". Załozylo ją dwóch ubeckich  prowokatorów, aby złapać w sidła tych naiwniaków, którzy odważyli się "zdradzić" linię Partii. Od razu po wprowadzeniu stanu wojennego wszystkich, którzy się zapisali do "S" wyrzucono z firmy.

Ja podjąłem decyzję, że odejdę z NIK  po tzw. prowokacji bydgoskiej (w marcu 1981 r.). Zaraz po tym wydarzeniu zrobiono nam naradę, że od tej pory "ani kroku wstecz". Bo do tej prowokacji chwiało się morale także partyjniaków, a tu trzeba było grać na czas (czyli czekać na zimę), bo wpowadzenie stanu wojennego latem byłoby dużo mniej skuteczne. Odcięcie prądu i ogrzewania nie  stanowiłoby  w tej porze roku zasadniczej dolegliwości dla strajkujących. Więć grano na czas, a delegacje nowych związków ciągle dostarczały do NIK wnioski o przeprowadzenie kontroli gosdpodarowania przez nomenklaturowych notabli, zwlaszcza gdzies tam w terenie, gdzie tacy notable czuli sie całkowicie całkowicie bezkarni. Więć delegacja nowych związków składala owe wnioski w sekretariacie Prezesa NIK, a ich koledzy czekali na Marszałkowskiej przed gmachem, czy ci co weszli do wewnątrz na pewno wyjda w komplecie z powrotem. Było to upokarzające dla kadry kierowniczej, ze cos z tych wniosków musiała kontrolowac. Oczywiscie , jak tylko sie dało pozorowała takie kontrole,. A Bydgoszczy oznajmiono nam, ze zadnych wniosków w sparwie kontroli od "S" nie bedziemy juz realizować. Wtedy pomyślalem, że klamka zapadła i władze zdecydowały sie na rozprawę siłową.

I radośnie nas poinformowano, że teraz koniec z kontrolami doraźnymi i wracamy do realizowania planów kontroli. Czyli do pozorowania roboty. A mnie sie nie chciało roboty pozorowąć. Mieszkanaia nie potrzebowałem, byłem kawalerem, dzieci i żona nie płakały w domu, że mnie z pracy wyrzucą, itp.  Mogłem zrobić, co sam zechciałem. 

zaloguj się by móc komentować

bendix @stanislaw-orda 1 września 2020 22:16
3 września 2020 00:06

Ja nie zaczepiam. Po prostu jesteś mało wiarygodny (dla mnie)

A ktoś miało wiarygodny używa groźby typu "do czasu"

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bendix 3 września 2020 00:06
3 września 2020 08:31

Posługujesz się ogólnikami, czyli typową manierą propagandysty. A uciekasz ędo ogólników dlatego, że nie możesz  konkretnie , co nie jest wiarygodne i dlaczego.

I na koniec  to nie są groźby, tylko nie pozwolę abyś  trolował w nieskończoność kwestię, że to co piszę "nie jest wiarygodne dla Ciebie". Nic a nic nie obchodzą mnie twoje kompleksy i sposoby ich odreagowywania.

Ban.

 

zaloguj się by móc komentować

koncereyra @prosiak66 1 września 2020 17:05
7 września 2020 20:18

Po co? Karoń nie ma nic ciekawego do powiedzenia. On jest jak Bartosiak: płyta ma tylko stronę "A":)

zaloguj się by móc komentować

koncereyra @stanislaw-orda
7 września 2020 20:22

Bardzo dobrze się czyta historię, zwłaszcza chętnie bym poczytał o tym infrastrukturalno-organizacyjnym aspekcie podróży po Polsce gdy ludzie nie mieli aut, było dużo więcej połączeń kolejowych no i scentralizowany PKS.

 

PS węgla drzewnego nie używa się do prochu bezdymnego (militarnego). Stąd mimo sympatii do Pana tekstów mam bardzo krytyczny stosunek do całej "biurokracji zarządzania" po SGH, bo to jak z tego dowcipu

Do bacy wypasającego owieczki przyjeżdża pobliską drogą nowoczesnym samochodem ubrany w garnitur człowiek w średnim wieku. Po wyjściu z samochodu pyta:
- Baco, co tu robicie? Wypasacie owce?
- Tak, panocku...
- A baco, jak wam powiem ile macie tych owiec dokładnie, to dacie mi taką jedną, do upieczenia?
- Dobrze, panocku, domy...
Przyjezdny wrócił do samochodu, wziął laptopa, telefon satelitarny, połączył się z siecią, ciągnął dane z satelity, przetworzył, popracował chwile nad programem, który mu to policzył, i mówi:
- Baco, macie tu na tej łące 347 owieczek.
- Dobrze panocku..., to wybierzcie sobie jedną.
Przybysz wybrał sobie jedną, ładną, białą; Baca mówi:
- Panocku, a jak ja wom powim, kim wy jesteście, to oddacie mi ją...?
- Dobrze, oddam.
- No panocku, to wy jesteście konsultant Unii Europejskiej do spraw rolnictwa.
- A skąd to wiecie, baco!?
- Ano tak: jeździcie drogimi samochodami, pchacie się gdzie was nikt nie prosi, zabieracie biedniejszym od wos i nic wiecie o mojej pracy! Oddajcie mi mojego psa!!!

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @koncereyra 7 września 2020 20:22
7 września 2020 20:44

Owszem, do prochu nie używa się, ale to dobry katalizator (wegiel aktywowany) przy różnych innych zastosowaniach, takze w przemysle zbrojeniowym.

W zasadzie myślałem głownie o celulozie, ale tak się napisało i co poradzić.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować