-

stanislaw-orda : [email protected].

Piłsudski od przodu i tyłu  (3)

Kontynuacja notek (dokńczenie):

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/pisudski-od-przodu-i-tyu-1

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/pisudski-od-przodu-i-tyu-2

Piłsudski w Egipcie

Spotkałem osobiście Marszałka Piłsudskiego jeszcze dwukrot­nie na oficjalnych przyjęciach i tak manewrowałem, że przysłu­chiwałem się jego dwóm czy trzem rozmowom, ale z rozmaitych względów nie chcę teraz o tym mówić. Chcę natomiast zdać spra­wę z rozmów, jakie miałem z ludźmi, którzy Marszałka Piłsud­skiego blisko znali, a poza tym mieli talent obserwacyjny i talent do opowiadania. Otóż te talenty są bardzo rzadkie. Przeważnie nasi rodacy, gdy mówią o wielkich Polakach, wygłaszają albo ba­nalne panegiryki, albo niesmaczne i niemądre paszkwile. Poza tym prawdziwi piłsudczycy byli dużo ode mnie starsi. Po 1920 roku, a tym bardziej po 1926 roku usta autentycznych piłsudczyków były już zamknięte.

Legioniści, peowiacy byli starsi ode mnie co najmniej o siedem lub osiem lat. Przeważnie o więcej czy grubo więcej. Moi rówie­śnicy, o ile spotykali się z Marszalkiem, to tylko przelotnie służbo­wo i bardzo, bardzo rzadko. Z mojego pokolenia znałem tylko jednego, który przez dwa miesiące codziennie widywał Marszał­ka i z nim godzinami przebywał. Był to Burcik Maliński  -  tak go wszyscy nazywali, ale nawet nie wiem, z jakiego imienia było to zdrobnienie, bodajże od Jerzego. Pochodził on z Litwy, wstąpił do MSZ-etu i po paru latach wysłano go na drugiego sekretarza poselstwa w Kairze. W owych czasach na drugorzędnych placów­kach cala ekipa naszych poselstw składała się z posła i jednego sekretarza.
[Burcik Maliński  -  chodzi o Mieczysława Malińskiego,  ówczesnego (1932 r.) sekretarza poselstwa polskiego w Kairze, który pełnił obowiązki chargé d’affairs w czasie choroby kierującego poselstwem w Kairze J. Dzieduszyckiego (wtedy obowiązki sekretarza pełnił Adam Benis). Nie znalazłem bliższych danych na temat M. Malińskiego]

Posłem był Aleksander Dzieduszycki, a sekretarzem - wciąż mówię o poselstwie w Kairze - Maliński. Dzieduszycki ciężko rozchorował się na nerki i leżał bodajże nieprzytomny przez długie miesiące w Kairze. Wobec tego Maliński objął posel­stwo jako charge d'affaires. I właśnie wówczas, w marcu 1932 roku, Marszałek przybył do Egiptu, by odpocząć, nabrać sił, bo już miał początki raka, na którego w cztery lata później umarł.
[poprawnie:  Juliusz Wojciech hr. Dzieduszycki (1928-1932), herbu Sas (ur.1901r. – nie znalazłem danych o dacie śmierci i jej okolicznościach).  Jest to pomyłka W. Zbyszewskiego co do imienia i chyba osoby, gdyż było kilku hrabiów Dzieduszyckich w dyplomacji austro-węgierskiej, a później w II RP, z których najbardziej sławny był Aleksander Paweł hr. Dzieduszycki (1874-1949), jeździec w zawodach hippicznych, znawca i hodowca koni, założyciel słynnej janowskiej hodowli koni arabskich, który po wojnie, represjonowany przez bezpiekę popełnił samobójstwo]

Z Burcikiem Malińskim bliżej zapoznałem się dopiero w Londynie i w Oksfordzie w czasie wojny, w pierwszym roku wojny dokład­nie. Był on już od dawna usunięty z MSZ-etu, Beck nie lubił, a może się obawiał urzędników, którzy osobiście znali Marszalka. W Anglii Maliński od razu udał się do Oksfordu, gdzie zaczął energicznie uczyć się angielskiego. Później zniknął, wyjechał do Kanady, skąd pod koniec wojny wrócił do Londynu jako oficer kanadyjski i zaraz po wojnie zastał oficerem angielskiego Milita­ry Government w Niemczech, gdzie spędził kilka lat, po czym via Londyn wrócił do Kanady, tam wkrótce potem umarł. Był to kawaler, bardzo inteligentny i bardzo oszczędny, który miał w życiu tylko jedną namiętność: brydża. Grał zresztą doskonałe. Nie­wielkiego wzrostu, z zadartym noskiem, dość pucołowaty, mó­wiący z bardzo silnym akcentem wileńskim, bardzo litewski w za­chowaniu się, w mentalności, Maliński był przez wszystkich sza­lenie lubiany. Prosty, sympatyczny, przyjacielski, bez fumów, grzeczny, nigdy nie narzucający się, taktowny - Maliński nie był wielkim człowiekiem [w  rozumieniu formalnego statusu społecznego], ale był świetnym obserwatorem ludzi.

Otrzymawszy wiadomość o przyjeździe Marszałka, Maliński, który w roku 1932 nie miał nawet trzydziestu lat i Marszałka nie znał, uwinął się jak fryga, wynajął w Heluanie, najszykowniejszym przedmieściu Kairu, willę z ogródkiem, zasłoniętą murkiem od ulicy.
[Heluan (Hamm’at Hilwan), uzdrowisko pod Kairem na prawym brzegu Nilu, naprzeciwko piramid w Gizie oraz grobowców królewskich w Memphis, słynące z gorących źródeł siarkowych i solanek
(ok. 20 km na płd. od Kairu). Dzisiaj znajduje się tu jedna z końcowych stacji kairskiego metra.
J. Piłsudski przebywał w Heluanie od 8.03.1932 r. do 8.04.1932 r. zamieszkując w wilii „Jola”, której współwłaścicielem był Bogdan Richter (1891-1980), wcześniej wykładowca języków orientalnych na Uniw. Warszawskim (japoński, chiński), podróżnik i publicysta. Willa nosiła imię córki B. Richtera.
B. Richter był współpracownikiem poselstwa polskiego w Kairze
]

Marszałek miał tam zamieszkać wraz ze swoją świtą, która obejmowała kapitana Lepeckiego jako adiutanta oraz kilku tajniaków.
[mjr Mieczysław Bohdan Lepecki (1897-1969), adiutant J. Piłsudskiego w latach 1931-1935 (M. Lepecki „Pamiętnik adiutanta Marszałka Piłsudskiego” PWN Warszawa, 1987). W marcu 1937 r. został kierownikiem komisji polsko-żydowskiej mającej opracować projekt przesiedlenia Żydów europejskich na terytoria zamorskie europejskich mocarstw kolonialnych].
zob.  http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/zydzi-na-madagaskar

Marszałek miał swój własny szyfr do Warszawy, zapew­ne do pułkownika Sławka, ówczesnego premiera. [zob. appendix 2] Ale nigdy o tym nie wspominał, w każdym razie poselstwo nigdy wglądu do tych szyfrów nie miało i w ogóle przez cały czas swojego pobytu w Kairze Marszałek nigdy Malińskiemu nie wymienił ani jednego polskiego nazwiska.

MSZ egipskie kazało przyczepić do expresu Aleksandria - Kair salonkę dla Marszałka, gdzie obok salonu dla niego były też prze­działy dla jego świty i jego bagaży. Maliński udał się do Aleksan­drii, by już na przystani przywitać Marszałka. Wizyta Marszałka miała charakter ściśle prywatny i wypoczyn- kowy. Marszałek po­jawił się na trapie, wyglądał dość marnie, bo ponoć źle znosił burzliwe morze, a właśnie pogoda na Morzu Śródziemnym nie dopisywała. Maliński z cylindrem w ręku przedstawił się Marszał­kowi. Marszałek zauważył zaraz jego czysto wileński akcent, a do wilnian miał zawsze wielkiego febla, szaloną słabość. Gdy usły­szał nazwisko Maliński, od razu się zainteresował.
„A, to pan jest z tych Malińskich z Mysich czy innych Kiszek?"Tak jest, panie Marszałku" - odpowiedział Maliński. „A to jest pan syn czy wnuk tego - tego Malińskiego?" - indagował dalej Marszałek. „Syn" - odpowiedział Burcik. „A to go znam, znam - mówił Marszałek, powtarzając swoim zwyczajem każdy wyraz po kilka razy. - A w szachy pan grasz?" - „Gram, panie Marszalku" - mówił Burcik jak z nut. „No to dobrze, to dobrze. To pan będziesz co dzień do mnie o drugiej po południu przyjeżdżał na szachy" - rzekł Mar­szałek - i wszedł do salonki. Siadł przy oknie sam jeden i mar­twym okiem patrzył na jednostajny krajobraz delty Nilu, popija­jąc jak zawsze herbatę ze szklanki, w której tkwiła łyżeczka, i paląc bez przerwy papierosy.

W następnym wagonie wraz z Burcikiem jechali ówcześni korespondenci zagraniczni w Kairze. Były to szczęśliwe czasy, kiedy nic się nie działo, więc przyjazd Marszalka był dla nich szalona gratką i wszyscy błagali o wywiad. Maliński zdobył się na odwagę i na palcach wlazł do salonki.
 „Panie Marszalku – rzekł nieśmiało  -  prasa błaga o wywiad". „Nie  -  odparł zdecydowa­nie Marszałek. - Ja tu przyjechałem odpocząć, nie mam nic do powiedzenia". I dalej martwym wzrokiem patrzył przez okno. Prasa nie dała za wygraną, gdy Burcik przyniósł odmowę, ktoś mu szepnął: „Briand umarł tej nocy, może by Marszałek coś na ten temat powiedział". Maliński znowu wziął na odwagę, wszedł do salonki i powiedział: „Panie Marszałku, właśnie nadeszła wiadomość, że Briand umarł". Na to Marszałek: „No cóż, stary był to i umarł". I znowu pogrążył się w całkowitym milczeniu. I więcej aż do Kairu, wówczas 10 godzin jazdy, nie powiedział ani słowa.

Przyjeżdżałem  -  opowiadał Maliński  - punkt druga do Mar­szałka. I zastawałem go zawsze na werandzie willi, która była dość duża. Marszałek siedział w głębokim fotelu, a przed nim stał stolik, na którym stały już szachy, a poza tym szklanka zimnej czy na wpół już zimnej herbaty z łyżką w środku i z cytryną. Marszalek od czasu do czasu popijał łyk herbaty. Sta­ła na tym stoliku także popielniczka pełna po brzegi niedopałków. Na sobie miał zwykle rozpiętą koszulę, bez krawata, jakieś szara­wary bardzo wytarte i stare, nigdy nie prasowane i na gołych no­gach jakieś trepki. Prawda, że było zawsze bardzo gorąco. Mar­szałek był do upałów nieprzyzwyczajony. Często był też nieogo­lony, bo golił się mniej więcej co trzy dni, włosy miał też często rozczochrane.

Marszałek witał się ze mną i wnet zabieraliśmy się do gry w szachy. Czy przedtem spożywał obiad  - nie wiem, w każdym ra­zie jadł zawsze bardzo mało i poza wodą pił tylko od czasu do czasu jakieś małe, raczej liche piwo. Grał w szachy raczej słabo, w każdym razie dużo gorzej ode mnie, ale gdym się zorientował, że nie lubi przegrywać, urządzałem się w taki sposób, by mata sam oberwać, ale tak, by Marszałek się nie zorientował, że umyśl­nie robię błędy. Każda wygrana partia wprawiała Marszałka w dobry humor. Po pierwszej partii graliśmy często drugą partię i nawet trzecią. Czasami Marszałek wdawał się w rozmowę, która była raczej monologiem. Czytał jakąś wielką historię Anglii, ale po francusku, i nie ukrywał swojego podziwu dla Anglii i dyplo­macji angielskiej. Wierzył w przyszłość  Anglii, w jej rolę i talenty dyplomatyczne i polityczne. Raz nawet powiedział:
 „Zdumiewa­jący naród, ci Anglicy, może kiedyś stracą Indie, ale zawojują za to Chiny".

Nigdy nie było na jego stoliku żadnej gazety. Zdaje się zresztą, że gazet Marszałek w ogóle nie czytał. Przed wyjazdem zaczął mówić o Rumunii, gdzie miał się zatrzymać. „Muszę w Bukaresz­cie porozmawiać  z panią Marią" - powiadał Piłsudski, który w ten dziwny sposób nazywał Królową Matkę, de facto rozumem ona nie grzeszyła. „Ale ten Karolek - czyli król rumuński  -  to mi się nie podoba". Piłsudski miał oczywiście rację.
[Królowa Matka – Maria Aleksandra Wiktoria Sachsen-Coburg-Gotha (1875-1938), matka króla Karola II, wnuczka królowej Imperium Brytyjskiego - Wiktorii. Tytuł królewski posiadała formalnie od 1914 r., oficjalnie koronowana w 1922 r. Zwolenniczka paktu polityczno-militarnego z Polską. Pierwsza europejka z królewskiego rodu, która została wyznawczynią bahaizmu;
Król rumuński - Karol II Hohenzollern-Sigmarillen (1893-1953), Karol II Rumuński, król Rumunii w latach1930-1940
]

Piłsudski według Malińskiego prawie się ze swojej willi nie ru­szał. Próżno Burcik go namawiał, by się przejechał po Kairze, po Nilu i nawet piramid egipskich Marszałek nie był ciekaw. Wresz­cie Maliński go przekonał i Marszałek wsiadł do limuzyny i poje­chał z Malińskim pod piramidy. Ale z samochodu nie wysiadł: patrzał tylko przez szybę na Sfinksa i na piramidę Cheopsa i rzeki: „No tak, zupełnie jak na obrazkach"  i po pięciu minutach kazał zawrócić do Heluanu. Czy zawsze był tak nieczuły na nowe wrażenia? Maliński nie wiedział. Za to tenże Burcik stale podkre­ślał, że Marszałek wydawał mu się nie tylko człowiekiem starej daty, wyraźnie dziewiętnastowiecznym, ale także człowiekiem już chorym, zmęczonym i przedwcześnie postarzałym. Poza lekturą właściwie tylko dzieł historycznych, częściowo historii wojen, oraz własnymi rozmyślaniami nic nie zdawało się go specjalnie interesować.

Piłsudski u króla Egiptu

Jedna tylko sprawa - ciągnął Maliński - zatruwała mi życie. Król Egiptu Fuad, ojciec Faruka, chciał koniecznie, by Marszałek mu złożył wizytę. Właściwie król stawiał sprawę inaczej, chciał koniecznie wydać w pałacu królewskim olbrzymi bankiet na cześć Marszalka, w galowych mundurach, kapiących od złota i orderów i tak dalej.
[Fuad I (1868-1936), król Egiptu w latach 1922-1936, wcześniej od 1917 r. sułtan Egiptu;
Faruk I (1920-1965), król Egiptu w latach 1936-1952 (oficjalnie koronowany w 1937 r. Rozwiódł się
z pierwszą żoną, gdyż nie urodziła mu następcy tronu (urodziła trzy córki). Z drugą żoną miał jedno dziecko – syna, późniejszego króla Faruka II
].

Ale Marszałek nie chciał o tym słyszeć. „A po co ten bankiet? - mawiał Piłsudski. - Ja temu królowi nie mam nic do powiedzenia, galowego munduru to ja w ogóle nawet nie zabra­łem. Nie, na żaden bankiet, za skarby świata nie pojadę". Ale król Fuad dalej nalegał. Nie było prawie dnia - mówił Maliński - bym nie był przyzwany czy to do MSZ-etu, czy do Ministerstwa  Dwo­ru i by mnie tam nie suszono i duszono, by Marszałek odwiedził króla. Tłumaczyłem bez końca Marszałkowi, że król Fuad jest oczywiście królem malowanym, bo wszystkim w Egipcie rządzą Anglicy, ale właśnie dlatego tak mu zależy na wizycie Marszałka. Odmowę uważa za lekceważenie go przez Polskę, a nawet przez Europę. Wizyta Piłsudskiego wzmacnia w przekonaniu Fuada pozycję króla zarówno w Egipcie, jak i na świecie, a nawet w oczach Anglików. Wreszcie po wielu oporach Marszałek dał się przekonać  i Maliński ustalił z ministrem dworu królewskiego cały protokół wizyty. Zdecydowano, że nie będzie bankietu ani obia­du, ale że Marszałek przyjedzie o piątej po południu samocho­dem do pałacu królewskiego w towarzystwie ministra dworu, któ­ry przyjedzie po niego królewskim rolls-royce’em; że wizyta po­trwa tylko 45 minut i skończy się na herbacie; że żadnych galo­wych mundurów ani ministrów przy tym nie będzie i tak dalej.

  1. ten wielki dzień. Limuzyna królewska zajechała pod werandę willi Marszałka, minister dworu stanął przy drzwiczkach samochodu, drzwi willi się otworzyły i Marszalek wyszedł w swo­im szaroniebieskim marszałkowskim mundurze. Wyszedł z willi z szablą i dwoma Krzyżami na piersiach: Virtuti  i Walecznych. Pro­wadziłem go do samochodu i nagle zauważyłem z rozpaczą, że spodnie Marszałka były pogniecione. Szepnąłem mu do ucha, aby zawrócił i chwilę zaczekał, aż te spodnie zostaną odprasowa­ne. „Tylko bez kantów" - zawołał Marszałek śmiejąc się z własne­go dowcipu. Wsiadł do samochodu i pojechał z ministrem dwo­ru. Kamień spadł mi z serca - kontynuował Maliński. - Wróciłem do domu, urżnąłem się z radości jak bela i zasnąłem snem ka­miennym. O dziesiątej rano obudził mnie kapitan Lepecki, mó­wiąc, że Marszalek prosi. Zdębiałem, bo nigdy o tej porze Mar­szałek mnie nie wzywał. A poza tym, jeżeli mnie potrzebował, to Lepecki do mnie telefonował, nigdy sam po mnie i to wozem służbowym nie przyjeżdżał. No, ale zerwałem się z barłogu, wypuco­wałem się jak najszybciej i z Lepeckim popędziliśmy z powrotem na zbity łeb do Heluanu, czyli przez cały Kair. Była to najdziw­niejsza moja audiencja u Marszałka i najdziwniejsza rozmowa z nim - ciągnął Maliński. Marszałek zawsze przyjmował mnie na werandzie. Wiedzia­łem, że w środku willi ma swój gabinet, ale nigdy w tym gabinecie nie byłem. Tymczasem kapitan Lepecki wprowadził mnie od razu do tego gabinetu, w którym znajdowało się duże, zupełnie puste biurko, za nim fotel, na którym siedział Marszałek, i  kilka krzeseł przed biurkiem. Na mój widok Marszałek, w mundurze  i  znowu z krzyżykami na piersiach, wstał  -  czego nigdy nie robił, zawsze bowiem witał się ze mną siedząc - podał mi rękę, znowu stojąc i mówiąc - czego znowuż nigdy nie robił:  -  „Moje uszanowanie panu".
    A potem wskazał mi ręką krzesło, naprzeciwko jego fote­lu, w którym usiadł dopiero, gdym sam się rozgościł. Marszałek wydawał się w doskonałym humorze, a ja nic nie rozumiejąc nie otwierałem gęby. Marszałek
    - kontynuował Maliński - zaczął swój monolog sło­wami: „No, panie Maliński. Pan tu jesteś przedstawicielem pana Prezydenta Rzeczypospolitej. Więc ja, Józef Piłsudski, jestem panu winien sprawozdanie z mojej wczorajszej wizyty u króla". Coraz bardziej zdumiony tą przemową wielkiego człowieka, Mar­szałka Polski i wszechmocnego dyktatora, do malutkiego urzęd­nika, znowuż tylko skłoniłem głowę do blatu biurka, rozkładając ręce, bo dalej nie rozumiałem, do czego cała ta scena zdąża.

„A więc - kontynuował Marszałek, który wydawał mi się bardzo za­dowolony z tej sceny, jakby żywcem wziętej z Fredry i z jego ru­basznego, ale bardzo staropolskiego szlacheckiego humoru  - winienem panu sprawozdanie z tego, co król mi powiedział. Otóż pański król mi nic nie powiedział". Po czym Piłsudski się popra­wił: „Aha, przepraszam, jak łatwo skłamać. Pański król powie­dział mi, że chciałby, byśmy kupowali od niego więcej bawełny. Ale  -  dodał Marszałek, jakby zastanawiając się
i mówiąc już tyl­ko do siebie - gotówki to on zdaje się nie ma". I oto - ciągnął Maliński - odżył w moich oczach obraz szlachty litewskiej, sprzedającej w ciężkich czasach zboże na pniu kupcowi i zasta­nawia- jącej się jednocześnie, czy kupiec ma naprawdę gotówkę, czy też zwodzi. Marszałek zupełnie się nie orientował - dodawał Maliński - że sytuacja była akurat odwrotna, że to król był sprzedawcą, a Polska nabywcą bawełny i że chodziło tylko o to, czy Polska ma gotówkę, bo bawełnę na sprzedaż to miał z całą pewnością i to najlepszą na świecie. Ale oczywiście słowa nie pi­snąłem - ciągnął Maliński - tylko znowu skłoniłem się do ziemi, rozkładając ręce. Marszałek bardzo zadowolony ze swojego ka­wału dodał: „No, to znowu się spotkamy jak zawsze o drugiej po południu na szachy. A pan w swoim raporcie do MSZ-etu  niech powie, żem panu złożył sprawozdanie z mego spotkania z kró­lem".

Na tym się skończyło. Król był uszczęśliwiony, jak zapewniło egipskie MSZ-et Malińskiego, i Marszałek otrzymał od króla naj­wyższy order egipski, nie pamiętam jaki. Przed wyjazdem do Ru­munii Marszałek już nie złożył królowi egipskiemu wizyty poże­gnalnej, ale Maliński znowu odwiózł Marszałka aż do Aleksandrii.

Piłsudski  a  de Gaulle  –  podobieństwa  i  różnice

Gdybym miał po temu czas i warunki, to pragnąłbym napisać książkę pod tytułem „Piłsudski i de Gaulle”. Książkę taką może na­pisać tylko Polak, bo nie ma ani jednego Francuza, polityka, woj­sko- wego, pisarza czy choćby dziennikarza, który by znał naprawdę historię Polski i się nią serio intereso- wał. Francuzi w ogóle zaj­mują się swoimi stosunkami z innymi krajami i ich przywódcami pod kątem widzenia własnych osobistych zapatrywań - jak się obecnie mówi - ideologicznych. I tak, gdy chodzi o Rosję, Fran­cuzi widzą tylko swój własny stosunek do „rewolucji" i do komu­nizmu, a ignorują kompletnie stronę zagadnienia stosunków fran­cusko-rosyjskich, a cóż dopiero polsko-rosyjskich. Miarą igno­rancji Francuzów, gdy chodzi o problemy rosyjskie, niech będzie jedyne francuskie pseudonaukowe dzieło o Rosji, mianowicie L'Empire des Tzars pióra głośnego koło roku 1900 członka Aka­demii Francuskiej, pisarza, deputowanego, senatora, ministra, pana Anatola Le Roix Beaulieu. [Empire of the Tsars and the Russian; Imperium carów i Rosjanie ( w 3 tomach) napisane wraz  z Zenajdą Aleksiejewną Ragozin i  wydane  w  latach 1893 - 1896, Nowy Jork].
Mędrzec ten w swoim trzytomowym arcydziele, bardzo podziwianym podówczas, pisał:
Dwie główne cechy rosyjskiego narodu  -  to jego bezgraniczne przywią­zanie do cara i do prawosławia". Poza tym przeciętny Francuz nigdy by się nie zgodził uważać, że można porównywać de Gaulle'a i Piłsudskiego.

Wszyscy Francuzi wierzą, że przepaść dzieli Francuza od Polaka. Dzisiaj, skoro obaj nie żyją, cała sprawa jest nieaktualna, a wszyscy zmarli są we Francji zapomniani omal nazajutrz. I to się odnosi do swoich, do Francuzów, a cóż dopie­ro do obcych. Ale za życia de Gaulle'a niezliczeni Polacy snuli porównania obu tych ludzi. Uważałem wówczas, że doszukiwa­nie się podobieństw między nimi było przesadne. Dzisiaj zmieniłem zdanie, ex post widzę, że obok wielkich różnic, było więcej analogii między Piłsudskim a de Gaulle'em niż mi się zdawało, a więc przyjrzyjmy się:

Pochodzenie - obaj pochodzili ze zubożałej, ale dobrej i starej szlachty, czyli nie będąc kapitalistami, nie będąc - jak się mówi wulgarnie - burżujami - byli z urodzenia i z instynktu konserwa­tystami, a jeszcze bardziej, dużo bardziej - tradycjonalistami. Obaj byli wpatrzeni w przeszłość, w epokę glorii swoich ojczyzn. De Gaulle - we Francję Bourbonów, a Piłsudski w Rzeczpospoli­tą Obojga Narodów, w Polskę jagiellońską. Regionalizm był sil­niejszy, i to o wiele, u Piłsudskiego niż u de Gaulle'a, który, cho­ciaż urodzony w Lille, był de facto paryżaninem. Obaj byli wo­dzami wojskowymi i mundur stal się częścią ich legendy, kariery, a nawet ich mentalności. Ale de Gaulle był zawodowym wojsko­wym, miał dobre wykształcenie oficera sztabowego, był wykła­dowcą taktyki wojennej na wyższej szkole wojennej w Paryżu, a jego kariera czysto wojskowa była krótka i właściwie blada. W pierwszej wojnie światowej został ranny, wzięty do niewoli już w ­roku 1915 i wrócił do Francji dopiero w 1919. Tym zapewne się tłumaczy, że po wojnie awansował bardzo powoli i dopiero tuż przed drugą wojną, w roku 1938, otrzymał pierwsze w życiu do­wództwo, mianowicie pułku czołgów w Metzu.

Piłsudski był samoukiem wojskowym, ale też naczelnym wo­dzem i to wodzem zwycięskim, czyli w naszej historii zajmować będzie zawsze miejsce obok Jagiełły, Batorego, Sobieskiego, księ­cia Józefa. De Gaulle nie dowodził ani jednego dnia Wolnymi Francuzami w czasie 1939-45. Jego rola była czysto polityczna. Przypadek sprawił, że obaj ci konserwatyści z urodzenia i fatalizmów związali się z lewicą. Ale de Gaulle w roku 1940 żadnej przeszłości politycznej, a więc i kapitału politycznego nie miał. A Piłsudski miał w roku 1918, obejmując władzę w Polsce, już bli­sko trzydzieści lat aktywności politycznej za sobą. De Gaulle ni­gdy nie miał „swoich" żołnierzy ani „swoich" oficerów. Był we francuskiej armii zawodowej raczej niepopularny. Natomiast Pił­sudski był ubóstwiany przez swoich legionistów, przez swoich peowiaków i przez żołnierzy. Gaulliści w ogromnej większości nie mieli przeszłości wojskowej, a w szeregach wojskowych de Gaul­le miał bez porównania więcej wrogów niż Piłsudski miał ich w Polsce, co się jaskrawo okazało w czasie buntu armii w Algierze i w OAS, czyli podziemiu armii, która chciała do upadłego bronić Algérie Française.
[OAS - Organisation de l'Armée Secrète;  Organizacja Tajnej Armii, ugrupowanie kolonistów francuskich w Algierii utworzone w 1961 r.  wskutek referendum, które zadecydowało o samostano- wieniu Algierii. Po stłumieniu puczu wojskowego zainicjowanego w 1960 r. przez trzech generałów (m.in., gen. Raoul  Salan), wojskowi ci utworzyli podziemną organizację mającą na celu wymuszenie aktami terroru przewrotu wojskowego we Francji.  Do końca 1963 r. organizacja została całkowicie rozbita, a jej kolejni przywódcy znaleźli się w więzieniu]

Rola Piłsudskiego w dziejach Polski była nieporównanie więk­sza niż de Gaulle'a w dziejach Francji. Gdyby Giraud, Leclerc albo de Lattre de Tassigny mieli więcej formatu, de Gaulle byłby się nie utrzymał na czele Wolnych Francuzów.
[Henri Honoré Giraud (1879-1949), generał w siłach zbrojnych Francji. W czasie wojny 1940 r. dostał się do niemieckiej niewoli, zbiegł z obozu jenieckiego i via Algieria dostał się w 1942 r. do Gibraltaru, gdzie otrzymał stanowisko dowódcze w siłach zbrojnych Wolnej Francji. Nie otrzymał jednak od gen. D. Eisenhowera, dowodzącego aliantami zachodnimi, stanowiska o zadowalającej go randze, w wyniku czego odmówił udziału dowodzeniu formacją wojskową podczas inwazji w Normandii. Po zakończeniu II wojny światowej zesłano go na stanowisko szefa sztabu w I Dywizji Marokańskiej;
Philippe Marie Leclerc (1902 - 1947)
, właściwie Philippe François Marie de Hauteclocque albo Philippe Leclerc de Hauteclocque - francuski dowódca wojskowy generał armii, marszałek Francji (1952, pośmiertnie);
Jean Joseph Marie Gabriel de Lattre de Tassigny (1889 -1952), wojskowy, marszałek Francji (pośmiertnie). Generał armii w rządzie Vichy, za próbę oporu wobec wojsk niemieckich zajmujących w 1942 r. pozostałe terytorium Francji, został zdegradowany i uwięziony. Po ucieczce z więzienia został dowódcą I Armii w siłach zbrojnych Wolnej Francji. W imieniu Francji składał (m.in.) podpis na akcie kapitulacji Niemiec. Po zakończeniu II wojny światowej był szefem sztabu generalnego sił zbrojnych Francji, a od 1948 r. do 1949 r. naczelnym dowódcą sił lądowych Unii Zachodnio- europejskiej. W latach 1950-52 dowodził wojskami francuskimi w Indochinach
]

Piłsudski w Legio­nach w gruncie rzeczy nie miał żadnych rywali. Obaj odznaczali się dwoma cechami: mieli wyczucie, co to jest państwo, co to jest władza, i ze wszystkich sił tej władzy chcieli. Piłsudski był dużo bardziej od de Gaulle'a człowiekiem in­stynktu, nie doktryny. Ale jego długoletni pobyt w Krakowie, gdzie się stykał ze stańczykami, sprawił, iż przejął się głęboko doktryną Bobrzyńskiego.

Mianowicie, że Polska upadła z powodu braku silnej władzy, z anarchii szlacheckiej oraz fatalnej polityki zagra­nicznej, polegającej na zupełnym niedocenianiu niebezpieczeń­stwa rosyjskiego. Oczywiście, druga strona medalu teorii Bobrzyńskiego i stańczyków, czyli praworządność, była obca Piłsud­skiemu, który był za młodu konspiratorem i spiskowcem.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Micha%C5%82_Bobrzy%C5%84ski

Drugą cechą, która sprawiała, że Piłsudski i de Gaulle byli do siebie podobni, to była antypatia ich obu do partyjnictwa i do sejmowładztwa. Gdy się czyta pamiętniki Pompidou, widzi się, do jakiego stopnia de Gaulle nienawidził partii, łącznie ze swoją wła­sną. Pod tym względem de Gaulle był dużo brutal- niejszy od Pił­sudskiego, który w każdym razie ze Sławkiem i innymi towarzy­szami młodości nigdy się nie rozstał. De Gaulle, jak wiemy dzisiaj z pamiętników Pompidou, rozstał się nie tylko ze wszystkimi hi­storycznymi gaullistami, poczynając od Soustelle'a i Bidaulta, ale także z samym Pompidou, który był jego najbliższym przyjacie­lem i współpracownikiem przez dwadzieścia lat, co bardzo bola­ło wielu wiernych gaullistów, gdyż przecież w czasie wojny Pom­pidou żadnym gaullistą nie był i w Ruchu Oporu nie brał żadne­go udziału. Oczywiście ogromne znaczenie w mentalności i w działalności de Gaulle'a i Piłsudskiego odegrała różnica sytuacji Francji i Polski.
[Georges Jean Raymond Pompidou, (1911- 1974) – francuski polityk, premier Francji w latach 1962-1968 oraz prezydent Francji w latach 1969 - 1974. Gaullista.
Jacques Soustelle (1912 -1990), naukowiec antropolog, polityk francuski, w latach II wojny światowej członek francuskiego ruchu oporu, po wojnie minister w latach 1947-51, polityk zajmujący się sprawami kolonii. Po algierskiej wojnie wyzwoleńczej wiceszef politycznego skrzydła OAS (razem z Georgesem Bidault). Po amnestii dla członków OAS w 1968 polityk ugrupowań gaullistowskich; Georges-Augustin Bidault (1899-1983), absolwent historii na Sorbonie, nauczyciel historii, polityk francuski, minister spraw zagranicznych w pierwszym powojennym rządzie francuskim (gaullistowskim). W latach 1946-50 trzykrotny szef rządu francuskiego. W latach 1961 - 1962 szef politycznego skrzydła OAS. Uciekł do Brazylii, następnie ukrywał się w Belgii. Po amnestii 1969 r. powrócił do Francji , ale nie wrócił do działalności politycznej. Pisał publikacje o tematyce historycznej
]

Francja po 1940 roku była pokonana, ale miała wciąż doskonałą kadrę wysokiej klasy ad ministra- torów, fachow­ców, urzędników o bardzo wielkich tradycjach. Odrodzona Pol­ska miała w 1919 roku tylko w zaborze austriackim wyrobionych urzędników, którzy zresztą oddali Polsce ogromne usługi
w woj­sku, w szkolnictwie, na uniwersytetach, w sądownictwie, w admi­nistracji i tak dalej. Ale było ich za mało. W zaborze niemieckim nie było polskich urzędników, tak samo nie było ich i nie mogło ich być w zaborze rosyjskim. A dobrzy urzędnicy z dużym do­świadczeniem na kamieniu się nie rodzą. Poza tym de Gaulle miał to wyjątkowe szczęście, że trafił na współpracownika o zupełnie wyjątko- wych talentach do rządzenia, mianowicie na swego pre­miera i następcę, pana Pompidou. Można twierdzić, że do pew­nego stopnia de Gaulle i Pompidou reprezentowali analogię do pary Don Kichot
i Sancho Pansa, bo o ile de Gaulle był instynk­tem, potężną osobistością, o tyle Pompidou reprezentował chłop­ski rozum i wyjątkowe talenty administracyjne, polityczne i go­spodarcze. Można twierdzić, że bez Pompidou de Gaulle by się nie utrzymał u władzy i zaraz po zakończeniu wojny algierskiej byłby znowu od niej odsądzony, jak to się stało w 1946 roku.

Piłsudski nigdy takiego Pompidou nie miał, bo po prostu ta­kich ludzi, tego typu, o takim wyrobieniu, takich zdolnościach w Polsce nie było. Zresztą, gdy Pompidou i de Gaulle się rozstali, rządy de Gaulle'a nie przetrwały nawet roku. Osobiście zawsze uważam, że de Gaulle był większym człowiekiem od Pompidou, ale Pompidou był większym mężem stanu na czasy pokojowe. Bo trzeba zawsze pamiętać, że istnieje zasadnicza różnica między mężem stanu na czasy pokojowe i na czasy wojenne.

Churchill na przykład, był bardzo wielkim premierem czasu wojny, a gdy w roku 1951 w czasach pokojowych został po raz drugi premierem, niczym się jego rządy nie wyróżniły. Ale wielkie historyczne posta­cie odznaczają się tym także, że między nimi a szerokimi masami narodu nawiązują się w chwilach narodowego kryzysu jakieś ta­jemne nici wzajemnego zrozumienia i zaufania, których obcokra­jowcy nigdy pojąć się są w stanie. Chodzi tutaj o to, co Piłsudski nazywał „imponderabilia", toteż, chociaż pól życia spędziłem we Francji, de Gaulle miał widocznie jakiś magnetyzm dla Francu­zów, którego ja, jako Polak, odczuć nie byłem w stanie. To samo bym powiedział o Mussolinim, o Roosevelcie i o wielu innych.

Epilog

Najbardziej uderzała Malińskiego litewskość Marszałka. Zu­pełnie miałem wrażenie - mówił - że widzę któregoś ze stryjów czy wujów, z pokolenia moich rodziców. Jego staroświeckość, a wreszcie fakt, że był schorowany i sterany i robił wrażenie czło­wieka, który już odchodzi, który żyje przeszłością, a bardzo słabo teraźniejszością, co do przyszłości, to wie, że jej nie zobaczy. Poza tą jedyną chwilą rozweselenia po wizycie u króla.

Piłsudski był - wciąż według Malińskiego - na ogół posępny i skłonny do głębokiego pesymizmu. Nigdy o sprawach polskich nie mówił, żadnych nazwisk nigdy nie wymieniał i można byłoby go wziąć za właściciela majątku ziemskiego na Wileńszczyźnie, który zjechał na kurację, albo za emerytowanego starego genera­ła, który już od dawna żadnej roli nie odgrywa. Był to człowiek - według Malińskiego - niezmiernie sympatyczny, typowy Litwin w sensie, w jakim szlachtę litewską jeszcze przez cały dziewiętnasty wiek nazywano, ale już ciężko chory, już dogorywający. Dziwnym zbiegiem okolicz- ności, jedyny z moich kuzynów, który raz jeden rozmawiał z Dmowskim, którego ja osobiście nie znałem, to samo mi o Dmowskim mówił: „Dmowski zrobił na mnie wraże­nie sympatycznego, bardzo starszego pana, bardzo typowego dla Warszawy sprzed 1914 roku, ale człowieka przeszłości".  

Ci, co znali dobrze Piłsudskiego z lat dawniejszych, a nie jak Maliński dopiero po roku 1930, zgodnie mi mówili, że Piłsudski bardzo się na starość zmienił. Kiedy? Od jakiego roku? Pułkow­nik Matuszewski, który był szefem Oddziału Drugiego Naczelne­go Dowództwa w czasie wojny 1920 roku, a więc widywał Piłsud­skiego codziennie w najbardziej krytycznych i przełomowych momentach, uważał, że Marszałek zmienił się po zabójstwie Na­rutowicza.
[Ignacy Hugo Matuszewski (1891-1946), herbu Topór, płk WP, oficer Sztabu Generalnego, polityk II RP. Współpracownik Piłsudskiego („pułkownicy”), minister, poseł i ambasador. Studia z filozofii (UJ), prawa (Dorpat), architektury (Mediolan), nauk rolniczych (Warszawa). Szef kontrwywiadu wojsko-wego. Jego ojcem chrzestnym był pisarz Bolesław Prus, żoną lekkoatletka Halina Konopacka. Jedyne dziecko - córka Ewa, zginęła w Powstaniu Warszawskim, rozstrzelana przez Niemców (1944 r.). Po śmierci J. Piłsudskiego przeciwnik polityki J. Becka, a później premiera Wł. Sikorskiego, którego obwiniał o całkowite bankructwo polityki polskiej (podobnie jak wcześniej J. Becka). Przestrzegał przed wojną z Niemcami i chciał za wszelką cenę jej uniknąć. Po napaści na Polskę Niemców i Sowietów we wrześniu 1939 r. był organizatorem ewakuacji 75 ton złota Banku Polskiego przez Rumunię do Francji. W czasach II wojny światowej zwalczany przez obóz „sikorszczyków” w Anglii, wyjechał do Nowego Jorku, gdzie w dalszym ciągu był osamotniony w swoich koncepcjach politycznych (np. krytyka kolaborowania aliantów zachodnich ze Stalinem kosztem Polski).
Jeden z nielicznych polityków II RP realnie oceniających międzynarodowy układ sił i interesów
w kontekście możliwości i niemożności polityki polskiej.
Zmarł na zawał serca w Nowym Jorku
]

Przedtem - według Matuszewskiego - był raczej optymistą i był liberalny. Ufał Polakom. A po zabójstwie Narutowicza stał się znacznie bardziej podejrzliwy, gniewny, niecierpliwy, nie­skłonny do dyskusji i do wysłuchiwania sprzeciwów czy choćby tylko odmiennych zdań. Stanisław Mackiewicz i Kazimierz Okulicz, obaj wilnianie, obaj zakamieniali piłsudczycy. sądzili, że Marszałek zmienił się już zaraz po Traktacie Ryskim, gdy stracił nadzieję unii z Litwą. Dla Piłsudskiego Polska, która by nie była Rzeczpospolitą Obojga Narodów, nie mogła być Polską.

*******

Appendix­  1

Inni Skrzyńscy w dyplomacji II RP

W dyplomacji II RP był znany jeszcze jeden Skrzyński, tj. Władysław Bolesław Ignacy: 1873-1937
(ze Skrzyńskich z Bachórza, ziemia dynowska, także herbu Zaremba), ale bez bliskiego pokrewieństwa z Aleksandrem Skrzyńskim. Po studiach we Lwowie, Krakowie, Grazu i Mona­chium Wł. Skrzyński karierę rozpoczynał na austriackich placówkach w Hadze, Bernie i Brukseli. W II Rzeczypospolitej był krótko wiceministrem spraw zagranicznych, potem po­słem w Madrycie i Watykanie, a od 1924 r. do końca życia ambasadorem RP przy Stolicy Apostolskiej. Ze strony polskiej negocjował zawarcie konkordatu w uzgodnionego i ratyfikowanego w I kw. 1925 r. (negocjował treść konkordatu wraz ze Stanisławem Grabskim, ówczesnym ministrem od oświaty i wyznań w gabinecie jego brata, premiera i ministra skarbu Władysława Grabskiego; (Grabscy z Grabi na Kujawach, herbu Pomian);

Appendix 2

Józef Piłsudski i Walery Sławek w czasach I wojny światowej oraz w latach wcześniejszych byli nadzorowani przez oficera wywiadu austro-węgierskiego Włodzimierza Zagórskiego (h. Ostoja), późniejszego generała brygady WP w II RP (nominacja generalska 1924 r.), działając w charakterze tajnych współpracowników – TW  (de facto agentów wywiadu austro-węgierskiego), mających za zadanie organizowanie formacji paramilitarnych przeznaczonych do działań partyzanckich, sabotażowych i dywersyjnych na terenie zaboru rosyjskiego w przygranicznych rejonach buforowych z monarchią austro-węgierską, czyli na dawnych terytoriach z ludnością polską (Związek Strzelecki „Strzelec” itp.). W. Zagórski z funduszu operacyjnego wywiadu austriackiego przekazywał środki finansowe na takie działania i wymagał otrzymywania regularnych raportów sporządzanych przez TW o kierunkach wydatkowania przekazanych funduszy oraz zakresie podejmowanych działań. Wiedza i dokumenty posiadane przez gen. W. Zagórskiego były bardzo niebezpieczne w okresie II RP, a zwłaszcza wówczas, gdy gen. W. Zagórski z przełożonego byłych TW stał się ich podwładnym. Na dodatek gen. W. Zagórski wystąpił zbrojnie przeciwko puczowi wojskowemu pod dowództwem J. Piłsudskiego, przeprowadzonym w maju 1926 r., gdy wydał rozkaz zaatakowania przez lotnictwo oddziałów puczystów. Po zamachu stanu został uwięziony w wileńskim więzieniu na Antokolu, gdzie przebywał ponad rok (razem z gen. Tsdeuszem Rozwadowskim). Po zwolnieniu z więzienia „zaginął” bezpowrotnie w trakcie podróży pociągiem do Warszawy;

więcej:
http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/stuletnia-rocznica

******

Wykaz wszystkich moich notek na portalu "Szkoła Nawigatorów" pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty



tagi:

stanislaw-orda
13 listopada 2020 16:23
30     1385    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:


szekl @stanislaw-orda
13 listopada 2020 16:49

Ulitujsia...:(

ps

Nie jestem rasistą. Wszystkich nienawidzę po równo... ale myślących inaczej równiej!!!

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @szekl 13 listopada 2020 16:49
13 listopada 2020 17:46

Kакое твое дело?

zaloguj się by móc komentować



smieciu @stanislaw-orda
13 listopada 2020 19:20

Ciekawe ale za dużo się ostatecznie nie dowiedzieliśmy. Poza tym że Piłsudski nie lubił gazet a i biurko miał puste. Ciekawe czym się naprawdę zajmował i skąd czerpał informacje.

Chociaż w sumie nie wiedziałem że znał francuski choć podobno w tamtych czasach nie było to nadzwyczajne. W każdym razie wziął się za historię Anglii. Mimo wszystko jakby dopiero z czasem zrozumiał jej rolę. Może ta znajomość zaczęła się od Narutowicza? Kiedy z jakiegoś powodu zablokowano jego plan na noc długich noży przez co Piłsudski stracił humor i trafił na polityczną bocznicę. Z której się wydostać mógł już tylko dzięki Angolom. Choć nie dowiemy się chyba czy organizując Przewrót Majowy zdawał sobie że otrzymane z zewnątrz pozwolenie i gwarancje powodzenia są od Angoli. Chyba musiał? Bo przecież Niemcy i Austria w tamtym czasie nie jawiły się jako mocarstwa.

Tak swoją drogą ciekawi mnie jak wyglądała sprawa przepływu informacji. Kto konkretnie był łącznikiem  z Piłsudskim? Kim był człowiek, który zajmował się nim podczas organizacji Przewrotu. A w tym kontekście zastanawia mnie też jak konkrenie wyglądało źródło sanacyjnej władzy. Akurat nie miałem okazji natknąć się na SN na dokładniejszy opis rządów sanacyjnych, co do roli Piłsudskiego. W sensie na ile był osobą decyzyjną co do polityki zagranicznej czy finansowej. W tej drugiej chyba nie mógł mieć za wiele do powiedzenia? Tyle co żeby swoje prywatne interesy zrealizować.

Czyli wracając do początku: czym w istocie zajmował się Piłsudski po Przewrocie Majowym a i być może już od zamachu na Narutowicza? Czy stracił humor bo okazało się że jedyną szansą na „sukces” jest zgoda na rolę popychadła? Degradacja z roli rozgrywającego, wdrażającego własne plany?

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @smieciu 13 listopada 2020 19:20
13 listopada 2020 21:24

Dlaczego używasz  formy "pluralis majestatis"?

Czyli "nie dowiedzieliśmy się".

Przeczytaj dokładnie wstęp do części 1, bo z niego  jasno wynika, iż  nie jest to publikacja encyklopedyczna.

 

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @stanislaw-orda 13 listopada 2020 19:33
13 listopada 2020 21:53

Przyznam się panie Stanisławie,że zaczęłąm dopiero dzisiaj czytać pana notki o Piłsudskim ....muszę to przemyśleć,lecz jestem więcej niż zszokowana... I jak potoczą się nasze dalsze losy jako narodu ?...Czy zostaniemy jako garstka niewolników ze śladami oszpecającymi,jak po przebytej ospie?...Ja wiem nie należy tracić nadzieji,lecz kiepsko to widzę ostatnio.Pan z pewnością  też nie jest wróżbitą,lecz smutno jakoś.

zaloguj się by móc komentować


Paris @stanislaw-orda 13 listopada 2020 21:24
13 listopada 2020 22:24

Dziekuje  Stanislawie,...

...  calosc  tej  gawedy  zenujaco  slaba...  nawet  dla  wnukow  to  straszna  nedza  !!!

Ciekawi  mnie  kto  zdecydowal  o  publikacji  tego  gniota  w  2000  roku...  co  bylo  celem  druku  tego  kuriozum  ???

Lekka  okolicznosc  lagodzaca  dla  tego  calego  Zbyszewskiego  to  fakt,  ze  od  15  lat  juz  nie  zyl.  Jakosc  tamtych  kadr  to  DNO,  ale  i  tak  o  niebo  lepsza  od  dzisiejszych  CYMBALOW  po  tych  roznych  oksfordaH  i  stypendiaH.

Ta  gaweda  to  dla  mnie  czysta  ZGROZA...  a  te  pierdy  porownujace  de  Gaulle  z  Pilsudskim  po  prostu  zmilcze.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @stanislaw-orda 13 listopada 2020 21:24
13 listopada 2020 22:44

Wiadomo że z góry że nie będzie raczej nic nadzwyczajnego ale zawsze się na coś zaskakującego liczy. Nie mówię że bylo źle przecież. Parę ciekawych informacji było ale  skoro ludzie się nie odzywają to chyba mają podobne odczucia...

Tak czy siak cytat z książki Pająka urywa się szybko a ja jakoś nie widzę wersji do ściągnięcia. A ciekawi mnie jak technicznie i personalnie narodziła się sanacja. Nie szukając daleko (Pająk ;) ) wydaje się że najlepszymi pośrednikami byli Żydzi i Masoni. Jakkolwiek trywialnie brzmi. Plus ważni bankowcy z USA nadzorujący na miejscu co się dzieje z pieniędzmi które łaskawie pożyczają.

Polska nie była pod tym względem nadzwyczajna. Trochę dyskusji było o tym pod moim wpisem o Planie Dawesa, który według mnie jest kluczem do historii 20lecia międzywojennego na świecie i w Polsce w szczególności. Pieniądze i stablilizacja przybywały z amerykańskim doradcami. Polska nawet długo się opierała mimo rządów socjalistów. Na tyle sytuacja była niepewna dla inwestorów planistów że nieodzowne stało się jej ustabilizowanie i stąd Przewrót. Ok. Ale tak mnie jakoś zaciekawiło jak wyglądało to od strony technicznej. Kto brał udział w organizacji. Jak się dogadali z Piłsudskim. Kto i jak konkretnie dostarczył mu gwarancje zachodniej akceptacji, odmiennie niż w przypadku Narutowicza. Jakie były zasady układu, czy Piłsudski podszedł do Układu aktywnie, starając się potem mieć wpływ na działanie kraju czy też postawił na bierność stając się kimś w rodzaju słupa? Owszem słupa mającego swoje spore przywileje ale jednak słupa. Co uzasadniałoby jego bierność.

Ciekawe w sumie są uwagi tych ludzi że Piłsudski był bardzo skryty, nie lubił gadać o polityce ale jednocześnie miał swoich agentów, swoje szyfry itp. Jasne jest że dla niego polityka to były spotkanie w wąskim gronie decyzyjnym. Kim byli ci ludzie? Owszem jest trochę nazwisk ale musiałbyć ktoś kto miał wzgląd w głębsze tajniki w jakiś sposób nawet niedostępne Piłsudskiemu, który musiał być o pewnych planach dopiero informowany. Przy czym tak swoją drogą całość, lekceważenie gazet i ich informacji pokazuje że Piłsudski wiedział że nie ta informacja się liczy. Po co je czytać. Po co gadać o polityce. Skoro ta tworzy się za pomocą pewnych ludzi, którzy zawczasu wiedzą co napiszą w gazatech. Nie tych jutrzejszych ale tych na które sporo jeszcze przyjdzie poczekać. Zresztą całe życie spędził w różnych rodzajach konspiracji, roli agenta więc nie dziwne że ten zwykły świat był mu obcy.

Można właściwie rzec: modelowa praktyka spiskowa. Żadna teoria. Żydzi, Masoni, Finansiści, Agenci z ich wielką Ideą w tle. Ok, mnie po prostu ciekawi jaki to ostatecznie przybrało wygląd. Czy Piłsudski w tym (Sanacji)  uczestniczył w roli lokalnego głównego rozgrywającego,  czy jednak wtedy już tak naprawdę, pałeczkę przejęli inni lokalni wtajemniczeni a Piłsudskiemu została tylko rola Marszałka wspominającego stare dobre czasy.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @stanislaw-orda 13 listopada 2020 22:16
13 listopada 2020 23:36

No tak..nie napisałam tego :sposobem relacji osób,które pan opisuje. Nie rozczytywałam się w biografii Marszałka,ani wspomnieniami jego bliskich,przyjaciół,czy wrogów-do tej pory.Uderzyło mnie także "zaginięcie "W.Zagórskiego.Vikipedia wykłada to kawę na ławę w/g wspomnienia Wincentego Witosa" został zamordowany przez fanatycznych zwolenników Piłsudskiego, a jego ciało obciążono kamieniami i wrzucono do Wisły. Zbrodni nigdy nie udowodniono. Również tutaj pojawiły się podejrzenia, że sam Piłsudski mógł nakazać usunięcie generała ". Koniec cytatu...

Przyznam się ,że mam 3 książki o Piłsudskim ,w tym jedną podarowaną na gwiazdkę R.Ziemkiewicza "Złowrogi cień Marszałka".(wyd.fabryka słów Lublin 2017)Wszystkie trzy stoją w szeregu,a ja nie mogłam nigdy bodajże 1 strony przeczytać. I nie wiem z jakiego powodu... to wszystko

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @smieciu 13 listopada 2020 22:44
13 listopada 2020 23:41

Ale po co tyle fantazjowania. Nie lepiej najpierw trochę poczytać, zamiast  snuć fantasmagorie oparte nie wiadomo na czym? Masz jakiś przymus komentowania o wszelkich możliwych sprawach?

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ikony58 13 listopada 2020 23:27
13 listopada 2020 23:45

Mam i znam te wspomnienia X. Waleriana Meysztowicza.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @ikony58 13 listopada 2020 23:49
14 listopada 2020 09:48

Ikony..przerwaliście z panem Stanisławem moją barierę co do Marszałka.Ukończyłam edukację jeszcze za komuny w Grodzie Kraka.Pamiętam doskonale 1968 rok jak pod Uniwersytetem wygarnęła nas milicja z tramwaju i lali nas armatkami  i szczuli psami.Pamiętam przerażenie nic nierozumiejącej starszej pani,która krzyczała w tramwaju "Jezus Maria wojna,Niemcy".Pamiętam jak oberwałam cios pałą i upadłam.Podniósł mnie chłopak i schroniliśmy się w bramę do sióstr zakonnych na ul.Smoleńsk ,gdzie nas siostry nakarmiły i przytuliły do wieczora.A przecież temat Piusudskiego wtedy jak i teraz to były dwie osobne różne dyskusje. Jak napisałam zawsze miałam barierę i sama nie rozumiem dlaczego...teraz już nie mam... Uczymy się jednak całe życie...

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @BTWSelena 14 listopada 2020 09:48
14 listopada 2020 09:51

ps przepraszam błąd karygodny  Piłsudskiego

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @BTWSelena 14 listopada 2020 09:48
14 listopada 2020 11:10

a na czym polegała ta bariera?

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @stanislaw-orda 14 listopada 2020 11:10
14 listopada 2020 12:33

Szczerze mówiąc: czort jeden wie...dlaczego...chociaż mam zdolność połykania książek od dzieciństwa i z uporem maniaka wracania do ulubionych treści,to Piłsudcki nie mieścił się w moim zasięgu.Ciekawe,bo omijałam wszystkie przekazy z prawa i lewa telewizyjne,oraz filmy i relacje ....pilotem.Z pewnością moja ignorancja nie pozwala podjąć dyskusji w tym temacie.Tak było do tej pory....Trzy tomiska stoją nadal...nie mówiąc o setkach wypracowań w necie."Przycupnęłam "przy 3 części notki i wróciłam do pierwszej i drugiej. I dlaczego?...nie wiem,lecz z pewnością duch św.mnie nie nawiedził...

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @BTWSelena 14 listopada 2020 12:33
14 listopada 2020 13:27

Mit Piłsudskiego nadmuchali w II RP jego kompani. W RP trzeciej i pół mit ten na powrót nadmuchuje nowa "piłsudczyzna".

vide:

https://www.salon24.pl/u/dawidowicz/420024,pilsudczykowie

zaloguj się by móc komentować

smieciu @stanislaw-orda 13 listopada 2020 23:41
14 listopada 2020 17:04

Ale co poczytać? Póki co nie natknąłem się nigdzie na nic konkretnego. Pająk ma ciekawe informacje? Ok, ciekawe jednak dlaczego nikt go tutaj nie cytuje. Jakoś nie wierzę w poczytaj sobie... Zresztą tak naprawdę nie muszę czytać Pająka itp gdyż zwyczajnie wiem co się wtedy działo. Tak sobie tylko pomyślalem o różnych detalach, które może dałoby się znaleźć w jakiśch zapomnianych wspomnieniach. No ale oczywiście, skoro to pana nie interesuje, nie zależy panu na komentarzach pod notkami to znikam.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @stanislaw-orda
14 listopada 2020 17:25

"Póki co nie natknąłem się nigdzie na nic konkretnego.

I to do mnie z taką pretensją?

zaloguj się by móc komentować

z-daleka @smieciu 14 listopada 2020 17:04
14 listopada 2020 17:44

Pająk ma ciekawe informacje? 

Prosze przyczytac , bedzie pan innym czlowiekiem...

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @z-daleka 14 listopada 2020 17:44
14 listopada 2020 18:46

Jemu szkoda czasu na czytanie. Woli pisać.

zaloguj się by móc komentować

edzio @stanislaw-orda
14 listopada 2020 20:55

Dzieki za kolejne czesci tej opowiesci.  

zaloguj się by móc komentować

Paris @stanislaw-orda 14 listopada 2020 13:27
14 listopada 2020 22:24

Tak  sadzilam...

...  przeczytam  i  ten  zalaczony  przez  Ciebie  link,  ale  juz  nie  dzisiaj,  bo  padam  po  handlu  ze  zmeczenia...  ale  zapowiada  sie  na  nieprawdopodobne  ploty  czyli  magiel.

Dzb,

zaloguj się by móc komentować

Paris @stanislaw-orda 14 listopada 2020 13:27
14 listopada 2020 22:30

To  prawie...

...  tak  samo  jak  z  "mitem  i  legenda"  Kaczynskiego  !!!

Nadmuchal  to  nieprawdopodobnie  Sakiewicz  i  im  podobna  "patriotyczna  zgraja",  te rozne  lichockie  czy  czerwinskie,  a  dla  zabetonowania  te  wszystkie  dete  nagrody  "czlowiekow  roku"  na  tych  prymitywnych  "galach"  !!!

Co  za  obluda  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @Paris 14 listopada 2020 22:24
15 listopada 2020 23:47

Wlasnie  skonczylam  czytac...

...  rzeczywiscie  bylo  sporo  plot  i  bardzo  subiektywnych  opinii  tego  calego  Zbyszewskiego.  Przyznac  musze,  ze  troszke  zjezdzil  swiat,  ale  jego  obserwacje  to  tak  na  serio  sa  bardzo  slabe...  wylania  sie  dla  mnie  z  tych  jego  gawed  obraz  politycznych  miernot  i  slabeuszy...  naprawde  zenujacych  miernot  i  to  od  poczatku  "odzyskania  niepodleglosci"...

...  normalnie  szok,  co  to  byla  za  nedzna  zgraja  !!!

 

Stanislawie,  warto  bylo  to  wszystko  przeczytac  i  za  to  jeszcze  raz  bardzo  Ci  dziekuje.  

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować